Są też fragmenty MASZYNOPISU.
Tym razem lektura maszynopisu przynosi sporo ciekawostek.
Dowiadujemy się więcej na temat wyglądu Florentyny – włosy zmierzwione i podobne do dużego gniazdo dla kruków czy wron, miała na sobie, jak ksiądz sutannę, coś w rodzaju luźnej wełnianej tuniki. Jest też kilka słów o klockowym naszyjniku. Nosiła go dla urody i ze względów praktycznych. Gdy kiedyś zaczepił ją pewien typ, zdzieliła go naszyjnikiem i trzeba było wezwać pogotowie.
W wersji z maszynopisu Tomasz jest znacznie bardziej wzburzony pojawieniem się Florentyny niż w książce. Wypada ze swojego pokoju, potrąca interesantów na korytarzu, wpycha się do gabinetu Marczaka, nie zważając na gniewne pomruki sekretarki, nieproszony ładuje się na fotel stojący przed biurkiem zwierzchnika i długo w milczeniu, opanowując gniew, patrzy mu w oczy.
- Kto to jest, u diaska? – zawołałem (maszynopis)
Powiedzieć, że Tomasz zachowuję się bezczelnie i grubiańsko, to nic nie powiedzieć. Na miejscu Marczaka wywaliłbym go za drzwi. Na szczęście, nie byłoby to konieczne, ponieważ Nienacki zrezygnował na szczęście z tych demonstracyjnych fochów:)
- Kim ona jest? – zapytałem grzecznie (książka)
W maszynopisie Marczak w mniej zawoalowany sposób wyjaśnia Tomaszowi, skąd wzięła się Florentyna: Stało się to bez mojego udziału. Po prostu Minister kazał mi nią obsadzić wolny etat. Dalej jest tak samo jak w książce: Minister wezwał mnie do siebie i powiedział jak do przyjaciela: „Prowadzisz ożywioną korespondencję z muzeami na całym świecie, wyjeżdżasz wkrótce do Bogoty, aby wygłosić referat. Panna Florentyna zna doskonale dziesięć języków".
Połączenie tych dwóch informacji buduje zupełnie jasny obraz sytuacji. Florentyna jest zapewne agentem SB wsadzonym obu panom na plecy żeby patrzeć im na ręce w czasie wyjazdu do Bogoty:) Widać towarzysze z MSW nie ufali kolegom z resortu Kultury i Sztuki albo stosowali starą zasadę czekistów „wierzyć i sprawdzać”:)
A poza tym to zdaje się córka jakiegoś bardzo zasłużonego człowieka i nie może pozostawać bez pracy.🙂 (maszynopis)
Co ciekawe wyjazd Florentyny do Bogoty miał się odbyć na koszt organizatorów i nic nie kosztować Ministerstwa. Jednocześnie Marczak prosi Tomasza żeby nie robił w tej sprawie żadnych wstrętów i nie utrudniał mu życia, bo on chce żyć w zgodzie z ministrem.
Co jeszcze? Okazuje się, że Florentyna korespondowała w sprawie UFO z największymi znawcami tego zagadnienia, panami Charroux i von Danikenem. Jest też fajna metafor. Tomasz mówi, że Florentyna nie raczyła ani razu się do mnie odezwać, traktując mnie tak, jak członek ligi antynikotynowej odnosi się do chmury dymu papierosowego.:)
Połączenie tych dwóch informacji buduje zupełnie jasny obraz sytuacji. Florentyna jest zapewne agentem SB wsadzonym obu panom na plecy żeby patrzeć im na ręce w czasie wyjazdu do Bogoty:) Widać towarzysze z MSW nie ufali kolegom z resortu Kultury i Sztuki albo stosowali starą zasadę czekistów „wierzyć i sprawdzać”:)
To jest koncepcja jeszcze dalej idąca niż mój pomysł z sąsiedniego wątku, skąd wziął się kolega Pietruszka. 🤣
Ale kupuję ją.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
To jest koncepcja jeszcze dalej idąca niż mój pomysł z sąsiedniego wątku, skąd wziął się kolega Pietruszka. 🤣
Ale kupuję ją.
Florentyna jako agent bezpieki idealnie wpisuje się w poetykę tamtych czasów:) W końcu taki wyjazd do odległej Bogoty nie mógł pozostać poza obszarem zainteresowania organów bezpieczeństwa:)
Sugerujesz, że Tomasz, którego odwiedzali bardzo dziwni jegomoście, współpracował z milicją, był ormowcem, bez większych przeszkód włóczył się po obcych landach, nie wystarczył?
Sugerujesz, że Tomasz, którego odwiedzali bardzo dziwni jegomoście, współpracował z milicją, był ormowcem, bez większych przeszkód włóczył się po obcych landach, nie wystarczył?
Wierzyć i sprawdzać:) A może to o Marczka tym razem chodziło;)
Tomasz wiedział o Marczaku wszystko. I vice versa 😉
Tomasz wiedział o Marczaku wszystko. I vice versa 😉
Wszystko wiedział tylko oficer prowadzący;)
@seth_22
Wg IPN autor musiał mieć swojego oficera prowadzącego. Więc pewnie ten sam:)
Cytat ze mnie :Wypowiedź Nienackiego w poniższym wywiadzie (wywiad "Pisarz niekoniunkturalny" w piśmie "Warmia i Mazury"z maja 1982 r.) brzmi tak, jakby "Człowiek z Ufo" miał być całkiem nową, oryginalną historią bez powiązań z cyklem o Panu Samochodziku. Zwłaszcza ostanie zdanie, które wskazuje na nietypową dla cyklu poważną wymowę.
Wygląda to trochę tak, jakby Nienacki chciał napisać oryginalną powieść na pograniczu fantastyki i przygody, ale w trakcie uświadomił sobie (ktoś mu uświadomił?), że nie ma potencjału rynkowego i na szybko wrzucił do niej pana Tomasza.
Albo jakby wydawnictwo naciskało na kolejny tom serii, Nienacki nie miał na niego pomysłu, więc przerobił projekt, nad którym wówczas pracował...
Według Mariusza Szylaka, powieść "Pan Samochodzik i człowiek z UFO" po raz pierwszy drukowana była na łamach Płomyka w numerach 1982/13 i 1983/15-24. Zastanawia tu ten pojedynczy numer z 1982 roku a potem długa przerwa. Być może w 1982 ukazał się tylko jeden odcinek pilotażowy a całą powieść wydrukowano dopiero rok później?
Płomyk był tygodnikiem, wynikałoby więc z tego, że "Człowiek z UFO" zaistniał jako Pan Samochodzik już na początku kwietnia 1982 a zaczął się ukazywać w całości pod koniec kwietnia rok później. Jeżeli Szylak nie pomylił się w datach, kłóciłoby się to z hipotezą, że w maju 1982 roku Nienacki jeszcze nie zamierzał włączyć tej powieści do cyklu. Ciekawe. Wątpliwości mógłby rozwiać 12 numer Płomyka z 1982 roku. Może ktoś znajdzie go w swoich archiwach?
Na mnie proszę nie liczyć (przynajmniej na razie), bo nie mogę znaleźć nawet kompletu (minus jeden) "Płomyków" z odcinkami drukowanymi w 1983 roku - przeglądałem numery rok, czy dwa lata temu, a później odłożyłem w nowe miejsce... i kaplica, pojęcia nie mam gdzie. Ale całość powieści była na pewno drukowana jesienią, bo "Płomyk" był dwutygodnikiem.
edit.
Po niedzieli będę może coś wiedział w temacie.
Na mnie proszę nie liczyć (przynajmniej na razie), bo nie mogę znaleźć nawet kompletu (minus jeden) "Płomyków" z odcinkami drukowanymi w 1983 roku - przeglądałem numery rok, czy dwa lata temu, a później odłożyłem w nowe miejsce... i kaplica, pojęcia nie mam gdzie.
Czyli masz te Płomyki! Ech Ty...:)
Ale całość powieści była na pewno drukowana jesienią, bo "Płomyk" był dwutygodnikiem.
Racja, w takim razie pilot powieści (jeśli się Szylak nie pomylił) ukazał się na początku lipca 1982 roku. Czyli raptem 2 miesiące po wywiadzie z maja gdzie wygląda na to, że jeszcze nie wiedział, że zrobi z tego kolejnego "samochodzika". Mało czasu, ale możliwe.
Ale całość powieści była na pewno drukowana jesienią, bo "Płomyk" był dwutygodnikiem.
Racja, w takim razie pilot powieści (jeśli się Szylak nie pomylił) ukazał się na początku lipca 1982 roku. Czyli raptem 2 miesiące po wywiadzie z maja gdzie wygląda na to, że jeszcze nie wiedział, że zrobi z tego kolejnego "samochodzika". Mało czasu, ale możliwe.
A to byłoby nawet sensowne.Może Nienacki pisał powieść s-f bez Tomasza, ale z jakiegoś powodu stwierdził, że to nie wypali. Może po publikacji wywiadu spotkał się z krytyką? Przerobił więc początek na "Pana Samochodzika" i puścił w "Płomyku" jako swego rodzaju obiekt testowy, by sprawdzić, czy czytelnicy zaakceptują taki pomysł. A kiedy się okazało, że odbiór był pozytywny, w ciągu roku przerobił/napisał całość.
Więc tak.
W 1982 roku, w trzynastym numerze "Płomyka" na stronach 6-8 & 18-19 opublikowano tekst "Pan Samochodzik i UFO", który finalnie wszedł do czwartego rozdziału powieści. Nienacki pisze we wstępie:
Powieść ta nie jest jeszcze ukończona; dopiero nad nią pracuje.
I można mu wierzyć, bo nawet ten publikowany w dwutygodniku fragment uległ sporym przeróbkom, z których najistotniejsza, zauważalna od razu, dotyczy trzeciego przedmiotu zgubionego przez ludzi z przyszłości.
Wersja książkowa (za Pan Samochodzik i Nieśmiertelny, Świat Książki 2001):
Ów przedmiot zrobiony jest ze specjalnego stopu. Jak obliczyli nasi uczeni, po upływie pewnego czasu nastąpią w nim niezwykle niekorzystne reakcje chemiczne i fizyczne. I wówczas zacznie on emanować niewidzialną śmierć. Za rok lub dwa ludzie z czwartego tysiąclecia będą niespodziewanie umierać dlatego, że pewna wyprawa archeologiczna skończyła się katastrofą i zgubieniem malutkiego przedmiotu zrobionego ze stopu przypominającego złoto. Nasi uczeni, świadomi niebezpieczeństwa, myślą, jak uchronić ludzkość przed grożącą zagładą. Ale, jak do tej pory, nie zdołali wynaleźć niczego, co mogłoby zabezpieczyć przed ową grożącą w Przyszłości śmiercią. Dlatego najwyższe władze rządzące społeczeństwem przyszłości zdecydowały się złamać dotychczasowy zakaz wszelkiego kontaktu ludzi z Przyszłości z ludźmi z Przeszłości. Pozostało jedno: odnaleźć ów przedmiot i zniszczyć go.
Wersja z Płomyka 13/1982
Jest to niepozorny przedmiot, tak mały, że mieści się w ludzkiej dłoni. Zrobiono go ze specjalnego stopu podobnego do złota, który zanurzony w odpowiedniej cieczy potrafi wydzielać ogromną ilość energii. To straszne, gdyby dostał się do rąk współczesnych ludzi, a ktoś by zrozumiał jego przeznaczenie i potrafił to wykorzystać. Świat współczesny panu przeskoczyłby natychmiast w erę trzeciego tysiąclecia. Dlatego ludzie z Przyszłości żyją pełni przerażenia. Bo dopóki ten przedmiot nie zostanie odnaleziony i nie wróci w Przyszłość, całej Przyszłości grozi katastrofa. Ludzie z Przyszłości przestaną istnieć, ponieważ nastąpi inna Przyszłość.
Mi to pasuje do tego, co pisałam wcześniej -
Może Nienacki pisał powieść s-f bez Tomasza, ale z jakiegoś powodu stwierdził, że to nie wypali. Może po publikacji wywiadu spotkał się z krytyką? Przerobił więc
początekfragment na "Pana Samochodzika" i puścił w "Płomyku" jako swego rodzaju obiekt testowy, by sprawdzić, czy czytelnicy zaakceptują taki pomysł. A kiedy się okazało, że odbiór był pozytywny, w ciągu roku przerobił/napisał całość.
Dlaczego pasuje? Po pierwsze czwarty rozdział ma charakter mocno opisowo-wyjaśniający, więc łatwo było go przerobić na Pana Samochodzika. Po drugie, pierwsza wersja tłumaczenia celów ludzi z przyszłości jest bardziej typowa dla nurtu science-fiction, gdzie podróż w czasie często ma właśnie takie konsekwencje. Poprawiona wersja jest zarazem prostsza (unikamy dyskusji o paradoksach i deptaniu mrówek), jak i ma pewien wymiar "edukacyjny" (skojarzenie z odpadami radioaktywnymi), co lepiej pasuje do serii.
Oczywiście to tylko przypuszczenia 😉 .
A nie, nie, nie. Ogólnie w tym tekście z "Płomyka" jest już wszystko, co dostaniemy później w powieści. O paradoksach podróży w czasie już tam Nienacki też napisał. Zmiany wprowadzone przed publikacją książkową są w zasadzie kosmetyczne, nie wpływające w najmniejszym stopniu na akcję, podejrzewam że po części wynikają z pracy Nienackiego z redaktorem - w "Płomyku" np Tomasz myśli o Dawsonie, że to wariat, w wersji powieściowej jest bardziej wyrozumiały, delikatny, Dawson to tylko człowiek chory, pomylony w najgorszym wypadku.
Ogólnie zmiany są typu:
Wersja książkowa (za Pan Samochodzik i Nieśmiertelny, Świat Książki 2001):
Czy jest pan w stanie wyobrazić sobie, co przeżywa człowiek z Przyszłości, gdy cofnie się w czasie o prawie tysiąc lat? Pierwszy nasz wysłannik doznał tak wielkiego szoku, że ludzie z Przeszłości uznali go za wariata i zamknęli w domu obłąkanych. Musieliśmy zorganizować specjalną wyprawę po niego.
Wersja z Płomyka 13/1982
Czy jest pan w stanie wyobrazić sobie, co przeżywa człowiek z Przyszłości, gdy cofnie się w czasie o prawie tysiąc lat? Pierwszy i drugi wysłannik Przyszłości doznał tak wielkiego szoku, że otaczający go ludzie uznali go za wariata i zamknęli w Domu Obłąkanych. Musieliśmy zrobić specjalną wyprawę, aby ich stamtąd zabrać do naszych czasów.
Chodzi mi o to, że treść czwartego rozdziału "Człowieka z UFO" nie zawiera zbyt wielu elementów unikatowych dla Pana Samochodzika. Rozważania o podróżach w czasie i przyszłości oraz opisy historyczne mogą pojawić się w dowolnej fabule. Dlatego jeśli kolejność była taka: nieukończona powieść s-f (artykuł) -> fragment w "Płomyku" -> "Człowiek z UFO" to Nienacki mógł z łatwością wziąć ten konkretny fragment powieści, zmienić bohatera na Tomasza i już wyszedł "Pan Samochodzik".
Zgadza się to z tym, co napisałeś o złagodzeniu tonu - jeśli wersja z "Płomyka" była przeróbką owej pesymistycznej powieści, o której Nienacki mówił w wywiadzie, to możliwe, że bardziej obcesowe uwagi o Dawsonie są pozostałością po pierwowzorze. Podczas dalszej pracy nad "Człowiekiem z UFO" pisarz mógł złagodzić ton, biorąc pod uwagę młodszą grupę docelową i wizerunek bohatera.
Ale przecież Nienacki już w 1982 roku, gdy jeszcze ta powieści była niedokończona jej bohaterem zrobił Tomasza i wyraźnie pisał, że to będzie kolejny tom w cyklu (stąd przecież tytuł Pan Samochodzik i UFO)
-
Fragment w Płomyku jest ilustrowany rysunkami Antoniego Chodorowskiego. Dwoma. Pierwszy to ten z głową rzeźbioną przez tajemniczy lud z San Augustin. Drugi pokazuje scenkę z końca rozdziału.
To mówiąc zdecydowałem się pozostawić Dawsona w wykutym w skale basenie i pójść do szałasu, gdzie jedli kolację uczestnicy wycieczki do San Augustin. Zrobiłem nawet krok jeden i drugi, gdy nagle moje oczy zetknęły się ze spojrzeniem Dawsona, zauważyłem, że jego twarz stała się niezwykle blada, jak gdyby raptem ubywało mu sił. A ze mną stało się coś zadziwiającego - stanąłem jak sparaliżowany, nie mogłem zrobić kroku naprzód ani w tył, poruszyć ręką lub głowa.
Jak z ogromnej dali usłyszałem głos Dawsona:
- Musisz mnie wziąć za pomocnika, Tomaszu... Musisz to uczynić dla ratowania Przyszłości...
- Tak - odpowiedziałem, choć nie chciałem tego uczynić i choć nie poruszyłem wargami.
Nie chciałem prowadzić dalej tej rozmowy. Zdecydowałem się pozostawić Dawsona w wykutym w skale basenie i pójść do szałasu, gdzie jedli kolację uczestnicy wycieczki do San Augustin. Zrobiłem już nawet krok jeden i drugi, gdy nagle moje oczy zetknęły się ze spojrzeniem Dawsona. Zauważyłem, że jego twarz jest niezwykle blada, jak gdyby raptem ubyło mu sił. A ze mną stało się coś zadziwiającego - stanąłem jak sparaliżowany, nie mogłem zrobić kroku naprzód ani w tył, poruszyć ręką.
Jak z ogromnej dali usłyszałem głos Dawsona:
- Musisz mnie wziąć za pomocnika, Tomaszu... Musisz to uczynić dla ratowania Przyszłości...
- Tak - odpowiedziałem, choć nie chciałem tego uczynić i choć nie poruszyłem wargami.