Jak już kiedyś pisałam, w PRL-owskiej kinematografii za prawie wszystko płacono. Teoretycznie gdyby komuś brakowało forsy to mógł stwierdzić, że dobrym rozwiązaniem będzie złożenie projektu, który i tak nie ma szans na realizację, ale za który wpadnie jakaś forsa.
Wiadomo, że jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, więc ta hipoteza najbardziej do mnie przemawia:)
Ciekawostka na 89. urodziny Jerzego Hoffmana - i jednocześnie przyczynek do zakulisowej historii polskiegokina 😉
(…) Obiecano mi realizację "Monte Cassino", ponieważ decydentom zależało, żebym nakręcił film "Do krwi ostatniej". Podjąłem się tego filmu, bo temat był mi bliski. Wraz z rodziną w 1940 roku zostaliśmy zesłani na Syberię, rodzice ojca zostali na syberyjskiej ziemi, a ojciec był uczestnikiem Bitwy pod Lenino. "Monte Cassino" miało być kolejnym moim filmem, ale po premierze filmu "Do krwi ostatniej" wybuchła dzika awantura wywołana interwencją Moskwy z powodu poruszenia w filmie sprawy Katynia. Oczywiście, że wszelkie obietnice decydentów dotyczące "Monte Cassino" przestały obowiązywać. (…) Czas mijał, kończyła się też moda na filmy o zbiorowym bohaterze, a "Monte Cassino" musiałoby być takim właśnie filmem. Scenariusz nie był zadowalający, robiliśmy poprawki, szukaliśmy koproducentów, bez skutku. W rezultacie zrobiłem "Znachora". Nastał stan wojenny... i tak właśnie skończyła się ta historia.
A pozostając w klimatach sienkiewiczowskich - są scenariusze pierwszych odcinków serialu "Przygody pana Andrzeja", który Paweł Komorowski miał robić po "Przygodach pana Michała".
Cześć! Google mi Was pokazały i tenże post @maruta - otóż chcę Wam opowiedzieć historię:
Jakiś czas temu kupiłem stary dom pod Łodzią, przy nim zagracony garaż. Odkryłem w nim 3 puszki z filmem. Zaklejone taśmą. Oczywiście ich nie otwierałem, może nie są wywołane, a powietrze może je pewnie uszkodzić. Na nich naklejone ostemplowane etykiety: "Przygody pana Andrzeja" negatyw obrazu, pieczęć wytwórni filmów na Łąkowej w Łodzi świadczy o oryginalnym pochodzeniu, Google mówią niewiele. Jakbym siedział w filmie, tobym był podekscytowany. Że mam trochę oleum w głowie, napisałem do Muzeum Kinematografii. Odpisali "Z opisu widniejących na puszkach są to taśmy negatyw obrazu do których nie posiadamy odpowiednich urządzeń." Napisałem do łódzkiej filmówki, uznali że to nie robota studentów, pewnie TVP, wysłali mnie do nich, a jakby TVP nie chciała to "Może negatyw przyda się do ćwiczeń studentom". A człowiek chciał coś tam uratować dla kultury...
Brzmi bardzo ciekawie, ale jaki był finał sprawy? Czy ktoś przejął te puszki?
Brzmi bardzo ciekawie, ale jaki był finał sprawy? Czy ktoś przejął te puszki?
Mam wrażenie, że nikt i kolega zwraca się do Ciebie (do nas?) po pomoc, @mass czy jednak źle odczytałem?
Twtter is a day by day war
Ciekawa historia, poraża brak zainteresowania instytucji wydawać by się mogło do tego powołanych.
Brzmi jak opowieść o odnalezionym skarbie, ciekaw jestem dalszego ciągu. Może już z udziałem Maruty?:)
Brzmi bardzo ciekawie, ale jaki był finał sprawy? Czy ktoś przejął te puszki?
Mam wrażenie, że nikt i kolega zwraca się do Ciebie (do nas?) po pomoc, @mass czy jednak źle odczytałem?
Dokładnie tak. Cdn, być może...
Oczywiście jeśli to aktualne to jestem zainteresowana, osobiście i zawodowo! Wysłałam bardziej oficjalną wiadomość na priva.
Nie wiem, co może się znajdować w puszkach, ale gdyby to, co na etykiecie, to byłoby odkrycie! Według wszelkich dostępnych informacji produkcja serialu nie doszła do etapu zdjęć, ale może jednak chociaż zdjęcia próbne powstały? "Przygody pana Andrzeja" miały być bardzo dokładną ekranizacją "Potopu", ze wszystkimi scenami/wątkami, które wyciął Hoffman.
Ciekawa historia, poraża brak zainteresowania instytucji wydawać by się mogło do tego powołanych.
W Polsce to chyba norma.
Super, że jest kontakt, sam jestem ciekawy co w środku:) Jeszcze jedna odpowiedź urzędowa, jako anegdota - z łódzkiej filmówki:
"Sprawdziłam w naszej bazie filmpolski - ale nie ma tam takiego tytułu" - od razu słyszę z innego filmu cytat: "Londyn? Nie ma takiego miasta!" 😛
"Sprawdziłam w naszej bazie filmpolski - ale nie ma tam takiego tytułu"
🤣 🤣 🤣
Twtter is a day by day war
Mam nadzieję, że sprawa potoczy się jak najlepiej!
Co do całego bałaganu to ma on wiele przyczyn. Po pierwsze, przez dziesięciolecia filmu nie traktowano w kategoriach "dziedzictwa historycznego" i nie wypracowano działającego systemu archiwizacji. Po drugie, w Polsce jest kupa instytucji, których kompetencje się przenikają, więc nie wiadomo, która będzie najodpowiedniejsza w danym momencie. Po trzecie, wbrew deklaracjom spora część tych instytucji ma wąską specjalizację lub nie nastawia się na gromadzenie zbiorów. Po czwarte, obecne podejście w duchu prawa autorskiego powoduje, że wiele instytucji nie jest zainteresowanych obiektami, których nie mogą wykorzystać. Po piąte (związane z czwartym) właściciele praw czasem stosują politykę "sam nie zje i innemu nie da". I tak dalej.
A o "Przygodach pana Andrzeja" planowałam kiedyś coś napisać, może to dobry pretekst, żeby do tego pomysłu wrócić?
Poniżej dowód, że projekt (choć niekoniecznie film) jednak istniał:
"Sprawdziłam w naszej bazie filmpolski - ale nie ma tam takiego tytułu" - od razu słyszę z innego filmu cytat: "Londyn? Nie ma takiego miasta!" 😛
..... jest Lądek, Lądek Zdrój.
Po prostu ludzie na których trafiłeś tylko tam pracują, ale nie kochają tego co robią. Iść, odbębnić swoje 8 h i do domu. Inaczej tego nie widzę.
Maruta, jest jakiś ciąg dalszy? Myślę, o ustaleniach na privach.
Przekazałam informacje wyższym czynnikom. O ile wiem wszystko idzie dobrze, poczyniono pewne ustalenia i sprawa jest rozwojowa. Natomiast co do zawartości puszek to fachowcy ocenili, że będzie można je otworzyć tylko w specjalistycznych warunkach, ponieważ może być to niewywołana taśma. Mam nadzieję, że da się to zapewnić w miarę szybko, bo ciekawość zżera.
Trzymaj rękę na pulsie. Żeby nie było tak, że wyższe czynniki orzekną, że nie posiadają odpowiednich urządzeń albo, że to nie ich robota;)
Ciekawe jest to, że wartość artystyczna nie ma już żadnego znaczenia. Może to być gniot, ale i tak jest to coś fajnego.
Trochę jak z wykopaliskami. Jakie znaczenie ma to czy znalezione narzędzie zostało stworzone przez patałacha i do niczego się nie nadawało?