Mam wrażenie, że dzisiejszego czytelnika bardzo łatwo zaspokoić.
Mnie na pewno 🙂 Jakoś od zawsze lubiłam literaturę niewymagającą. A przesadnie zaskakująca, rozbudowana i zbudowana na tych iskrach świeżego polotu .... nie, no też trafia do mnie 🙂 Ale jakoś nie dzielę książek na gorsze albo złe czy dobre. Książka albo do mnie trafia albo nie. A czy jest dobrze napisana czy wręcz przeciwnie - ocenić nie umiem. Po prostu albo coś mi się podoba, albo po paru stronach rezygnuję, bo nie wiem o czym czytam.
A moich planach czytelniczych są książki, które mnie zachwycały w czasach wczesnej młodości i po które nie sięgałam od lat: Lem, Dostojewski, Vonnegut, Grass czy Wharton. Ciekawa jestem czy odnajdę w nich to coś co wtedy 🙂 Cały czas wpada mi w ręczę coś nowego, często idę za ciosem i czytam inne pozycje tego samego autora, a moja lista sentymentalna ciągle jest daleko... Teraz już nie mam ambicji czytania wielkich dział, ale chciałabym też zapozna się za najlepszymi żyjącymi autorami (to taki wątek na Twitterze, w którym Kustosz się wypowiadał 🙂 ). Ponieważ lubię iść na łatwiznę nadrabianie polskiej literatury zaczęłam od najbardziej komercyjnych pozycji, a autorzy w tej kategorii as niezwykle płodni 😎
Ale jakoś nie dzielę książek na gorsze albo złe czy dobre. Książka albo do mnie trafia albo nie.
Zgadzam się z takim podejściem. Oczywiście teraz powstaje mnóstwo badziewia, które zachwyca tłumy, ale mi to nie przeszkadza, jeżeli się dobrze czyta i wciąga, może być dla niewymagających! Teraz mnie coraz mniej wciąga,kończę, bo zaczęłam, ale obsesji sprzed lat już nie miewam 🙂
A moich planach czytelniczych są książki, które mnie zachwycały w czasach wczesnej młodości i po które nie sięgałam od lat: Lem, Dostojewski, Vonnegut, Grass czy Wharton.
Taki powroty są zwykle niestety rozczarowujące. Na "Braciach Karamazowa" utknąłem w tym albo w zeszłym roku, "Powrót z gwiazd" wydał się ramotą kilka lat temu, po Vonneguta nie mam odwagi sięgnąć, tak samo mam z Vianem i Millerem. Witkacy i Gombrowicz, po latach nie smakowali mi wcale. W zeszłym roku zacząłem też ponownie "Sto lat samotności" i również porzuciłem.
Z moich dawnym lektur najlepiej broni się Dygat, Tyrmand, Kundera i Remarque.
Na liście do przeczytania mam od lat "Czarodziejską górę" Thomasa Manna
Podobno teraz znika z półek w księgarniach w szybkim tempie.
Efekt nowej powieści Olgi Tokarczuk 🙂
Ja mam "Czarodziejską górę" tylko jak dla mnie wydanie ze zbyt małym drukiem. Takie książki czyta mi się ciężko. Chyba kupię sobie ebooka.
Ja mam "Czarodziejską górę" tylko jak dla mnie wydanie ze zbyt małym drukiem. Takie książki czyta mi się ciężko.
Dokładnie z tego samego powodu nie wracam do "Hrabiego Monte Christo", którego czytałam raz dawno temu.
Od jakiegoś czasu mam ogromną ochotę do niego wrócić, ale wydanie, które posiadam, ma bardzo mały druk.
Chyba muszę zajrzeć do biblioteki.
Podobno teraz znika z półek w księgarniach w szybkim tempie.
Ciekawe. Może na fali mody ktoś wznowi też "Choucas" Zofii Nałkowskiej.
Ciekawa rzecz.
Zaczęłam dzisiaj myśleć o czytelniczym podsumowaniu roku, odnalazłam ten wątek i tak się jakoś dziwnie składa, że rok temu też myślałam o podsumowaniu 8 grudnia!
Nawet mnie to rozbawiło 🙂
Może moje życie składa się z takich właśnie schematów i akurat przez przypadek (bądź nie), odkryłam jeden z nich 🙂
A można i tutaj.
Ja w przyszłym roku planuję przeczytać:
- "Wojnę i pokój" (po raz pierwszy)
- "Przeminęło z wiatrem" (po raz drugi)
- kolejne książki Remarque'a
- kolejne książki Steinbecka
- Rolanda Topora
- kilka biografii, które sobie dawno temu kupiłam i jeszcze nie czytałam (między innymi Agathy Christie, Heleny Rubinstein, Antoine Cierplikowskiego, Coco Chanel)
- Umberto Eco
No cóż.
Przy okazji przekonałam się że rację miał Seth pisząc o tym, że nie ma sensu robić takich planów.
Z powyższej listy przeczytałam jedynie trzy książki Steinbecka.
Reszty nie.
Dla mnie kolejny słaby rok czytelniczo. I chyba rekordowy pod względem porzuconych lektur. Zrobię może jakieś podsumowanie w wolnej chwili ale wymaga to gmerania w pamięci. A potem i tak się okaże, że o tym i owym zapomniałem.
Dla mnie kolejny słaby rok czytelniczo.
U mnie w tym roku też bardzo słabo.
Niewiele przeczytanych książek. Mało zachwytów.
Żadnego odkrycia 🙁
To ja, w samym legimi, które mam od lutego, przeczytałem 36 książek, więc IMO mam szansę na dobicie do 40.
Zacząłem od samochodzikowych - tj. Roszewski i Pacuła, później Stawka większa niż kłamstwo, Stan futbolu, cały set Wojciecha Chmielarza, Urke Nachalnik kilka powieści, których wcześniej nie miałem, Anna Kańtoch kilka, Chmielewska, te których nie przeczytałem wcześniej, Kalinowski, to samo, Uwodziciel Nienackiego, obydwie kontynuacje Tomków i wreszcie, z nowości Na każdym rogu ta sama truskawka, polecane przez nieszczęsnego Szczygła, który rozpętał akcję poszukiwawczą i zamiótł pod dywan.
Teraz czytam "Listek. Najciekawiej jest po końcowym gwizdku", Michała Listkiewicza.
Twtter is a day by day war
W tym roku mój schemat się nie powtórzył 🙂
Dopiero dzisiaj zaczęłam myśleć o podsumowaniu roku.
Postaram się coś napisać w ciągu dnia.
Było lepiej, niż w roku ubiegłym.
Jest kilkanaście zachwytów.
Tym razem zacznę od rozczarowań.
Kategoria: Zagraniczne rozczarowanie roku:
Bezdyskusyjnie wygrywa książka "Zanim wystygnie kawa" Toshikazu Kawaguchi.
Chwalona wszędzie, polecana przez prawie wszystkich, wyskakująca z lodówki, widniejąca na półkach każdej księgarni.
Nastawiłam się na ucztę duchową, tym większy był mój zawód.
Opowieść o ludziach, którzy w pewnej kawiarni mają okazję zajrzeć w swoją przeszłość miała naprawdę duży potencjał.
Temat - świetny. Wykonanie - bardzo słabe.
Płaskie postaci, wiele powtórzeń, uboga warstwa emocjonalna, brak głębi.
Szkoda. Po kolejne części nie sięgnęłam.
Kategoria: Polskie rozczarowanie roku:
Niestety Sławek Gortych i "Schronisko, które przetrwało".
Po świetnej pierwszej części spodziewałam się lepszej historii. Ba! Wręcz tego oczekiwałam.
Druga część okazała się dużo słabsza od pierwszej, zarówno w warstwie fabularnej, jak i językowej.
Nie skreślam autora i czekam na trzecią odsłonę.
Czytam i szybko zapominam, że przeczytałem. Musiałem mocno grzebać w pamięci i wygrzebałem niespełna 30 książek, w tym takie, których nie dokończyłem. Cóż, to nie pierwszy rok słaby czytelniczo, trza chyba już uznać to za normę, zwłaszcza, że obecnie czasu mało. Generalnie niewiele u mnie beletrystyki, ale coś tam się znajdzie.
Rozczarowania? Z zagranicznych to "Zostaw broń, weź Cannoli" Marka Seala, rzecz o kulisach powstawania filmu "Ojciec chrzestny". Chaotyczna, ponaciągana i nudna, w przeciwieństwie do serialu "The Offer" na ten sam temat. Z polskich "Papcio Chmiel udomowiony" czyli książka, w której córka i syn Papcia opowiadają o ojcu, ale też bardzo wiele o sobie. Na tyle dużo, że są właściwie równoległymi bohaterami tej książki, a niczego im nie ujmując (ludzie z sukcesami i ciekawymi życiorysami) nie po to sięgałem po tę pozycję. To już trzecia nudna książka o Papciu jaką czytałem.
Zachwyty? Bezapelacyjnie obie powieści Józefa Mackiewicza. Epicka, wspaniała, panorama II wojny światowej, "Nie trzeba głośno mówić" i nieco bardziej kameralna ale też doskonała "Droga donikąd", kolejny świetny reportaż Cezarego Łazarewicza, tym razem o śmierci Stanisława Pyjasa czyli "Na Szewskiej" i może dlatego, że mam na świeżo, "Marek Jackowski. Historia twórcy Maanamu" Anny Kamińskiej. I jeśli chodzi o zachwyty to tyle.
Nie przebrnąłem przez "Akwarium. Opowieść o Związku Literatów Polskich w PRL" Tomasza Potkaja, ale nie dlatego, że złe tylko klimat mi odjechał. Kiedyś wrócę. Biografię Elona Muska Waltera Isaacsona jeszcze czytam, z przerwami na inne dzieła.
Jak zwykle było trochę powtórek. Tyrmand, "Siedem dalekich rejsów" i "Zły" (tym razem w wersji audio), gnioty Dana Browna "Kod da Vinci" i "Anioły i demony", książka Szylaka o Nienackim, biografia Dezertera Krzyśka Grabowskiego i kilka innych rzeczy, których nie będą już tu wymieniał.
Dopiero dzisiaj zaczęłam myśleć o podsumowaniu roku.
IMO to ciekawy i temat ale...
Czytam i szybko zapominam, że przeczytałem.
Ja mam podobnie. Zacząłem się zastanawiać dlaczego i wychodzi, że albo zbyt dużo czytam albo nie trafiam na rzeczy, które do mnie szczególnie przemawiają. Są słabe, średnie, dobre, bardzo dobre ale czy wybitne? (wybitne oczywiście w moim subiektywnym odczuciu, to takie, do których bym chciał wrócić, dla których bym poszedł do księgarni i kupił, żeby mieć na półce, bo w czytniku, trudno się wraca do fragmentów.)
Ja jednak nie napiszę własnego podsumowania roku, bo nie kataloguję tego co przeczytałem i szczerze mówiąc nie pamiętam co przeczytałem już w tym roku a co w ubiegłym.
P.S. a może to wynika z PESELa, bo pamiętam książki dzieciństwa, mimo że wtedy pożerałem kilka książek tygodniowo (w Pałacu Młodzieży miałem specjalne warunki w bibliotece, pożyczano mi książki bez górnego limitu jednorazowego wypożyczenia) a tych, które przeczytałem dwa, trzy miesiące temu nie bardzo kojarzę.
Twtter is a day by day war
W tym, co napisaliście, Kustoszu i Pawle, jest sporo prawdy.
Też zdarzają mi się książki, z których po kilku dniach czy tygodniach już nic nie pamiętam.
Wyparowują ze mnie nie zostawiając żadnego śladu.
Ale przecież nadal trafiam na książki wspaniałe, świetnie napisane, z porywającą fabułą, z intrygującymi bohaterami.
W tym roku było ich całkiem sporo.
Moje zachwyty zacznę od najbardziej udanego powrotu roku.
Jak wiecie, lubię wracać do książek. Do niektórych dość często, do innych rzedziej.
Tegoroczny powrót był z gatunku najrzadszych.
Po wielu latach przeczytałam ponownie "Hrabiego Monte Christo".
Co to za powieść!!! Jej się nie czyta. Przez nią się płynie. A podczas tego płynięcia przeżywa się jedną z najbarwniejszych literackich przygód.
Najsłynniejszą historię o zemście czytałam z wypiekami na twarzy, tak jak kiedyś, dawno temu.
Takich powieści już teraz nikt nie pisze, a może ja na nie nie trafiam.
Myślę, że jeszcze kiedyś do niej wrócę. Na emeryturze 🙂
Ja jednak nie napiszę własnego podsumowania roku, bo nie kataloguję tego co przeczytałem i szczerze mówiąc nie pamiętam co przeczytałem już w tym roku a co w ubiegłym.
Z tego samego powodu i ja nie będę raczej w stanie stworzyć własnego podsumowania. Choć do czerwca moje lektury stanowiły głównie książki z zakresu budownictwa i nieruchomości. Ale postaram się wrzucać recenzje przeczytanych książek.:)
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
a może to wynika z PESELa, bo pamiętam książki dzieciństwa, mimo że wtedy pożerałem kilka książek tygodniowo
Młody, dojrzewający umysł inaczej działa i pewnie stąd takie różnice między pamiętaniem lektur przeżywanych w dzieciństwie i tych czytanych obecnie. Tak bym obstawiał.
Nie przepadam za noworocznymi podsumowaniami, czy może bardziej - nie odczuwam żadnej, najlżejszej nawet potrzeby robienia noworocznych podsumowań, ale oporów (niechęci) przed tym też żadnych nie czuję, a wszystkie lektury mijającego 2023 mam skatalogowane, więc mogę coś napisać.
Znów więcej niż z własnego księgozbioru korzystałem z bogatego zbioru Miejskiej Biblioteki Publicznej. I przestawiałem się z czytania prozy na poezję. Po wielu latach podchodów przeczytałem wreszcie "Budowałam barykadę" Anny Świrszczyńskiej, obok Pamiętnika Białoszewskiego bez wątpienia najlepszą rzecz, jaką napisano o powstaniu warszawskim. A później sięgnąłem z rozpędu po "Jestem baba" i ten tomik zrobił na mnie równie wielkie wrażenie, jak wiersze o powstaniu. Świrszczyńska jest świetna i pewnie z nowym rokiem kupię tom jej Wierszy zebranych, które wydały niedawno Marginesy.
Trzymając się poezji - kontynuowałem znajomość z Jarosławem Markiem Rymkiewiczem i tu już nie było tak jednoznacznie. Nadal bardzo mi się podobają wiersze z późniejszego okresu jego twórczości (tak od lat 70. czy 80.) ale wcześniejsze zupełnie mi nie podeszły. Przyniesione z biblioteki dwa tomy wyboru poezji z wcześniejszych tomików odniosłem niedoczytane przetrzymawszy w domu przez dwa miesiące. Całkowita porażka!
Przełamując lekkie opory sięgnąłem po "Bliskich" Annie Ernaux i to był też dobry ruch. To pocieszające (dodające jakiejś otuchy), że nadal można zostać docenionym za pisanie o trudnych, ważnych sprawach prostym, zrozumiałym dla wszystkich językiem.
Cóż więcej... W sekcji "zaskoczenia roku" mógłbym chyba zamieścić odkrycie dokonane przy lekturze najnowszej opowieści Macieja Wojtyszki o Naszej Okolicy ("Bromba i polityka", Ezop 2023), że Zwierzątko Mojej Mamy jest samcem. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że to samiczka i się zastanawiam teraz - przeczytałem w dzieciństwie wcześniejsze książeczki Wojtyszki nie dość uważnie, czy może do tej pory autor ani razu nie dał okazji ZMM do wypowiedzi, z której jasno wynikałaby jego płeć. Może z 2024 (sekcja "plany na nowy rok") zrobię sobie powtórkę z książek Wojtyszki i sprawdzę, jak to faktycznie wyglądało.
Przeczytałem 32 tytuły, znów żadnego na czytniku.
wszystkie lektury mijającego 2023 mam skatalogowane, więc mogę coś napisać.
Jestem pod wrażeniem. Niby nic trudnego, ale mnie się nigdy nie udało być w tej kwestii konsekwentną.
Nie kojarzę żadnego z tytułów, które wymieniłeś Hebiusie. No i niestety, ale u mnie to wygląda mało ambitnie. Co prawda, tak jak pisałam, nie jestem w stanie dokładnie sobie przypomnieć co w tym roku przeczytałam, ale to co sobie przypominam to poza podręcznikami akademickimi były to kryminały, komedie i poradniki.
Na swojej tegorocznej liście mam "Mieć czy być" Ericha Fromma, kilka pozycji Osho, niedokończoną "Dumę i uprzedzenie", "Pokolenie Ikea" Piotra C., "Borgiowie i ich wrogowie", "Pieprzyć to!" czy "Chcieć mniej".
Przyjemnymi lekturami w tym roku były na pewno "Siostrzyca" Hardinga, "Twierdza Szyfrów" Wołoszańskiego, "Schronisko, które przetrwało" Gortycha.
W kategorii gniot tego roku mogę zaproponować "Żony Konstancina" Eweliny Ślotały. Myślę, że na temat tej książki skreślę jeszcze na forum parę słów.
Też zdarzają mi się książki, z których po kilku dniach czy tygodniach już nic nie pamiętam.
Wyparowują ze mnie nie zostawiając żadnego śladu.
W serialu "Siedlisko" pada jeden z moich ulubionych cytatów, który po części pasuje do tego co napisałaś:
"Książki są jak ludzie - jednych nie warto nawet poznawać, innych pan poznaje, ale następnego dnia już pan nie pamięta, a z niektórymi warto spędzać każdy dzień".
Jak zwykle było trochę powtórek.
Właśnie przyglądając się książkom na półkach doszłam do wniosku, że mam ochotę na kilka powtórek. M. in. "Disneyland" Dygata, "Dumę i uprzedzenie" JA, "Chłopów" Reymonta, może którąś komedii Marty Kisiel i koniecznie "Skiroławki".
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"