Ze zdziwieniem odkryłem, że „Nieuchwytny kolekcjoner” nie ma u nas swojego wątku. Widać niesmak jaki pozostawiła po sobie ta lektura nie skłonił mnie dotąd by do niej wrócić. Podzielę się więc tym co drzewiej na temat tej książki napisałem.
Nie ten klimat, nie te czasy, nie ci bohaterowie, wreszcie nie ten warsztat literacki. Jeśli w istotnej części „Nieuchwytny kolekcjoner” wyszedł spod pióra Zbigniewa Nienackiego, to bardzo szkoda, że napisał tę powieść. Inaczej można byłoby snuć domysły ile to jeszcze wspaniałych tomów „Pana Samochodzika” mogłoby powstać gdyby nie przedwczesna śmierć autora. A tak? Wiemy, że pisząc dalej mógłby co najwyżej zniszczyć swoją legendę bo to co zaproponował w tym tomie jest żenująco słabe, grubo poniżej poziomu innych jego książek. Powodów z pewnością jest wiele. Jednym z nich, i to chyba kluczowym, jest brak pomysłu na przygody w nowych realiach społeczno-politycznych i gospodarczych. Przygody Tomasza są tak silnie związane z realiami okresu PRL, że próba ich uwspółcześnienia stworzyła jakąś straszną karykaturę. Mamy tu też dziwną przemianę osobowości głównego bohatera. Dawniej sympatycznego, trochę naiwnego ale jednak błyskotliwego intelektualisty w pierdołowatego zgreda, którego sam autor traktuje z pewnym pobłażaniem i ironią. Zamiana harcerzy na tą koszmarną parkę dyskotekowych siostrzeńców jest kolejnym nieporozumieniem. Nawet pełen lekceważenia, podejrzliwości i braku zaufania stosunek do organów ścigania tak różny od prezentowanego w tomach z kanonu całkowicie zmienia oblicze bohatera. Gdzie się podziały dawne, mistrzowsko wplecione w fabułę, fascynujące wykłady historyczne? Prelekcja na temat koron nie jest już porywająca za to niezwykle chaotyczna, co najmniej w dwóch miejscach powtarzane są te same fakty. Zresztą chaosu jest tutaj więcej. Pogubione wątki, niekonsekwencje i niedorzeczności. Ech, szkoda gadać, nic się nie udało.
Co więcej ten tom szeroko otworzył furtkę dla późniejszych kontynuatorów, w dodatku bardzo nisko ustawiając poprzeczkę. Wielokrotnie krytykowany przeze mnie Arkadiusz Niemirski (ale najlepszy z kontynuatorów) z pewnością nie proponuje słabszych powieści niż „Nieuchwytny kolekcjoner”. Nieszczęśni siostrzeńcy w wydaniu kontynuatorów też są zdecydowanie bardziej strawni niż tutaj.
Przyznaję, że nie potrafię odgadnąć, które fragmenty napisał Zbigniew Nienacki, a które już Jerzy Szumski. Ja tutaj w ogóle nie znajduję niczego ze stylu i warsztatu literackiego autora, którego tak bardzo kiedyś polubiłem. Nie do wiary, że „Uroczysko” i „Nieuchwytnego kolekcjonera” mógł napisać ten sam człowiek, zwłaszcza, że ta pierwsza powieść to literacki debiut. Pozostaje więc wierzyć, że „Nieuchwytny kolekcjoner” to tak naprawdę dzieło Szumskiego oparte jedynie na jakichś wstępnych szkicach i notatkach pozostawionych przez Nienackiego. Jeżeli tak było to podpisanie tej książki nazwiskiem Nienackiego jest grubym nadużyciem jakie nigdy nie powinno mieć miejsca.
A o "Nieuchwytnym kolekcjonerze" właśnie przypomniał mi swoją recenzją Przemysław Poznański.
Nadal tego tomu nie przeczytałem. Kiedyś próbowałem (z pdf-u) i odpadłem po dwóch, czy trzech rozdziałach. Przypominaniem, że to takie słabe nie zachęcasz do podjęcia ponownej próby lektury.
Przypominaniem, że to takie słabe nie zachęcasz do podjęcia ponownej próby lektury.
Różnie ludzie mają. Niektórzy chcą się sami przekonać czy to naprawdę taka chała, a ja obniżam im poprzeczkę oczekiwań. Jak obniżę bardzo, to może się okazać, że książka im się spodoba.
Nadal tego tomu nie przeczytałem
A ja i owszem i nawet więcej niż raz tylko, że.....kompletnie nie mogę sobie przypomnieć o czym ta książka była. Chyba jednak była mega słaba.
O! Czyli była mega słaba, ale nie koszmarnie zła, bo wtedy raczej by ci coś utkwiło w pamięci 😀 To już jakiś plus na konto powieści.
To już jakiś plus na konto powieści
Myślę, że skuszę się aby ją spróbować przeczytać jeszcze raz. Wtedy podzielę się bieżącymi doznaniami 🙂
A o "Nieuchwytnym kolekcjonerze" właśnie przypomniał mi swoją recenzją Przemysław Poznański.
W artykule Poznańskiego jest inne nazwisko.
Nie Szumski.
Jerzy Ignaciuk aka Jerzy Szumski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Ignaciuk
Mnie zastanowił ten akapit:
Korony nie są najczęściej dziełami sztuki, reprezentują raczej dobre rzemiosło. Nie są też zabytkami, a ich wartość ogranicza się do materiału, z jakiego je wykonano – złotej blachy, wysadzanej czasami szlachetnymi kamieniami.
Stare wyroby dobrego rzemiosła mogą jak najbardziej być zabytkami i przeważnie są. Ba! Nawet słabego rzemiosła mogą. Przecież taka korona na obrazie może mieć zabytkową wartość już dzięki samej osobie fundatora.
Art. 3. - [Definicje] - Ochrona zabytków i opieka nad zabytkami.
1) zabytek - nieruchomość lub rzecz ruchomą, ich części lub zespoły, będące dziełem człowieka lub związane z jego działalnością i stanowiące świadectwo minionej epoki bądź zdarzenia, których zachowanie leży w interesie społecznym ze względu na posiadaną wartość historyczną, artystyczną lub naukową;
Przeczytałam, chociaż w zasadzie powinnam napisać....wymęczyłam. Podpisuję się pod tym co napisał wyżej Kustosz. Przypomniałam też sobie dlaczego wracałam do tej książki - ze względu na Trójmiasto, które się tam plącze. A teraz, na szybko rzucają mi się w oczy błędy:
We Wrzeszczu nie ma i nie było ulicy Głównej, Wrzeszcz w ogóle nie ma czegoś takiego jak centrum.
"Numer osiemnasty ulicy Głównej (...) okazała się długą willą (...)" powinno być "okazał się" (zresztą tego typu kwiatków jest dużo więcej)
W Sopocie nie było Hotelu Bałtyk, a skoro Nienacki tak ładnie opisuje cały hotel ze szczegółami, to powinien go, jak miał w zwyczaju, osadzić w realiach. A takiego hotelu, lokalizacja, wystrój itd., w Sopocie nie było, nawet pomijając jego nazwę.
Ta książka wygląda tak, jakby Nienacki napisał zarys opowieści a między to wszystko ktoś wetknął cokolwiek, byle by się toczyło...
Słownictwo zupełnie niesamochodzikowe: kumam, spoko, spokojnie szczurki lądowe, pieszczoszki mojej siostry i inne, nie pozwalają tego czytać jako opowieści o Panu Samochodziku.
Nie rozumiem wielu rzeczy z tego bełkotu. Po kiego co parę zdań jest akcja z dyskoteką? Zwracanie przesadnej uwagi na mini i wycięte dekolty?
Tutaj nic do siebie nie pasuje. Nie będę już wracać do tej książki.
Największy skandal to podpisane tej książki nazwiskiem Nienackiego. To jest tak nieudolne literacko, że nawet nie przypomina stylu, który znamy z innych jego powieści. Ten Ignaciuk to musi co straszny grafoman. Ja bym to sto razy lepiej napisał.
Nietajenko, jest maszynopis tego gniota w Bibliotece Warmii i Mazur w Olsztynie, czy nie ma?
Największy skandal to podpisane tej książki nazwiskiem Nienackiego
To prawda. Są momenty, że czuć pióro Nienackiego, takie urywki, początki zdań....a potem jest to skopane tak, że szkoda słów.