Forum

Waldemar Łysiak
 
Notifications
Clear all

Waldemar Łysiak

Strona 2 / 3

Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3707
 

Dla miłośników Łysiaka:

Łysiak na ekranie czyli nieudana misja "Szachisty"


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8889
Topic starter  

"Szachista" to wczesny Łysiak i klasyczna narracja powieści. Popisy erudycyjne nie mają jeszcze kilkunastu pięter a dygresje nie są tak liczne by zdominować fabułę. Choć najbardziej lubię Łysiaka właśnie z czasów napoleońskich, to akurat ta książka moją ulubioną nie była. Nie mam jej świeżo w pamięci, ale wydaje mi się, że dałoby się zekranizować ją wiernie w stosunku do oryginału. Z niezrozumiałych dla mnie powodów twórcy scenariuszy zwykle na taką łatwiznę nie idą i na kanwie pierwowzoru koniecznie chcą zbudować własną historię. Mimo wszystko szkoda, że ten film nie powstał. Zwłaszcza, że obsada aktorska wydaje mi się trafiona.


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3707
 

Ja przy okazji czytania scenariusza wróciłam do powieści. Nie ma w niej giga dygresji, ale są inne specyficzne elementy, o których wspomniałam w tekście. Głównie to, że Łysiak stylizuje historię na autentyczną i często powołuje się na rzekome źródła z epoki. Nie wpływa to na przebieg akcji, ale nadaje książce oryginalny charakter.

Ogólnie najlepiej byłoby, gdyby filmowcy odkupili od Łysiaka sam pomysł i napisali ten scenariusz unikając słowa "adaptacja". Jak napisałam, jako lekka przygodówka projekt się broni.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8889
Topic starter  
Wysłany przez: @maruta

Głównie to, że Łysiak stylizuje historię na autentyczną i często powołuje się na rzekome źródła z epoki. Nie wpływa to na przebieg akcji, ale nadaje książce oryginalny charakter.

To taki łysiakowy znak firmowy w przypadku książek o czasach napoleońskich. Dodaje to kolorytu, ale ekranizacji chyba nie przeszkadza. Opisywane przez Ciebie zmiany w fabule mnie nie przerażają, szkoda trochę rezygnacji z sobowtóra cesarza. Taka zamiana ma spory potencjał komediowy, więc trochę się dziwię skoro założeniem była komedia akcji.

Nie napisałaś dlaczego do tej ekranizacji nie doszło? Ustalono datę rozpoczęcia zdjęć i datę premiery, zaplanowano ilość dni zdjęciowych i plenery, wybrano odtwórców głównych ról. Co się stało?


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3707
 

U Łysiaka mnich Stefan jest głównie od filozoficznych rozmów z Beniaminem, więc nie pasował do koncepcji. Twórcy uprościli całą akcję, także ze względu na czas - film miał trwać 104 min.

Nie napisałam, dlaczego nie doszło do realizacji, bo nie jest to pewne. Film nie dostał dofinansowania z Komitetu Kinematografii, prawdopodobnie to uruchomiło efekt domina - sprawa zaczęła się przeciągać, aktorzy znaleźli inne projekty... Koprodukcje pod tym względem są zawsze ryzykowne.

P.S. Kostenko w latach 1995-1999 ma dziurę w filmografii... Może w grę wchodziły też jakieś względy osobiste lub zdrowotne?


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3707
 

Aneks do tekstu o Łysiakowych śladach w kinematografii:

  Być może to właśnie perspektywa ekranizacji „Szachisty” skłoniła Waldemara Łysiaka do spróbowania swoich sił w kinematografii. W styczniu 1980 roku pisarz złożył w Zespole Filmowym TOR dwustronicowy temat scenariusza filmowego zatytułowany „Off-side”. Jak można się domyślać, akcja miała kręcić się wokół piłki nożnej. Oto zwolniony z pracy na wyższej uczelni były piłkarz przypadkowo zostaje trenerem małomiasteczkowego zespołu KS „Orzeł”. Udaje mu się zbudować silną drużynę, która ma nawet szansę na Puchar Polski. Na przeszkodzie stają lokalne układy, korupcja i kolesiostwo, z którymi bezkompromisowy idealista musi przegrać.

   W napisanej cztery miesiące później noweli pisarz znacznie zmienił koncepcję fabularną. Przede wszystkim wytoczył działa większego kalibru, zastępując prowincjonalny klub reprezentacją narodową, a walkę o wejście do II. ligi - eliminacjami mistrzostw świata. Oto w obliczu kolejnych klęsk „orłów” prezes PZPN decyduje się zatrudnić jako trenera „cudotwórcę” Goremskiego, człowieka, który po serii sukcesów w lidze został zwolniony ze względu na sprzeciw wobec wszechobecnych układów. Ogarnięty obsesją udowodnienia swojej wyższości Goremski rezygnuje z pracy w Holandii i obejmuje stanowisko selekcjonera. Swoim obcesowym zachowaniem i krytycznymi wypowiedziami szybko „zdobywa” niechęć działaczy, dziennikarzy, nawet piłkarzy. Po jego stronie stają kibice, uszczęśliwieni sukcesami, jakie zaczyna odnosić reprezentacja. Tymczasem pętla wokół Goremskiego się zaciska. Prasa oczernia go i przypisuje jego zasługi innym, PZPN wymusza ustępstwa, przyjaciel zdradza... Trener doprowadza drużynę do awansu, ale na mistrzostwa wyjeżdża ze świadomością, że tak naprawdę przegrał.

   Nowela, którą złożył w TORze Łysiak, jest niedokończona. Autor „rozpisał” szczegółowo pierwszą część fabuły, jednak w przypadku reszty ograniczył się do ogólnego zarysu/streszczenia, prawdopodobnie zakładając, że rozbuduje ją po zaakceptowaniu projektu przez producentów. Najwyraźniej nowela nie przypadła jednak decydentom do gustu. Być może ze względu na ostrą i wszechstronną krytykę piłkarskiego środowiska? Może decydujące okazały się zakamuflowane nawiązania do autentycznych wydarzeń?[1] A może uznano, że taki obraz podważałby rzeczywiste sukcesy polskiej reprezentacji? Łysiak wprawdzie chciał wysłać swoich bohaterów na fikcyjne mistrzostwa do Australii, ale GDYBY film powstał to prawdopodobnie wchodziłby na ekrany w okolicach Mistrzostw Świata w Hiszpanii w 1982 r., na których kadra Antoniego Piechniczka wywalczyła trzecie miejsce…

 

[1] Przykładowo, filmowy prezes PZPN miał zginąć w wypadku samochodowym – w taki sam sposób zmarł w 1978 r. ówczesny prezes związku Edward Sznajder.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8889
Topic starter  

Hmm... ciekawe, zupełnie nie łysiakowy klimat. Nie przypominam sobie żeby Łysiak interesował się futbolem. No ale jak wiadomo Łysiak zna się na wszystkim, więc i na piłce kopanej pewnie też. Dlatego niespecjalnie nęci mnie ten temat w kontekście Łysiaka. Dobre to jest literacko chociaż? Jak obszerna jest ta nowele?

 


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3707
 

Sam temat może wydawać się niełysiakowy, ale już styl jest jego. Główny bohater też. Tak naprawdę główna idea to uczciwy człowiek, który dosłownie wpada w bagno i cokolwiek by nie robił to pogrąża się coraz bardziej. Trochę przypomina mi "Księcia" z "Dobrego".

Sam tekst jest krótki i - jak napisałam - skończony tylko częściowo. Ten rozpisany porządnie fragment to ok.20 stron, streszczenie reszty to kolejne cztery. Oceniam, że docelowo byłoby z 90-100.

Widać, że był potencjał. Na przykład sam początek, to jak wprowadzony jest Goremski. Pierwsza scena - prezes PZPN dzwoni do szefa Telkomu i mówi, że potrzebuje telefon na jutro (podłączyć). Szef Telkomu stwierdza, że kupon na ładę może załatwić od ręki, ale telefon to za rok. Prezes mówi, że za rok to będzie miał złoty medal i że telefon trzeba podłączyć Goremskiej. "Od tego Goremskiego? Jaki adres?" - i nie wiemy jeszcze, o co i o kogo chodzi, ale zbudowana zostaje legenda Goremskiego jako kogoś wyjątkowego.

Później jest dużo dialogów i parę fajnych tekstów. Narada PZPN na przykład, gdzie mamy "Nie można było znaleźć z nim płaszczyzny porozumienia -Płaszczyzny między rączką a rączką?", "Dajcie jutro komunikat, że trener Zubek rezygnuje z powodu choroby. Chyba że będzie wolał coś innego."

 

 

 

 


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8889
Topic starter  

No dobra. Zachęciłaś mnie. Lista scenariuszy do przeczytania w FINA się wydłuża:)


OdpowiedzCytat
Panna Samochodzianna
(@panna-samochodzianna)
Member
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 25
 
Wysłany przez: @kustosz

Jeżeli ktoś chciałby zajrzeć do świata książek Waldemara Łysiaka polecam „Cenę”.

Z Łysiaka czytałam dawno temu tylko jakieś stare kawałki eseistyczne, Wyspy? (podobały mi się) i potem jeszcze od czasu do czasu trochę felietonów (nie podobały mi się), więc dałam się teraz skusić na poznanie Łysiaka literackiego. Z pliku gryzoniowego oczywiście 😋 

Mówiąc krótko - wielki zawód. Jedno dobre, że nie takie długie. Natomiast wszystkie postacie mówią w zasadzie tym samym "łysiakowym" językiem z felietonów, płytko rezonują po łysiakowemu, rzucają cytatami po łysiakowemu, a cała historia pełna jest nonsensów. Bohaterowie są bardzo schematyczni (ksiądz jak typowy ksiądz, endek jak typowy endek, komuch jak komuch itp. itd.) i beznadziejnie głupi. Ja już po paru stronach czułam, że w jakiś sposób wygranym tutaj będzie gestapowiec, bo jego propozycja była co najmniej dziwaczna, a oni nic, w zasadzie żadnych podejrzeń, tylko te płytkie gadaniny o moralności ze znanymi od wieków argumentami.

Ponieważ kończyłam czytanie raczej późno w nocy dopuszczam możliwość, że może mi ze zmęczenia umknęło jakieś trzecie dno tej historii, które powinno być głównym powodem zachwytu wskutek czego nie poznałam się na talencie Łysiaka. W takim razie prosiłabym o podrzucenie podpowiedzi albo nawet od razu wyłożenie jak krowie na rowie, co tam takiego jest fantastycznego.

Bo z przykrością muszę stwierdzić, że dla mnie, tak ujmując w dwóch słowach, to była wysilona grafomania, chociaż już litościwie nie gorszyłam się tą oklepaną mizoginią Łysiaka zakładając tolerancyjnie, że każdy ma prawo do swojej szajby. Widocznie żona Łysiaka to bardzo zła kobieta była i tak go zmasakrowała psychicznie że mu na całe życie zostało 😭 


OdpowiedzCytat
Aldona
(@aldona)
... Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 5962
 

Do Łysiaka miałam już wiele prób i .... w końcu dałam sobie spokój. Chyba nie znalazłam na razie takiego w sobie stanu ducha, żebym się z przyjemnością nim zaczytywała. Ale, tak jak już powiedziałam dużo wcześniej, jeszcze spróbuję więc może Panno S. Łysiak też jeszcze przed Tobą?


OdpowiedzCytat
Panna Samochodzianna
(@panna-samochodzianna)
Member
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 25
 
Wysłany przez: @aldona

więc może Panno S. Łysiak też jeszcze przed Tobą?

Gdybym wzięła pierwszego z brzegu przypadkowego Łysiaka to też bym miała taką nadzieję. Ale to było z rekomendacji osoby, która sądząc po wpisie zna się dobrze na Łysiaku. A zawiodłam się kompletnie wszystkim: pomysłem, językiem, postaciami, "zawartością myślową".....


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8889
Topic starter  
Wysłany przez: @panna-samochodzianna

Mówiąc krótko - wielki zawód. Jedno dobre, że nie takie długie. Natomiast wszystkie postacie mówią w zasadzie tym samym "łysiakowym" językiem z felietonów, płytko rezonują po łysiakowemu, rzucają cytatami po łysiakowemu, a cała historia pełna jest nonsensów. Bohaterowie są bardzo schematyczni (ksiądz jak typowy ksiądz, endek jak typowy endek, komuch jak komuch itp. itd.) i beznadziejnie głupi. Ja już po paru stronach czułam, że w jakiś sposób wygranym tutaj będzie gestapowiec, bo jego propozycja była co najmniej dziwaczna, a oni nic, w zasadzie żadnych podejrzeń, tylko te płytkie gadaniny o moralności ze znanymi od wieków argumentami.

Ponieważ kończyłam czytanie raczej późno w nocy dopuszczam możliwość, że może mi ze zmęczenia umknęło jakieś trzecie dno tej historii, które powinno być głównym powodem zachwytu wskutek czego nie poznałam się na talencie Łysiaka. W takim razie prosiłabym o podrzucenie podpowiedzi albo nawet od razu wyłożenie jak krowie na rowie, co tam takiego jest fantastycznego.

Łysiak to specyficzna postać i specyficzna proza, zupełnie inna w latach 70 i 80 kiedy pisał swoje napoleońskie książki i eseje jak choćby "Wyspy zaczarowane", inna w kolejnej dekadzie, a teraz to już szkoda gadać. Środkowy Łysiak z czasów Trylogii Łotrzykowskiej czy "Statku" też ma swoja specyfikę, a "Cena" jest właśnie takim Łysiakiem w pigułce z tego okresu, jak wcześniej tutaj pisałem, kwintesencją jego stylu, który potem niestety wyewoluował do stadium grafomańskich obsesji. To już taka cecha Łysiaka, że wiecznie cytuje samego siebie i pisze de facto o tym samym, tylko ubiera to w różne kostiumy.

W "Cenie" nie spodobało Cię to, co mnie właśnie bardzo się podoba. Szermierka dialogowa z licznymi dygresjami, pełna dowcipnych puent i moim zdaniem fantastyczny pomysł. Tak, bohaterowie są pełni stereotypów bo reprezentują pewne postawy, które mają wyraźnie wybrzmieć w tej książce. Ja akurat, "Cenę" zabrałbym na bezludna wyspę, razem z "Raz w roku w Skiroławkach" Nienackiego.


OdpowiedzCytat
Panna Samochodzianna
(@panna-samochodzianna)
Member
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 25
 
Wysłany przez: @kustosz

co mnie właśnie bardzo się podoba. Szermierka dialogowa z licznymi dygresjami, pełna dowcipnych puent i moim zdaniem fantastyczny pomysł.

Ponieważ jeszcze mam zapas dobrej woli prosiłabym o przykłady takiej twoim zdaniem dowcipnej szermierki. No i na czym polega fantastyczność pomysłu, w którym

Spoiler
SPOILER

Przychodzi gestapowiec do hrabiego i składa mu dziwną propozycję, że wypuści jego syna, ale tylko razem z trzema innymi więźniami, na co jednak nie dorzucą się ich rodziny tylko realnie sam hrabia. Czemu pragmatycznie nie chce 80 tys. za samego syna, co przecież hrabia by tak samo zapłacił, a podmienienie jednego więźnia to żaden problem. Na kilometr widać, że chodzi mu o coś innego niż pieniądze.

Wiedzą o tym też wszyscy uczestnicy zebrania, a mimo to dobrowolnie demaskują się tymi swoim "postawami". A ci miejscowi konspiratorzy to już w ogóle jakieś półgłówki. Jest to tak beznadziejne, że początkowo myślałam, że tu też odchodzi z ich strony jakaś zmyłkowa gra w kontrze na grę gestapowca i dlatego tak ostentacyjnie te swoje "postawy" prezentują. Jakiś taki schematyczny teatrzyk przeznaczony dla czyichś wścibskich oczu czy uszu. No ale potem okazuje się, że oni wszyscy tak szczerze paplusiają o swoich prawdziwych przekonaniach.

Mnie na koniec zostało w głowie przesłanie, że polska wojenna konspiracja, zwłaszcza ta z odcieniem narodowym to była banda egoistycznych, nieodpowiedzialnych idiotów i najlepiej zrobił ten, kto się trzymał od tego z daleka.

Czy czegoś nie zauważyłam? Czy tam jest coś więcej? Bardzo bym się chciała mylić. Czym byś się na bezludnej wyspie tak rozkoszował? Przecież tam nawet te różne powiedzonka szermiercze to też są jak to się mówi "odgrzewane kotlety". Nic oryginalnego. Odgrzewać już odgrzewane?


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8889
Topic starter  

Nic na siłę. Jeśli masz zapas dobrej woli spożytkuj ją gdzie indziej. Może spróbuj z czymś z wcześniejszego okresu twórczości Łysiaka. Jeśli podobały Ci się "Wyspy zaczarowane", przeczytaj "Francuską ścieżkę". Ja na przykład bardzo lubię "Cesarski poker" i "Empirowy pasjans", ale jak widać nie koniecznie musimy się zgadzać.

Mnie bawią dialogi w "Cenie", choćby potyczki profesora Stańczaka z księdzem Hawryłką na temat wszechmocy Boskiej, dygresje na temat kobiet i polityki. I zupełnie mi nie przeszkadza, że to odgrzewane kotlety, że było to już w "Dobrym", "Konkwiście" czy "Statku", bo taka jest specyfika twórczości Łysiaka i albo to ktoś lubi albo nie. Nie bardzo tylko rozumiem, dlaczego dla Ciebie te kotlety są odgrzewane, skoro czytałaś wcześniej tylko "Wyspy zaczarowane". Podobnie z konstrukcja dramaturgiczną "Ceny". Moim zdaniem jest świetna, a suspens w którym Stańczak uświadamia zebranym konsekwencje nie podjęcia decyzji wręcz genialny. Drugiego i trzeciego dna tam nie ma, więc chyba nie pomogę. 


OdpowiedzCytat
Panna Samochodzianna
(@panna-samochodzianna)
Member
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 25
 
Wysłany przez: @kustosz

Nie bardzo tylko rozumiem, dlaczego dla Ciebie te kotlety są odgrzewane, skoro czytałaś wcześniej tylko "Wyspy zaczarowane".

No bo Łysiak nic tutaj nowego nie wymyślił. Wszystkie argumenty w tych "potyczkach" już były wałkowane dziesiątki razy. Skoro ja je znam, a to raczej nie moja działka, to musi to być to naprawdę "towar bardzo używany". A jeśli jak twierdzisz to jest także stały repertuar samego Łysiaka to już w ogóle nie rozumiem na czym polega atrakcja.

Podobnie z konstrukcja dramaturgiczną "Ceny". Moim zdaniem jest świetna

Wybacz, ale mnie się w oczy rzuciła nie konstrukcja, ale głupota bohaterów. Trudno mi się przejąć utworem, w którym już po kilkunastu stronach zaczynam podejrzewać, że wszyscy bohaterowi są znacznie głupsi ode mnie. Jak już napisałam, spodziewałam się, że przynajmniej niektórzy z nich udają tę głupotę, prowadzą jakąś własną grę, ale nie, okazało się, że oni po prostu faktycznie są tak beznadziejnie głupi. Albo bezdennie, skoro jak mówisz nie ma tam żadnego dodatkowego dna.

Zacytuj początek tego "suspensu Stańczaka", który uważasz za genialny. Przeczytam raz jeszcze z maksymalną uwagą.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8889
Topic starter  

Być może argumenty padające w potyczkach słownych były wałkowane dziesiątki razy "gdzieś tam", ale ja ich nie znałem. Skoro jednak były, to może podeprzyj tę tezę jakimś źródłem albo cytatem, żeby nie pozostało wrażenie gołosłowia. Dla mnie, jak już pisałem, są w znacznej mierze błyskotliwe, inteligentne i zabawne choć są również często produktem łysiakowego recyklingu. Bohaterowie są w różnym stopniu groteskowi, bo taka jest konwencja tego dramatu czy też powieści dialogowej. Są więc przede wszystkim przerysowani. A czy głupi? Jedni tak, inni nie.

Co do suspensu Stańczaka, chodziło mi o końcówkę aktu V. Nie sądzę jednak żeby ponowna lektura tego fragmentu, choćby i z maksymalną uwagą, zmieniła cokolwiek z w Twojej jednoznacznie negatywnej ocenie tego utworu. Po co więc się męczyć?


OdpowiedzCytat
Panna Samochodzianna
(@panna-samochodzianna)
Member
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 25
 
Wysłany przez: @kustosz

Bohaterowie są /..../ przede wszystkim przerysowani. A czy głupi? Jedni tak, inni nie.

Żebyśmy się dobrze zrozumieli powtórzę raz jeszcze. Niektórzy z nich czasem mówią niegłupie rzeczy, bo wiele z tych "odgrzewanych kotletów" nie jest głupie i dlatego cieszy się taką popularnością, na przykład argumenty antyreligijne Filozofa.

Natomiast wszyscy co do jednego są, jak to powiedzieć?, "głupi sytuacyjnie". Kompletnie nie zauważają tego, co ja jako czytelniczka zauważyłam od razu, że propozycja gestapowca jest co najmniej dziwaczna, więc że musi w niej być jakieś drugie dno. Dlaczego czterech za 80 tys., a nie jednego? Argument, że wypuszczenie jednego będzie dla zwierzchnika bardziej podejrzane niż wypuszczenie czterech jest wyjątkowo słabiutki, zwłaszcza że zwierzchnik w obu wypadkach mógłby dostać tą samą dolę.

Ja się przez większość czytania łudziłam, że o tym nie mówią, bo to jest dla nich oczywiste jak dla mnie i na "drugie dno" propozycji gestapowca odpowiadają jakimś trzecim dnem, jakąś swoją inscenizacją, przynajmniej niektórzy z nich. No ale żadnego dna nie ma, konspiratorzy natychmiast się zdradzają i tak dalej i tak dalej....

Końcówka V aktu jeszcze mnie utwierdziła w tych złudzeniach, bo tam jest jakby przebłysk zrozumienia, że w tej sytuacji jak na razie to cały czas tylko gestapowiec "rozdaje karty" i w zasadzie granie w jego "grę", na jego warunkach, nie ma sensu, bo i tak może zrobić, co chce. Dotrzymać warunki umowy, zmienić je, zakwestionować, wpaść nagle i zaaresztować wszystkich jako spiskowców zgarniając jednocześnie torbę z dolarami.... No ale z tego przebłysku nic nie wynika i gra dalej się toczy jakby nigdy nic. Zresztą mleko się już i tak rozlało, bo idioci-konspiratorzy już swoich w III akcie wsypali.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8889
Topic starter  
Wysłany przez: @panna-samochodzianna

Kompletnie nie zauważają tego, co ja jako czytelniczka zauważyłam od razu, że propozycja gestapowca jest co najmniej dziwaczna, więc że musi w niej być jakieś drugie dno. Dlaczego czterech za 80 tys., a nie jednego? Argument, że wypuszczenie jednego będzie dla zwierzchnika bardziej podejrzane niż wypuszczenie czterech jest wyjątkowo słabiutki, zwłaszcza że zwierzchnik w obu wypadkach mógłby dostać tą samą dolę.

Wcale nie jest taka dziwaczna. Przecież Muller jasno mówi hrabiemu, że chce zagrać z nim w pewną wysublimowaną grę. Dowieść mu, że nie ma różnicy między ofiarą a katem, że są tylko okoliczności, w których gra się taką albo inną rolę. Ale przecież nie to jest najważniejsze. Reguły ustala gestapowiec. Trzymanie się tych reguł jest znacznie bezpieczniejsze dla zainteresowanych niż wyłamanie się z nich, co dobitnie uświadamia im w pewnym momencie filozof. Stąd Twój zarzut uważam za zupełnie nietrafiony.


OdpowiedzCytat
Panna Samochodzianna
(@panna-samochodzianna)
Member
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 25
 
Wysłany przez: @kustosz

Reguły ustala gestapowiec. Trzymanie się tych reguł jest znacznie bezpieczniejsze dla zainteresowanych niż wyłamanie się z nich, co dobitnie uświadamia im w pewnym momencie filozof. Stąd Twój zarzut uważam za zupełnie nietrafiony.

Nie, trzymanie się reguł wcale nie jest bezpieczniejsze. Wiara, że zły gestapowiec, porównany zresztą do Diabła, będzie respektował te reguły, nie jest wcale racjonalniejsza niż wiara, że dobry Bóg uczyni cud i uratuje kogo trzeba. Właściwie jest nawet mniej racjonalna, bo Diabeł nie robi cudów, a już na pewno nie dla dobra człowieka.

Gestapowiec-Diabeł będzie respektował reguły tylko wtedy, kiedy to będzie dla niego korzystne, więc aż się prosi pytanie, o jaką jego korzyść tu chodzi w tych dziwnych regułach. Ale tego podstawowego pytania nikt z bohaterów nie zadaje.

Post został zmodyfikowany 5 lat temu przez Panna Samochodzianna

OdpowiedzCytat
Strona 2 / 3
Share: