Forum

Pięć minut z Magdą
 
Notifications
Clear all

Pięć minut z Magdą

Strona 12 / 16

Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

W nowym odcinku niestety nadal pierdoły, lęk przed odpowiedzialnością, którą niesie sprawowanie władzy. Amerykańskie dzieci już wtedy uczyły się tego na komiksach ze Spider-Manem („Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność”).

=====

Świat Młodych
nr 81 – wtorek 8 lipca 1975 r.

Pięć minut z Magdą

JUTRO wyjeżdżam na obóz. To już po raz trzeci. Pierwszy raz po szóstej klasie, w zeszłym roku i teraz. Teraz to ja jestem stara wyga. I gwóźdź potrafię wbić, i deskę przypiłować, i wiem ile soli się sypie do gara z zupą na 100 osób, i w ogóle. Za pierwszym razem, wstyd wspominać, byłam gapa ostatnia. Pojęcie przechodzi, jaki człowiek był nieudaczny!

Mimo jednak już opanowania oborowych umiejętności mam lekkiego pietra. Ni mniej ni więcej tylko będę w tym roku na obozie zastępową. Zastępową takich właśnie „zielonek” po piątej i szóstej klasie. Oczywiście, z jednej strony cieszę się. Każdy jest zadowolony, gdy uznaje się jego zasługi i gdy w dowód ich uznania dostaje do ręki władzę. Ale z drugiej strony, to właśnie ta władza mnie przeraża.

Dotychczas, to ja byłam szaraczkiem i władza była nade mną. Pewnie, nie było się potulną i ciemną masą — i pomysły się miało własne, i zdanie też własne — ale w ostatecznym rozrachunku to ta władza czyli zastępowa musiała się nagimnastykować, żeby wszystko grało. Było tak jakoś… bezpiecznie. Nawet najbardziej idiotyczny pomysł nie był ryzykowny, jakby co, to zastępowa była ta mądra, która potrafiła zastopować.

Oczywiście, teraz też nie będę zupełnie sama, jest przecież oboźny, komendant, instruktorzy komendy, ale w ostatecznym rozrachunku na co dzień i na okrągło to z zastępem będę ja. Nie znaczy to, że tak absolutnie tego nie chcę. Jakbym zupełnie nie chciała, to bym przecież powiedziała w odpowiednim momencie, że nie i cześć. Wręcz przeciwnie, chce spróbować, jak mi to wyjdzie. Chciałabym, żeby jak najlepiej, ale czym bliżej do wyjazdu, tym bardziej zaczynam się denerwować.

Bo po pierwsze, to te dziewczyny znają się ze sobą raczej średnio, są z różnych klas. Ja też ich nie znam tak zupełnie dobrze. Co więc zrobić, aby zastęp się ze sobą dobrze zgrał? A po drugie, to wszystkie jadą na obóz po raz pierwszy i z góry przewiduję masę kłopotów, które z kolei znam doskonale, bo były wcale nie tak dawno i moim udziałem. Ale ja miałam wtedy bardzo fajną mądrą zastępową, która potrafiła nas z nich wyciągnąć. Czy ja potrafię być teraz tak fajna i mądra jak ona?

Dotychczas wydawało mi się, że być szefem, to sama radość. Chyba nie najlepiej mi się wydawało…

Magda

 


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9319
 
Wysłany przez: @hebius

W nowym odcinku niestety nadal pierdoły, lęk przed odpowiedzialnością, którą niesie sprawowanie władzy.

Wcale nie pierdoły, akurat ciekawy odcinek. Jak wieki temu odkryłem, że to wcale nie jest tak, że prawie każdy chce być kierownikiem, dyrektorem, prezesem, szefem to byłem zdziwiony. Tymczasem zdecydowana większość ludzi, rękami i nogami broni się przed braniem jakiejkolwiek odpowiedzialności. A władza (mała i duża) to branie na klatę (mało i dużo).


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Tylko czy czternastolatki (Magda dopiero za tydzień będzie świętowała piętnaste urodziny) mają już tego świadomość? 

Ale ogólnie masz racje. Komentarz dałem głupi i niepotrzebny. 


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5244
 
Wysłany przez: @kustosz

Wcale nie pierdoły, akurat ciekawy odcinek. Jak wieki temu odkryłem, że to wcale nie jest tak, że prawie każdy chce być kierownikiem, dyrektorem, prezesem, szefem to byłem zdziwiony. Tymczasem zdecydowana większość ludzi, rękami i nogami broni się przed braniem jakiejkolwiek odpowiedzialności. A władza (mała i duża) to branie na klatę (mało i dużo).

Bronią się ci co wiedzą. Większość IMO nie wie i tym wydaje się, że bycie szefem to rozkazywanie, wysoka pensja i samochód służbowy.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4017
 
Wysłany przez: @hebius

Tylko czy czternastolatki (Magda dopiero za tydzień będzie świętowała piętnaste urodziny) mają już tego świadomość?

Trudno powiedzieć, ale przecież tego nie pisze czternastolatka, tylko dorosła osoba, która porusza tematy, nad którymi według dorosłych powinni pomyśleć czternastolatkowie 😅.

A sam temat musiał jakoś pojawiać się w rzeczywistości, bo w "Fotoplastykonie" Siesickiej jest podobny wątek: Jana wspomina, jak została zastępową i zaliczyła wtopę właśnie przez myślenie, że świetnie sobie poradzi...


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Świat Młodych
nr 84 – wtorek 15 lipca 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Mój obozowy zastąp przyjął nazwę „Jezioranki”. To od jeziora, nad którym rozbiliśmy namioty, Fajne jest naszą jezioro. I fajny jest nasz zastąp. Moje przedwyjazdowe obawy na szczęście były z lekka wyolbrzymione.

Ale tylko z lekka. Bo chociaż i zgrałyśmy się wszystkie jeszcze w pociągu, i zaprzyjaźniłyśmy, to jest parą spraw, które w dalszym ciągu sen mi z oczu spędzają. Przyznam się, że nie wszystko rozumiem. Np. nie rozumiem, jak można dojść do wieku dwunastu lat i nie potrafić zeszyć siennika. Albo jak można nie mieć najmniejszego nawet pojęcia o obieraniu kartofli. Albo o… praniu.

Z tym praniem to była kosmiczna heca i cały zastęp pokładał się przez dobre kilkanaście minut ze śmiechu. Jego powodem była Ela, która doszła przedwczoraj do, słusznego skądinąd, wniosku, że należałoby wyprać parę par skarpet. Wzięła więc pod jedną pachą owe skarpetki, pod drugą pachę „Ixi”, w które zaopatrzyła ją na wyjazd mama i zeszła nad jezioro. Stanęła sobie na pomoście i… nasypała trochę „lxi” do wody. Autentycznie! Niestety, rozpłynęło się. Nasypała więc jeszcze trochę. Znowu to samo. Potem jeszcze nasypała, i jeszcze, a nic się cały czas nie chciało przy tym praniu mydlić. Paczka „Ixi” wzbogaciła najniekorzystniej wody jeziora, a skarpetki pozostały niewyprane.

Jak sobie człowiek coś zaplanuje i wykonanie mu nie wychodzi, to nie miewa najświetniejszago humoru. Ela więc też nie miała. W tym właśnie momencie zastała ją pozostała część zastępu. „Słuchaj, a dlaczego nie wzięłaś miski?!” – spytała jej się któraś. A na to Ela poważnie — „Wiesz, to genialny pomysł! Ale niestety… skończyło mi się już „Ixi”.

Brzmi to może jak kawal, ale kawałem nie jest. W takich momentach naprawdę głupieję i zupełnie nie wiem co robić. Nawet myślałam trochę, że dziewczyny się po prostu wygłupiają, ale nie. One naprawdę nie mają pojęcia o tysiącu rzeczy.

A tak w ogóle, to one same nie są temu winne (no. może troszeczkę!). Zwyczajnie — w domu nie muszą robić, więc nie miały okazji się nauczyć. Uczą się tutaj, ale jest to taka nauka z przeszkodami. Ciągle zdarza się jakaś heco, jak z tym praniem. Są niecierpliwa, chciałyby wszystko same, niestety — bez treningu trudno jest pokonywać przeszkody!

MAGDA

===

Proszek Ixi doczekał się hasła w Wikipedii, gdzie czytam teraz z zaskoczeniem:

Proszek IXI używany był przez młodzież w celach odurzających w środkowym okresie rozwoju zjawiska narkomanii w Polsce Ludowej (na przełomie lat 60. i 70.). Stał się zamiennikiem używanego w tym samym celu rozpuszczalnika TRI, który wycofano ze sklepów. Narkotyzowanie się polegało na wdychaniu oparów pochodzących z podgrzewania IXI (niekiedy na patelni, w zamkniętych pomieszczeniach).


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Świat Młodych
nr 87 – wtorek 22 lipca 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Przedwczoraj był na obozie tak zwany dzień odwiedzin. Uff! Nareszcie jest po. Wszyscy są kompletnie wykończeni i wszyscy — poczynając od komendanta o kończąc na najmłodszym naszym uczestniku, 10-letnim Maćku — mają dosyć.

Pierwsi rodzice zjechali w sobotę po południu. Najpierw był jeden samochód, potem dwa, trzy… do wieczornego apelu zebrało się ich osiem. I osiem małych namiocików. Rozbili sobie taki biwaczek. Gustowny nawet, chociaż akurat na trasie, którą trzeci podobóz wędruje do mycia. Za chińskiego boga nie chcieli się przenieść, chociaż chłopcy proponowali pomóc w tych przenosinach. Ostatecznie pal sześć, dwa dni nie wieczność, trzeci podobóz może sobie pochodzić naokoło. Wieczorem było ognisko, część rodziców przyszła na nie i byli fajni, druga część powiedziała, że nie i zabrała z ogniska swoje dzieci. Dzieci nie bardzo chciały, zwłaszcza te, które miały jakieś role do odegrania w programie artystycznym. Ale to było nic, pestka po prostu.

Drugiego dnia od samego rana zaczęły samochody nadjeżdżać tasiemcowo. Do 10 rano było ich 54, na całym zgrupowaniu jest 247 uczestników. Plus kadra. Rodzice kadry też przyjeżdżali. O 10,15 nasz komendant się załamał. Jego rodzice przywieźli ze sobą… obie jego babcie.

Bliskie załamania było wtedy zresztą absolutnie wszystko. No szczęście pogoda dopisała więc i program dnia był luźny. Nad brzegiem jeziora i po lesie snuły się tłumy ludzi, pełno było skorupek od jajkach, dookoła pomostu pływały pestki od czereśni. O 20,23 (dokładniusieńko) odjechał ostatni samochód, o 20.24 oboźny połknął szósty tego dnia prostak od bólu głowy.

Ja nie jestem wyzbyto uczuć rodzicielskich i swoich staruszków bardzo kocham. Nawet tęsknię za nimi jak jestem jakiś czas poza domem. I oni za mną tęsknią. I fajnie, myślę że tak właśnie powinno być. Tym niemniej dumna jestem, że moi rodzice okazują się w takich sytuacjach ludźmi na poziomie. Nie przyjeżdżają.

Bo nie powinni. To już nie chodzi — myślę — o tę dezorganizację wszystkiego i bałagan, ale i to, że przecież nie wszyscy przyjeżdżają. Ci więc, do których przyjeżdżają — czują się głupio, ci, do których nie przyjeżdżają — zazdroszczą tamtym. Ot, chociażby tych samochodów — na nasz obóz trudno jest dojechać inaczej. I po co to wszystko?! Niedługo przecież i tak wracamy.

MAGDA


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4017
 

Nigdy nie byłam na obozie. Jak czytam o tym w książkach to trochę żałuję, ale akurat moja późna podstawówka to początek lat 90., kiedy różne formy zorganizowanej aktywności młodzieży zaczęły się sypać. Byłam jeszcze w zuchach, ale drużyny harcerskiej już nie organizowano, przynajmniej u mnie. Dzieci jeździły czasem na kolonie, jednak nieliczne. Nie pamiętam, żeby ktoś z klasy był na takim prawdziwym obozie, z namiotami, ogniskami i programem artystycznym.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9319
 

Nie byłem harcerzem więc na obozie harcerskim nie byłem. Swoją drogą, w dzisiejszych czasach prawdziwy obóz harcerski nie ma już racji bytu. Kto pierwszy dostałby zawału? Sanepid czy rodzice? Pytanie pozostanie nierozstrzygnięte.


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 5244
 
Wysłany przez: @kustosz

Nie byłem harcerzem więc na obozie harcerskim nie byłem.

Ja też nie byłem harcerzem, ale na obozy jeździłem rok w rok. Tyle, że z Pałacu Młodzieży. Różnica w stosunku do obozów znanych z książek z czasów PRLu była taka, że nie rozbijaliśmy namiotów i, że program takich obozów był bardziej urozmaicony niż kolonii i obozów harcerskich. Dlaczego? Dlatego, że ośrodek Pałacu był/jest ośrodkiem dedykowanym do organizacji tych obozów - boiska, rowery, kajaki, żaglówki, plaża i profesjonalna obsługa, bo Pałac miał sekcje i żeglarską i pływacką.

Z obozami wiąże się taka historia: na pierwszy obóz chyba w wieku 8 lat nie pojechałem bo zachorowałem. Podczas odczytywania listy przy odjeździe autokarów ktoś przy moim nazwisku krzyknął "jestem". Problem się zaczął gdy się okazało, ze nie dojechałem do Pieczarek 🙂 Dzwoniono do Warszawy i do moich rodziców.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4017
 
Wysłany przez: @kustosz

Swoją drogą, w dzisiejszych czasach prawdziwy obóz harcerski nie ma już racji bytu. Kto pierwszy dostałby zawału? Sanepid czy rodzice? Pytanie pozostanie nierozstrzygnięte.

Nie całkiem. Kiedy w 2017 roku nawałnica zniszczyła obóz harcerski w Suszku to był właśnie tradycyjny obóz z namiotami i w lesie. Myślę, że rodzice harcerzy są z tym oswojeni, a sanepid ma określone przepisy.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9319
 

To chyba wyjątek. Kopanie dołów na latryny, mycie w jeziorze, spanie w wieloosobowych namiotach i żarcie z kotła to nie na te czasy.


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4017
 
Wysłany przez: @kustosz

To chyba wyjątek. Kopanie dołów na latryny, mycie w jeziorze, spanie w wieloosobowych namiotach i żarcie z kotła to nie na te czasy.

Latryny i mycie/pranie w jeziorze to raczej zmiana podejścia do przyrody, czyli ekologia. Kiedyś wsypanie do jeziora pudełka IXI wywołało zdumienie tylko ze względu na głupotę sprawczyni, teraz pierwsza myśl poszłaby w stronę zanieczyszczenia środowiska.

Spanie w wieloosobowych namiotach nadal jest aktualne: https://www.ketrzyn.zhp.pl/oboz-harcerski-2025-informacje/

II. Zakwaterowanie

Zakwaterowanie uczestników: Uczestnicy będą zakwaterowani w dużych namiotach wojskowych po 6-7 osób. Każdy uczestnik będzie spał na łóżku turystycznym typu kanadyjka, będzie miał koc oraz materac. W każdym namiocie zostanie zamontowana również półka na rzeczy uczestników. Namiot zostanie także wyposażony w urządzenia obozowe, które dzieci zbudują sobie same.

Inny przykład:

Zakwaterowanie:
Uczestnicy i kadra śpią w dużych harcerskich namiotach. Do dyspozycji będą mieli łóżka polowe typu kanadyjka, materace wojskowe i koce. Uczestnicy śpią w śpiworach, które zabierają z domu.
W każdym namiocie zostanie zamontowana półka na rzeczy uczestników.
Ośrodek posiada aktualną kartę obiektu zaakceptowaną przez kuratorium oświaty, powiatową stację sanitarno – epidemiologiczną oraz straż pożarną.
Baza wyposażona jest murowany budynek ze stołówką, świetlicami, prysznicami z ciepłą, bieżącą wodą oraz toaletami.
Przy obozach znajdują się sanitariaty polowe typu TOI TOI, a przy stołówce murowane toalety i prysznice.

Czyli rzeczywiście są toi toie zamiast dołów w ziemi i prysznice zamiast jeziora, ale nadal nie jest to domek z węzłem sanitarnym.

Nie wiem, jak z jedzeniem, trzeba by zapytać jakiegoś harcerza 😉 .

I jeszcze jedna sprawa - obok tradycyjnych obozów harcerskich organizowane są też obozy określane np. jako survivalowe, także dla dzieci. Tam brak udogodnień to atut 😉 .


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Świat Młodych
nr 90 – wtorek 29 lipca 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Jeszcze dwa dni i wracamy do domu. Szybko, Nawet się człowiek obejrzeć za siebie nie dał rady.

Myślę, że w sumie obóz był udany. Pewnie, wszyscy wszystkim zachwyceni nie są, ale to tak jest — jednemu to się bardziej podoba, drugiemu tamto. Grunt, żeby każdy znalazł coś dla siebie, coś co go zachwyci, co będzie długo wspominał.

Nie zgadzam się w tych poglądach z naszym druhem komendantem. On uważa, że nie mam racji. Że albo wszystko jest cudowne, albo wszystko do chrzanu. Skądinąd to bardzo fajny gość. Chciałby, żeby wszystko było cudowne. Wychodził wprost ze skóry, żeby wszyscy tak uważali. Gotów był nie spać dwie noce i wymyślać taki program ogniska, o którym by wszyscy jak jeden mąż powiedzieli, że cudo. I nigdy tego nie osiągnął. Teraz uważa, że poniósł generalną klęskę.

Żal mi go. Niby dorosły facet (jest studentem czwartego roku prawa) a taki… dziecinny. Nawet rozmawialiśmy na ten temat przedwczoraj. On uważa, z kolei, że ja jestem dziecinna, bo… nie stawiam sobie wielkich celów i zadowalam się małymi osiągnięciami. Czy ja wiem?.. Pewnie, młodsza o te parę lat jestem i tak naprawdę to nic wielkiego w życiu nie osiągnęłam, ale przykro mi trochę było. I jeszcze trochę tak… zabawnie. No bo tak — ja żałuję jego, a on mnie.

Może rzeczywiście mam za małe ambicje, ale czy to tak źle, że jestem zadowolona? I moje dziewczyny te „zielonki” są zadowolone. Powiedziały, że teraz to na każde wakacje będą jeździły na obóz, że nie wyobrażają sobie, żeby mogło być inaczej. A przecież było parę spraw, które nie wzbudzały ich zachwytu. I zupa mleczna na śniadanie, i gimnastyka poranna, i niektóre sprawności, które zdobywały. … Kręciły nosami, krzywiły się, jęczały, a teraz mówią, że to wszystko mięta. Więc chyba nie jest tak źle?!

Ja sama w końcu parę razy byłam wściekła nieziemsko i marzyłam wtedy tylko o tym, żeby już wracać, a teraz jak sobie pomyślę, że mogłabym tu wcale nie być, to chociaż w wyobraźni się to dzieje, a nie naprawdę — żal mi strasznie.

I jak ktoś mnie się spyta jaki był ten obóz, to zupełnie szczerze powiem, że kapitalny. A jeśli się spyta, co mi się nie podobało, to zupełnie szczerze wyliczę. I uważam, że wcale jedno drugiemu nie przeszkadza. Naprawdę!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9319
 
Wysłany przez: @hebius

Nie zgadzam się w tych poglądach z naszym druhem komendantem. On uważa, że nie mam racji. Że albo wszystko jest cudowne, albo wszystko do chrzanu.

Taki zero jedynkowy model to prawie zawsze porażka. Rzadko kiedy wszystko jest cudowne, ergo, musi być do chrzanu.


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Świat Młodych
nr 93 – wtorek 5 sierpnia 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Utworzyła się taka przerwa wakacyjna. Dziewczyny wracają na parę dni do domu, żeby za chwilę dalej pojechać. Na razie jesteśmy. Jest Hanka, jest Jagoda, jest Bożena, jestem ja. Cieszymy się sobą, opowiadamy gdzie która była.

Zaczęła Bożena, która wróciła z rajdu rowerowego. Było podobno nieziemsko fajnie, a jak tylko wróciła, to od razu weszła do wanny i… zmieniała sześć razy wodę. Taka była brudna!

Jagoda nie chcąc pozostać w tyle uraczyła nas z kolei opowieścią, ile to razy myła po powrocie od babci ze wsi włosy i furt nie mogła ich domyć.

Potem ja opowiadałam, że jak zanurzyłam do wody swoje dżinsy, które miałam na obozie, to jeszcze zanim dodałam proszku, woda była już czarna.

Tylko Hanka nie miała się czym pochwalić. Wróciła z rodzinnych wczasów czyściutka i domyta jak prosiaczek. Coś tam mówiła, że fajnie było, że poznała jakiegoś miłego chłopaka, ale żadna z nas nie słuchała. Wydało nam się, że jak ktoś wraca do domu czysty, to znaczy, że wakacje miał mało ciekawe.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę na absurd tego rozumowania. Też sobie wymyśliłyśmy! Mierzyć emocje ilością brudu za paznokciami! A jednak tak się mierzy. To taki fason, że niby dziki człowiek jestem, wolny jak wiatr, robię co chcę i nie robię, czego nie chcę. Czyli… nie myję się, nie piorę skarpetek i w ogóle zapominam jak wygląda ta ohydna zdobycz cywilizacji pod tytułem mydło.

Ciekawe, dlaczego właśnie taki styl wszystkim imponuje? No bo imponuje. Biedna Hanka, która nie może się pochwalić, jaka to ona nie wróciła do domu brudna, zupełnie się nie liczy. Choćby na księżycu wakacje spędziła!

To taki sport się zrobił. Kto będzie brudniejszy. U nas na obozie od czasu do czasu pani higienistka sprawdzała po ciszy nocnej, czy mamy czyste nogi. Tak jakoś wypadało, ze zawsze z góry o tym sprawdzaniu wiedzieliśmy. I… No właśnie, rozsądek podpowiadałby najprostsze rozwiązanie – aby uniknąć wpadki, trzeba umyć nogi. Ale nic z tych rzeczy! Wszyscy wysilali się na pomysł, co zrobić, aby panią higienistkę ocyganić, aby się na brudzie nie poznała.

Czy to źle?! Bo ja wiem… Faktycznie, z tym ocyganianiem, to niezupełnie w porządku, ale tak w ogóle… Chyba po prostu śmiesznie. Bo co ma wspólnego brud z udanymi wakacjami?!

MAGDA


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 9319
 
Wysłany przez: @hebius

ile to razy myła po powrocie od babci ze wsi włosy i furt nie mogła ich domyć.

"I furt"?  Nie kojarzę takiego słowotwórstwa.

Wysłany przez: @hebius

aby panią higienistkę ocyganić

Dziś ocyganić by nie przeszło. A oszwabić? 


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Skoro sam Niemiec nadal przechodzi, dlaczego oszwabić ma być problemem? Zresztą niech Germańce spróbują podskoczyć - zaraz im się Oświęcim wyciągnie i brak odszkodowania za zniszczoną Warszawę i zagna do kąta! 

Tego furt też nie znałem, ale WSJP odnotowuje ten przysłówek (znaczenie potoczne - bez przerwy), więc to raczej nasze niedouczenie.

https://wsjp.pl/haslo/do_druku/72958/furt


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 4017
 

Mi się kojarzy "i furt" jako zakończenie zdania, ale nie pamiętam z czego. Na pewno nie z aktualnej mowy potocznej.

Co do tego brudu, to coś w tym było... Np. Kozio w "BBB" na koloniach ponoć przez miesiąc się nie kąpał (bo kolega zatkał odpływ parówką) i nie obcinał paznokci. Pamiętam też, że po każdym wyjeździe było wielkie mycie i pranie. Ale z obecnej perspektywy podejrzewam, że te różne sytuacje miały (poza rozluźnieniem) bardzo prostą przyczynę - no po prostu nie dało się porządnie wyprać dżinsów w jeziorze, nawet przy użyciu IXI. Podobnie z myciem - zimna woda, mało czasu, ograniczone środki higieniczne i już trudno się doszorować. Podejrzewam, że zapachy w obozowych namiotach też bywały intensywne...


OdpowiedzCytat
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 6 lat temu
Posty: 3628
Topic starter  

Sobota, więc pora na nowy odcinek:

Świat Młodych
nr 96 – wtorek 12 sierpnia 1975 r.

Pięć minut z Magdą

Jestem na wsi u rodziny Tadeusza. Tata się w końcu złamał i zgodził. Odwiózł mnie tu nawet osobiście, żeby nabyć pewności absolutnej, że jestem gościem pożądanym i kłopotu nie sprawiam. Pewność tą nabył. No bo co za różnica, jedna mniej, jedna więcej. Różnych miejskich kuzynów i kuzynek zjechało się na wywczasy ośmioro. Najmłodszy ma lat sześć, najstarsza (śpimy razem na werandzie) — szesnaście. Tadeusza nie policzyłam. On się nie wywczasowywuje, przyjechał tu pomagać wujostwu. I rzeczywiście pracuje. Razem z dwójką tutejszych nastolatków, 13-1etnimi bliźniaczkami, Basią i Kasią. Reszta, czyli rodziny odgałęzienie miejskie, formalnie się byczy.

Pierwszego ranka obudziłam się bardzo wcześnie, przez okno zobaczyłam, że Kasia coś taszczy do obory i chciałam wyjść jej pomóc. Zgasiła mnie moja współlokatorka, Krystyna. „Czyś ty z byka spadła, chcesz sobie ręce zniszczyć” — odezwała się spod kołdry. Zrobiłam na to jakiś gest oznaczający, że nie zależy mi, wtedy wyciągnęła spod kołdry swoje dłonie ze ślicznymi, długimi i na różowo polakierowanymi paznokciami. Nic nie powiedziała. I ja też nic nie powiedziałam. Krystyna ma w sobie coś takiego, że człowieka formalnie zatyka i nie śmie się jej sprzeciwić. Jak mi podała pilnik, to co miałam zrobić – piłowałam pracowicie swoje powyłamywane na obozie pazury. Na śniadaniu było mi głupio. Tadeusz, Kasia i Basia już tyle godzin pracowali, a my — jak na wczasach, zeszliśmy do stołówki. Baśka jeszcze talerze z jajecznicą nam podawała.

Potem Tadeusz spytał, czy nie pojechałabym z nim i z wujkiem zwozić siano. Odpowiedziałam, że tak, że chętnie. Gdy pobiegłam na werandą po chustkę, Krysia syknęła — „Ach to tak, to ty się w nim kochasz, a myślałam, że pójdziesz ze mną nad rzekę”. I znowu poddałam się Krystynie. Za chińskiego boga nie chciałam jej dać powodów do takiego sądu, zamiast na zwózkę siana poszłam opalać się nad rzekę.

Dzisiaj jest trzeci dzień. Zżarłam przed chwilą przyniesiony mi przez Kasię talerzyk jagód. Czuję się jak ostatnia świnia. Tym gorzej, że nikt nie ma do mnie żadnych pretensji, nikt się nie dziwi. To normalne, od lat panuje tu podział na tych z miasta i na tych ze wsi. I jest jeszcze Tadeusz. I jestem jeszcze ja. Najgłupsza z głupich gęsi. Wiem to i nic nie mogę poradzić. Czuję bezwład. A może po prostu jest mi tak wygodnie?!

MAGDA

______

Taaa... nikt nic nie miał przeciwko mieszczuchom-darmozjadom... Akurat! Moja babka jeszcze po siedemdziesięciu lat pamiętała kuzynowi dziadka, że przyjechał paniczyk po maturze do ciotki (dla babki - teściowa) w odwiedziny, sypiał do późna i płyt słuchał w sadzie, a cała rodzina w tym czasie zapieprzała przy sianokosach.
Jak miałem poznać gościa, to właśnie taką opowieścią zostałem poczęstowany na początku, celem przybliżenia osoby nieznanego członka rodziny.

A tatuś Madzi to raczej pojechał sprawdzić, czy w tych wiejskich warunkach nie zachodzi obawa, że mu piętnastoletnia Madzia do domu z brzuchem nie wróci. Nocowanie na werandzie ze starszą kuzynką Tadeusza pewnie gościa uspokoiło.


OdpowiedzCytat
Strona 12 / 16
Share: