Czytam akurat najnowszą książkę mojego ulubionego pisarza, Wiesława Myśliwskiego: "Ucho igielne".
Jak skończę, napiszę o niej kilka słów.
Ale zanim to nastąpi, pozwolę sobie wrzucić moją recenzję poprzedniej powieści Myśliwskiego: "Ostatnie rozdanie".
Oczywiście zachęcam do dzielenia się przemyśleniami na temat tych, jakże pięknych, arcydzieł literatury współczesnej:
Czy dobre dzieło literackie musi być oprawione w schemat?
Czy musi posiadać fabułę, wstęp, rozwinięcie i zakończenie, jak nas uczono?
Czy dobra proza musi obfitować w zwroty akcji, najlepiej szybkie i nieprzewidywalne oraz błyskotliwe dialogi?
Kto chociaż raz zetknął się z prozą Wiesława Myśliwskiego, ten nie musi szukać odpowiedzi na powyższe pytania, bowiem zawarte są one w każdej jego powieści, każdym zdaniu napisanym przez tego, największego moim zdaniem w chwili obecnej, mistrza polskiego pióra.
Wiesław Myśliwski jest jedynym pisarzem, który dwukrotnie otrzymał Nagrodę Literacką Nike: w 1997 roku za przepiękny "Widnokrąg" oraz w 2007 roku za powieść doskonałą, fenomenalną, arcydzieło polskiej prozy, jakim jest bez wątpienia "Traktat o łuskaniu fasoli".
Jest kilku takich pisarzy, którzy urzekli mnie swoim stylem i językiem do tego stopnia, że w ciemno sięgam po każdą ich nową książkę wiedząc, że się nie zawiodę. Takim pisarzem jest bez wątpienia pan Wiesław Myśliwski.
Z jaką niecierpliwością czekałam na najnowszą powieść tego pisarza, ile razy przeglądałam zapowiedzi, aby wreszcie zobaczyć, że to już, że to już tego dnia ...
I nagle już jest u mnie w torebce: pachnąca świeżością, kryjąca wiele obietnic na spędzenie kilku naprawdę wyjątkowych wieczorów.
Wiem, że nie szata zdobi człowieka, jak rzecze stare i mądre przysłowie, ale ja lubię piękne okładki książek, które są dla mnie jak preludium, lub, bardziej przyziemnie: jak przystawka przed głównym daniem.
"Ostatnie rozdanie" taką okładkę posiada: widzimy aleję drzew we mgle i kroczącego nią człowieka, jakże małego w porównaniu z otaczającą go naturą. To okładka, która odkrywa tylko skrawek tajemnicy i zachęca do zagłębienia się w treść.
Myśliwski jest twórcą wymykającym się wszelkim schematom, nurtom i wyznaczonym ścieżkom.
Snuje swoją powieść jak tkacz dywan, a każde zdanie, każde słowo jest wysublimowane i doskonale pasujące zarówno do treści jak i do formy dzieła.
Bohater "Ostatniego rozdania" przegląda swój notatnik, w którym od wielu lat zapisuje imiona, nazwiska i adresy ludzi spotkanych na swojej drodze: tych ważnych, przyjaciół, kobiety, nauczycieli, przez zwykłych znajomych bądź wspólników w interesach, aż do tych bliżej niezdefiniowanych, zapomnianych przez lata, których nazwiska zatarły się w pamięci i nawet trudno przypomnieć sobie teraz powód, dla którego zostały w notatniku zapisane.
Przeglądając ten notatnik i wspominając zapisane w nim osoby, bohater snuje opowieść, opowieść swojego życia, swojego świata.
A jest to świat pasjonujący.
Mamy możliwość "poznać" przedwojenne prestiżowe jeszcze wtedy zawody, których najbardziej chlubnym przedstawicielem jest krawiec Radzikowski, z jaką dumą i nostalgią opowiadający o arkanach swojego zawodu. Z jaką pasją opowiada on o szczegółach krawiectwa: w jego ustach takie czynności jak prucie materiału, krojenie go oraz pobieranie miary staje się prawdziwą sztuką.
O prozie Myśliwskiego pisać niezwykle trudno: niełatwo bowiem znaleźć słowa, które choćby w małej części oddałyby kunszt tego pisarza, jedynego piszącego dzisiaj tak piękną polszczyzną.
Jeśli zatem jesteście ciekawi losu bohatera oraz losów postaci z notatnika, pozwólcie szewcowi Matei rozdać karty i zasiądźcie z nim do jego ostatniej gry ...
Bardzo dawno temu przeczytałem „Widnokrąg”. Nieśpieszną, pełną refleksji powieść o dojrzewaniu na marginesie prowincjonalnej rzeczywistości czasów wojennych i powojennych. Poetyka tej książki nie do końca mi odpowiadała, dlatego kolejny raz sięgnąłem dopiero po „Traktat o łuskaniu fasoli”. Z trudem przebrnąłem przez ten bilans życia prostego człowieka ubrany w niekończący się strumień myśli narratora i więcej do Myśliwskiego nie wracałem. Z odległej już perspektywy czasu trudno mi powiedzieć coś więcej. Ale może to nie był ten moment, może ten literacki świat nie zharmonizował się wtedy z moim stanem ducha. Może jeszcze kiedyś do niego wrócę.