Czytam właśnie wspomnienia Zbigniewa Bońka, w których pojawił się fajny wątek „samochodzikowy”. „Zibi” okazał się Waldkiem Baturą 🙂
Swego czasu Boniek, już jako piłkarz Juventusu, mierzył się w pucharach z polskimi klubami. Najpierw z Widzewem Łódź. Włoscy piłkarze usłyszeli, że w Polsce można kupić ikony, a ponieważ byli religijni i zamożni poprosili Zbyszka o przysługę. „Zibi” uruchomił swoje kontakty w mieście i dowiedział się, że owszem, kupić można, ale na wywiezienie ich z Polski trzeba mieć pozwolenie.
Koniec końców Boniek „zorganizował im te zakupy w łódzkiej Desie na Piotrkowskiej”. „Przed meczem z Widzewem znaleźliśmy godzinkę, by wieczorem podjechać od zaplecza. Sklep był już zamknięty dla klientów. Kierownik został jednak uprzedzony o wizycie, sprzedał co trzeba i jak to się mówi, wszyscy byli zadowoleni. A ja do dziś nie uważam, by z powodu tych zakupów i wywiezienia (tych ikon) do Włoch polska kultura i sztuka poniosły niepowetowane straty” (cytat z książki).
Tomasz najwyraźniej nie był w formie. Jakiś czas później jego koleżanki i koledzy udaremnili powtórkę łódzkiego numeru.
Tym razem ikonami zainteresowali się menedżerowie Juventusu i swoje plany postanowili zrealizować przy okazji meczu z Lechią Gdańsk. „Zibi” odmówił im pomocy, tłumacząc że nie zna odpowiednich ludzi w Gdańsku. Uprzedził ich też, że cała akcja może zakończyć się kłopotami. Mimo to panowie pojechali do Desy i zakupili ikony. Pochwalili się tym przy obiedzie, więc Boniek poprosił ich, żeby przynajmniej zapakowali wszystko do jednej torby, nie określając jej właściciela.
Na lotnisku okazało się, że wszystkich czeka osobista kontrola, co oznaczało donos z Desy. Ponieważ nikt nie przyznał się do torby, skończyło się na konfiskacie i połajankach „Zibiego”.
Książka jest o tyle interesująca, że pokazuje piłkarską kuchnię. Zawiera mnóstwo frapujących, a przy tym najczęściej nieznanych wątków kariery Bońka, przedstawia atmosferę opisywanych spotkań i ich wpływ na losy bohatera. Poznajemy spojrzenie „Zibiego” na sytuacje kryzysowe, krytykę ze strony mediów oraz jego opinię na temat kolegów i rywali z boisk całego świata.
Książka jest o tyle interesująca, że pokazuje piłkarską kuchnię. Zawiera też mnóstwo frapujących, a przy tym najczęściej nieznanych wątków kariery Bońka. Poznajemy jego spojrzenie na krytykę ze strony mediów, sytuacje kryzysowe oraz kolegów i rywali z boisk całego świata.
Te książki mają to do siebie, że pokazują tylko to co piłkarz chce pokazać i często nie do końca zgodnie z prawdą.
BTW, napisał o tym, że jako jedyny piłkarz reprezentacji w 1982 po wizycie w Domu Partii nie chciał wysiąść z autokaru gdy kibice prosili piłkarzy o autografy?
Twtter is a day by day war
Już Gall Anonim nie był bezstronny, więc czytając książkę autobiograficzną należy się liczyć z subiektywnym podejściem do tematu 😉 Nie znam, niestety, tak dobrze kariery Bońka, by zweryfikować przedstawione w „Meczach…” okoliczności. Ale zapytam kogoś, kto orientuje się w temacie.
Poza tym książka kręci się wokół dziesięciu meczów, stanowiących pretekst do opowiedzenia historii, które były dla ZB ważne lub zostawiły na nim swój ślad. Niekoniecznie chodziło o jego najlepsze występy, więc siłą rzeczy poznajemy tylko wycinek jego kariery.
Co do sytuacji, o której piszesz Pawle, nie przypominam sobie bym o niej czytał.
@seth_22
Miałem to nawet przeczytać, ale jakoś do tego nie doszło. Skoro polecasz to może jednak sięgnę.
Aha, ikony czyli Ruskie, nie nasze, żadna strata dla polskiej kultury?
Tylko jedna anegdotka, a od razu poczułem antypatię do bohatera.
Aha, ikony czyli Ruskie, nie nasze, żadna strata dla polskiej kultury?
To chyba jednak spora nadinterpretacja. Gdzie tu jest mowa, że bezwartościowe bo Ruskie? No i nie wiem jak wtedy, ale dzisiaj w odpowiednikach ówczesnych sklepów DESA walają się rozmaite ikony współczesnych twórców, różnej zapewne wartości artystycznej, w nadziei, że ktoś zechce je nabyć, bez różnicy, z Polski czy z zagranicy. Nie każda ikona to od razu zabytek o wartości muzealnej, który należy traktować jak dobro narodowe.
@Hebiusie, wyjaśniam, żeby nie było nieporozumień, bo faktycznie odleciałeś z interpretacją w kosmos 🙂 Nie ma tam takiej konotacji. Boniek tłumaczy, że jego zdaniem nie wszystkie ikony to dzieła sztuki, przedstawiające wartość w sensie kulturowym. Kustosz właściwie to wyczuł.
@Kustoszu, jeśli nie jesteś zbytnio zakolegowany z piłką nożną, to znajdziesz tam sporo barwnych historii, niekoniecznie dziejących się na boisku. Dla mnie w większości były to nowe rzeczy, a już z pewnością na poziomie detali.
Generalnie historia ciekawa i jeszcze bardziej ciekawa, bo mi Desa zawsze kojarzyła się z instytucją, w której właśnie cudzoziemcy mogli kupić dzieła sztuki z możliwością wywiezienia poza granice naszego pięknego kraju. I nie musieli ich kupować z tyłu sklepu. Ale mogę się mylić.
Twtter is a day by day war
I być może tak było. Pytanie brzmi, jak wyglądała kwestia pozwolenia na wywózkę?
I być może tak było. Pytanie brzmi, jak wyglądała kwestia pozwolenia na wywózkę?
A może Boniek nie był do końca szczery i po prostu postanowił przytulić prowizję za transakcję, która tylko w świadomości Włochów była nielegalna?;) Czytałem, w którejś "piłkarskiej" książce, że jeden z naszych reprezentantów żerując na nieznajomości języków obcych kolegów z drużyny kasował prowizję za usługi pań do towarzystwa, w których ugadywaniu uczestniczył:) Mowa oczywiście o czasach PRL.
I być może tak było. Pytanie brzmi, jak wyglądała kwestia pozwolenia na wywózkę?
Myślę, że jeśli Włosi sami by poszli do Desy to tam by to ogarnięto. Jeśli by wzięli tłumacza to ten też by pomógł. Bo nie oszukujmy się, w Desie nigdy nie było tłumów i przerobu fabrycznego, to był zawsze ekskluzywny sklep i tam nie było tekstów "cinkłe, cinkłeciento", "to łatwy język, w Rzymie każde dziecko mówi po włosku".
No chyba, że z tym zezwoleniem z Desy się mylę ale wątpię.
Twtter is a day by day war
Seth, czy w tej książce są też wspomnienia Bońka z czasów licealnych, czy książka dotyka wyłącznie zagadnień z jego kariery zawodowej?
Pytam, bo chodziliśmy do tego samego liceum i jestem ciekawa, jak je wspomina.
O ile mi wiadomo, formuła tej książki zasadza się na tym, że Boniek opowiada o najważniejszych, jego zdaniem, meczach, w których brał udział jako zawodnik, trener czy działacz piłkarski. To nie jest biografia Bońka więc wątpię by wspominał tu swoje licealne czasy.