Melanie Wiggins to amerykańska pisarka historyczna, w szczególności zainteresowana wojną na Atlantyku. Książka, którą przeczytałem to "W bezdennej otchłani" czyli wspomnienia niemieckich marynarzy podwodnych z okresu II Wojny Światowej. 22 historie żołnierzy, od zwykłego marynarza po kapitana. Choć to pojęcie kapitana jest trochę na wyrost bo pod koniec wojny kapitanami były dzieci. Niemcy wysyłali na wojnę jako kapitanów okrętów podwodnych dwudziestolatków.
Wracając do książki. Pewnie dla przeciętnego Amerykanina książka może być szokiem, te straszne warunki w obozach pracy w Stanach, makabryczne w obozach jeniecki w Związku Radzieckim, jakaś prawie filmowa tragedia w Indonezji gdy w momencie podpisania kapitulacji przez Niemcy załogi niemieckich statków zostały internowane przez Japończyków. Niestety dla autorki, po zestawieniu tych historii z historiami polskich żołnierzy, zarówno w Związku jak i w Rzeszy, raczej na mnie nie robią wrażenia.
To na co ja zwróciłem uwagę to "walka" na oceanach świata - "walka" polegała głównie na niszczeniu cywilnych statków przeciwników, poczynając od tankowców, poprzez statki pasażerskie na zwykłych kutrach rybackich kończąc. Pewnie były również inne historie stricte wojenne, ale z tych, o których autorka opowiada (na podstawie wywiadów z tymi, którzy ocaleli oraz na podstawie ich pamiętników) wynika, że spotkania u-bootów z jednostkami wojskowymi czy to angielskimi czy amerykańskimi kończyły się dla Niemców porażkami. Tak, wiem, w wielu wypadkach było to odcinanie wrogów od dostaw, tyle że czasami trafił się statek z 2000 dzieci płynący z Wysp do Stanów (trzy torpedy chybiły) a innym razem, jak już wspomniałem radziecki kuter rybacki.
Druga rzecz to ilość zatopionych jednostek. Tysiące ton statków leży na dnach oceanów. Niesamowite ilości.
Trzecia to mega logistyka Niemców, którzy prawie do końca wojny ogarniali tankowanie i dostawy części zamiennych, żywności i broni w dowolnych miejscach na świecie (na wodzie).
No i czwarta rzecz, która dla mnie jest chyba najbardziej bolesna, obozy pracy w Stanach i w Kanadzie, w porównaniu z tym co przeżywali nasi żołnierze wyglądały jak wczasy (w Stanach żołnierze dostawali nawet dniówki na drobne wydatki) a lata po wojnie gdy jeździli odwiedzać miejsca po obozach to byli traktowani jak bohaterowie - wożeni limuzynami, zapraszani do domów. Jakoś nie potrafię tego ogarnąć, że tak fetowano typów, którzy zabili im sąsiadów, przyjaciół albo nawet rodziny.
Nie jest to książka, do której bym wracał (tym bardziej, że była pożyczona) ale myślę, że warta przeczytania.
PS. Dowiedziałem się, że trzeba kolejny raz pojechać do Kanady w Góry Skaliste. Byliśmy tak blisko ale nie mieliśmy wiedzy, że niecałe 30 km od nas był obóz pracy w Seebe, w którym Kanadyjczycy przetrzymywali niemieckich jeńców.
Twtter is a day by day war
Melanie Wiggins to amerykańska pisarka historyczna, w szczególności zainteresowana wojną na Atlantyku.
Nie słyszałem o tej pani, a tematem wojny U-bootów kiedyś bardzo się interesowałem. Taki bardziej męski obszar zainteresowań. Jest sporo książek napisanych przez niemieckich oficerów pływających na U-bootach np. najlepsze moim zdaniem "Żelazne trumny" Herberta Wernera, czy "Ostatni U-boot" Wolfganga Hirschfelda. No i jest też fabuła czyli "Das boot", książka, którą większość zna pewnie z genialnej ekranizacji Wolfganga Petersena.
No i czwarta rzecz, która dla mnie jest chyba najbardziej bolesna, obozy pracy w Stanach i w Kanadzie, w porównaniu z tym co przeżywali nasi żołnierze wyglądały jak wczasy (w Stanach żołnierze dostawali nawet dniówki na drobne wydatki) a lata po wojnie gdy jeździli odwiedzać miejsca po obozach to byli traktowani jak bohaterowie - wożeni limuzynami, zapraszani do domów. Jakoś nie potrafię tego ogarnąć, że tak fetowano typów, którzy zabili im sąsiadów, przyjaciół albo nawet rodziny.
Pamiętam taki epizod z książki "Obywatele w mundurach" Stephena Ambrose. Jeńcy niemieccy siedzą w knajpie razem z białymi żołnierzami amerykańskimi, do której nie mają prawa wstępu czarni żołnierze amerykańscy. Rzecz się działa chyba gdzieś w południowych stanach.
Nie słyszałem o tej pani, a tematem wojny U-bootów kiedyś bardzo się interesowałem.
Też kiedyś się zaczytywałem książkami o wojnie na morzu. Pani wygląda na dokumentalistę, napisała kilka książek chyba bardzo wyspecjalizowanych.
Pamiętam taki epizod z książki "Obywatele w mundurach" Stephena Ambrose. Jeńcy niemieccy siedzą w knajpie razem z białymi żołnierzami amerykańskimi, do której nie mają prawa wstępu czarni żołnierze amerykańscy. Rzecz się działa chyba gdzieś w południowych stanach.
To coś o tym. Amerykanie, wygląda na to, już w czasie wojny mieli zupełnie inny pogląd na to jak ta wojna wyglądała i do teraz nic się nie zmieniło.
Twtter is a day by day war