Czyli nie Ryxa, a Ryksa.
Czyli wyraźnie autor też o tym nie wie
🙂
A to dziwne, bo w książce odmienia.
Czyli pewnie nie może się zdecydować, tak jak Sylwia Zientek pisząca raz "Szkoła Paryska", a raz "szkoła paryska" 🙂
Dzięki, Paweł, że to wrzuciłeś.
Byłam w sklepie w Krakowie i nie zwróciłam na to uwagi.
Zapytam o to Pana Mariusza.
Nie lubię takich bezsensownych porównań.
Sapkowski Sapkowskim, Cherezińska Cherezińską, a Wollny Wollnym.
Dlaczego bezsensownych? To z kim mam porównać Wollnego żeby było dobrze?
Nie lubię takich bezsensownych porównań.
Sapkowski Sapkowskim, Cherezińska Cherezińską, a Wollny Wollnym.
Dlaczego bezsensownych? To z kim mam porównać Wollnego żeby było dobrze?
Ale po co porównywać na takiej zasadzie, że stał czy nie stał? Każdy ma inny styl, inny język, sposób prowadzenia narracji itd.
Gdybym ja miała porównywać w ten sposób na przykład kryminały, to nie czytałabym żadnych poza Agathą Christie, które są genialne i nie mają sobie równych.
I w zasadzie o każdym innym autorze mogłabym powiedzieć, że nie stał obok Christie.
Ale po co? To nie znaczy, że inne są fatalne. Zdarzają się dobre, a nawet bardzo dobre.
Ale nadal gorsze od Christie 🙂
Nie wiem, czy się jasno wyraziłam.
Ale po co porównywać na takiej zasadzie, że stał czy nie stał? Każdy ma inny styl, inny język, sposób prowadzenia narracji itd.
Aha, czyli porównywanie literatury w ogóle jest bez sensu? Oryginalny pogląd. Rzeczywiście nikt Christie i Conan Doyle’a nie porównuje:)
I w zasadzie o każdym innym autorze mogłabym powiedzieć, że nie stał obok Christie.
No co Ty, Earl Derr Biggers wymiata.
Twtter is a day by day war
Ale po co porównywać na takiej zasadzie, że stał czy nie stał? Każdy ma inny styl, inny język, sposób prowadzenia narracji itd.
Aha, czyli porównywanie literatury w ogóle jest bez sensu? Oryginalny pogląd. Rzeczywiście nikt Christie i Conan Doyle’a nie porównuje:)
Tak. Dla mnie jest bez sensu.
Porównywanie utworów literackich, obrazów, muzyki itp. nie ma wielkiego sensu.
Porównałbyś na przykład symfonię Beethovena z symfonią Haydna? Ja nie.
Porównałbyś poezję Baczyńskiego z poezją Gajcego? Ja nie.
To znaczy, żeby było jasne: nie w taki sposób, że jeden obok drugiego nie stał.
Tak. Dla mnie jest bez sensu.
Porównywanie utworów literackich, obrazów, muzyki itp. nie ma wielkiego sensu.
Porównałbyś na przykład symfonię Beethovena z symfonią Haydna? Ja nie.
Porównałbyś poezję Baczyńskiego z poezją Gajcego? Ja nie.
To znaczy, żeby było jasne: nie w taki sposób, że jeden obok drugiego nie stał.
Masz rację i nie masz racji. Spektrum do porównań jest szersze niż wybitny vs. wybitny.
Dajesz jako przykład Baczyńskiego i Gajcego, dołóż do tego Jasia Kapelę i powiedz, że byś postawiła ich książki na jednej półce i wymieniała jednym tchem Baczyński, Gajcy, Kapela.
Twtter is a day by day war
To znaczy, żeby było jasne: nie w taki sposób, że jeden obok drugiego nie stał.
To ja się pogubiłem. Porównywanie ma sens czy nie ma? Czy po prostu użycie zwrotu, że „obok nie stał” jest zabronione, a gdybym napisał, że „reprezentuje gorszy poziom pod każdym względem” byłoby ok?
To znaczy, żeby było jasne: nie w taki sposób, że jeden obok drugiego nie stał.
To ja się pogubiłem. Porównywanie ma sens czy nie ma? Czy po prostu użycie zwrotu, że „obok nie stał” jest zabronione, a gdybym napisał, że „reprezentuje gorszy poziom pod każdym względem” byłoby ok?
Kustoszu, ależ możesz napisać, co chcesz.
Ja tylko napisałam, że dla mnie takie określenie jest bez sensu.
To moja opinia. Ty masz prawo mieć inną 🙂
A jeśli chodzi o Twoje pytanie, czy porównywanie ma sens, to jeszcze się zastanowię.
Ja staram się unikać porównywania, bo jakoś mi z tym nie po drodze.
W każdym razie cieszę się, że mogę mieć swoje zdanie:) Porównywanie (trzymając się literatury) książek i autorów w ramach gatunku literackiego, nawet gatunków literackich to przecież zwykła praktyka. Wartość rzeczy oceniany odnosząc ją do wartości innej rzeczy. Oczywiście porównania mogą być mniej lub bardziej celne czy adekwatne. W przypadku Mariusza Wollnego mówimy o powieści historycznej więc porównałem ją do innych znanych mi powieści historycznych polskich autorów.
W przypadku Mariusza Wollnego mówimy o powieści historycznej
Ech. Ja jednak bym Ryxa traktował jako sensację osadzoną w XVI wieku a nie historyczną.
Twtter is a day by day war
Ech. Ja jednak bym Ryxa traktował jako sensację osadzoną w XVI wieku a nie historyczną.
To tak samo "Trylogia Husycka" jest sensacją osadzoną w XV wieku, a cykl Cherezińskiej "Odrodzone królestwo" sensacją osadzoną w XIII i XIV wieku. A czym jest w takim razie "Trylogia" Sienkiewicza? Bo przecież historia jest tłem do wymyślonej, sensacyjnej fabuły.
Kolejne opowiadanie serii to "Kacper Ryx i szatan w klasztorze". Dobre bo krótkie, w e-booku, który czytam to ok. 55 stron, gdy całość publikacji ma 96.
Autor poszedł tutaj mocno na łatwiznę, wykorzystał scenariusz "poirotowski" czyli "wszyscy jesteśmy podejrzani". A co gorsza, niestety, rozwiązanie zagadki, jeśli ktoś zna "12 prac Herkulesa" też Agaty Christie, jest oczywiste.
Najlepsze w tym wydaniu jest krótkie opowiadanie pt. "Krakowskie Genius Loci", które jest dodatkiem "dla cierpliwych". Tyle, że to zupełnie inna bajka, nie o Kacprze Ryxie.
No i bym nie był sobą żebym się nie przyczepił, ale nazwa różokrzyżowców pojawiła się później niż dzieje się akcja.
A co do opowiadania, to Bazyliszek w Krakowie...my mamy swoje legendy, Krakusi swoje, bez sensu, żeby to mieszać.
Twtter is a day by day war
Tym razem w serii o starym Ryxie pojawia się fragment wcześniejszej powieści, który podobno został z niej wycięty. Pojawia się jako samodzielna historia pt. "Kacper Ryx i tajemnica wzgórza wawelskiego". Nie pasuje to wszystko do idei serii, nie ma emocji, bo wiadomo jak się skończy (przecież przeczytaliśmy już serię powieści). Dodatek, scenariusz sztuki, w której autor miesza historię rodu Piastów ze współczesnymi elementami i uważa, że to jest śmieszne, jest w moim odczuciu słabe. Zupełnie nie moje poczucie humoru.
Twtter is a day by day war
"Kacper Ryx i królobójcy" to jeszcze coś innego niż wcześniejsze książki. Tutaj akcja dzieje się równolegle do podstawowej powieści, w czasach Stefana Batorego. Autor bierze na warsztat zamachy na króla. W rzeczywistości bawi się historią, łapie niedopowiedziane wątki. Bo czy były zamachy na Batorego? Może były, może nie. W tej książce są dwa, praktycznie niezależne, opowiadania, o dwóch pomysłach pisarza na potencjalne zamachy. Samo w sobie czyta się ok, niestety, znów, gdy ktoś kto nie czytał serii "Kacper Ryx", dowie się z tej książki zbyt dużo, żeby później (jeśli będzie chciał przeczytać) emocjonować się wątkiem sensacyjnym.
Tym razem fajny jest dodatek. Współczesny redaktor przenosi się w przeszłość, wzorem Mister Hopkinsa, w ważne/ciekawe momenty historyczne. W odróżnieniu od Mister Hopkinsa, który badał nieścisłości, redaktor przeprowadza wywiady, a to z Ryszardem Lwie Serce, a to z Juliuszem Cezarem, czy też z biegaczem z Maratonu. Krótkie, kilkustronicowe opowiadania. Pomysł zacny 🙂
Twtter is a day by day war
Z tego co widzę to te opowiadania to takie odautorskie fanfiki:)
Z tego co widzę to te opowiadania to takie odautorskie fanfiki:)
Trochę tak. Tzn. w przypadku poprzedniej książki - "tajemnica wzgórza", autor twierdzi, w przypisach, że fragment wycięty z książki, ale pozostałe tak, mi też się tak skojarzyło.
Twtter is a day by day war
Sam sobie nagrabiłem, to muszę raz jeszcze:
"Kacper Ryx i zapętleni" to, niestety, przewodnik po Wieliczce i okolicach, a pomiędzy dziesiątkami informacji o każdej kamienicy, kapliczce i uliczce, pomiędzy całą historią światowego wydobycia soli kamiennej oraz metodami jej przetwarzania i opisami zasad handlu, wpleciony jest wątek kryminalny. IMO autor bardzo potrzebował stron więc do opowiadania podobnego do poprzednich (jeśli chodzi o objętość) dołożył dwa razy więcej tekstów przeniesionych z książek historycznych i encyklopedii. Żeby tego było mało, po zakończeniu powieści, dołożył kolejne kilkadziesiąt stron "źródeł". Ale nie są to proste odnośniki, tak jak to często autorzy piszą - ta postać jest autentyczna, tą się inspirowałem, a ta jest całkowicie fikcyjna, tylko znów czytamy podobne historie, którymi autor się inspirował. Znów kilkadziesiąt stron czegoś co już przeczytaliśmy tylko w trochę luźnej interpretacji autora.
W sumie nie wiem dlaczego nie można było wydać ciekawej książki sensacyjnej i równolegle ciekawego przewodnika historycznego i merytorycznego po Wieliczce i kopalni. Dla mnie, historia fajna, ale przeładowanie informacjami pobocznymi, powoduje, że lektura była męcząca.
Twtter is a day by day war