Jak już wszyscy wiemy, w tym roku Szwedzi nagrodzili Amerykankę Louise Glück za „bezbłędny poetycki głos, który z surowym pięknem czyni ludzką egzystencję uniwersalną”.
W ramach nadrabiania zaległości - bo prawdopodobnie nikt tu o poetce ani słyszał, ani cokolwiek czytał, co wyszło spod jej pióra - wrzucam krótki wiersz "Pod gwiazdozbiorem Byka" (przełożył Konrad Hetel, interpretacja Joanna Jeżewska) - świeżutkie nagranie z PR2, którego zapewne nikt tu nie słucha.
W Polsce nie wydano dotąd jej twórczości [nie licząc pojedynczych, rozproszonych utworów w prasie, czy po antologiach], co zapewne teraz zostanie nadrobione. Glück urodziła się w Nowym Jorku w 1943 r. Jest absolwentką Sarah Lawrence College i Uniwersytetu Columbia. Literackiego Nobla odbiera jako 16. kobieta i pierwsza Amerykanka po Toni Morrison, nagrodzonej w 1993 r. Ostatnim poetą z Noblem był Szwed Tomas Tranströmer w 2011 r.
Louise Glück ma już na koncie Pulitzera (za tom „The Wild Iris”) i National Book Award (za „Faithful and Virtuous Night”). W swojej twórczości nawiązuje do mitologii greckiej i rzymskiej, jest znana z precyzji i pomijania przymiotników. Jak wyjaśniał w laudacji Anders Olsson ze Szwedzkiej Akademii, głos Louise Glück jest bezkompromisowy, a w jej dziełach „komizm łączy się z kąśliwym dowcipem”. I dodał: „W jej wierszach jaźń nasłuchuje podszeptów snów i złudzeń i nikt nie może być dla niej surowszy niż ona sama”. Podkreślił jednocześnie, że poezja Glück nie jest konfesyjna, choć bez wątpienia zawiera wątki autobiograficzne.
Mocno niszowa autorka. Wg Google Trends znacznie mniej znana niż Olga Tokarczuk i tylko trochę lepiej znana niż Zbigniew Nienacki. Zestawienie zrobione wg wyszukiwań na całym świecie, nie tylko w Polsce, a trudno uznać, że Nienacki cieszy się jakąkolwiek popularnością poza Polską. Założony okres badania sprzed Nobla dla Tokarczuk, bo potem oczywiście wystrzelił pik.
Tak jeszcze trochę apropos. Przekłady poezji zawsze wydawały mi się ułomne co do zasady. O ile w tłumaczeniu prozy można oddać ducha oryginału to w przypadku poezji jest to prawie niemożliwe. Utwór poetycki w znacznie większym stopniu niż prozatorski buduje forma: metafora, gra słów, rytm, rym, wszystko. Poetycki przekład jest więc właściwie innym utworem na motywach pierwowzoru. Dlatego nigdy nie byłem w stanie zachwycać się tłumaczonymi wierszami. A co wy o tym myślicie?
Mam podobnie. Co więcej, nawet w prozie uważam, że bardzo dużo zależy od tłumacza. Taki Nesbo bez dobrej tłumaczki mógłby nie być tak poczytnym pisarzem u nas.
A co do poezji, to Giaur Byrona, wg A. Mickiewicza jest rewelacyjny, z tym że nie wiem, czy to tłumaczenie, czy interpretacja.
Co więcej, nawet w prozie uważam, że bardzo dużo zależy od tłumacza.
Jasne. Ale w prozie to bardziej kwestia szlifu a w poezji samego sedna.
Co więcej, nawet w prozie uważam, że bardzo dużo zależy od tłumacza.
Jasne. Ale w prozie to bardziej kwestia szlifu a w poezji samego sedna.
Dlatego prozę można uznać za przetłumaczoną, ale poezja, to albo tłumaczenie bez rymu i być może klimatu, albo interpretacja w wykonaniu innego poety, a nie tłumacza jako takiego.
To bardzo ciekawe zagadnienie, Kustoszu.
Ja w ogóle żywię wielki podziw dla zawodu tłumacza. Trudne to zajęcie. Bardzo pracochłonne.
A już tłumaczenie poezji to wyzwanie.
Jak również języka używanego dawniej i występującego w książkach historycznych.
W mojej pracy magisterskiej pisałam o języku Zagłoby w "Ogniem i mieczem" i jego tłumaczeniu na francuski.
W mojej pracy magisterskiej pisałam o języku Zagłoby w "Ogniem i mieczem" i jego tłumaczeniu na francuski.
O! Bardzo ciekawe. Możesz streścić końcowe wnioski?
Poezja to metafora, gra słów, rymów. Uważam, że rzadko który utwór da się oddać w obcym języku. Zbyt wiele tu manewrowania słowem w różnych wymiarach.
Zaś co do Glück to nigdy o niej nie słyszałam, ale jakbym skądś znała ten styl. Muszę przeczytać więcej jej tworów, może przypomni mi się z kim mi się jej poezja kojarzy.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Zaś co do Glück to nigdy o niej nie słyszałam, ale jakbym skądś znała ten styl. Muszę przeczytać więcej jej tworów, może przypomni mi się z kim mi się jej poezja kojarzy.
No tak, tylko czy w polskim tłumaczeniu to są dalej jej twory czy już raczej twory powstałe w przekładzie? Ktoś kto zna świetnie dwa języki obce mógłby ocenić czy oryginał i zagraniczne przekłady to dalej ten sam utwór czy jednak już autonomiczne dzieło?
Ktoś kto zna świetnie dwa języki obce mógłby ocenić czy oryginał i zagraniczne przekłady to dalej ten sam utwór czy jednak już autonomiczne dzieło?
Ale przecież w każdym innym języku obcym to będzie zupełnie nowe działo. Bardzo wątpię w to, że poezja przełożona z angielskiego na polski a później na rosyjski, to będzie to samo co od razu przełożona z angielskiego na rosyjski. Zawsze wydawało mi się, że ten kto tłumaczy poezję, to tak jakby tworzył nowy utwór na podstawie oryginału.
No ba! Gdy mamy wiersz przełożony z polskiego na rosyjski, a później z rosyjskiego ponownie na polski otrzymujemy dwa całkiem różne utworu. Już nie pamiętam szczegółów, bo dawno temu słyszałem anegdotkę w radiu, ale tak zabawił się ktoś kiedyś z grupą poetów. Najpierw poprosił jednego o przekład wiersza na rosyjski, z rosyjskim poszedł do innego i nie zdradzając szczegółów poprosił o przekład polski itd.
Już nie pamiętam szczegółów, bo dawno temu słyszałem anegdotkę w radiu, ale tak zabawił się ktoś kiedyś z grupą poetów. Najpierw poprosił jednego o przekład wiersza na rosyjski, z rosyjskim poszedł do innego i nie zdradzając szczegółów poprosił o przekład polski itd.
Szkoda, że nie pamiętasz szczegółów. Bardzo bym chciał to zobaczyć:)
Może kiedyś jeszcze na to trafię. Ale mam coś podobnego, z Juliana Tuwima (znajomy mi podpowiedział), a dokładniej z jego "Pegaz dęba, czyli panopticum poetyckie" . Tylko niestety tutaj dla pełnej oceny potrzeba jeszcze znajomości niemieckiego.
Świetne! Rzeczywiście różnice między polskimi wersjami są duże, widać też, jak tłumacz próbował domyśiić się, "co poeta miał na myśli" i pewnie stąd niektóre dodatki.
Nie znam niemieckiego, ale w ostatnim wersie widać też pewien mechanizm, który prawdopodobnie często występuje. Otóż Tuwim użył neologizmu "księżycówna". Po polsku ok, przyrostek -ówna i -owa stosuje/stosowało się przy nazwiskach z męską końcówką, by stworzyć formę żeńską: Nowakówna (panna Nowak), Nowakowa (pani Nowak). Czyli "księżycówna" to będzie "panna Księżyc". Po niemiecku pewnie to tak nie działa (podobnie jak po angielsku), więc tłumacz użył "Mondmaid" - "panna Księżyc". A tłumacz nr 2 też przełożył prawidłowo, bo "maid" to zarówno panna, jak i dziewica, choć raczej w znaczeniu archaicznie kulturowym, a nie seksualnym. (Mickiewicz: " Jakiż to chłopiec piękny i młody, Jaka to obok dziewica...) W rezultacie z "księżycówny" mamy "księżycową dziewicę", a błędu nikt nie popełnił.
Tak na marginesie...
To mi przypomniało pewną zabawę na jednym z for fanfikowych. Działo się to kilkanaście lat temu, kiedy tłumaczowi googla daleko było (oględnie mówiąc) do dzisiejszej jakości. Zabawa polegała na wzięciu fragmentu z kanonu, przetłumaczeniu na angielski, przetłumaczeniu rezultatu z powrotem na polski i wklejeniu - uczestnicy mieli zgadnąć co to za fragment i podać jego oryginalne brzmienie. Czasami nie było łatwo zgadnąć.
Niestety, teraz tłumacz googla radzi sobie dużo lepiej, zrobiłem taki test z kawałkiem Nowych Przygód i rezultat jest całkowicie "czytalny" i nie ma żadnych wątpliwości skąd to jest.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Ale mam coś podobnego, z Juliana Tuwima (znajomy mi podpowiedział), a dokładniej z jego "Pegaz dęba, czyli panopticum poetyckie" . Tylko niestety tutaj dla pełnej oceny potrzeba jeszcze znajomości niemieckiego.
Niemieckiego nie znam, ale i tak bardzo mi się podoba. To znaczy podobają mi się obie wersje, pierwotna i powstała w wyniku poetyckiego "głuchego telefonu". Tłumacz poradzili sobie świetnie. Są różnice, ale drugi utwór treściowo i klimatycznie trzyma się w ramach oryginału. Ten przykład osłabia trochę tezę, że utwór poetycki w wyniku tłumaczenia zamienia się de facto w autonomiczne dzieło.
Trochę trwało, ale już wszystko wiem.
W Magazynie krasnoludków, który był radiowym kabaretem tworzonym przez autorów Parnasika zabawiono się w sposób, o którym pisał Tuwim w/w książce. Mianowicie wiersz Tadeusza Kubiaka przetłumaczono na rosyjski. Z rosyjskiego na angielski, z angielskiego na niemiecki, a z niemieckiego z powrotem na polski.
Tadeusz Kubiak:
Gdyby księżyc miał skrzydła, to by sfrunął na ziemię.
Przysiadłby pod twym oknem złotopiórym promieniem.
złotoustym poetą, srebrnodziobym słowikiem,
lutnikiem i dzwonnikiem, złotostrunym muzykiem.
Księżyc siadłby na ziemi, księżyc siadłby i śpiewał
o tęczowej jesieni, co rumieni się w drzewach.
Księżyc grałby wśród parków i śpiewałby z wysoka.
Księżyc - ptak śpiewający kosmonautom w obłokach.
I ostatni przekład Antoniego Marianowicza:
Gdyby księżyc skrzydła miał, na ziemię by sfrunął
i na twoim oknie siadł, złotą świecąc łuną.
Śpiewałby na oknie twym srebrnogłosy słowik,
noc służyłaby za rym temu śpiewakowi.
W okno twoje wpłynąłby swą piosenką dźwięczną
i ubarwił twoje sny rozśpiewaną tęczą.
I tak zostałby we śnie, w okno twe patrzący,
astronauta chmurnych nieb, ptak muzykujący.
Zabawę przypomniała Anna Lisiecka w jednej ze swoich sobotnich audycji z cyklu "Kabarety literackie" (2017.11.25).
No na moje oko, to dwa zupełnie inne utwory.
Baaardzo ciekawe:) Zwłaszcza, że wersja końcowa podoba mi się bardziej od pierwowzoru:) I trza oddać, że wiersz nadal opowiada tę samą historię tylko poetyka się różni.