Wzruszyłam swoją starczą pamięć dzięki Yvonne i "jej" koncertowi SDM. Aż mi się miło zrobiło na samą myśl tych młodych lat i pierwszego razu z SDM w Bieszczadach. Bieszczadzkie Anioły....a życie miało być tak piękne.
Stachura i jego teksty, które do dzisiaj doskonale pamiętam. Uwielbiam i nawet nie myśląc o twórcy wielokrotnie do nich wracam, dziwiąc się ich nieprzemijaniem. Człowiek, który wzruszał i poruszał dogłębnie, nie tylko mnie, w latach licealnych, nie stracił do dzisiaj na swoim przekazie. Choć przyznać muszę, że niestety....bo to są smutne teksty, z tą bolesną prawdą, która wciska się nie pytana w najmniej chcianym momencie. (podobnie jak Hłasko, ale to temat na osobne miejsce)
Po Stachurze zostały mi miliony karteczek, z cytatami aktualnymi na tamte czasy. Chociaż nie tylko, mam jeden tomik, który wygrałam na koloniach w konkursie recytatorskim. Miałam wtedy lat osiem i Stachurą się nie przejęłam, wręcz przeciwnie.
Dzisiaj nie wracam świadomie do Stachury. Gdy słyszę jednak właśnie SDM to z przyjemnością zanucę, wzruszę się i dodam sobie otuchy przypominając sobie słowa Stachury, że smutek przemija. (dokładnego cytatu nie pamiętam)
Stachura to chyba doświadczenie pokoleniowe roczników urodzonych w latach 60 tych i 70 tych. Był poetą szczególnym. Oprócz poezji, towarzyszyła mu pociągająca aura romantycznego włóczęgi, więc wszyscy go kochaliśmy. Jego wiersze poznawało się przy gitarze i ognisku, a nie z książek czy na wieczornych recytacjach, jak innych poetów. Kaczmarski i Stachura, to był podstawowy repertuar wieczorów przy ognisku. StEd ma tę przewagę nad Kaczmarskim, że jego piosenki są zwykle na czterech prostych chwytach i nawet ja mogę je grać:)
Zawsze najmniej podobały mi się oryginalne wykonania samego Stachury. Pamiętam jak w latach 80-tych dorwałem jego płytę "Urodziny" i nie mogłem uwierzyć, że to taka chała. Lubię różne pojedyncze utwory rozmaitych artystów, ale duszą słuchałem zawsze wersji Starego Dobrego Małżeństwa. Jak to wtedy jednak dziwnie było, słuchało się SDM, jednocześnie Dezertera, Siekiery i Moskwy i wszystko razem trzymało się kupy:)
najmniej podobały mi się oryginalne wykonania samego Stachury
Słyszałam raz i więcej nie chciałam do tego wracać....mam wrażenie, że sekcja śpiewacza, to nie była jego dobra strona.
słuchało się SDM, jednocześnie Dezertera, Siekiery i Moskwy i wszystko razem trzymało się kupy
Faktycznie, dopiero sobie zdałam z tego sprawę, że tak było. Mało tego - do tej pory mam w nagranej składance (która umila mi podróże) niezły przeplot właśnie tej muzyki.
Ale czasem udawało się połączyć obie te estetyki z bardzo zadowalającym efektem.
Nie wiedziałem że to Stachury 😊 .
Tekst jest świetny.
"Edward Stachura, dla przyjaciół Sted, pierwszy raz przyjechał do miasta nad Jeziorakiem w kwietniu 1976 roku. Zakochał się w pejzażu ziemi iławskiej. Mógł po okolicy wędrować całymi dniami, nie wychodząc z lasu, a jednocześnie nie tracąc z oczu jeziora...
Wiele napisano o Stedzie i jego związkach z Pojezierzem Iławskim. Oto kilka linków i skanów:
Uwielbiałem go czytać w czasach licealnych, okresowo wracam. Jakiś czas temu przeglądając stare numery warszawskiej "Kultury" natknąłem się na egzemplarz z 1980 roku i na tekst okolicznościowy w pierwszą rocznicę śmierci pisarza. Znalazłem tam nieznany mi fragment jakiegoś jego utworu, który mnie - wielbiciela rosołu - rozczulił 😉
Uwielbiałem go czytać w czasach licealnych,
Bo Sted to jednak trochę poetycki idol rozintelektualizowanych (chyba nie ma takiego słowa) licealistów:) Bez tego sentymentalnego kontekstu dziś raczej mnie nie bierze:)
Bo Sted to jednak trochę poetycki idol rozintelektualizowanych (chyba nie ma takiego słowa) licealistów:) Bez tego sentymentalnego kontekstu dziś raczej mnie nie bierze:)
Ze 3 lata temu ponownie przeczytałem "Całą jaskrawość". Z przyjemnością, choć bez niegdysiejszego poruszenia i emocji
I dzienniki podróżne - fragmentami bardzo ciekawe
A ja w odniesieniu do obejrzanego filmu muszę sięgnąć po powieść "Siekierezada".
Wiem, że Yvonne również się przymierzała i nie jest to chyba obszerna lektura.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"