„Wyspa Złoczyńców” odbiega od pozostałych samochodzików, jest trochę surowa, bardziej mroczna, adresowana do nieco starszych czytelników. Kanoniczne wzorce późniejszego cyklu dopiero się kształtują. Pan Samochodzik jest na razie Tomaszem Włóczęgą, a funkcjonalność wehikułu jeszcze nie do końca przemyślana.
Ale fabularnie wszystko gra. Wspaniała atmosferą, umiejętne stopniowanie kolejnych kręgów wtajemniczenia ani śladu infantylizmów, które irytują mnie w późniejszych tomach. Nawet harcerze choć przecież młodsi jacyś mądrzejsi i doroślejsi niż później. I te obozowiska nad rzekę. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron Tomasz wciąż biwakuje i ucztuje. Tak sugestywnie pochłania te pajdy chleba, grzanki, zupy z proszku, że ślinka ciekła mi do pasa. I nawet papieroska chciałoby się zapalić choć nie palę od lat:)
No i moja ulubiona, poetycka fraza:
Szosa była pusta, jak to zwykle nad ranem, powleczona srebrzystym blaskiem świtu.
Na tropach Pana Samochodzika - Wyspa złoczyńców - na stronach Muzeum Warmii i Mazur.
Są listy, skany, zdjęcie oraz fragment MASZYNOPISU.
Garść spostrzeżeń po lekturze maszynopisu.
Znowu mnóstwo drobnym poprawek redakcyjnych. I tutaj i w „Templariuszach”, których maszynopis wcześniej przeglądałem, streszczenia rozdziałów w punktach robione są odręcznym pismem, a więc były przygotowywane już po napisaniu rozdziału. Czyli nie jest to jakaś pozostałość wcześniejszego konspektu powieści.
Pierwotnie przygoda miała zapukać do drzwi mieszkania Tomasza już w maju 1961 roku, a nie pod koniec czerwca. Młodszy brat Paweł miał odziedziczyć książeczkę oszczędnościową z mniejszym wkładem – 60 tys zł. Ostatecznie Nienacki „podarował” mu 80 tys:)
Szybkościomierz wehikułu miał wskazywać maksymalnie 180 km/h. Faktycznie, strasznie mało. Tyle to chyba miał licznik w niektórych modelach Fiata 125, produkowanego od 1967 roku, a potem w Polonezach. Przestrzeń w wehikule miała też być znacznie ograniczona tajemniczymi mechanizmami, które zajmowały tak dużo miejsca, że w środku mogły się pomieścić tylko dwie osoby. Czyli harcerze już by się tam nie zmieścili:) Ani Bigos z gitarą:)
Szybkościomierz wehikułu miał wskazywać maksymalnie 180 km/h. Faktycznie, strasznie mało. Tyle to chyba miał licznik w niektórych modelach Fiata 125, produkowanego od 1967 roku, a potem w Polonezach.
Jak widać Nienacki nie za bardzo znał się na motoryzacji, czego dowodzi choćby poniższy cytat:
Wehikuł wuja Gromiłło miał wspaniały zryw. W ciągu nie więcej niż piętnastu sekund miałem już sześćdziesiąt kilometrów na liczniku...
Jak się to skonfrontuje z informacją o silniku sportowego Ferrari 410, to strasznie zgrzyta - otóż auto to miało (dla modelu rocznik 1955) przyspieszenie od 0 do 60 MIL/h (!), czyli do 96 km/h...5,6 sekundy.
Widać, że Autor raczej jeździł jak emeryt i niespecjalnie cisnął gaz, w przeciwnym razie wiedziałby, że od 0 do 60 to się nie tylko samochodem (podejrzewam, że jakimkolwiek w tamtych czasach) ale przyzwoitym rowerem można bez problemu rozpędzić w poniżej 15 sekund...
Zgadzam się, Nienacki kompletnie nie znał się na motoryzacji. Przykłady można mnożyć, że wymienię tylko Pininfarinę z Zagadek Fromborka czy skrzynię biegów wehikułu z Fantomasa.
Może utknął na etapie IFY z „Uroczyska”? Markiem Hłasko to On nie był 😉
Na usprawiedliwienie można dodać, że z wehikułem było jak z winem - z czasem był tylko lepszy. W sensie szybszy.
Na zdjęciu widzę kolegów z forum, którzy są z przygodą na ty. Za to kompletnie nie rozumiem tej hipotezy z wyspą złoczyńców jako półwyspem na jeziorze Cmentowo. To, że w Brześciu prowadzono badania archeologiczne, w których być może wziął nawet udział Nienacki, nie oznacza wszak, że tam ma być książkowa wyspa złoczyńców. W powieści stoi jasno. Wyspa złoczyńców to wyspa na Wiśle, wg legendy powstała na skutek naniesienia piasku na unieruchomione tratwy flisaków spławiających drewno królową polskich rzek. Z tym Cmentowem nic nie trzyma się kupy.
... Z tym Cmentowem nic nie trzyma się kupy.
No widzisz wszędzie chcą upamiętniać "Pana Samochodzika", nawet naginając rzeczywistość a nad Jeziorakiem jakoś go nie chcą.
Jak miło zobaczyć zdjęcie sprzed kilku lat 🙂
Moi chłopcy jacy mali 😀
I muszę przyznać, że Brześć Kujawski to najbardziej gościnne miasteczko z wszystkich, w jakich byliśmy.
Z tym Cmentowem nic nie trzyma się kupy.
A mi bardziej zgrzyta fakt, że w prasie, nawet tej powiatowej, popełnia się błedy ortograficzne rodem z podstawówki!
Dla niewtajemniczonych: ,,nie,, z przysłówkami odprzymiotnikowymi w stopniu równym pisze się ŁĄCZNIE!!!
NIEPRZYPADKOWO!
miło
No i jeszcze, że Yvonne tego nie wyłapała 😉
Z tym Cmentowem nic nie trzyma się kupy.
A mi bardziej zgrzyta fakt, że w prasie, nawet tej powiatowej, popełnia się błedy ortograficzne rodem z podstawówki!
Dla niewtajemniczonych: ,,nie,, z przysłówkami odprzymiotnikowymi w stopniu równym pisze się ŁĄCZNIE!!!
NIEPRZYPADKOWO!
miło
No i jeszcze, że Yvonne tego nie wyłapała 😉
Na swoje usprawiedliwienie powiem, że nie czytałam artykułu 🙂
Zerknęłam tylko na zdjęcie.
Ale masz rację. Jest błąd.
Jeśli chodzi o imprezę w Brześciu Kujawskim to spora galeria fotografii autorstwa Wojciech Alabrudzinskiego jest w artykule
z Gazety Pomorskiej z dn. 29 sierpnia 2016 oczywiście w wersji internetowej.
Ech, wspomnienia...
Pamiętasz, Yvonne, jaki był wtedy nieprawdopodobny upał? Na zdjęciach może tego nie widać, ale mózg się rozpływał. I potem ten miły chłodek w Wieńcu...
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Ech, wspomnienia...
Pamiętasz, Yvonne, jaki był wtedy nieprawdopodobny upał? Na zdjęciach może tego nie widać, ale mózg się rozpływał. I potem ten miły chłodek w Wieńcu...
Rzeczywiście! Było tak, jak piszesz 🙂
Ale ta woda w Wieńcu była okropna 😀
No i pamiętam, że aby się trochę orzeźwić poszłam z Bartkiem na basen. I jeszcze chyba Vasco.
A Wy w tym czasie męczyliście się na kręgielni.
I chyba wtedy przyjechała Milady, jeśli się nie mylę?
Obejrzałam sobie relację zdjęciową. Jakoś upału specjalnie nie widzę 🙂 Nie byłam nigdy w tym miejscu i chyba muszę nadrobić i się wybrać. Odczuwam ostatnio silną potrzebę krajoznawczą.
Ciekawy materiał. Mnie do tego typu analiz zawsze zniechęca jedno. Założenie, że wszystko, każdy najdrobniejszy szczegół fabuły książki musiał mieć swój rzeczywisty pierwowzór. Takie założenie kwestionuje istnienie wyobraźni autora, a poza tym powoduje, że obok wiarygodnie udokumentowanych ustaleń, pojawia się naciąganie faktów, tam gdzie sensownie brzmiących argumentów brakuje. W myśl zasady – trzeba dopasować wszystko. W ten sposób pojawia się tutaj ten zupełnie od czapy pomysł z wyspą na jeziorze Cmętowo jako pierwowzorem wyspy złoczyńców i Leopoldem Kronenbergiem jako wzorcem dziedzica Dunina. Nawet jeśli depozyt przekazany przez wdowę po Kronenbergu do Muzeum Historycznego był podobny do książkowych zbiorów Dunina. Pomijam już fakt, że ów depozyt przekazano w 1973 roku czyli grubo po napisaniu książki Nienackiego.
Wg mnie co najwyżej tylko wykopaliska archeologiczne były w Brześciu Kujawskim. Reszta plenerów wraz z wyspą to okolice od Ciechocinka do Torunia zawierające Otłoczyn i Aleksandrów Kujawski. A skarby hrabiego Dunina są tu: Muzeum Okręgowe w Toruniu.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
Wg mnie co najwyżej tylko wykopaliska archeologiczne były w Brześciu Kujawskim. Reszta plenerów wraz z wyspą to okolice od Ciechocinka do Torunia zawierające Otłoczyn i Aleksandrów Kujawski. A skarby hrabiego Dunina są tu: Muzeum Okręgowe w Toruniu.
Być może. Ja nie jestem badaczem. Oceniam jedynie wiarygodność przedstawionych argumentów. Otłoczyn jest wskazywany w tym materiale. A filmik z kolekcją hrabiego u mnie nie działa.
A filmik z kolekcją hrabiego u mnie nie działa.
Spróbuj w innej przeglądarce.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club