Z życia wzięte:)
https://twitter.com/AndrzejLabedzki/status/1207598006872264710?s=20
Myśl na dziś.:)
Dobre!
Bardzo dobre.
A ja dziś wyrwałem z kalendarza.
Rodzice przychodzą do lekarza i narzekają.
-Nasz syn jest uzależniony od komputera.
-Będziemy leczyć. - mówi lekarz.
-Tylko jak?
-Jak zwykle. Dziewczyny, papierosy, piwo.
Ja wczoraj przygotowywałem pianino marki Berdux, a dziś właśnie 14 lutego przeczytałem w wikipedii, że Berdux miał na imię Valentin. Czyli mam iście walentynkowe pianino. Ale ja nie przywiązuję się do pianin jak na przykład do kobiet.
Tej pani, też przygotowywałeś Mirku?:)
https://twitter.com/stumbras3/status/1228023917937405952?s=20
tej pani nie robiłem ale Basi Drążkowskiej aż 3 fortepiany podstawiłem i grała na nich sama. Jeden był w stroju 442, drugi w stroju 432 a ten trzeci był spreparowany. Jak znajdę filmik to wrzucę.
Pod wpływem lektury wspomnień Tadeusza Kwiatkowskiego odświeżyłam sobie ostatnio polityczne dowcipy z czasów (nie) dawno minionych. W rezultacie na forum możecie przeczytać tekst nostalgiczno-rozrywkowy na ten temat 😎 .
Maruto, Twój tekst jest wspaniały!
Nie sądziłam, że o dowcipach można tak ciekawie napisać. Jestem pod dużym wrażeniem.
Podoba mi się wszystko: szczypta historii z kilkoma przykładami, podział rodzajowy, kontekst, który kreślisz, historie i ludzie, których przytaczasz.
Przy dowcipach o Fiacie 126p płakałam ze śmiechu 😀
Niestety na części zagadkowej poległam. Nie pamiętam tamtych czasów, a i ich historia jakoś nie bardzo mnie interesuje.
Maruto, Twój tekst jest wspaniały!
Rzeczywiście świetnie się to czyta, no i dowcipy cały czas budzą uśmiech.
Mój ulubiony dowcip polityczny się nie pojawił ale też jest dobry:
"Czym się różni Dobry Wojak Szwejk od Wojciecha Jaruzelskiego?"
"Dobry Wojak Szwejk był mądry ale udawał głupiego a Wojciech Jaruzelski nigdy nie służył w armii austriackiej"
Twtter is a day by day war
Mój ulubiony dowcip polityczny się nie pojawił ale też jest dobry:
"Czym się różni Dobry Wojak Szwejk od Wojciecha Jaruzelskiego?"
"Dobry Wojak Szwejk był mądry ale udawał głupiego a Wojciech Jaruzelski nigdy nie służył w armii austriackiej"
Fajny 😀
Nie znałam go.
A czytam akurat Szwejka po raz pierwszy.
Dziesiątka najstarszych dowcipów rzeczywiście słaba choć jest jedna perełka, którą zresztą wyłuskałaś i zacytowałaś w artykule. Chodzi o anegdotę przypisywaną cesarzowi Oktawianowi Augustowi. Świetna i dobrze świadczy o poczuciu humoru na własny temat:)
W PRL-u śmieszyły mnie prawie wyłącznie dowcipy, które miały kontekst polityczny. Jeśli nie dotyczyły przywódców partyjnych własnych bądź „zaprzyjaźnionych” to wyśmiewały meandry systemu i socjalistyczną gospodarkę niedoborów. Kopalnią dowcipów był siermiężny Gomułka, choć nie jestem aż tak stary, żeby pamiętać Gomułkę:)
Gomułka zwiedza jakiś pałac. Pokazują mu zabytkowe łoże z ciemnego drewna. Przewodnik mówi: hebanowe. Na co Gomułka: niee, cheba stare.
Pamiętam jeszcze dowcip godzący w sojusze wojskowe:
W 1946 roku do komendy milicji wpada chłop i krzyczy, że amerykańscy żołnierze ukradli mu krowę! – Spokojnie, u nas nie ma amerykańskich żołnierzy. Jak wyglądali? – W kufajkach, walonkach, zarośnięci, śmierdzieli bimbrem. – To byli radzieccy żołnierze. – Ale ja tego nie powiedziałem!
Z dowcipów „wielokrotnego użytku”, które bardzo mi się podobały, pamiętam taki (potem obsada zmieniała się w zależności od potrzeb np. Gorbaczow i Bush):
Odbył się wyścig Breżniewa z Reaganem. Reagan był pierwszy a Breżniew drugi. Nazajutrz sowiecka prasa podała: towarzysz Breżniew zajął zaszczytne drugie miejsce, a Reagan przedostanie.
W dzieciństwie miałem też całą książeczkę z dowcipami na temat Fiata 126 p. Pamiętam, że jednego wtedy nie rozumiałem:
Fiat 126 p uzyskał podobno błogosławieństwo Watykanu. Dlaczego? Bo jest to jedyny samochód na świecie, w którym nie można zgrzeszyć.
No i były jeszcze oczywiście, świetne wtedy, kabarety ale o tym może napiszesz oddzielny tekst.
Co do zagadki na koniec. Nie mam pewności tylko w kwestii identyfikacji Przewodniczącego Rady Państwa, który nie skończył podstawówki. Ci pierwsi zwłaszcza, przeedukowani raczej nie byli:)
Świetny tekst. Żeby osoby, które teraz piszą, mieniąc się dziennikarzami, chociaż trochę zbliżyły się do Twojego poziomu.
Cieszę się, że tekst się Wam podoba 😊 . W ostatnim czasie przy różnych okazjach powracały do mnie te dowcipy, więc postanowiłam spojrzeć na nie z nieco innej strony. Na początku lat 90. uwielbiałam takie kawały, zwłaszcza, że ukazywały się wtedy pierwsze zbiorki, często wydawane niemal amatorsko lub jako dodatki do gazet. Po latach przekonałam się, że taki humor wciąż do mnie trafia
Jak sygnalizowałam, te "najstarsze dowcipy" to ciekawostka mało profesjonalna, która jednak zrobiła dużą karierę. W sieci można trafić na krytyczne wypowiedzi osób, które wskazują, że podobnie datowanych dowcipów było dużo więcej i właściwie nie wiadomo, dlaczego wybrano akurat te. No ale nie idzie za tą krytyką żadne polemiczne zestawienie, więc trudno ocenić słuszność zarzutów.
Co do dowcipu o Przewodniczącym Rady Państwa: rzeczywiście można dopasować go do kilku nazwisk, jednak w oryginale
Co do kabaretów - jeśli ktoś się zna, nich pisze!
I jeszcze a propos kabaretów - podczas zbierania materiałów natknęłam się na informacje, że popularny dowcip:
"W barze mlecznym kucharka woła:
- Kto prosił ruskie?
Odpowiedź z sali:
- Nikt nie prosił, same przyszły"
pochodzi właśnie z Kabaretu Olgi Lipińskiej. Podobno autorzy wsadzili go do tekstu jako swego rodzaju wabik na cenzurę, z nastawieniem, że cenzor go skreśli, a przepuści inne, mniej oczywiste kawały. A tu niespodzianka, cenzor scenkę przepuścił... Wprawdzie w kabarecie ponoć zmieniono "ruskie" na "leniwe", ale sens był dla wszystkich oczywisty. Cenzor stracił pracę, a według wiki "W 1978 roku kabaret Lipińskiej zdjęto z anteny na kilkanaście miesięcy za opowiedziany przez Jana Kobuszewskiego dowcip o pierogach: „Kto zamawiał ruskie? Nikt, same przyszli” – stało się to za interwencją ambasady radzieckiej, która dopatrzyła się w dowcipie aluzji do obecności wojsk radzieckich w Polsce." .
Dziś niewielu pamięta, kim był Artur Starewicz, „postrach dziennikarzy”, chwilowy redaktor naczelny „Trybuny Ludu” i bliski współpracownik Władysława Gomułki (czyli taki Urban ;-).
Gdyby był "takim Urbanem", to by w zapomnienie nie popadł.
Dziś niewielu pamięta, kim był Artur Starewicz, „postrach dziennikarzy”, chwilowy redaktor naczelny „Trybuny Ludu” i bliski współpracownik Władysława Gomułki (czyli taki Urban ;-).
Gdyby był "takim Urbanem", to by w zapomnienie nie popadł.
Urbana się pamięta, bo po 1989 roku zaczął "drugie życie". Starewicz został skreślony wraz z Gomułką, a w tamtych czasach taki polityk nie miał wielu możliwości, o ile nie zdecydował się na emigrację. Starewicza - pomimo, że był Gierkowi w miarę przychylny - wysłano jako ambasadora do Londynu i pozwolono na bocznym torze doczekać emerytury. Prawdopodobnie gdyby w 89. zmieniła się tylko komunistyczna ekipa, a ustrój pozostałby taki sam, dziś już byśmy Urbana słabo pamiętali...
Fakt, Jerzy Urban jest powszechnie pamiętany jako rzecznik prasowy rządu, ale osoby czytające i lubiące polskie filmy z czasów PRL-u mogą faceta kojarzyć też od innej strony. Artur Starewicz oprócz funkcji kierowniczych i politycznych chyba innych osiągnięć nie ma, stąd porównanie wydaje mi się niestosowne (tzn jako nadmierna nobilitacja, przecenianie znaczenia Starewicza).