Za to już wkrótce - jak wiadomo - stała się dziesiątą czy nawet ósmą potęgą gospodarczą świata 😉
Zwaliła mnie choroba, więc zacząłem czytać „Nowe przygody” (pierwszy samochodzik od lat). Pierwszy rozdział jest genialny. Jeden z lepszych w całej serii. Zawiera prawie wszystko, co powinien. Ale ja nie o tym.
Myślałem o zatopionej w przesmyku ciężarówce. I zważywszy na to, że nie ma tam nawet 4 metrów głębokości, samochód ze skarbami muzeum w E. musiał leżeć na boku.
Weźmy takiego Opla Blitz - miał 2,2m wysokości. Do tego musimy dodać kilkadziesiąt centymetrów budy. Nawet jeśli przyjąć, że materiał się rozleciał, to rama powinna sterczeć. Musimy wziąć jeszcze pod uwagę, że ciężarówka zapadła się w dno, z kół zeszło powietrze, co oznacza, że zyskujemy trochę przestrzeni. Ale nawet jeśli przyjmiemy te 4 metry (a mogło być 3,5 lub 3), to nad ciężarówką zostaje maksymalnie 1,5-1,6 metra. Mało.
Wiem co prawda, że woda w Jezioraku do najbardziej przeźroczystych nie należy, ale wiedząc gdzie mniej więcej zatonęła ciężarówka, jej namierzenie spokojnie było możliwe bez nurkowania z butlą (ok., ułatwia poszukiwania). Skacząc z jachtu, można było na nią wręcz wpaść 😉
Ciężarówka leżąca na boku (niecałe 2 metry) drastycznie sytuacji nie zmienia, bo to ciągle płycizna, ale chyba brzmi trochę lepiej. Nie traktujcie tego jako czepialstwa, tylko jako ciekawostkę. Myślę, że Nienacki mieszkał wtedy w Jerzwałdzie na tyle krótko, że mógł nie wiedzieć jak płytko jest w przesmyku. Albo po prostu to zlekceważył i tyle 🙂