Obejrzałem jeszcze jedną "Kobrę", tym razem angielską sensację - "Upiór w kuchni" ale na tyle uniwersalną, że nie trzeba kombinować z lokalizacją.
Obsada: Wilhelmi, Machulski, Walczewski, Zborowski, gwarantują, że jest to wszystko dobrze zagrane.
Twtter is a day by day war
Właśnie oglądam nieznany mi wcześniej film "Skradziona kolekcja".
Na podstawie książki Chmielewskiej. Nawet główna bohaterka nazywa się Joanna Chmielewska 🙂
Akurat są reklamy, dlatego piszę.
Ogląda się bardzo miło.
Kto zna?
Znamy, znamy 🙂 Maruta napisała nawet wspaniały artykuł na temat różnic między scenariuszem Chmielewskiej, a tym co ostatecznie powstało
Maruta napisała nawet wspaniały artykuł na temat różnic między scenariuszem Chmielewskiej, a tym co ostatecznie powstało
Szkoda, że nie u nas;)
Właśnie oglądam nieznany mi wcześniej film "Skradziona kolekcja".
A ja nie znam ale chętnie poznam przy najbliższej okazji. Trafił do "chcę zobaczyć". O różnicach poczytam raczej już po obejrzeniu.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
A ja nie znam ale chętnie poznam przy najbliższej okazji. Trafił do "chcę zobaczyć". O różnicach poczytam raczej już po obejrzeniu.
Tylko uprzedzam, że to dość słaby film 😎 Dobry za to jest scenariusz, który do niego napisała Chmielewska.
Tylko uprzedzam, że to dość słaby film 😎
Mnie się podobał.
Ale mi się raczej podobają inne twory kultury niż większości 🙂
No i ja nie znam książki, więc nie porównywałam.
Zmobilizowany książką Paukszty obejrzałem obie części dylogii "Kierunek Berlin" (prod. 1968) oraz "Ostatnie dni" (prod. 1969) czyli dwa filmy wojenne w reżyserii Jerzego Passendorfera według scenariusza Passendorfera i Żukrowskiego. W filmach występują Wojciech Siemion, Krzysztof Chamiec, Michał Szewczyk, Wacław Kowalski, Marian Łącz, Janusz Kłosiński czyli plejada ówczesnych gwiazd filmu.
Pierwsza część to forsowanie Odry, druga zdobycie Berlina.
Trzeba dokopać Powstańcom, więc jeden z nich, AKowiec, który dołączył do Ludowego Wojska Polskiego jest wiecznie opieprzany przez ALowskiego partyzanta (Siemion), który dodatkowo nabija się z jego wypolerowanych lakierek.
Towarzysze radzieccy trochę fajni, bo przecież dowódca jest Rosjaninem a trafił do polskiej armii, bo ma na nazwisko Поляк. A trochę niefajni, bo wyłudzają gorzałę za rower (w kontekście obecnej wojny ten rower wieziony czołgiem wygląda zupełnie inaczej), żeby potem powiedzieć, że miejsce, do którego Polacy starają się dostać jest blisko.
No i wreszcie Niemcy, którzy bez mrugnięcia okiem zabijają jeńców i swoich, jeśli tylko zaistnieje podejrzenie, że ci swoi są dezerterami.
Twtter is a day by day war
Ciekawostka - podobno (przekaz ustny) "Ostatnie dni" mocno nie spodobały się władzy i Passendorfer miał przez ten film spore kłopoty. Zastanawialiśmy się w pracy, co mogło być przyczyną, ale nic nie ustaliliśmy 😉 . Prawda jest taka, że przy różnych zawirowaniach i zależnościach politycznych mogło być to coś, co teraz jest niezauważalne, ale w tej określonej chwili komuś mocno nie pasowało... A że film był na rocznicę zakończenia II wojny światowej (czyli terminowy) to nie dało się go przyciąć do oczekiwań i potrzeb władzy.
Ciekawostka - podobno (przekaz ustny) "Ostatnie dni" mocno nie spodobały się władzy i Passendorfer miał przez ten film spore kłopoty. Zastanawialiśmy się w pracy, co mogło być przyczyną, ale nic nie ustaliliśmy 😉 . Prawda jest taka, że przy różnych zawirowaniach i zależnościach politycznych mogło być to coś, co teraz jest niezauważalne, ale w tej określonej chwili komuś mocno nie pasowało... A że film był na rocznicę zakończenia II wojny światowej (czyli terminowy) to nie dało się go przyciąć do oczekiwań i potrzeb władzy.
Gdybym był komunistycznym cenzorem, to jest tam kilka fragmentów nie po linii, natomiast całościowo, to mógł film nie pasować władzy bo jest mniej martyrologiczny a bardziej rozrywkowy. To nie jest 'Złoto dla zuchwałych' ale coś w tym kierunku.
Twtter is a day by day war
Gdybym był komunistycznym cenzorem, to jest tam kilka fragmentów nie po linii, natomiast całościowo, to mógł film nie pasować władzy bo jest mniej martyrologiczny a bardziej rozrywkowy. To nie jest 'Złoto dla zuchwałych' ale coś w tym kierunku.
Właśnie w tym problem, bo w większości filmów, które dziś wydają się bardzo poprawne, zdarzały się fragmenty "nie po linii". Współczesny widz ma takie "co jest, przecież cenzura nie powinna tego przepuścić". Mnie na przykład zawsze bawi sekwencja w socrealistycznym produkcyjniaku "Autobus odjeżdża 6:20" Jana Rybkowskiego. Jest tam wątek rekrutowania kobiet do prac tradycyjnie "męskich". Panie, pracujące jako sprzątaczki, kucharki itp., nie dają się przekonać hasłami, obietnicami, ani nawet przykładem głównej bohaterki. Co więc robi dyrekcja fabryki? W dniu wypłaty każe przy zgromadzonym tłumie głośno odczytywać listę płac, co wygląda mniej więcej tak "Kwiatkowska, sprzątaczka, 100 zł, Makowska, kelnerka, 120 zł, Szelągówna, spawaczka, 365 zł". Sukces! Ale osoba, która nie ma głębszej wiedzy o kinie realizmu socjalistycznego, mocno się zdziwi, bo jak to, komunizm, propaganda itd., a tu okazuje się, że robotnice lecą na forsę, a nie ideały? Tymczasem idealnie poprawne scenariusze były tak koszmarne, że nawet komuniści ich nie przepuszczali. A jak już coś przepuścili, to była wtopa.
W rezultacie zawsze coś pozwalano dodać, także by pokazać, jaka władza jest tolerancyjna. Tyle że w różnych okresach różne elementy były tabu, to się zmieniało, więc jeśli sprawa nie była oczywista (jak np. wątki żydowskie po 1968 roku) to czasem trudno wyczuć, co kierowało cenzorem. Przykładowo jednym ze scenariuszy, który miał bardzo duże problemy ze skierowaniem do realizacji, był "Gdzie jest generał" - po prostu w 1963 roku nadal uważano, że z wojny nie można się śmiać, obojętne, jaki byłby temat filmu.
P.S. "Autobus..." można obejrzeć na yt, wspomniana scena jest od 47:57