|
źródło: https://naekranie.pl/aktualnosci/tomek-wilmowski-na-alasce-alfred-szklarski-1618237115
Akurat nam idea kontynuacji jest dobrze znana:) W przypadku "Samochodzika" słabo to wyszło bo wzięto sam szyld pod który podpięto masówkę beż żadnej kontroli jakość, gdyby to zrobić z większą starannością o utrzymanie ducha pierwowzoru mogłoby się udać. Tutaj jest mowa tylko o jednej książce więc szanse są spore. Ja raczej się o tym nie przekonam, bo poza serią "Pan Samochodzik" wszystkie moje młodzieżowe lektury z dawnych lat rozczarowują więc nie mam już ochoty do nich wracać.
Ja niestety mam spore obawy. Nie ukrywam, że takiego "Tomka na Alasce", jakiego napisałby Szklarski, przeczytałabym z chęcią. Natomiast boję się czegoś, co można określić jako "potencjał" tej serii. Otóż dość łatwo zrobić z niej odpowiednik młodego Indiany Jonesa albo jakiejś gry komputerowej. Dodać więcej akcji, jakieś cudowne wynalazki, ratowanie świata albo tajemniczą organizację... i pozamiatane. Mam nadzieję, że rzeczywiście będzie to jednorazowy eksperyment a nie sondowanie rynku.
Ja niestety mam spore obawy. Nie ukrywam, że takiego "Tomka na Alasce", jakiego napisałby Szklarski, przeczytałabym z chęcią. Natomiast boję się czegoś, co można określić jako "potencjał" tej serii. Otóż dość łatwo zrobić z niej odpowiednik młodego Indiany Jonesa albo jakiejś gry komputerowej. Dodać więcej akcji, jakieś cudowne wynalazki, ratowanie świata albo tajemniczą organizację... i pozamiatane. Mam nadzieję, że rzeczywiście będzie to jednorazowy eksperyment a nie sondowanie rynku.
Generalnie problemem jest chyba target. Jeśli ma to być strawne dla dzisiejszych nastolatków to rzeczywiście powinno iść w stronę Indiany Jonesa. Ale wtedy kombatantom się nie spodoba. Z kolei kombatanci nie będą targetem, bo ci, których mogłoby to zainteresować to wąska nisza więc z biznesowego punktu widzenia nie ma to sensu. Wychodzi na to, że szanse by utrzymać ducha pierwowzoru mają tylko projekty non profit czyli de facto fanfiction.
Tomu z grobowcami faraonów na pewno nie czytałem. I nie pamiętam żebym czytał ten wcześniejszy, chociaż był wśród książek młodszego brata. Wszystkie wcześniejsze po kilka razy, ale tylko w dzieciństwie. Na razie nadal wystarczy mi powrót do Pana Samochodzika. Szklarski - może kiedyś tam.
Zupełnie nie mam pojęcia jak teraz przygody Tomka są przyjmowane. ale wydaje mi się, że szału nie ma. W czasach gdy Szklarski to pisał i później gdy my czytaliśmy, czytelnicy dostawali nieosiągalną przygodę. Afryka, Australia, Ameryki czy zakątki Azji były dostępne dla niewielkiej grupy ludzi w naszym kraju. To było czytanie o marzeniach, równocześnie dzieciaki jeździły palcem po mapie w atlasie geograficznym. Teraz nie tylko wszyscy byli wszędzie a nawet jeśli nie byli to już obejrzeli relacje z tych wszystkich miejsc na yt to dodatkowo polowania i łowienie zwierząt do ogrodów zoologicznych jest źle widziane.
Ja wprawdzie mam wszystkie "Tomki", kilka razy przeczytałem z sentymentu ale to już nie jest to i mam obawy, że to nie jest dobry pomysł na kontynuację.
Twtter is a day by day war
...kilka razy przeczytałem z sentymentu ale to już nie jest to.
Otóż to. A dla mnie ostatni Tomek to "U źródeł Amazonki". Później to czytałem już zupełnie inne rzeczy.
Nie wiem, jak to możliwe, ale nigdy nie czytałam żadnego Tomka.
Możesz być za młoda na modę na Tomka. Bo jak ktoś dorastał w latach dziewięćdziesiątych, to miał tyle innych książek do wyboru, że mógł szklarskiego przegapić. Albo to przez płeć 😀
Osobiście Tomka czytałem kilkanaście razy każdy tom i nadal mogę do niego wrócić z ogromną przyjemnością. Natomiast kontynuację w grobowcach faraonów tylko raz. Wydała mi się ona bardzo chaotyczna i pogmatwana, jakby ktoś źle posklejał materiały zebrane do jej napisania. Być może powinienem się zmusić jeszcze raz do jej przeczytania to może zmienię zdanie. Pamiętam, że gdy pierwszy raz przeczytałem "Uroczysko" i "Skarb Atanaryka" (kanon Pana Samochodzika to już miałem przeczytany wielokrotnie) to również wydawały się takie jakieś "płytkie dla mnie. Jakby autor dopiero co szlifował swój "warsztat" literacki. Po kolejnym przeczytaniu tych tomików byłem prawie zachwycony i bardzo mi się podobały. Czy Tomek na Alasce może się dzisiaj podobać młodzieży? Trudno powiedzieć. Dzisiaj młodzież może wszystkiego "dotknąć" i zobaczyć przez gugla jednym kliknięciem. W latach 80tych człowiek czytając powieści Szklarskiego utożsamiał się z którąś postacią, wyobraźnią przenosił się do dżungli, tajgi na pustynię. To samo działo się z filmami. Każdy chciał być Jankiem, Grigorijem czy Klosem. Czy Tomek na Alasce się przyjmie, trudno powiedzieć. Mi osobiście trudno zaakceptować każdą kontynuację znanych powieści bo od razu wyczuwam inny warsztat literacki, inny styl języka. Miałem kiedyś taki problem z książkami Sat Okha gdzie każda powieść była pisana innym stylem literackim. "Ziemia słonych skał" była inaczej pisana od "Głos prerii" i "Fort nad Athapaską" również innym językiem. Później okazało się, że każda książka była pisana przez kogoś innego dla Supłatowicza.
Osobiście Tomka czytałem kilkanaście razy każdy tom i nadal mogę do niego wrócić z ogromną przyjemnością.
No i tu chyba jest pies pogrzebany. Po kilkanaście razy (nawet po kilkadziesiąt) to ja czytałem "samochodziki". "Tomki" może po dwa razy i to nie wszystkie. Cóż, widać już wtedy aż tak mnie ta seria nie kręciła. Po latach, w ogóle była nie do czytania, kiedy kiedyś podjąłem ten trud. "Tomków", które ukazały się po raz pierwszy już po tym jak wyrosłem z takich książek, nie przeczytałem nigdy ("Gran Chaco", "Grobowce faraonów").
Pamiętam, że gdy pierwszy raz przeczytałem "Uroczysko" i "Skarb Atanaryka" (kanon Pana Samochodzika to już miałem przeczytany wielokrotnie) to również wydawały się takie jakieś "płytkie dla mnie. Jakby autor dopiero co szlifował swój "warsztat" literacki. Po kolejnym przeczytaniu tych tomików byłem prawie zachwycony i bardzo mi się podobały.
"Uroczysko" czytałem w tym samym czasie co kanon i bardzo mi się podobało. Pamiętam swój entuzjazm gdy odkryłem zdjęcie kolegiaty w Tumie w podręczniku do historii. Od razu wiedziałem, że to ta, o której pisał Nienacki, mimo, że swoim zwyczajem trochę ją zakamuflował.
O "Atanaryku" powiedział mi kolega, kiedy wydawało mi się, że całego Nienackiego (dla młodzieży) znam już prawie na pamięć. I rzeczywiście byłem rozczarowany. Dziś uważam, że to rzecz dla zagorzałych fanów, którzy potrafią odnaleźć tam ten specyficzny klimacik obozowiska nad jeziorem. Fabularnie jest to słabe, w dodatku za dużo tam tych naukowych wywodów o Gotach, słabo wplecionych w przebieg akcji. Być może dlatego, że pierwowzorem "Atanaryka" był reportaż z wykopalisk w Węsiorach.
Wysłany przez: @kustosz
No i tu chyba jest pies pogrzebany. Po kilkanaście razy (nawet po kilkadziesiąt) to ja czytałem "samochodziki". "Tomki" może po dwa razy i to nie wszystkie.
Nie ukrywam, że Tomki oraz szerzej literatura Szklarskiego, Fiedlera, Sat Okha który za życia mieszkał niedaleko mnie, Yacta Oyi. No i oczywiście Nienacki z Tomaszem NN miały niebanalny wpływ na kształtowanie się mojego charakteru w latach 80tych. Oczywiście było więcej różnych pozycji książkowych do których często wracałem.
...Sat Okha który za życia mieszkał niedaleko mnie, Yacta Oyi.
A tego delikwenta nie znam i nigdy niczego jego autorstwa nie przeczytałem.
Gdybym, z perspektywy czasu, miał oceniać, które lektury z dzieciństwa pozostawiły we mnie swój ślad, to chyba tylko "samochodziki" Nienackiego. Nawet Niziurski, którego lubiłem wtedy prawie tak samo, odszedł w zapomnienie i trudno by mi było znaleźć coś, co z niego zostało.
Yackta Oya ( teraz dobrze napisałem), nazywał się Sławomir Bral, był gdańszczaninem. Napisał wspólnie z Sath Okhem książkę Fort nad Athapaską, następnie sam napisał Złoty potok, Gwiazda Mohawka, Leśny goniec, Patrol MWNP zaginął.
"Tomek na Alasce" już jest i to za całkiem uczciwe pieniądze, czyli można dostać od 17 złotych.
A ja przeczytałem na szybko "Tomek w tarapatach" czyli przymiarki Szklarskiego do późniejszej serii. Rzecz się dzieje IMO w końcu lat czterdziestych ubiegłego wieku (nastoletni bohater kojarzy Powstanie Warszawskie i koniec wojny) ale Tomek z rodzicami i rodzeństwem mieszkają w Stanach. Bohater nienawidzi lekcji geografii i
Tak jak można przeczytać w Internecie, niektóre sceny czy pomysły pojawiły się w serii o Tomku Wilmowskim.
IMO książka jest kierowana do trochę młodszych dzieci niż "Przygody Tomka", zarówno ze względu na język jak i nasycenie dydaktyzmem i to nie przemycanym jak u Nienackiego, tylko pisanym wprost.
Twtter is a day by day war
Szczerze powiedziawszy gdybym nie miał okazji swego czasu przeczytać "Tomek w grobowcach faraonów" popadłbym na wieść o "Tomku na Alasce" w hurraoptymizm. Napisana przez przyjaciela Szklarskiego Adama Zelgę książka była w mojej opinii chaotyczna, posiada źle posklejane wątki. Strasznie się męczyłem czytając ją. Gdy zdarzyło mi się zrobić dłuższą przerwę ( tydzień lub dwa) w jej czytaniu, gubiłem całkowicie ciągłość historii. Zelga podjął się posklejania notatek do tej książki pozostawionych przez Szklarskiego, efekt tej pracy wyszedł jak wyszedł.
Dziwnym wydaje się, że Krystyna Szklarska nie kontynuowała pisania serii o Tomku tym bardziej, że wspólnie napisali Trylogię "Złoto Gór Czarnych", przez lata wspólnego życia miała okazję poznać warsztat męża oraz wydaje się pewnym, że wspólnie omawiali całe fragmenty pisanych przez Szklarskiego książek.
Oczywiście kupię i przeczytam najnowszy tom przygód Tomka. Bardzo jestem ciekaw efektów pracy pana Macieja Dudziaka oraz samej historii.
A ja przeczytałem na szybko "Tomek w tarapatach" czyli przymiarki Szklarskiego do późniejszej serii. Rzecz się dzieje IMO w końcu lat czterdziestych ubiegłego wieku (nastoletni bohater kojarzy Powstanie Warszawskie i koniec wojny) ale Tomek z rodzicami i rodzeństwem mieszkają w Stanach.
Rzeczywiście obiło mi się o uszy, że jest coś takiego, ale to już w późniejszym okresie kiedy "Tomek" przestał mnie interesować. Ciekawe, że te przymiarki osadzone są w późniejszych czasach niż cała seria, bo o ile mnie pamięć nie myli "Tomek w krainie kangurów" zaczyna się gdzieś na początku XX wieku, jeszcze przed wybuchem I wojny światowej.
Napisana przez przyjaciela Szklarskiego Adama Zelgę książka była w mojej opinii chaotyczna, posiada źle posklejane wątki. Strasznie się męczyłem czytając ją. Gdy zdarzyło mi się zrobić dłuższą przerwę ( tydzień lub dwa) w jej czytaniu, gubiłem całkowicie ciągłość historii. Zelga podjął się posklejania notatek do tej książki pozostawionych przez Szklarskiego, efekt tej pracy wyszedł jak wyszedł.
Wydaje się, że miejsce akcji atrakcyjne, ale pisać to trzeba umieć:)
Dziwnym wydaje się, że Krystyna Szklarska nie kontynuowała pisania serii o Tomku tym bardziej, że wspólnie napisali Trylogię "Złoto Gór Czarnych", przez lata wspólnego życia miała okazję poznać warsztat męża oraz wydaje się pewnym, że wspólnie omawiali całe fragmenty pisanych przez Szklarskiego książek.
Racja, nie pomyślałem o tym. Wszak serię "Złoto gór czarnych" firmowali razem (inna rzecz, że jakoś ta seria mnie nie urzekła), a Krystyna Szklarska umarła 20 lat po mężu więc spokojnie mogła dokończyć "Tomka w grobowcach faraonów".
Oczywiście kupię i przeczytam najnowszy tom przygód Tomka. Bardzo jestem ciekaw efektów pracy pana Macieja Dudziaka oraz samej historii.
To daj znać jak to wyszło. Ciekaw też jestem kiedy to się dzieje tzn jaki jest przeskok czasowy w stosunku do poprzednich "Tomków". A jak to było w przypadku "Gran Chaco" i "Grobowców faraonów"?
A jak to było w przypadku "Gran Chaco" i "Grobowców faraonów"?
"Gran Chaco" to bezpośrednia kontynuacja "Tomka u źródeł Amazonki". Czytałam ten tom sporo później i pamiętam, że mi to przeszkadzało, bo nie był autonomiczną historią, a z poprzedniego dużo zapomniałam.
"TwGF" czytałam tylko raz i rzeczywiście to wyraźnie niedokończone dzieło, chaotyczne, niedopracowane. W pewnym momencie Tomek znika, a o tym, co się z nim działo, czytelnik dowiaduje się w ostatnim rozdziale, z jego opowieści. Miałam wrażenie, że Szklarski by tak tego nie rozwiązał i podejrzewam, że po prostu planował dwa równoległe wątki (Tomka i reszty), ale napisał tylko ten drugi, a pierwszy zaledwie naszkicował. W rezultacie wydaje się, że brakuje części fabuły.
Historia Tomka Wilmowskiego zaczyna się w 1905-6 roku, każdy tom to w zasadzie kolejny rok.
"TwGF" przeczytałem tylko raz w bardzo długim okresie czasu i tylko po to by zaliczyć serię. Mój syn Michał gdy miał około10-11 lat gdy mu podsunąłem Tomka to "połknął" serię na raz w krótkim czasie. "TwGF" nie dał rady dokończyć.