Czy książka odsłuchana zalicza się do przeczytanych? 😜
Nie.
Nie.
Nie? A to czemu? Jestem innego zdania.
Czytanie to zupełnie inna czynność niż słuchanie.
Jak pójdziesz do teatru na Hamleta i obejrzysz przedstawienie też powiesz, że przeczytałeś dramat?
Owszem, formalnie rzecz biorąc czynność jest inna, natomiast IMO nie ma to żadnego znaczenia z punktu widzenia przyswajania treści. Jeśli obejrzę "Hamleta" w teatrze i nie będzie to adaptacja tylko pełny tekst sztuki, jeden do jeden, uznam, że "Hamleta" mam przeczytanego. Co więcej, wysłuchanie książki zajmuje więcej czasu niż jej przeczytanie wzrokiem.
Czasem razem czytamy książki z Milady. Tzn. ja czytam na głos, a ona słucha. Czyli co, ja mam książkę przeczytaną a ona nie? A jak trochę czytam ja, a trochę ona, to oboje przeczytaliśmy po kawałku? A jak książkę i słucham i czytam to co? W ten sposób czytałem Cherezińską w ubiegłym roku tzn. słuchałem w wersji audio w samochodzie, potem, od miejsca, w którym skończyłem słuchać, czytałem w domu. Następnego dnia słuchałem dalej w samochodzie i tak w kółko.
To zapytajmy jeszcze wujka Google. Pierwszy lepszy cytat, ale w zdecydowanej większości przekaz jest podobny:
Naukowcy stwierdzili, że słuchanie audiobooków nie różni się co do zasady od czytania książek. Co więcej, oba warianty można stosować zamiennie, a nasz mózg nie będzie protestował. Debata o wyższości książek nad audiobookami powraca regularnie, a czytelnicy książek zaskakująco często dyskredytują audiobooki.
Ta dyskusja będzie myląca jeśli nie zdefiniujemy, czym jest "czytanie". Jeśli jest to przyswajanie treści poprzez wzrokowe odczytywanie tekstu, to oczywiście audiobooka nie da się przeczytać. Jeśli jednak uznamy, że czytanie to po prostu przyswojenie treści w dowolny sposób to oczywiście zmienia postać rzeczy. Zresztą mamy też książki w języku Braille'a, które są "czytane" dotykiem, a więc także innym zmysłem niż wzrok.
Natomiast niezależnie od tego, jak interpretujemy czytanie, efekt będzie taki sam, oczywiście jeśli ktoś jest w stanie skupić się na audiobooku na tyle, by zrównać to z czytaniem. Nie bez przyczyny wiele osób słucha książek w czasie jazdy a nie w czasie pracy czy zakupów 😉
Swoją drogą, w dobie rozwoju nowych technologii wkrótce trzeba będzie albo oficjalnie zmienić znaczenie "czytania" albo zacząć używać innego słowa, obejmującego różne formy przyswajania tekstów. Jakieś propozycje?
Tak ja napisałem wyżej, dla mnie czytanie jest przyswajaniem treści. Czynność techniczna nie ma znaczenia. Skupienie jest tak samo potrzebne w przypadku słuchania jak i czytania. Nie raz łapię się na czytaniu wzrokiem bez przyswajania treści i muszę wracać do poprzedniej strony. W przypadku audio też czasem myśli odlatują i trzeba się cofnąć. Na skupienie wpływa bardzo wiele czynników zewnętrznych i wewnętrznych, w tym nasze indywidualne cechy. W przypadku audiobooków ogromy wpływa na skupienie, często decydujący, ma lektor.
Uważam jednak, że rozkładanie definicji na śrubki nie jest konieczne żeby odpowiedzieć na pytanie Mysikrólika postawione na początku tego wątku:
Czy książka odsłuchana zalicza się do przeczytanych? 😜
Dla mnie teza, że odsłuchanej książki nie mogę zaliczyć do książek przeczytanych jest absurdalna.
Może i racja. Ciekawe czy kiedyś będzie można czytać książki węchem i smakiem.
Wtedy można by stwierdzić dosłownie że książka jest ciężkostrawna, albo że śmierdzi.