Książki akurat nie czytałam, wiec nie jestem w stanie porównać. Serial był bardzo słaby, pewnie ze względu na głównego aktora, który był aktorem z jednym wyrazem twarzy.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Z nowości godnych polecenia mogę wymienić (po znajomości książkę Piotra Śmiałowskiego "Proszę to wyciąć", opowiadającą o scenach usuniętych z PRL-owskich filmów.
To jest kolejny film z mojej listy na przyszłość. Czytałam o niej i mnie zaintrygowała. Podobno autor włożył w nią ogrom pracy, tylko zastanawiałam się na ile te odtworzenia są wiarygodne. Ale na 100% przeczytam 🙂
Tu mogę trochę wyjaśnić, bo Piotr Śmiałowski, poza karierą naukową, pracuje też w FINA. Co jest istotne - książka nie opowiada o scenach zamierzonych czy zmienionych w realizacji, ale scenach, które zostały nakręcone i wypadły później, najczęściej na skutek różnych "interwencji". Czasem takie sceny nawet się gdzieś zachowały, czyli nie są to wyłącznie spekulacje.
Co do źródeł, to jest ich wiele, ale wyróżnię trzy najważniejsze:
- fotosy. Piotrek pracuje przy fotosach, a jeśli nawet taśma została zniszczona, to fotosy z wyciętych scen często przetrwały. Najsłynniejszy przykład to zdjęcia z epizodu z odciętymi głowami z "Pokolenia"
- dokumentacja papierowa. Od scenariusza przez bardziej wiarygodny scenopis aż po np. dyskusje zapisane w stenogramie kolaudacji. Przy czym to jest wzajemnie zależne, bo jeśli scena jest tylko w scenariuszu to nie znaczy, że została zrealizowana. Ale jeśli mamy scenę podpalenia w scenopisie, a potem na kolaudacji ktoś mówi, że scenę podpalenia należałoby usunąć, to już świadczy, że ją nakręcili. I w drugą stronę - jeśli w stenogramie pojawi się jedna, pozbawiona kontekstu wzmianka "no i scena podpalenia jest niepotrzebna" to żeby coś o tym napisać trzeba znaleźć w innych źródłach, co to za scena.
- rozmowy z twórcami, także przeprowadzane przez samego autora
Oczywiście są też wspomnienia, wywiady, dokumenty cenzorskie itd., więc uważam, że rezultat jest wiarygodny.
Ciekawie czyta się Wasze podsumowania 🙂
Może jutro też coś skrobnę, choć dużo tego nie będzie, bo słabiutki był ten rok czytelniczo.
Tymczasem pięć minut temu skończyłam czytać "Anię z Zielonego Wzgórza" 🙂
To w hołdzie dla Autorki, której 150 rocznica urodzin przypadała niedawno.
Cóż. Nic się nie zmieniło. Nadal bawi, nadal zachwyca i wzrusza.
Chyba przeczytam wszystkie części 🙂
Zgodnie z obietnicą, kilka słów ode mnie.
Ten rok był czytelniczo nie taki, jakbym chciała.
Lektur było mało, zwłaszcza tych dobrych.
Najlepszy był powrót do staroci.
O tak! To mi się udało.
W 2024 wróciłam do kilku książek, które czytałam kiedyś regularnie, ale jakoś od dawna do nich nie wracałam.
A były to: "Ben Hur" (uwielbiam!), "Szaleństwo Majki Skowron", "Koniec wakacji", "Quo Vadis" (to akurat w przeszłości czytałam tylko raz mimo mojej miłości do Sienkiewicza, najczęściej wracam jednak do Trylogii) czy też kolejne części Jeżycjady (utknęłam na "Kalamburce" i jakoś nie mogę się z nią uporać).
Wszystkie te powroty były bardzo udane, może poza Majką, która kiedyś podobała mi się dużo bardziej.
Przeczytałam też ponownie "Marinę" Zafona oraz wczoraj skończyłam "Anię z Zielonego Wzgórza".
Kolejne części Ani przede mną 🙂
Jeśli chodzi o nowości, to znów najlepiej czyta mi się literaturę azjatycją.
Ależ ona mnie oczarowała!
Wymienić muszę zwłaszcza takie tytuły, jak: "Wyspa bijących serc", "Uśmiech Shoko" czy "Wiatrom powierzone".
Ten delikatny styl pisania tak do mnie trafia, że w następnym roku planuję kontynuować przygodę z autorami azjatyckimi.
Dalej: kryminały, które, jak wiecie, lubię.
Było ich tylko kilka. Większość słabych. Jedynie Nesbo trzyma poziom. Jego "Krwawy Księżyc" jest świetny. Podobał mi się też "Bielszy odcień śmierci" Bernarda Minier. O reszcie nie warto wspominać.
Urzekła mnie znowu rumuńska pisarka, Tatiana Tibuleac, ze swoją cudowną opowieścią "Szklany ogród". Ta książka zachwyciła mnie tak samo, jak wcześniej "Lato, gdy mama miała zielone oczy". Wiem, że będę z przyjemnością oczekiwać na nowe pozycje tej autorki.
Na uznanie zasługują ponadto: "Słone ścieżki" Raynor Winn, "Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości" Agaty Romaniuk, "Życie Violette" Valerie Perrin oraz "Krókie pożegnanie" Mariusza Czubaja, który mnie jeszcze nie zawiódł.
Czas na oczarowanie i rozczarowanie. Tego drugiego będzie więcej 🙂
Oczarowanie roku: "Moje drzewko pomarańczowe" José Mauro de Vasconcelos w nowym pięknym wydaniu.
Uzasadnienia nie będzie. Przeczytajcie sami 🙂
Rozczarowania:
Największe moje rozczarowanie to "Rzeka dzieciństwa" Andrzeja Stasiuka. Ależ mnie autor zawiódł! Gdyby tylko pozostał przy dwóch pierwszych rozdziałach, jest bardzo prawdopodobne, że książka ta trafiłaby do działu wyżej. Niestety, cała reszta popsuła mi straszliwie odbiór, niniejszym zasługując na złoty medal w rozczarowaniach.
Kolejne rozczarowania to:
"Schronisko, które spowijał mrok". Ależ to było słabe! Pamiętam mój zachwyt po pierwszej części. Głosowałam na Pana Gortycha w kategorii "Debiut roku" na portalu Lubimy czytać i bardzo cieszyłam się, jak wygrał. Cóż. Teraz chciałabym mu powiedzieć, że mnie rozczarował.
"Alchemia" oraz "Nocami krzyczą sarny" Katarzyny Zyskowskiej. Szkoda. Jej "Szklane ptaki" tak mnie kiedyś zachwyciły, że żywiłam nadzieję, że tak będzie też z innymi jej książkami. Niestety, tak się nie stało. Po obu tych pozycjach spodziewałam się więcej, niż dostałam.
Z ciężkim sercem, ale muszę to napisać.
Nie zachwycił mnie "Korowód" Jakuba Małeckiego, którego styl kocham i ubóstwiam (wybaczcie egzaltowane słowa, jestem świeżo po lekurze Ani :))
Nie jest to zła książka, bo Pan Jakub takich nie pisze.
Jednakże nie poczułam z nią chemii.
Z wielką przyjemnością przeczytałabym rozbudowaną wersję każdej z tych krótkich opowieści, ale tak poszatkowane i ucięte zostawiły duży niedosyt.
Jeśli chodzi o nowości, to znów najlepiej czyta mi się literaturę azjatycją.
Ja mam odwrotnie. Nie lubię literatury z Azji, ani filmów z Azji, są dla mnie obce kulturowo i ta kultura wcale mnie nie ciekawi. Ale problem może być szerszy, wszak nie oglądam i nie czytam niczego z Afryki, z Australii, z Antarktydy, nawet z Ameryki Południowej rzadko. Amerykańskie filmy i literatura też nie należą do moich ulubionych. Pozostaje więc Europa, a w jej ramach Polska. Cóż, widać zaściankowy jestem.
Portal lubimyczytać zrobił podsumowanie najważniejszych literackich nagród za rok 2024:
Przyznaję, że większości albo nie kojarzę, albo coś tam "obiło mi się o uszy". Nie czytałam chyba żadnej 😖
Portal lubimyczytać zrobił podsumowanie najważniejszych literackich nagród za rok 2024:
Nie mam pojęcia jakie były najważniejsze muzyczne hity na listach przebojów w roku 2024, niewątpliwie więc byłoby perwersją gdybym znał hity literackie minionego roku:)
Zajrzałem do tego wykazu arcydzieł. Nic z tego nie czytałem i pewnie nie przeczytam. Ale ja jestem od podtrzymywania kultu Nienackiego i Pana Samochodzika, więc nie bardzo czuję się zobowiązany do znajomości literatury z najwyższej półki 😀
Ja czytałam jedną książkę noblistki, ale zanim dostała nagrodę.
Oraz mam przy łóżku "Raptularz" Urszuli Kozioł.
Ja poznałem i posiadam dwie pozycje z listy: Spotkanie po latach Macieja Sieńczyka i Festwial Jacka Świdzińskiego. Z Jackiem Świdzińskim byłem nawet na spotkaniu autorskim i zdobyłem autograf.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
Nie znam żadnej z tych książek..
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Zajrzałem do tego wykazu arcydzieł. Nic z tego nie czytałem i pewnie nie przeczytam. Ale ja jestem od podtrzymywania kultu Nienackiego i Pana Samochodzika, więc nie bardzo czuję się zobowiązany do znajomości literatury z najwyższej półki 😀
Nie wiem, czy lubisz poezję.
Jeśli tak, to zajrzyj proszę, do "Raptularza".
Uważam, że nagroda NIKE bardzo zasłużona.