- ze starych historii ciekawa jest przemiana polskiego mistrza boksu, Romana Kasprzyka, który też w dawnych czasach dał po pysku kilku milicjantom, sprowokowany w knajpie i musiał za to odcierpieć karę w więzieniu,
A nie Mariana?
W 1967 roku Julian Dziedzina zrealizował film "Bokser", którego scenariusz był zainspirowany losami Kasprzyka. Głównego bohatera zagrał Olbrychski. W częściowo autobiograficznej roli wystąpił bokser Leszek Drogosz. Jako konsultanta zatrudniono Feliksa Stamma, a współscenarzystą był Bohdan Tomaszewski.
Fabuła „Boksera” w wielu punktach pokrywa się z biografią Kasprzyka, który po pierwszych większych sukcesach trafił do więzienia za udział w bójce, w latach 1961-1964 był zdyskwalifikowany, a potem w rywalizacji z Leszkiem Drogoszem wywalczył sobie miejsce w polskiej reprezentacji olimpijskiej, a na igrzyskach w Tokio zdobył złoty medal, pomimo złamanego w pierwszej rundzie kciuka.
Film dość przeciętny, trochę zmarnowany potencjał, zwłaszcza, że nie wykorzystano kilku wyraźnych okazji do zbudowania napięcia.
A nie Mariana?
Oczywiście, tak to jest jak się robi dziesięć rzeczy jednocześnie. Już poprawiam.
Twtter is a day by day war
Film dość przeciętny, trochę zmarnowany potencjał, zwłaszcza, że nie wykorzystano kilku wyraźnych okazji do zbudowania napięcia.
i trzeba dodać, bo o filmie też jest fragment w książce, że bokserowi się nie podobało "podbarwianie". Między innymi to, że bohater, przed bójką zakłada kastet. To w tamtych czasach byli ludzie prości, ale honorowi, nie bandziorki i żołnierze mafii, jak w wielu przypadkach obecnie. Starszy pan w wywiadzie oburza się na ten pomysł.
Twtter is a day by day war
Między innymi to, że bohater, przed bójką zakłada kastet. To w tamtych czasach byli ludzie prości, ale honorowi, nie bandziorki i żołnierze mafii, jak w wielu przypadkach obecnie. Starszy pan w wywiadzie oburza się na ten pomysł.
Bo zadaniem filmu było pokazanie, jak sport "uszlachetnia" człowieka, buduje go fizycznie, ale też psychicznie i moralnie. Dlatego twórcy podciągnęli fakty pod ideę ;-).
"Ultra. Podziemny świat włoskiego futbolu" angielskiego pisarza i dziennikarza Tobiasa Jones'a to potężna dawka wiedzy o włoskich kibicach piłkarskich, z motywem przewodnim kibiców przeciętnego włoskiego klubu z miasteczka na końcu świata - Cosenzy. Oprócz historii kibicowskich, można też w książce poczytać o mafii i politykach angażujących się w piłkę, o odradzającym się we Włoszech faszyzmie, o handlu narkotykami, o gangach, nacjonalizmie i rasizmie.
To wszystko niby w kontekście kibiców ale często obok, z bardzo długimi wywodami niewiele mającymi wspólnego z futbolem.
Książka, niestety, jest bardzo chaotyczna i przegadana. Do tego stopnia chaos wkradł się w opowiadane historie, że zdarzyło się nawet opisać to samo zdarzenie dwa razy (na szczęście autor nie kopiował tekstu, tylko prawdopodobnie zapomniał, że już o tym pisał). O ile ja mam swoje filozofie na temat kibiców piłkarskich, ale są one jednak ograniczone w pewien, sądzę że rozsądny sposób, to autor popuścił wodze wyobraźni, jeśli chodzi o górnolotne hasła, powiązania z filozofią życia, teoriami o pochodzeniu, trudnym życiu i tak można wymieniać i wymieniać.
To co robi wrażenie a nawet szokuje, to liczby, które pokazują skalę, zarówno awantur, śmierci na trybunach i wyjazdach, korupcji, oszustw, wyłudzeń, szantaży, ustawianych meczów. Ale jednocześnie bardzo trudno jest ocenić czy to o czym czytamy w książce to "specjalizacja" włoskiego futbolu, czy tak lub podobnie, jest wszędzie, tylko tam pojechał pewien Anglik i zebrał to na 490 stronach książki więc tylko wygląda porażająco.
Twtter is a day by day war
Dodam jeszcze coś co mnie najbardziej zaskoczyło - wiek włoskich ultrasów. W czasach gdy w Polsce przygoda z wyjazdami była generalnie domeną dorosłych mężczyzn, bo była to mocna jazda na krawędzi, no i trzeba było mieć jakieś zasoby finansowe, we Włoszech jeździły dzieci. Bo jak inaczej nazwać czternastolatków, którzy wybierali się na mecz na drugi koniec kraju. W związku z tym również te dzieci pojawiały się na nekrologach, bo jednak zupełnie inaczej w sytuacji krytycznej radzi sobie 20 czy 30 latek a inaczej chłopak, który ma 14 czy 15 lat.
Twtter is a day by day war