Mam rozumieć, że potępiasz wybory
W sumie możesz to rozumieć dowolnie.
Nie wiem jak inne tutejsze samce. Jak po prostu uważam, że każdy ma prawo żyć tak jak mu się podoba i nic mi do tego.
Ot własnie! Tylko czy Alicja faktycznie TAK chciała żyć z własnego wyboru? Myślę, po tym co dzisiaj mówi i jak się prezentuje, to wcale aż tak źle nie było jej z Nienackim. A to, że on akurat tak z nią postępował, to powtórzę - kawał z niego chama był i tyle.
A jaki wybór miał ktoś taki jak AJ, osoba urodzona w niezamożnej rodzinie z problemami alkoholowymi, mieszkająca w małym miasteczku (w latach 70. Iława miała coś około 16 tys. mieszkańców)? Patrzę po swojej matce - która była w zbliżonej sytuacji i z podobnego rocznika. Szkołę średnią skończyła dzięki własnej determinacji i wbrew woli ojca, bo ten chciał, żeby po podstawówce od razu zdobyła zawód w szkole krawieckiej i szła na swoje. A po maturze prawie od razu zaszła w ciążę i wyszła za mąż i później może nawet nie klepała biedy, ale żyło jej się różnie, a teraz jest emerytką mieszkającą w bloku, który kiedyś gmina sprzedała razem z lokatorami i bez wdawania się w szczegóły to jest ogólnie dość gówniana sytuacja. Ja bym w sumie wolał, jakby swego czasu poznała jakiegoś Nienackiego i nawet by mi nie przeszkadzało, gdybym był nieślubnym synem takiego pisarza 😀
A jaki wybór miał ktoś taki jak AJ
Toć właśnie sobie odpowiedziałeś. Mogła pójść drogą, jaką poszła Twoja mama albo mogła zostać krawcową, księgową, pielęgniarką, sprzedawczynią itd. Przecież nie każdy musi balować i szybko jeździć eleganckim samochodem. To są indywidualne decyzje, często wynikające z przypadku. Chyba nie nam oceniać, czy ZN wykorzystał słabości czy tak się życie plotło. Z drugiej strony dopisanie scenariusza, że "nastolatka uwiodła pisarza, który był bezwolnym narzędziem w jej rękach" by było równie proste. Tyle, że teraz możemy sobie posłuchać tylko jednej strony.
Twtter is a day by day war
No własnie. I żadnej z podejmowanych wyborów nie daje gwarancji szczęścia. Sąsiadka, która pracowała i wychowała czterech synów i kilkoro wnuków, zanim ją rodzina oddała do pobliskiej umieralni, zdążyła stwierdzić, że zrobiłaby mądrzej, gdyby podusiła dzieci w kołysce.
No własnie. I żadnej z podejmowanych wyborów nie daje gwarancji szczęścia.
Gwarancja szczęścia? Nie istnieje coś takiego. Szczęście jest wypadkową przypadku i podejścia ludzi. Jeśli komuś się wydaje, że gdyby poszedł inną drogą to by był szczęśliwy to tylko mu się wydaje.
Twtter is a day by day war
Nie istnieje również coś takiego jak szczęście. To tylko pozorny stan kiedy nie dzieje się nic tragicznego.
To tylko pozorny stan kiedy nie dzieje się nic tragicznego.
To IMO zbyt duże uogólnienie. Pomiędzy "tragicznym" a "szczęśliwym" jest jeszcze sporo miejsca.
Twtter is a day by day war
. Pomiędzy "tragicznym" a "szczęśliwym"
Chciałam krótko a skróciłam maksymalnie jak widzę. Ale temat zacznie się tutaj robić mocno filozoficzny. Miałam na myśli "szczęście" jako emocje i odczucia. Czegoś takiego jak definicja "szczęścia" nie ma. Wszystko zależne jest od osobniczych uwarunkowań i postrzegania otaczającego nas świata. Dodatkowo, jeśli do tego dołożymy tzw "chemię mózgu" to zaczniemy iść dalej w kierunku - czy w ogóle mamy wpływ, na wybory życiowe, samopoczucie, odczuwanie przyjemności czy smutku czy to tylko kwestia neuroprzekaźników i ich procentowego udziału. No ale temat ten, zupełnie tutaj jest nie na miejscu.