Czytałem o kulturach, gdzie stypę obchodzi się z osobą zmarłą, siedzącą wspólnie przy stole z biesiadnikami. Takie jednak tradycje są dalekie polskiej kulturze.
"W Polsce utrwalanie wizerunku osób zmarłych ma długą i piękną tradycję. Portret trumienny, malowany na blasze przez domorosłych artystów, był nieodłączną częścią kultury sarmackiej. Malowany „jak żywy” reprezentował osobę zmarłą w czasie trwających wiele dni uroczystości pogrzebowych."
Twtter is a day by day war
W dawnej Polsce był też zwyczaj, że na pogrzebie pojawiał się sobowtór zmarłego. Bardzo mnie to zaskoczyło, jak pierwszy raz o tym przeczytałam.
W dawnej Polsce był też zwyczaj, że na pogrzebie pojawiał się sobowtór zmarłego. Bardzo mnie to zaskoczyło, jak pierwszy raz o tym przeczytałam.
Chyba nieco trudniejsza, do realizacji, tradycja. Bo znalezienie sobowtóra to nie taka prosta sprawa.
Twtter is a day by day war
Tylko to, o czym pisze Nietaj, to nie żadne tradycje tylko po prostu zdjęcie zmarłego (jak było widać po wizerunku - zmarłego tragicznie) A jeśli miało by to być nawiązanie do tradycji, to raczej takie zdjęcia się daje, które przypominają najlepsze chwile i raczej takie zdjęcia jak np. w dowodzie. Właśnie dlatego żeby zapamiętać osobę zmarłą jak najlepiej i dodatkowo podkreślić fakt przemijania.
Na mnie to zrobiło straszne wrażenie i do dzisiaj czuję niepokój.
Było się szwendać po cmentarzu? 🙂
Tylko to, o czym pisze Nietaj, to nie żadne tradycje tylko po prostu zdjęcie zmarłego (jak było widać po wizerunku - zmarłego tragicznie) A jeśli miało by to być nawiązanie do tradycji, to raczej takie zdjęcia się daje, które przypominają najlepsze chwile i raczej takie zdjęcia jak np. w dowodzie. Właśnie dlatego żeby zapamiętać osobę zmarłą jak najlepiej i dodatkowo podkreślić fakt przemijania.
Niekoniecznie, było coś takiego jak fotografia pośmiertna, i taka realistyczna, i taka stylizowana na żywą, co mnie osobiście bardziej przestrasza. Możliwe, że to, co widzieliście, było jakimś niezbyt udanym echem tego zwyczaju.
https://culture.pl/pl/artykul/post-mortem-czyli-krotka-opowiesc-o-fotografii-mortualnej
https://historia.org.pl/2013/10/13/memento-mori-xix-portrety-zalobne-zdjecia/
Chociaż i tu trzeba być ostrożnym, jak wyjaśnia ten artykuł: https://www.tygodnikpowszechny.pl/wiktorianskie-zombie-150634
Ja nie wiem czy to miało być nawiazanie do tradycji, czy coś innego, ale dla mnie takie fotografie mają mocno makabryczny wydźwięk. Nie rozumiem celowości wystawiania ich na widok publiczny. A do tego nagrobka w Orzechowie to nawet nie podeszłam.
Pan Henryk Drajer, snując swoją opowieść, napomknął o wykonaniu kilku miniatur na, które swoje miejsce znalazły (czy to stałe, czy tymczasowe) w miniaturyzowanych kościołach. Część wykonał na zlecenie, np. katedra olsztyńska czy jeden z gdańskich kościołów. Część z pasji miniaturyzowania, wśród których jest kościółek w Gryźlinach i kościół w podolsztyńskim Bartągu. Otóż, wracając z miasta z wyjazdu służbowego, postanowiłem odwiedzić ten ostatni i obejrzeć miniaturę. Zastałem tam to czego się spodziewałem, a teraz się z wami dzielę. Dla urozmaicenia dodałem dla porównania zdjęcia oryginału. Oto one:
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!