A ja mam takie pytanie.
Naprawdę nie mierzi Was idea kontynuacji?
Dla mnie to jest ewidentna kradzież pomysłu i próba zbudowania na tej kradzieży własnego sukcesu.
Jestem tak temu przeciwna, że obrzydliwa jest dla mnie myśl, iż miałabym jakąś kontynuację przeczytać. Nigdy nie przeczytałam żadnej i nigdy nie przeczytam.
Żeby było jasne, dotyczy to nie tylko serii Pan Samochodzik.
Poza tym jestem przekonana, że jeśli autor nie potrafi wymyślić swojego bohatera, konwencji, drogi, którą go poprowadzi, tylko musi bazować na pomyśle stworzonym przez kogoś innego, nie jest żadnym pisarzem, tylko nieudolnym naśladowcą i jako taki jest absolutnie niewarty czytania.
Pisarz bowiem to ktoś, kto jest twórczy, a nie odtwórczy.
Sama idea kontynuacji jest dla mnie brudna i bardzo słaba.
No i już pół żartem, pół serio: wydania tych książek są tak brzydkie estetycznie, że nawet ten fakt mnie od nich odrzuca.
@yvonne bardzo czarno-biało oceniasz świat. Ludzie często oczekuja kontynuacji a nie mogą ich dostać bo autor zwyczajnie umarł. I nie jest to kradzież tylko zabawa. IMO trudniejsza niż prowadzenie własnych bohaterów bo musisz zmierzyć się z porównaniem z pierwowzorem.
Twtter is a day by day war
@yvonne bardzo czarno-biało oceniasz świat. Ludzie często oczekuja kontynuacji a nie mogą ich dostać bo autor zwyczajnie umarł. I nie jest to kradzież tylko zabawa. IMO trudniejsza niż prowadzenie własnych bohaterów bo musisz zmierzyć się z porównaniem z pierwowzorem.
Nie oceniam świata, tylko kontynuatorów.
Tak, jak napisałam, nie czytałam żadnej kontynuacji, ale od kilku osób słyszałam, że żadnemu kontynuatorowi nie udało się nawet zbliżyć stylem i poziomem do Nienackiego.
Po co zatem taka "zabawa"?
I nie wiem, co to znaczy IMO, ale próbując podpiąć się pod sukces Nienackiego, muszą liczyć się raczej z tym, że będą nieustannie porównywani.
Naprawdę nie mierzi Was idea kontynuacji?
Dla mnie to jest ewidentna kradzież pomysłu i próba zbudowania na tej kradzieży własnego sukcesu.
Jestem tak temu przeciwna, że obrzydliwa jest dla mnie myśl, iż miałabym jakaś kontynuację przeczytać. Nigdy nie przeczytałam żadnej i nigdy nie przeczytam.
Żeby było jasne, dotyczy to nie tylko serii Pan Samochodzik.
Co do zasady, nie. Może dlatego, że przez lata udzielałem się w pewnym fandomie, pisywałem fanfiction, więc trudno żeby mierziło mnie to, co w pewnym sensie sam robiłem. Oczywiście można powiedzieć, że różnica między fanfiction a rozmaitymi "kontynuacjami" jest taka, że na ff się nie zarabia. Niemniej fanfiction to też "żerowanie" na cudzych pomysłach.
Choć teraz przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl. Może kolejną różnicą jest to, że autorzy fanfiction znakomicie się przy pisaniu bawią. Mam wrażenie, że autorzy większości samochodzikowych kontynuacji strasznie się przy tym męczyli. 🙄
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Dla mnie to jest ewidentna kradzież pomysłu i próba zbudowania na tej kradzieży własnego sukcesu.
Nie całkiem. "Kradzież" w sensie prawnym odpada, pozostaje wymiar etyczny i moralny. Autorzy często sami przekazują pałeczkę, ew. robią to ich spadkobiercy. Można zastanawiać się, czy postępują fair względem przodka, ale z drugiej strony autor może zastrzec, że nikt nie może kontynuować jego pracy, jak zrobił to Terry Pratchett. Większość twórców tego nie robi, najwidoczniej naśladowcy im nie przeszkadzają, zwłaszcza, że najczęściej kończy się na "to już nie to, co prawdziwy/a .....".
Gorzej wygląda to od strony autora-kontynuatora. Trudno określić, co kieruje osobą podejmującą się pisania kolejnych części czy sequeli. Czy tylko względy finansowe? Czy ambicja dorównania "mistrzowi"? Na pewno startuje z łatką naśladowcy żerującego na cudzym sukcesie. I tak pewnie często bywa, ale czy zawsze?
Poza tym jestem przekonana, że jeśli autor nie potrafi wymyślić swojego bohatera, konwencji, drogi, którą go poprowadzi, tylko musi bazować na pomyśle stworzonym przez kogoś innego, nie jest żadnym pisarzem, tylko nieudolnym naśladowcą i jako taki jest absolutnie niewarty czytania.
W wielu przypadkach się zgadzam, ale nie wpychałabym wszystkich do jednego worka. Dobrym przykładem jest seria o Bondzie. Mamy powieściowy oryginał, potem kilka kolejnych części cyklu pióra Fleminga, następnie filmy będące początkowo luźnymi adaptacjami książek, a następnie produkcjami z oryginalnymi scenariuszami. Z początków został główny bohater, jego zawód i czwórka współpracowników. Bohater nie miał nigdy "ciągłości biograficznej". Kolejne części są luźno powiązane, jednak funkcjonują jako niezależne byty. I czymś podobnym miały być chyba kontynuacje "Samochodzików". Bohater, zawód, kilka powracających postaci, samochód. Cykl Nienackiego dawał taką możliwość. Dlatego w tym przypadku problemem nie jest korzystanie z pomysłu, ale korzystanie nieudolne, niekiedy karykaturalne.
Tu dochodzimy do aspektu odbiorcy. Filmy o Bondzie korzystają z "marki" Bonda, ale też można zapytać, dlaczego nie są to po prostu samodzielne produkcje, z agentem CIA Markiem Patzem. Ano dlatego, że widzowie chcą kolejnego Bonda, tak jak kiedyś chcieli ożywienia Sherlocka Holmesa. A wydawnictwo czy producent rozumie, że produkt z rozpoznawalną marką się lepiej sprzeda. Innymi słowy to odbiorcy wywołują efekt domina. Gdyby po kontynuacje nikt nie sięgał, to by nie powstawały.
Osobiście kontynuacja na takich warunkach, jak w przypadku Bonda czy Pana Samochodzika, mi nie przeszkadza. Nie czytam ich ze względu na fatalny poziom, a nie kalanie świętości. Natomiast nie toleruję sequeli albo (jeszcze gorzej!) prequeli "rozwalających" pierwowzór. Czyli takich pisanych na zasadzie "dam więcej, mocniej, pokażę, że pierwowzór to byle co". Takich rzeczywiście nie czytam. Drugie nieczytalne to kontynuacje powieści lub serii, które nieudolnie próbują rozbudowa jakiś świat, w efekcie niszcząc jego spójność, bohaterów i oryginalną historię. Co warto podkreślić, autorem takiej kontynuacji może być także autor pierwowzoru, który pod wpływem popularności (albo chciwości) postanowił pociągnąć coś, co stworzył jako samodzielne dzieło.
Ech, Kustoszu.
Wychodzi na to, że to ja zakładam takie czepialskie wątki 🙂
Wychodzi na to, że to ja zakładam takie czepialskie wątki
Ja bym powiedział, że ciekawe, posiadające duży potencjał dyskusyjny. Ale jeśli chcesz zaproponować inny tytuł wątku, bardzo proszę:)
A ja mam takie pytanie.
Naprawdę nie mierzi Was idea kontynuacji?
Idea mnie nie mierzi, wprost przeciwnie, bardzo mi się podoba. Mierzić mnie może co najwyżej sposób realizacji tej idei i w przypadku wielu kontynuacji serii "Pan Samochodzik", mierzi.
Dla mnie to jest ewidentna kradzież pomysłu i próba zbudowania na tej kradzieży własnego sukcesu.
Kradzieżą jest przywłaszczenie sobie cudzej własności (w tym wypadku bohaterów literackich i pomysłu literackiego) dokonana bez zgody właściciela. W tym wypadku, jak rozumiem, Warmia dysponowała zgodą wdowy po Nienackim (być może nawet zgodą samego Nienackiego) na kontynuowanie serii.
Poza tym jestem przekonana, że jeśli autor nie potrafi wymyślić swojego bohatera, konwencji, drogi, którą go poprowadzi, tylko musi bazować na pomyśle stworzonym przez kogoś innego, nie jest żadnym pisarzem, tylko nieudolnym naśladowcą i jako taki jest absolutnie niewarty czytania.
Pisarz bowiem to ktoś, kto jest twórczy, a nie odtwórczy.
Skąd założenie, że autor nie potrafi wymyślić swojego bohatera? Myślę, że potrafi i jest to moim zdaniem prostsze niż wejście w świat wykreowany przez kogoś innego i zbudowanie w nim własnego pomysłu ale zgodnego z duchem pierwowzoru. Chyba nikomu z kontynuatorów serii "Pan Samochodzik" się to nie udało. A taki np. Pilipiuk stworzył swojego Wędrowycza, czym udowodnił, że bohatera wymyślić potrafi i odnieść sukces literacki również.
Oczywiście można powiedzieć, że różnica między fanfiction a rozmaitymi "kontynuacjami" jest taka, że na ff się nie zarabia.
Na kontynuacjach "Samochodzika" chyba też się nie zarabia, a jeśli nawet, nie tyle żeby motywacja finansowa mogła być tutaj kluczowa. Zapytaj zresztą o to Łukasza Supła, który udziela się na forum Pana Samochodzika. Bardzo jestem ciekaw odpowiedzi.
Sądzę, że główną motywacją autorów jest sentyment do serii Nienackiego, taki sam jak nasz. Chęć żeby zmierzyć się z oryginałem i jakoś tam stać się częścią tego świata. Sam mam ochotę (która raz roznieca się a raz gaśnie) żeby napisać swojego "samochodzik" z tych właśnie powodów. Tyle, że ja nie chcę Dańca, Płatka i współczesności, a PRL lat 70 i Tomasza z wehikułem, a tu wkraczamy już na grunt praw autorskich. Można to oczywiście zrobić w ramach fan fiction w internecie, ale ja chciałbym wydać 13 tom "samochodzika" i to z szatą graficzną nawiązującą do białej serii:)
Drugą motywacją kontynuatorów jest jak sądzę, chęć zaistnienia literacko w ramach serii, która posiada jakąś tam markę i jest w ogóle wydawana. Bo dzisiaj, jeśli nie jest się celebrytą, trudno przebić się na rynku literackim. Co z tego, że napiszesz coś na miarę "Mistrza i Małgorzaty" skoro nikt się o tym nie dowie, bo potrzebny marketing, promocja etc. Kłam tej tezie zadaje fakt, że większość kontynuatorów idąc śladem Nienackiego, pisała pod pseudonimem. Ale sprzeczność może być pozorna bo to taki kompromis między chęcią zaistnienia na rynku a dyskomfortem związanym z tym, że rozwijamy cudzy pomysł a nie własny. Można więc trochę się tym podeprzeć albo odciąć jeśli zacznie już pracować nasze własne nazwisko (czy to aby nie jest case Pilipiuka/Olszakowskiego?).
No dobrze, może przesadziłam ze słowem "kradzież" i za to kontynuatorów obecnych i przyszłych przepraszam.
Powinnam napisać "wykorzystanie cudzego pomysłu".
Nie zmienia to faktu, że ten sposób pisania mnie odpycha i żadnej kontynuacji nie przeczytam.
Nawet Twojej, Kustoszu, jeśli ją napiszesz i wydasz.
Nie zmienia to faktu, że ten sposób pisania mnie odpycha i żadnej kontynuacji nie przeczytam.
Nawet Twojej, Kustoszu, jeśli ją napiszesz i wydasz.
Strasznie dogmatyczne podejście Yvonne. Nie wierzę, że nie przeczytałabyś mojego „samochodzika” choćby wyłącznie z sympatii do mnie:)
Też jestem z zasady przeciwko kontynuacjom. Wszelakim. Bo to przeważnie gnioty są, do pięt nie sięgające oryginałom.
Ludzie często oczekuja kontynuacji a nie mogą ich dostać bo autor zwyczajnie umarł. I nie jest to kradzież tylko zabawa.
Niestety - to żadna zabawa, tylko czysty biznes, próba odcinania kuponów od sukcesów autora-denata. I chyba jednak nawet na tych nowych samochodzikach ktoś zarabia, bo przecież inaczej by tego nie produkowano.
Też jestem z zasady przeciwko kontynuacjom. Wszelakim. Bo to przeważnie gnioty są, do pięt nie sięgające oryginałom.
To zupełnie inna płaszczyzna. Tak, to w większości są gnioty. Ale są gniotami dlatego, że są gniotami, a nie dlatego, że są kontynuacjami.
Niestety - to żadna zabawa, tylko czysty biznes, próba odcinania kuponów od sukcesów autora-denata.
Zmartwię Cię, ale większość współczesnych autorów, tych najbardziej poczytnych, pisze dla pieniędzy i jest to czysty biznes. A co do "odcinania" - jak już Kustosz zauważył, w tym przypadku wszystko odbywało się za zgodą i wiedzą właścicieli praw autorskich. Można się zastanawiać, czy właściciele mieli "moralne prawo" (bo formalne jak najbardziej), niestety moralne prawo jest dość trudno definiowalne.
Jak Kowalski odziedziczy dom, to może ten dom sprzedać, przebudować, wyburzyć albo przerobić na zamtuz. Z prawami autorskim jest (stety czy niestety) podobnie.
nawet na tych nowych samochodzikach ktoś zarabia,
Już od paru lat nie ma "nowych samochodzików". Właściciele praw wycofali swą zgodę i obecnie w żadnej z należących do serii książek nie uświadczysz Pana Samochodzika, ani w tytule, ani w treści (jest Daniec, ale Daniec to własność "Warmii"). Czy dalej mamy te pozycje oceniać przez pryzmat "kontynuacji"?
A jeśli nie - to ile maksymalnie Samochodzika może być w "samochodziku", żebyśmy nie patrzyli na powieść przez ten pryzmat? Taka na przykład "Biblia Lutra". Jeśli o mnie chodzi, styl podobał mi się średnio, intryga owszem. Mam z góry skreślać tą książkę z powodów poza merytorycznych, bo jako postać czwartoplanowa pojawia się pan Tomasz (raz jak wysyła Dańca do Legnicy i chyba z raz w rozmowie telefonicznej)?
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Niestety - to żadna zabawa, tylko czysty biznes, próba odcinania kuponów od sukcesów autora-denata. I chyba jednak nawet na tych nowych samochodzikach ktoś zarabia, bo przecież inaczej by tego nie produkowano.
Wydawnictwo coś musi na tym zarabiać bo nie jest fundacją na rzecz promocji młodych pisarzy działającą charytatywnie, ale kokosy to raczej nie są. Natomiast dla autorów jest to raczej zabawa plus motywacje, o których pisałem wyżej.
Już od paru lat nie ma "nowych samochodzików". Właściciele praw wycofali swą zgodę i obecnie w żadnej z należących do serii książek nie uświadczysz Pana Samochodzika, ani w tytule, ani w treści (jest Daniec, ale Daniec to własność "Warmii"). Czy dalej mamy te pozycje oceniać przez pryzmat "kontynuacji"?
A jeśli nie - to ile maksymalnie Samochodzika może być w "samochodziku", żebyśmy nie patrzyli na powieść przez ten pryzmat?
Bardzo ciekawe zagadnienie! Gdzie jest granica między kontynuacją, a nie kontynuacją? Tutaj mamy sytuację, w której na bazie pomysłu i bohaterów stworzonych przez Nienackiego stworzono nowych bohaterów literackich a koncepcja dość daleko odbiegła od pierwowzoru. Jednak możliwość wykreowania tej nowej rzeczywistości literackiej wyrosła z Nienackiego, w związku z jego serią mogła okrzepnąć i zakorzenić się w umysłach czytelników. Jeśli teraz zerwała te więzy, bo sama stała się dojrzałym produktem (załóżmy) to dalej jest to kontynuacja czy już nie jest?
Ciekawi mnie czy to działa w dwie strony. Chodzi mi o to, czy jak wydawana jest kolejna kontynuacja to ma to wpływ na oryginalną serię? Czy jak wydawany jest "nowy samochodzik" to myślicie, że ma to wpływ na sprzedaż samochodzików Nienackiego?
Zmartwię Cię, ale większość współczesnych autorów, tych najbardziej poczytnych, pisze dla pieniędzy i jest to czysty biznes.
To niewątpliwie prawda, ale nie cała i nie do końca. Z równym powodzeniem można stwierdzić, że większość piłkarzy, tych najlepszych, gra tylko dla pieniędzy i jest to czysty biznes. A później się można zastanawiać, dlaczego ta ich gra budzi mimo to w ludziach takie emocje.
Ciekawi mnie czy to działa w dwie strony. Chodzi mi o to, czy jak wydawana jest kolejna kontynuacja to ma to wpływ na oryginalną serię? Czy jak wydawany jest "nowy samochodzik" to myślicie, że ma to wpływ na sprzedaż samochodzików Nienackiego?
To też ciekawe zagadnienie. Myślę, że sprzężenie zwrotne występuje, natomiast jego siła nie jest zbyt wielka:)
Ciekawi mnie czy to działa w dwie strony. Chodzi mi o to, czy jak wydawana jest kolejna kontynuacja to ma to wpływ na oryginalną serię? Czy jak wydawany jest "nowy samochodzik" to myślicie, że ma to wpływ na sprzedaż samochodzików Nienackiego?
To też ciekawe zagadnienie. Myślę, że sprzężenie zwrotne występuje, natomiast jego siła nie jest zbyt wielka:)
Bo to by trochę tłumaczyło czym kierują się ci, którzy dysponują prawami do oryginalnej serii.
Bo to by trochę tłumaczyło czym kierują się ci, którzy dysponują prawami do oryginalnej serii.
Taka motywacja mogła leżeć u podstaw decyzji o wyrażeniu zgody na kontynuowanie serii. Zupełnie inna sprawa czy rezultaty były zadowalające. Przypuszczam, że nie. Stąd być może wycofanie zgody, bo tak jak wspominał irycki w nowszych kontynuacjach nie ma już odniesień do Pana Samochodzika.