Zwłaszcza że tak robiono przecież od zawsze. Był sobie romański kościół, potem go rozbudowano w stylu gotyckim, a jeszcze parę stuleci później dostał barokową wieżę. To właśnie było łączenie starego z nowym.
Otóż to. Ludzie często mają granicę mentalną między tym co zabytkowe a współczesne. Zapominają, że za powiedzmy 100 lat, dzisiejsze projekty też staną się zabytkiem. Zresztą eklektyzm jest ciekawszy niż obsesyjna homogeniczność.
Książki mi nie zaproponował
Może się dowiedział, że już jedną masz? 🙂
Ale kilka książek Szczygła jeszcze mi brakuje 🙂
Na PORTALU zamieściłam bardziej obszerną relację z naszej październikowej wycieczki do Pułtuska i Warszawy. Gdyby ktoś miał ochotę odświeżyć wspomnienia to zachęcam do lektury.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
I tutaj by pasował mój wierszyk, ale nie dotarł na czas z winy opieszałości poczty. Dam więc wersję poprawioną, która jest moja góra w 20%, ale za to prawie idealna.
Rwie Milady do Pułtuska
Badać, czy tam Narew pluska.
Wyjątkowy rynku bruk
Zwala ją natychmiast z nóg.
Kostki zbożnie usty muska.
(a teraz idę sprawdzić, czy trafnie odgadłem treść relacji)
Zdecydowaliśmy się na pierwszy weekend października co okazało się strzałem w dziesiątkę. Pogoda była idealna i mimo iż czuć już było nadchodzącą jesień, wysoka temperatura oraz piękne słońce udowodniły, że lato nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa..
Z kolei miniony weekend udowodnił, że polska złota jesień też jest piękna. Czuję jednak, że z uwagi na zaostrzenie sytuacji covidowej, nasza wycieczka nie doszłaby do skutku w tym terminie.
Dom Polonii kiedyś ponoć uchodził za eleganckie miejsce, mam wątpliwości czy zasłużenie. Coś mi nie grało w bryle tego budynku i nie pomyliłam się. Znalazłam ilustrację z lat 60. XX w., z której wynika, że w okresie późniejszym została dobudowana pachnąca PRL-em galeria.
Pamiętam, że Dom Polonii był kiedyś ekskluzywnym hotelem. Dzisiaj to zdecydowanie zakurzona wielkość. Nie jest to specjalnie atrakcyjny obiekt do zwiedzania.
Na Starym Rynku, u podnóża zamku, znajduje znana ławeczka Klenczona, która poza tym, że można na niej usiąść i zrobić sobie zdjęcie z artystą dodatkowo wygrywa jego znane utwory.
To już drugi Klenczon w forowym składzie. Pierwszego zaliczyliśmy w Szczytnie przy okazji Sylwestra 2018. Tamten bardziej mi się podobał, ale miał skromniejszy repertuar, tylko „10 w skali Beauforta”. W Pułtusku są chyba trzy kawałki.
Na rynku, korzystając ze wskazówek nowych przyjaciół Ani, odnaleźliśmy miejsca gdzie w serialu "Alternatywy 4" znajdował się sklep, do którego Miećka Aniołowa stała w kolejce. (…) Ustawiliśmy się w kolejce, pstryknęliśmy zdjęcie.
Tylko Nietaj wlazł za wysoko i zepsuł kadr.
Wrażenia z wizyty w tym obiekcie najlepiej odda krótki klip zmontowany przez Kustosza.
Wiało jak cholera, więc nie dało się latać. Zrobiłem ze trzy ujęcia i na tym koniec. Szkoda, bo obiekt bardzo fajny i należy mu się znacznie lepsze obdronowanie.
Po zmroku nastąpił rytuał rozpalania ogniska przez Nietajenkę. Przywędrowała także gitara i dalej miło spędzaliśmy wieczór.
Ogniska w Rio powoli stają się tradycją. Następne dopiero wiosną. Oby covid zdążył się już wynieść.
Przewodnikami po Niewidzialnej Wystawie są jedynie osoby niewidome. To daje możliwość dogłębnego zrozumienia jak wygląda życie codzienne osób niewidzących. Niestety nie mogę się wypowiedzieć na temat samej wystawy, ponieważ ostatecznie nie wzięłam w niej udziału. Natomiast z tego co słyszałam osoby, które ją zwiedzały również nie będą mogły zbyt wiele powiedzieć, żeby nie psuć zabawy ewentualnym przyszłym uczestnikom.
Niewidzialna Wystawa to jedna z najciekawszych ekspozycji jakie widziałem i najciekawsza jakiej niewidziałem:) Ale kluczem jest tu dobry przewodnik. My mieliśmy szczęście. Na końcu zwiedzania mogliśmy porozmawiać z przewodniczką (osobą niewidomą od urodzenia) o tym jak „wygląda” jej świat i jak wyobraża sobie nasz. Fascynujące przeżycie.
Bardzo ładnie Hebius. 😍
My nie byliśmy aż tak natchnieni, żeby umieścić na pocztówce wierszyk;)
Wracając do wycieczki, natknęłam się dziś na pewną ciekawostkę.
W ścianie bazyliki widzieliśmy wmurowany kamień. Zastanawiałam się po co go tam wmurowano, ale jakoś nie mogłam wpaść na żadną teorię. A jest to ociosany kamień, który ponoć ma kształt ludzkiej głowy a tradycja mówi, że jest to głowa pogańskiego bożka.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Niewidzialna Wystawa to jedna z najciekawszych ekspozycji jakie widziałem i najciekawsza jakiej niewidziałem:) Ale kluczem jest tu dobry przewodnik. My mieliśmy szczęście. Na końcu zwiedzania mogliśmy porozmawiać z przewodniczką (osobą niewidomą od urodzenia) o tym jak „wygląda” jej świat i jak wyobraża sobie nasz. Fascynujące przeżycie.
Rzeczywiście Niewidzialna wystawa to było coś, co zdecydowanie warto doświadczyć. I masz rację Kustoszu, przewodnik był tu kluczowy. My trafiliśmy świetnie. Podobało mi się na tyle, że chętnie poszłabym o krok dalej restauracja w ciemności
Tylko Nietaj wlazł za wysoko i zepsuł kadr.
Tak mnie Paweł ustawił.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
U nas w Bydgoszczy taka restauracja jest od kilku lat.
Kilkoro moich znajomych było i wszyscy byli zachwyceni tą ciekawą formą spożywania posiłku.
Podobno najwięcej radości daje odgadywanie potraw i składników.
Niewidzialna Wystawa brzmi fascynująco, ale mam pytanie - nie, nie o to, co na niej jest. Pytanie brzmi: czy może się na niej dobrze czuć osoba z fatalną koordynacją ruchową, brakiem równowagi i wyczucia odległości, która potrafi potknąć się o chodnik, a po schodach schodzi trzymając się poręczy? Bo to była moja główna obawa - że całe doświadczenie okaże się stresującą męczarnią, a ja narobię kłopotów sobie i innym, na przykład przewracając się lub waląc kogoś w oko.
Czym jest Niewidzialna Wystawa wiadomo. Chodzi o to, żeby w przestrzeni zamkniętej i miejskiej poczuć się jak osoba niewidoma. Zrób eksperyment u siebie w domu. Zasłoń szczelnie oczy i spróbuj się w niej poruszać. To przestrzeń dobrze Ci znana więc będzie łatwiej. Wynik eksperymenty pomoże Ci odpowiedzieć na Twoje pytanie.
Chodzi o to, żeby w przestrzeni zamkniętej i miejskiej poczuć się jak osoba niewidoma. Zrób eksperyment u siebie w domu. Zasłoń szczelnie oczy i spróbuj się w niej poruszać. To przestrzeń dobrze Ci znana więc będzie łatwiej. Wynik eksperymenty pomoże Ci odpowiedzieć na Twoje pytanie.
To chyba nigdy nie będzie dokładnie to samo. Z jednej strony często po domu chodzi się w zupełnej ciemności i większość ludzi daje sobie radę, z drugiej strony podczas takiego ćwiczenia poza domem poruszasz się po całkiem nieznanym terenie ale jest zasadnicza różnica, ludzie niewidomi nie są wypuszczani na ulicę samodzielnie bez odpowiedniej nauki i dodatkowo brak jednego ze zmysłów powoduje, że inne mają bardziej wrażliwe niż przeciętny człowiek. Pewnie takie ćwiczenie może dać obraz ale trochę zafałszowany.
A przy okazji, skoro już zacząłem pisać w tym temacie, taka historia jednego z masażystów, z którego usług korzystamy. Jak wszyscy wiedzą w supermarketach czasami "na kasie" siedzą osoby głuchonieme. Masażysta w pewnym centrum handlowym chodził na zakupy w przerwie pomiędzy klientami właśnie do supermarketu i standardowo przy kasie mówił, że jest niewidomy i prosi o podanie kwoty do zapłacenia. I tym razem też tak zrobił. Problem w tym, że osoba obsługująca po pierwsze go nie usłyszała po drugie nie mogła powiedzieć. Na szczęście podszedł kolejny klient, który pomógł obu osobom. Żeby nie było, że śmiejemy się z niepełnosprawności - masażysta opowiadał to jako dobry dowcip 🙂
Twtter is a day by day war
Na Niewidzialnej Wystawie jesteś wrzucana w zupełnie inne środowisko. Zabranie jednego ze zmysłów sprawia, że przestrzeń w którą się trafia zaczyna być odbierana zupełnie inaczej, bo trzeba sobie w niej poradzić, a przecież nic nie widać. Może się okazać, że nic nie szkodzi, że normalnie potykasz się o krawężniki albo potrzebujesz poręczy żeby zejść ze schodów, w zupełnej ciemności możesz sobie poradzić doskonale, bo będziesz się duuużo bardziej skupiała na innych rzeczach i będziesz o wiele bardziej ostrożna i uważna.
Pytanie brzmi: czy może się na niej dobrze czuć osoba z fatalną koordynacją ruchową, brakiem równowagi i wyczucia odległości, która potrafi potknąć się o chodnik, a po schodach schodzi trzymając się poręczy?
Maruta, ja mam od dziecka uszkodzony błędnik. Potrafię stać na równej podłodze i jednocześnie mieć wrażenie, że jadę windą w dół.
Ja z Niewidzialnej Wystawy zrezygnowałam z dwóch powodów. Pierwszy to uszkodzony błędnik, ale podejrzewam, że sam nie byłby problemem. Weszłam jedynie do czegoś w rodzaju przedsionka. Nie jesteś jeszcze we właściwym miejscu, ale już wiesz, że nic nie widzisz. I tu w grę wchodzi drugi powód - strach. Wtedy zrezygnowałam z wejścia na wystawę. Przeraziła mnie sytuacja, w której miałam otwarte oczy, ale nic nie widziałam. Do tego nakręciłam się swoim błędnikiem. Siedząc na kanapie na zewnątrz i analizując sytuację doszłam do jednego wniosku. Powinnam zamknąć oczy. I tak nic nie widziałam, ale ta ciemność z otwartymi oczami to inna ciemność kiedy samemu zamykasz oczy. Sądzę, że z zamkniętymi oczami mogłabym tam wejść.Innych obaw ruchowych po przemyśleniu nie miałam.
Dlatego, jako osoba wadą błędnika (mogę się przewrócić stojąc) sądzę, że nie powinnaś mieć obaw. Tym bardziej, że wystawę zwiedza się raczej bardzo powoli. Obiecałam sobie, że tam wrócę i wejdę, więc gdybyś również się zdecydowała to możemy iść razem.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Obiecałam sobie, że tam wrócę i wejdę, więc gdybyś również się zdecydowała to możemy iść razem.
Winszuję decyzji. Mam wrażenie, że po prostu się spięłaś przed wejściem niepotrzebnie. Oliwy dolała recepcjonistka, mówiąc o procedurze przy rezygnacji w trakcie zwiedzania. Zamiast zastanawiać się co cię spotka za drzwiami i czy podołasz lepiej nastawić się na niezły fun.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Obiecałam sobie, że tam wrócę i wejdę,
Brawo! Będzie Pani zadowolona 😆 .
Bo najważniejsze, że się na obiekcie i parceli zarabia.
Jak miło wrócić po dłuższej nieobecności do domu i zastać w nim niespodziankę.
Chcecie wiedzieć co czekało na mnie?
Kompletnie znienacka przydreptała do mnie kartka prosto z Kętrzyna! Kartka, której już się nie spodziewałam otrzymać i w myślach przeklinałam za to listonosza. Szła do mnie prawie miesiąc, ale dotarła.
Hebius, dziękuję, zrobiłeś mi wieczór po długiej podróży.;)
PS. Napis wyszedł Ci tak wiarygodnie, że dopiero za drugim razem się zorientowałam, że to wyklejane litery. Mam nadzieję, że nie zajmujesz się pisaniem zawodowo anonimów.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Wspaniała niespodzianka! I bardzo fajny tekst na tej niespodziance 🙂
Ale czemu tak długo szła?
Rozumiem, że przed świętami kartki idą dłużej (chyba zatem już czas wysłać?), ale w październiku???