Z wszystkich okładek najbardziej podoba mi się przedostatnia, czyli pierwsza czeska.
Jest świetna i bardzo pobudza moją wyobraźnię.
Z wszystkich okładek najbardziej podoba mi się przedostatnia, czyli pierwsza czeska.
Ciekawy wybór. W grupie okładek infantylizujących rzeczywiście wyróżnia się in plus.
Z „Templariuszy” mam pierwsze wydanie, te z białej i kolorowej serii, czarną Warmię miałem, ale wcięło. Posiadam także wydanie „Świata książki”. Siedmioróg kupiłem, gdyż jest solidnie wydane i w fajnej szacie graficznej. No i wersję na Kindle’a.
Największe znaczenie sentymentalne ma dla mnie okładka białej serii, ale najbardziej podoba mi się ta z kolorowej. Zresztą, uważam, że ta seria koncepcyjnie jest bardzo udana. Z formatem natomiast nie trafili 😉
Co do rysunków, lubię Kobylińskiego, ale moim zdaniem Anna Stylo-Ginter wykonała najlepszą robotę. Jeśli chodzi o wehikuł, szanuję jego szalone wcielenie z „Wyspy złoczyńców” wydanej przez KAW.
To ja mam tak: 2, 3, 4, 5, 6, 7.
I jakoś nie staram się oceniać pod kątem infantylizacji, bo nie wiem co stało za konkretnym pomysłem, a mogło stać wiele rzeczy, od oczekiwań wydawcy, poprzez aktualnie uprawiany przez twórcę styl. Generalnie nie lubię okładek z "kolorowej" serii, bardziej mi pasują ilustracje (a więc i okładki) oszczędne, dlatego pewnie wolę serie "białą" oraz "czarną".
Twtter is a day by day war
Seth, PawelK strasznie dużo macie tych Templariuszy. Gdzie wy trzymacie te książki.;)
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Seth, PawelK strasznie dużo macie tych Templariuszy. Gdzie wy trzymacie te książki.;)
Wszędzie, jak Pan Tomasz.
Twtter is a day by day war
No i wersję na Kindle’a.
Generalnie nie lubię okładek z "kolorowej" serii, bardziej mi pasują ilustracje (a więc i okładki) oszczędne, dlatego pewnie wolę serie "białą" oraz "czarną".
Kolorowe są moim zdaniem kiczowate, a czarne kojarzą mi się z kontynuacjami, a więc nie najlepiej. No i w ogóle ta edycja jest cholernie oszczędna i tandetna.
A mnie kolorowa seria bardzo się podoba.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
A mnie kolorowa seria bardzo się podoba.
Ja też lubię kolorową serię, ale to może przez sentyment, bo taką zawsze czytałam.
Natomiast ostatnio polubiłam serię białą. Jest bardziej estetyczna, ma dobrą czcionkę i dobrze się ją czyta.
Natomiast ostatnio polubiłam serię białą. Jest bardziej estetyczna, ma dobrą czcionkę i dobrze się ją czyta.
I nie rozwala Ci się? U mnie po każdym czytaniu zwiększała się ilość kawałków, na które rozpadały się te książki. Teraz tylko Kindle.
Najbardziej nie podoba mi się okładka numer 8. A w swojej kolekcji mam 2, 4 i 6.
Ale chyba najciekawsza jest pierwsza czeska.
Ale chyba najciekawsza jest pierwsza czeska.
Jest. Zdecydowanie!
Z wszystkich zaprezentowanych przez Kustosza ona właśnie podoba mi się najbardziej.
Nie rozumiem, co Kustosz miał na myśli w swoim wpisie, który był odpowiedzią na mój post.
Kustoszu, wyjaśnisz o co Ci chodziło z tą infantylizacją? Bo się trochę głupio poczułam, a naprawdę uważam, że ta okładka jest najciekawsza.
Kustoszu, wyjaśnisz o co Ci chodziło z tą infantylizacją? Bo się trochę głupio poczułam, a naprawdę uważam, że ta okładka jest najciekawsza.
Dlaczego głupio? IMO graficznie ta okładka jest całkiem udana, natomiast sama grafika jest dość dziecinna. Ja lubię okładki z białej serii, ponieważ graficznie są stonowane, spójne i nie dziecinne.
Zacząłem „Templariuszy” i idzie mi jak po grudzie. Od dawna już nie wchodzi mi ten tom. Może dlatego, że ostatnie dwa, trzy razy to było odsłuchiwanie wersji audio w interpretacji Malajkata i teraz słyszę jego głos czytając samodzielnie? A to niestety przeszkadza i infantylizuje odbiór tej książki.
Ale zastanowiła mnie jedna rzecz. Wiadomo, że przydomek Pan Samochodzik, pojawia się po raz pierwszy właśnie w „Templariuszach”. Wcześniej pada on w filmie Jędryki „Wyspa złoczyńców” stąd można snuć domniemania, że to wcale nie Nienackie ale Dygat (autor dialogów do filmu) wymyślił to przezwisko. Ale ja nie o tym.
Nienacki nie zrobił żadnego wprowadzenia związanego z tym przezwiskiem. Już w drugim akapicie powieści padają słowa:
- Panie Tomaszu! Panie Samochodzik! - wołali jeden przez drugiego. - Szykuje się nowa przygoda, prawda?
Wygląda to tak jakby Tomasz zawsze był Panem Samochodzikiem i nie było Tomasza Włóczęgi w „Wyspie”. Jedyne wyjaśnienie pada mimochodem na końcu pierwszego rozdziału.
Przed domem gotów do drogi stał już mój samochód. To z racji posiadania przeze mnie tego dziwacznego pojazdu chłopcy przezwali mnie: pan Samochodzik.
Ciekawe też, że w czwartym rozdziale, kiedy pojawia się Anka, jak gdyby nigdy nic od razu zwraca się do Tomasza „Pan Samochodzik”.
- Gdyby się stało coś ważnego, szukajcie mnie nad jeziorem Pomorze. Dwa kilometry stąd. Od leśniczówki drogą w prawo traficie nad małą zatoczkę ogromnego jeziora. Tam rozłożę się obozem - tłumaczyłem chłopcom na pożegnanie.
Odezwała się czarno ubrana dziewczyna:
- W takim razie ja zabiorę się z panem Samochodzikiem.
- Nie jestem dla pani żadnym panem Samochodzikiem - oburzyłem się.
Skąd znała ten pseudonim? Przecież poznali się dopiero przed chwilą. Podsłuchiwała co prawda rozmowę Tomasza z harcerzami, ale jego przydomek w niej nie pada.
Wygląda na to, że Nienacki zakochał się w pomyśle na przydomek swojego bohatera i korzystał z każdej okazji żeby ten przydomek promować. W końcu znalazł się już w tytule książki, a w pierwotnej wersji maszynopisu samodzielnie, tzn bez "i templariusze".
Zacząłem „Templariuszy” i idzie mi jak po grudzie.
Ja nie mogę z Templariuszami, bo mam przed oczami zupełnie co innego niż w książce. Po prostu wolę serial.
w interpretacji Malajkata i teraz słyszę jego głos czytając samodzielnie
A wiesz, że coś w tym jest? Miałam tak z Gorzką, którego serię z Zakrzewskim czytał mi Kosior i nijak przy samodzielnym czytaniu nie mogę się pozbyć głosu lektora.
jak gdyby nigdy nic od razu zwraca się do Tomasza „Pan Samochodzik”
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. To znaczy, dla mnie od zawsze Pan Samochodzik był Panem Samochodzikiem i nie umiałabym czytając książkę, z tekstu wyhaczyć takie niuanse.
Ale zastanowiła mnie jedna rzecz. Wiadomo, że przydomek Pan Samochodzik, pojawia się po raz pierwszy właśnie w „Templariuszach”. Wcześniej pada on w filmie Jędryki „Wyspa złoczyńców” stąd można snuć domniemania, że to wcale nie Nienackie ale Dygat (autor dialogów do filmu) wymyślił to przezwisko.
To akurat kiedyś wyjaśniłam, że się zacytuję:
Na podstawie materiałów, które znajdują się w zbiorach Filmoteki Narodowej, można także rozwiązać zagadkę pochodzenia przydomka "Pan Samochodzik", który - jak wiadomo - pojawia się po raz pierwszy nie w powieści "Wyspa Złoczyńców", ale w jej ekranizacji.
Przydomek ten na 99,9% wymyślił Zbigniew Nienacki. Można go znaleźć na kartach pierwszej wersji scenariusza „Wyspy Złoczyńców”, datowanej na styczeń 1964 r. Podobnie jak w filmie używają go harcerze podczas pierwszej rozmowy z panem Tomaszem.
W tej wersji scenariusza (pierwszej znanej) istnieje jeszcze postać Hanki. W wersji drugiej poprawionej, której wyłącznym autorem nadal jest Nienacki, jej miejsce zajmuje Zaliczka - niekiedy całkiem dosłownie. Wersja poprawiona została w kwietniu 1964 roku warunkowo zaakceptowana do realizacji przez Komisję Ocen Scenariuszy. Dopiero na posiedzeniu tej komisji zażądano poprawienia dialogów. Zadanie to powierzono Stanisławowi Dygatowi.
Nazwisko Dygata jako autora dialogów figuruje dopiero na pochodzącym z lipca 1964 roku scenopisie. Jest to dość logiczne – prawdopodobnie twórcy czekali z zatrudnieniem znanego pisarza do chwili, gdy ich projekt otrzymał zielone światło i mogli wciągnąć go na listę płac. Treść scenopisu w miarę pokrywa się z tym, co możemy zobaczyć na ekranie, choć na przykład we wspomnianej scenie rozmowy Tomasza z harcerzami nie ma dowcipów o jajkach.
Podsumowując, Nienacki wymyślił "Pana Samochodzika" i usunął Hankę, natomiast Dygat prawdopodobnie uwspółcześnił, skrócił i "urealnił" dialogi. Co ciekawe, podczas kolaudacji gotowego filmu główne zarzuty ponownie dotyczyły dialogów właśnie...
To akurat kiedyś wyjaśniłam, że się zacytuję:
No masz, przecież ja też czytałem ten scenariusz:) Mam nawet bardzo obszerne notatki, z których miał powstać artykuł na temat scenariusza, ale jakoś nie powstał. Pamięć jest strasznie ulotna.
Na portalu "Zupełnie inna opowieść" jest świeża recenzja "Templariuszy" autorstwa Przemysława Poznańskiego.