Tytus, Romek i A'Tomek był dla mnie tym, czym później stał się Pan Samochodzik. Uwielbiałem ten komiks od pierwszej do szesnastej księgi. XVI księga (syfonolot) pojawiła się w 1981 roku, mniej więcej w tym samym czasie kiedy "Niesamowity dwór" z białej serii, który sprawił, że wsiąkłem w samochodziki. Późniejsze księgi Tytusa traktuję jak niekanoniczne, znam je słabo i uważam za dużo gorsze. Ale w kanonicznych księgach jestem obryty do dziś, mimo że od bardzo dawna nie miałem Tytusa w ręku.
Moje ulubione to:
Księga VIII - Chłopcy przenoszą się w czasie poznając życie Mikołaja Kopernika. Mamy tu wspaniały gadżet - aparacik profesora T'Alenta służący do podróży w czasie. A wszystko zaczyna się od akcji Frombork 1001:)
Księga IX - Tytus wskakuje do westernu, za nim poszukujący go koledzy. Świetny, zapładniający wyobraźnię pomysł i ciekawy scenariusz.
Księga XI - Chłopcy podróżują prasolotem z misją ratowania niszczejących zabytków. I znowu przenoszą się w czasie.
Księga XII - Uczestniczą w operacji Bieszczady 40.
Księga XIII - Podróżują na wyspy nonsensu.
A wy? Czytaliście Tytusy? Które księgi uważacie za najlepsze? Może zorganizujemy jakiś konkurs szybki z Tytusów w przyszłości?
Ja mam wszystkie klasyczne, później dokupiłem chyba wszystkie (albo prawie wszystkie) standardowe wydania, bez "albumowych" i szczerze mówiąc od lat do nich nie zaglądam. Te nowe rzeczywiście są już słabsze.
Rozalię mam z autografem autora. Miałem wtedy chyba 7 czy 8 lat i papcio Chmiel podpisywał na Międzynarodowych Targach Książki pod Pałacem Kultury. Podałem książkę i położyłem rękę obok a Chmielewski narysował Tytusa na wierzchu mojej dłoni. Przez tydzień chodziłem z ręką obklejoną taśmą przezroczystą 😎
Co do samej treści, bardziej fascynują mnie teksty niż całe historie, również o dziwo teksty polityczne, bo inaczej nie da się sklasyfikować mojego ulubionego:
"Dobra organizacja pracy to zwiększone efekty produkcyjne, Tytus ładuje, Romek wozi a ja liczę taczki", czy "Jak to, to pan nie czyta załączników? Ważąc rozważam ważność" (tutaj to pytanie mogło brzmieć inaczej, ważna jest odpowiedź). No i klasyczny "Precz z preczem!".
Twtter is a day by day war
Ja czytałem bardzo dawno temu ale uważam że są świetną rozrywką.
W chwili wolnego czasu chyba wrócę do przeczytania kolejny raz i odświeżę sobię pamięć
Ja mam wszystkie klasyczne, później dokupiłem chyba wszystkie (albo prawie wszystkie) standardowe wydania, bez "albumowych" i szczerze mówiąc od lat do nich nie zaglądam.
Ja nie mam wszystkich, a te co mam to częściowo wydania późniejsze, które kupiłem z pobudek sentymentalnych. Moje egzemplarze z dzieciństwa w większości posprzedawałem (w dzieciństwie:)) albo poginęły. Ale uchowało się cenne pierwsze wydanie, pierwszej księgi.
Podałem książkę i położyłem rękę obok a Chmielewski narysował Tytusa na wierzchu mojej dłoni. Przez tydzień chodziłem z ręką obklejoną taśmą przezroczystą 😎
Lubię takie historie. Moja koleżanka miała na ręku autograf, któregoś kolesia z Kaja Goo Goo (był taki zespół) i też traktowała go jak relikwię. Dopóki się nie zmył:) Ale taśmą nie oklejała. Teraz to zrobiłbyś chociaż zdjęcie tej dłoni Pawle, a wtedy? Pewnie nie.
"Dobra organizacja pracy to zwiększone efekty produkcyjne, Tytus ładuje, Romek wozi a ja liczę taczki"
Też to lubię. Moja pierwsza lekcja zarządzania:)
Ale np przy tym, mocno popuszczałem wodze wyobraźni:)
W chwili wolnego czasu chyba wrócę do przeczytania kolejny raz i odświeżę sobię pamięć
Ja też chyba sobie odświeżę. Przynajmniej wybiórczo.
Też to lubię. Moja pierwsza lekcja zarządzania:)
No popatrz, to było odwrotnie niż pamiętałem. To potwierdza, że już dawno w to nie zaglądałem.
Teraz to zrobiłbyś chociaż zdjęcie tej dłoni Pawle, a wtedy? Pewnie nie.
Oczywiście, że nie. To musiało być przed komunią, po której pojawił się w domu aparat fotograficzny Smiena 8M.
Twtter is a day by day war
Uwielbiałem Tytusy, ale z mojej kolekcji z dzieciństwa już nic chyba nie zostało. Sporo jednak się ich wala w różnych miejscach po domu, muszę je zebrać do kupy i odświeżyć sobie.
Moje ulbione to te same które wymienił Kustosz + Tytus w wojsku i poprawka z geografii.
A pomysł z konkursem z Tytusów - znakomity, mogę się nawet podjąć organizacji!
Też to lubię. Moja pierwsza lekcja zarządzania:)
Jeśli chodzi o zarządzanie to jest jeszcze jeden kawałek z księgi VIII:
- Jak Zefiryn ciach, to Pafnucy bum! Wtedy Makary bęc a Kapistran ryms...
- ... i łupy nasze.
- A ja bym radził odwrotnie. Niech Kapistran bęc a Makary ryms!
Twtter is a day by day war
Czytałem w dzieciństwie, ale żebym uwielbiał, to raczej nie. Przygody Jonki, Jonka i Kleksa uwielbiałem.
Przygody Jonki, Jonka i Kleksa uwielbiałem.
Też lubiłem, ale gdzie im tam do Tytusów:)
Czytałem w dzieciństwie, ale żebym uwielbiał, to raczej nie.
Naprawdę? Jak można było nie uwielbiać Tytusa?
Przyznać muszę, że Tytusów w ogóle nie pamiętam. Czytałam parę i jakoś mnie nie zachwyciły. Denerwowało mnie, że ta trójka osobników jest taka poprawnie niepoprawna.
Tez kiedyś czytywałam, moje dwie pierwsze książeczki to te z Rozalią i Wannolotem. Za dawnych czasów uwielbiałam, niedawno również sobie skompletowałam. Próbowałam czytać te nowsze, ale jakoś mnie nie zachwyciły... Ale przeczytam sobie księgę XIII, z której tylko tyle pamiętam, że mnie bardzo bawiła.
Musze Ale mam autobiografię Papcia Chmiela z autografem, a sam jego życiorys bardzo ciekawy, historia Polski poprzez dzieje jednego artysty 😀
Ale wcześniej są za żelazną kurtyną 😉
W biografii jest o bojach jakie musiał Papcio staczać w obronie swoich książeczek, ale jak widać czasem poległ...
Nadal nie można, za retweeta dostaje się wyrok 😎
I można było przyswoić ciut szwedzkiego 😀
To są jakieś pierwociny "Tytusowe" drukowane pewnie w prehistorycznych czasach na łamach "Świata Młodych".
A dokładnie fragment pierwszej historyjki obrazkowej (słowo komiks było zakazane) z Romkiem i A'tomkiem wydrukowany 22 października 1957 roku w Świecie Młodych. Chłopcy zwiedzając wystawę rakiet, jedną niechcący uruchamiają, a w środku jest małpa doświadczalna 😀 *
*za Tytus Zilustrowany Papcia Chmiela