Czytałem w jakimś wywiadzie, że pisarz powoływał się na twórczość Ernsta Wiecherta i że czytał jego książki. Dzisiaj będąc na spacerze spotkałem pewna panią, która znała Nienackiego i to ona powiedziała mi, że ulubioną książką Nienackiego była "Dzieci Jerominów" tegoż właśnie autora.
Przypomniałem sobie ten artykuł, to: Nienacki Zbigniew: Chata za wsią. Ernst Wiechert. "Szpilki" 1984, nr 47, s. 14, il.
Tu znalazłem zestawienie bibliograficzne dotyczące Ernsta Wiecherta. Może znajdziecie tam coś ciekawego. Ja zamówię sobie tę książkę.
Tutaj recenzja czytelniczki i jeszcze jedna recenzja.
O Wiechercie znalazłem jeszcze to opracowanie. Oto fragment:
„Najwyraźniej odniósł się do twórczości autora „Małej pasji" Zbigniew Nienacki, który w 1984 r. napisał:
„Dlaczego mam ukrywać, że na mnie, polskiego pisarza, największy wpływ miał nie Sienkiewicz czy Prus, ale właśnie niemiecki pisarz Ernst Wiechert? T o on, a nie kto inny, nauczył mnie kochać Mazury i rozumieć ich skomplikowaną, tragiczną problematykę. Nauczył mnie kochać polskie Mazury, czy powinienem się tego wstydzić?--------Niech tam nazywają utwory Wiecherta — starym i ramotami, ale dla pisarzy żyjących na Mazurach jest oczywiste, że nikt nie pojmie naszych urazów i naszego syndrom u bez lektury wielkiej epopei o Puszczy Piskiej, jak ą są »Dzieci Jerominów«. Gdy pisałem »Wielki las«, towarzyszyły mi wciąż »Lasy i ludzie« Ernsta Wiecherta, bo nikt lepiej nie pojął piękna mazurskich lasów od tego syna leśnika z Piersławka".
Poza tym Nienacki w powieści Uwodziciel przywołał kilka postaci z Dzieci Jerominów, jak von Balka wiozącego na koniu porwane dziewczyny, ale też pastora Agrikolę, Jonsa Ehrenreicha, poszukujących prawdy. Próbował Nienacki wyrazić argumentację postępowania dumnej i nieprzystępnej Marty Jerom in, matki siedmiorga dzieci. Zawarła małżeństwo z Jakubem „bo go kochała i wydawało jej się, że Jakub będzie tym, który poruszy świat, a okazał się tylko bezwolnym marzycielem. Poczuła się oszukana i odtąd w milczeniu, z zaciśniętymi ustami przyjmowała jego ciało i rodziła mu dzieci z nienawiścią aż wreszcie zakazała m u wchodzić do swego łoża…”
Dla ścisłości, książka ta nosi nazwę "Dzieci Jerominów".
Mam ją na mojej liście do przeczytania odkąd po raz pierwszy przeczytałam Niewidzialnych.
Miałam do niej już jedno podejście, niestety nieudane. Poległam po pierwszym rozdziale.
Na pewno kiedyś do niej wrócę, bo może wtedy nie dałam sobie szansy, aby wgryźć się w język powieści?
Mam w domu dwie inne książki Wiecherta: "Panią majorową" i "Baśnie", ale żadnej jeszcze nie czytałam.
Ciekawa jestem kto z Was czytał "Dzieci Jerominów".
Podczas zlotu z innego forum w 2016 roku odwiedziliśmy Izbę Pamięci Ernsta Wiecherta w Piersławku. Zwiedzaliśmy ją z przewodnikiem. Bardzo ciekawe miejsce. Polecam.
Ciekawa jestem, kto z Was czytał "Dzieci Jerominów".
Ja próbowałem, ale ogarnął mnie jeden wielki zieeew i nic z tego nie wyszło.
Czytałem z zachwytem, od początku do końca.
Oczywiście tytuł znałem dzięki Nienackiemu i kupiłem w antykwariacie jak mi tylko wpadł w oczy - jakieś trzydzieści lat temu 😀 (w sumie mógłbym powtórzyć, bo pamiętam już tylko ogólny zarys powieści).
"Pani majorowa" - przygnębiająca. Ale bardziej przez to, że tam sobie ludzie usiłują ułożyć życie po parszywych przejściach I wojny światowej i niby się trochę udaje, ale czytelnik ma świadomość, że zaraz będzie II wojna, która zmiecie cały ten świat Prus Wschodnich.
Jakieś opowiadania jeszcze Wiecherta czytałem (Lasy i ludzie?) - wspomnienia z nauki szkolnej. I "Las umarłych" (wspomnienia z Buchenwaldu), ale to chyba jeszcze w podstawówce, bo zapomniałem wszystko oprócz tytułów.
Mam ją na mojej liście do przeczytania odkąd po raz pierwszy przeczytałam Niewidzialnych.
To dokładnie tak samo jak ja. Również jeszcze jej nie czytałam, a mam ochotę, ponieważ także zwiedzałam wtedy Izbę Pamięci w Piersławku.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ja znam tylko "Baśnie", które wiele, wiele lat temu zrobiły na mnie ogromne wrażenie. To naprawdę baśnie, ale tak specyficzne, że nie poleciłabym ich współczesnym dzieciom. Wiechert spisywał je w czasie wojny, dla dzieci, które przeżywały wtedy tragedie i ból dorosłych. Stworzył bardzo subiektywną wizję świata, w którym liczą się takie cechy jak niewinność, pokora, brak egoizmu, gotowość do poświęcenia - to, co określał jako "czyste serce". To one mogą pokonać największe koszmary - a tych w baśniach Wiecherta jest wiele, zaś jednym z najgorszych okazuje się wojna i niewola.
Dla dzieci, które nie znają kontekstu, nie zauważą symboliki i nie mają odpowiednich doświadczeń, te historie mogą wydać się dziwne, bezsensowne. A także w pewnym sensie szkodliwe, zwłaszcza takie motywy jak uległość i posłuszeństwo ("Topnik"). Ale w czasach wojny i tuż po miały całkiem inną wymowę.
W przedmowie Wiechert pisał:
"Książkę tę rozpocząłem podczas ostatniej wojennej zimy, kiedy nienawiść oraz ogień spalały ziemię i serca. Napisana została dla wszystkich nieszczęśliwych dzieci wszystkich nieszczęsnych narodów, ale i dla własnego serca, które nie straciło wiary w prawdę i sprawiedliwość. Świat bowiem skonstruowany w baśniach nie jest przecież światem cudów i czarów, ale takim, o jakim marzyły dzieci wszystkich nacji we wszystkich czasach.
Podczas miesięcy, w których miecz wojny wbijał się w ostatnie serce, gromadziłem wszystkie radości i wszystkie smutki mego życia, osobliwie zaś wszelką miłość, by zapełnić moje stodoły przyszłym chlebem dla dzieci (...)"
Bardzo mnie teraz zachęciłaś, Maruto, żebym wreszcie przeczytała "Baśnie".
Bardzo mnie teraz zachęciłaś, Maruto, żebym wreszcie przeczytała "Baśnie".
Cieszę się, zwłaszcza, że to zbiór samodzielnych historii, więc możesz czytać po jednej i robić dłuższe przerwy bez wyrzutów sumienia.