„Nowe przygody Pana Samochodzika” to jest ten tom serii Nienackiego, który wraz z upływem lat najwięcej stracił w moim osobistym rankingu. Zawsze bardzo lubiłem go za jedyny, niepowtarzalny, fantastyczny klimat wakacji nad jeziorem. Obozowisko z widokiem na przesmyk, wędrówki przez wypaloną słońcem pustynię Czaplaka, biwakowanie na wyspach, scena w której Marta smaży złowionego przez siebie szczupaka - absolutne mistrzostwo w tej kategorii, coś czego w równym stopniu nie udało się już powtórzyć ani w "Winnetou", ani w "Rękawicy" ani nigdzie indziej. W gospodzie ludowej nad Jeziorakiem, gdzie rozpoczyna się akcja, wspaniale pachniało przygodą, a nie skwaśniałym piwem jak napisał autor. Do tego rozpalająca wyobraźnię zatopiona ciężarówka z muzealnymi zbiorami. Nie przeszkadzało mi nawet to, że poszukiwanie skarbu odbywa się gdzieś w tle, a rozwiązanie zagadki historycznej dokonuje się mimochodem.
Niestety, Nienacki wplątał w ten klimat nachalną dydaktykę, której jako dziecko jakoś nie dostrzegałem, potem zaczęła mi przeszkadzać, a teraz irytuje na tyle, że psuje całą frajdę z lektury. Szkoda. Po co było Nienackiemu to całe nawracanie Czarnego Franka? W żadnym innym tomie serii aż tak nie bawił się w mentora i wychowawcę.
A wiesz, że ja akurat tej dydaktyczności i mentorstwa nie zauważyłam? Raczej skupiłam się na tym, co Ty do dzisiaj cenisz w tej książce a mnie nuży. Nie tyle chodzi o samą przygodę co o to, że wszystko dzieje się nad wodą, w wodzie i blisko niej. Dlatego też taka byłam zaaferowana aby popłynąć chociaż raz większą łódką w celu poczucia klimatu. Tymczasem, to co do dzisiaj mnie w tej książce irytuje , to .... Marta. Nijak nie pasuje mi na tajemniczego Kapitana Nemo. Drażni mnie jej młody wiek a z drugiej strony dojrzałość i przemyślenia dużo starszej dziewczyny. Jakby się Nienacki nie mógł zdecydować ile dać jej lat.
A wiesz, że ja akurat tej dydaktyczności i mentorstwa nie zauważyłam?
A jaki z tego wniosek? Masz duszę wrażliwej bardzo młodej dziewczyny.
bardzo młodej
Oooo? Myślisz? 😀
Nowe przygody Pana Samochodzika” to jest ten tom serii Nienackiego, który wraz z upływem lat najwięcej stracił w moim osobistym rankingu. Zawsze bardzo lubiłem go za jedyny, niepowtarzalny, fantastyczny klimat wakacji nad jeziorem. Obozowisko z widokiem na przesmyk, wędrówki przez wypaloną słońcem pustynię Czaplaka, biwakowanie na wyspach...
W zasadzie tekst idealnie pasujący do mojej opinii...wystarczy, że w pierwszym zdaniu zmienię ,, najwięcej stracił,, na ,,nic nie stracił,,... reszta się zgadza!!!
I nie przeszkadza mi ani wątek dydaktyczny, ani Marta, ani nic... lubiłem i nadal lubię ,,Nowe przygody,,
ani Marta, ani nic
Ty tak poważnie?
Niestety, Nienacki wplątał w ten klimat nachalną dydaktykę, której jako dziecko jakoś nie dostrzegałem, potem zaczęła mi przeszkadzać, a teraz irytuje na tyle, że psuje całą frajdę z lektury. Szkoda. Po co było Nienackiemu to całe nawracanie Czarnego Franka? W żadnym innym tomie serii aż tak nie bawił się w mentora i wychowawcę.
Mi ta dydaktyka nie przeszkadza. Zwłaszcza, że można podejść do sprawy z drugiej strony - to jedyny przypadek, kiedy Nienacki pokusił się o zerwanie z czarno-białym stereotypem dobra i zła. Przy tym przemiana Franka jest nieźle uzasadniona i nie wynika wyłącznie z wychowawczych talentów Tomasza. Czy więc lepsze jest pokazywanie samych harcerzy i podobnych typów "grzecznej" młodzieży, do których czytelnicy mają aspirować, ale z którymi wielu osobom trudno się utożsamiać? Czy też wprowadzenie odrobiny szarości i pokazanie chłopaka, który nie jest "grzeczny", ale ma szansę stać się kimś lepszym? Mi ta druga opcja pasuje.
Dydaktyczne zapędy w "Nowych przygodach..." mogły być punktem wyjścia do projektu niezrealizowanego serialu TV, wzmiankę o którym odnalazł kiedyś Mirekpiano: Nie tak dawno napisałem scenariusz do siedmioodcinkowego serialu "Kurator". Jest to historia warszawskiego taksówkarza, który z poczucia społecznej odpowiedzialności zajmuje się wykolejoną młodzieżą.
"Nowe przygody..." to 1970 r., powyższy cytat pochodzi z 1972 r.
Tymczasem, to co do dzisiaj mnie w tej książce irytuje , to .... Marta. Nijak nie pasuje mi na tajemniczego Kapitana Nemo. Drażni mnie jej młody wiek a z drugiej strony dojrzałość i przemyślenia dużo starszej dziewczyny. Jakby się Nienacki nie mógł zdecydować ile dać jej lat.
Kiedyś wysunęłam teorię, że Marta miała być dwa-trzy lata starsza, potem Nienacki zmienił jej wiek, ale nie zmienił całej reszty. Świadczą o tym różne przesłanki, poza jej dojrzałością także:
- fakt, że właśnie dostała się na studia - dla osoby siedemnastoletniej było to możliwe tylko w szczególnych okolicznościach, ale nawet wtedy taka informacja powinna zdziwić Tomasza. A tymczasem on uważa to za coś normalnego.
- to, że wszyscy "dorośli" zwracają się do Marty per "pani", nawet osoby nie darzące jej sympatią, jak pan Anatol.
- jej samodzielność - i nie chodzi mi tylko o umiejętności, ale i to, na co pozwala Marcie rodzina. Czyli znikanie na całe noce, pływanie ślizgaczem, udawanie Nemo... Rozumiem, że kiedyś młodzież była bardziej niezależna, ale w przypadku siedemnastolatki to jednak trochę za dużo.
- to, że Nienacki opisuje Martę inaczej niż całą resztę młodzieżowych bohaterów, bardziej jak osobę dorosłą niż nastolatkę
To oczywiście tylko poszlaki. Możliwe też, że rzeczywiście pisarz inspirował się osobą Alicji Janeczek i "udoroślenie" Marty było jakąś próbą pokazania siedemnastolatki, która (pomijając metrykę) jest dojrzałą kobietą...
- fakt, że właśnie dostała się na studia - dla osoby siedemnastoletniej było to możliwe tylko w szczególnych okolicznościach, ale nawet wtedy taka informacja powinna zdziwić Tomasza. A tymczasem on uważa to za coś normalnego.
A o co opierasz tak kategoryczne stwierdzenie?
Moi oboje rodzice zdali na studia w wieku 17 lat, co z nimi było nie tak?
Twtter is a day by day war
Nowe przygody Pana Samochodzika” to jest ten tom serii Nienackiego, który wraz z upływem lat najwięcej stracił w moim osobistym rankingu. Zawsze bardzo lubiłem go za jedyny, niepowtarzalny, fantastyczny klimat wakacji nad jeziorem. Obozowisko z widokiem na przesmyk, wędrówki przez wypaloną słońcem pustynię Czaplaka, biwakowanie na wyspach...
W zasadzie tekst idealnie pasujący do mojej opinii...wystarczy, że w pierwszym zdaniu zmienię ,, najwięcej stracił,, na ,,nic nie stracił,,... reszta się zgadza!!!
I nie przeszkadza mi ani wątek dydaktyczny, ani Marta, ani nic... lubiłem i nadal lubię ,,Nowe przygody,,
Podpisuję się pod wypowiedzią Wowaxa.
"Nowe przygody" są świetne.
Moi oboje rodzice zdali na studia w wieku 17 lat, co z nimi było nie tak?
Nie napisałam, że coś z takimi osobami było "nie tak". Napisałam, że siedemnastolatka mówiąca o zdanych egzaminach na studia powinna wywołać jakąś reakcję Tomasza, ponieważ nie był to już typowy wiek maturalny. Marta mówi, że chodziła do liceum w Iławie, czyli nie kończyła szkoły jedenastoklasowej. Oznacza to też, że akcja musi toczyć się najwcześniej w 1969 roku, bo dopiero wtedy reaktywowano licea. Dzieci z rocznika 1952 r., do którego powinna należeć, miały już system 8+4. Czyli Marta normalnie zdawałaby maturę w wieku 19 lat, może późnych 18. By zrobić to jako siedemnastolatka musiałaby pójść wcześniej do szkoły, żeby załapać się na rocznik 1951 - ten, który ponoć jako jedyny miał siedem klas plus liceum, ale nie mam potwierdzenia tej informacji. Jakby nie liczyć, coś tu nie pasuje. Albo liceum, albo matura w wieku 17 lat, albo właśnie "szczególne okoliczności". Uważam, że Tomasz powinien zwrócić na to uwagę, choćby w myślach, by uniknąć niejasności.
Opcja numer dwa jest taka, że Nienacki poplątał systemy szkolne, ponieważ pisał powieść mając "utrwalony" w świadomości tryb jedenastoklasowy, który właśnie w drugiej połowie lat 60. ulegał zmianie. Pisał jednak dla czytelników, którzy "szli" już nowym systemem i powinien unikać takich sytuacji.
A ja lubię Martę. Nie wiem kim tak naprawdę inspirował się Nienacki tworząc jej postać, ale w moim odbiorze jako czytelnika, musiał być tym kimś bardzo zauroczony, podziwiać tego kogoś. Stąd postać Marty jest tak idealna.
A ja lubię Martę.
I nie przeszkadza Ci, że jest tak bardzo nieprawdopodobna?
Albo liceum, albo matura w wieku 17 lat, albo właśnie "szczególne okoliczności". Uważam, że Tomasz powinien zwrócić na to uwagę, choćby w myślach, by uniknąć niejasności.
Czyli Twoim zdaniem pisarz powinien przed napisaniem książki przeanalizować system szkolnictwa aktualnie obowiązujący w Polsce. W ten sposób pewnie by nigdy nie napisał żadnej książki bo jak już w kilku miejscach wykazywano na bakier był również z przepisami ruchu drogowego, okresami połowów i polowań, zasadami biwakowania itd. Gdyby chciał się wgłębiać w te wszystkie przepisy to zanim by się zajął pisaniem książki to przepisy by się zmieniły. W wielu wypadkach, pewnie i w tym, opierał się o własne doświadczenia i obserwacje a chwilę wcześniej, jak sama napisałaś, matura w wieku 17 lat nie była czymś szczególnym.
Twtter is a day by day war
Biorąc pod uwagę grupę docelową akurat system szkolny był czymś oczywistym do sprawdzenia. Czytelnicy "Nowych przygód..." mogli nie interesować się zasadami biwakowania, nigdy nie zetknąć z polowaniem i mieć jeszcze kilka lat na przepisy ruchu drogowego, za to wszyscy chodzili do szkoły. I wiedzieli, w jakim wieku będą zdawać maturę. Dlatego moim zdaniem ten właśnie szczegół powinien być podany prawidłowo albo wyjaśniony. Zwłaszcza, że nabruździło głównie owo liceum, czyli element pochodzący z nowego już systemu. Rok 1969 był pierwszym, w którym licealiści zdawali maturę - czyli pisarz coś tam wiedział o zmianie systemu, ale nie chciało mu się sprawdzić, jakie ma to przełożenie na rzeczywistość.
Czyli Twoim zdaniem pisarz powinien przed napisaniem książki przeanalizować system szkolnictwa aktualnie obowiązujący w Polsce. W ten sposób pewnie by nigdy nie napisał żadnej książki bo jak już w kilku miejscach wykazywano na bakier był również z przepisami ruchu drogowego, okresami połowów i polowań, zasadami biwakowania itd. Gdyby chciał się wgłębiać w te wszystkie przepisy to zanim by się zajął pisaniem książki to przepisy by się zmieniły. W wielu wypadkach, pewnie i w tym, opierał się o własne doświadczenia i obserwacje a chwilę wcześniej, jak sama napisałaś, matura w wieku 17 lat nie była czymś szczególnym.
To widzę, że w ramach rewanżu Ty mnie dziś postanowiłeś rozbawić czepianiem się i mentorstwem! 🤣 🤣 🤣
Bóg zapłać! 😜
Albo liceum, albo matura w wieku 17 lat, albo właśnie "szczególne okoliczności". Uważam, że Tomasz powinien zwrócić na to uwagę, choćby w myślach, by uniknąć niejasności.
Czyli Twoim zdaniem pisarz powinien przed napisaniem książki przeanalizować system szkolnictwa aktualnie obowiązujący w Polsce. W ten sposób pewnie by nigdy nie napisał żadnej książki bo jak już w kilku miejscach wykazywano na bakier był również z przepisami ruchu drogowego, okresami połowów i polowań, zasadami biwakowania itd.
Pisarz powinien przed napisaniem książki zapoznać się z systemem szkolnictwa i innych dziedzin oraz ich reguł obowiązujących w Polsce w czasach, kiedy dzieje się akcja książki, którą pisze.
Podobnie rzecz ma się z powieściami historycznymi. Pisarz musi mieć pojęcie o tym, jak wyglądało życie w czasach, które opisuje: jakim językiem mówiono, jaki był system monetarny, jak się ubierano itp.
Inaczej jego twórczość jest niewiarygodna.
I tak - w wielu wypadkach musi się do tego solidnie przygotować. Czasem przygotowania trwają dłużej niż samo pisanie.
Pytanie jaki system szkolnictwa był w czasach opisywanych w "Nowych przygodach".
Czy wtedy osoby siedemnastoletnie szły już na studia?
Jeśli tak, to w porządku.
Jeśli nie, to czytelnicy mają prawo się czepiać 🙂
A ja lubię Martę.
I nie przeszkadza Ci, że jest tak bardzo nieprawdopodobna?
No własnie dlatego, że jest tak idealna i perfekcyjna, myślę że pierwowzór był dla Nienackiego kimś ważnym. No wiesz, nie widzisz wtedy w człowieku żadnych wad, obraz jest mocno wyidealizowany. Dlatego nie, nie przeszkadza mi, że jest tak nierzeczywista. Odbieram ją jako hołd (w pewnym sensie) złożony komuś kogo się kocha.
Odbieram ją jako hołd (w pewnym sensie) złożony komuś kogo się kocha.
Śliczne jest to co napisałaś, ale w przypadku Nienackiego jedyną osobą jaka mi do tego by pasowała jest......Zbigniew Nienacki. 😆
Odbieram ją jako hołd (w pewnym sensie) złożony komuś kogo się kocha.
Śliczne jest to co napisałaś, ale w przypadku Nienackiego jedyną osobą jaka mi do tego by pasowała jest......Zbigniew Nienacki. 😆
A kto go tam wie...
Czy wtedy osoby siedemnastoletnie szły już na studia?
Jeśli tak, to w porządku.
Jeśli nie, to czytelnicy mają prawo się czepiać 🙂
Jeśli akcja książki to 1969 rok, to właśnie już nie szły, chyba że wyjątkowo. Wg. wiki "Przedłużenie nauki w szkole podstawowej do lat 8 nastąpiło w myśl Ustawy z dnia 15 lipca 1961 r. o rozwoju systemu oświaty i wychowania (...). Realizacja reformy polegała na wprowadzeniu nowych programów kształcenia w klasach V-VII oraz zorganizowaniu w roku szkolnym 1966/67 klasy ósmej, do której poszli jako pierwsi uczniowie z rocznika 1952." Czyli gdyby Marta (rocznik 1952) szła normalnym trybem to powinna zdawać maturę w 1971 roku (zakończenie klasy ósmej 1967 rok + 4 lata liceum).
Możliwe, że poszła rok wcześniej do szkoły - wtedy jej edukacja trwałaby 11 lat i zdawałaby na studia jako siedemnastolatka, ale to już sytuacja, która powinna być wyjaśniona choćby jednym zdaniem, ponieważ młodym czytelnikom po prostu rzuca się w oczy. W końcu wydaną w 1970 roku powieść czytali uczniowie, dla których 8+4 było już normą.
Możliwe, że na przykład Marta jest z rocznika 1951, a ciągłe określanie jej jako siedemnastolatki wynika z tego, że nie skończyła jeszcze 18 lat. Ale kiedy pan Anatol powątpiewa w prawdziwość znaczka spinningowego Marty, mówiąc, że można taki dostać od 17. roku życia, ona odpowiada, że ma specjalne uprawnienia jako młody sportowiec, a nie, że skończyła już siedemnaście lat.
I owszem, wszystkie niejasności można jakoś tłumaczyć, nawet właśnie w taki sposób, jak powyżej podałam - problem w tym, że Nienacki nie tłumaczy 😉