Szmira, chała, grafomania, takie epitety często można znaleźć w opiniach na temat powieści Małgorzaty Kalicińskiej pt. „Dom nad rozlewiskiem”. Książki, która kilkanaście lat temu narobiła sporo zamieszania na rynku księgarskim, długo okupowała listy bestsellerów, doczekała się dwóch kontynuacji, na jej motywach powstał serial telewizyjny (ale tak słaby, że nie chciało mi się go oglądać). Jasne, wielka literatura to nie jest, ale ja, przyznaję to bez wstydu, lubię tę książkę. Teraz słucham jej sobie w wersji audio, w interpretacji Marty Klubowicz i znowu bardzo mi się podoba.
Takie fajne czytadło. Wyidealizowany, sielski świat, pełen miłych, sympatycznych ludzi, domowego ciepła i najprostszych życiowych prawd. Książka o ludziach dojrzałych, którzy na nowo poszukują swojego miejsca w życiu i znajdują je w prostym życiu na wsi. Nużą mnie w tej powieści wątki romansowe, których nie brakuje, ale ciepełko, które z niej emanuje jakoś mi to rekompensuje. No ale to literatura adresowana raczej do pań, więc nie ma co marudzić.
Jeszcze bardziej mi się podoba druga część powieści pt. „Powroty nad rozlewiskiem”, która jest de facto prequelem, ponieważ opowiada losy matki Gosi, czyli głównej bohaterki pierwszego „Rozlewiska”. Jest jeszcze część trzecia, „Miłość nad rozlewiskiem” i to już rzeczywiście jest chała.
„Dom nad rozlewiskiem” należy do stosunkowo nowej kategorii książek, które w wyidealizowany sposób opowiadają o sielskim wiejsku życiu i mieszczuchach, którzy zmieniając swoje życie w kwiecie lub w jesieni życia, odkrywają tę sielskość i się w niej zakochują. Polskim klasykiem gatunku jest serial telewizyjny „Siedlisko”, który uwielbiam i książka napisana na podstawie scenariusza tego serialu przez Janusza Majewskiego. Jest też powieściowa kontynuacja tej historii, również pióra Majewskiego, zatytułowana "Zima w siedlisku", ale to już też niestety popłuczyny.
W literaturze światowej, mistrzem w tej kategorii jest Peter Mayle opiewający w swoich powieściach uroki prowansalskiej prowincji tak udatnie, że marzyłem swego czasu o przeprowadzce w tamten rejon Francji. Ale nie można też zapominać o Frances Mayes i jej powieści "Pod słońcem Toskanii" oraz filmie pod tym samym tytułem z piękną Diane Lane w roli głównej.
Nie.
Potrzebę obcowania z sielskimi wiejskimi klimatami zaspakajam lekturą Jane Austen.
z sielskimi wiejskimi klimatami zaspakajam lekturą Jane Austen
Żartujesz? 😉
Ja się za wiejskie klimaty jeszcze nie wzięłam. Ale czuję, że będzie to niedługo. Jakoś tak mi tęskno do ryczenia krów, ujadania psów i zapachu rumianku.
Szmira, chała, grafomania, takie epitety często można znaleźć w opiniach na temat powieści Małgorzaty Kalicińskiej pt. „Dom nad rozlewiskiem”.
Nie wiedziałam, że to powszechna opinia, ale podpisuję się pod nią w 100%. Straszna była 😊
No nie. Nie spodziewałam się tutaj wątku o "twórczości" tej pani 🤔
Kustosz to jednak potrafi zaskoczyć i wprowadzić zamieszanie 🙂
Wiesz, Kustoszu, jak czytam to zdanie:
"Jasne, wielka literatura to nie jest, ale ja, przyznaję to bez wstydu, lubię tę książkę."
to aż mi się ciśnie na usta: "Nie wierzę!!! To się nie może podobać!!!"
Kilka lat temu zaczęłam czytać "Dom nad rozlewiskiem". Z trudem dobrnęłam do 160 strony. Nie znalazłam na tych 160 stronach NICZEGO wartościowego, czy to w warstwie literackiej, językowej czy fabularnej. To chyba była najgorsza książka, jaką w życiu czytałam.
Tak. Gdyby ktoś mnie poprosił o zrobienie listy najgorszych książek, ta zdecydowanie znalazłaby się na pierwszym miejscu.
Straszna była 😊
Gdyby ktoś mnie poprosił o zrobienie listy najgorszych książek, ta zdecydowanie znalazłaby się na pierwszym miejscu.
No dobra, dziewczyny, ale gdyby tak konkretnie. Co tam jest takiego strasznego?:)
Trochę z innej beczki, ale w temacie wiejskim. Mamy coś, w naszej polskiej literaturze, w ładny sposób opisującego życie wśród zbóż malowanych i tym podobnych? Tylko mi tu Chłopami nie rzucajcie.
Mamy coś, w naszej polskiej literaturze, w ładny sposób opisującego życie wśród zbóż malowanych i tym podobnych?
Mamy "Skiroławki";)
Wspominam przecież o "Siedlisku" i "Rozlewisku", które w ładny sposób opisują życie wśród zbóż malowanych i tym podobnych:)
Tylko mi tu Chłopami nie rzucajcie.
Jak dla mnie Nobel o wiele bardziej zasłużony, niż ten Tokarczuk. I trzeba o tym tytule tu pamiętać, bo Nienacki w swoim rocznym cyklu Skiroławek nawiązywał niewątpliwie do Reymonta.
Wspominam przecież o "Siedlisku" i "Rozlewisku", które w ładny sposób opisują życie wśród zbóż malowanych i tym podobnych:)
I o dziwo, w pełni podzielam zdanie Kustosza 😀
Nie wierzę!!! To się nie może podobać!!!"
Moim zdaniem zdecydowanie zbyt ostra ocena.
NICZEGO wartościowego, czy to w warstwie literackiej, językowej czy fabularnej.
A ja uważam, że to dobrze napisana książka. I w zupełności wystarcza mi w niej jako ,,wartość,, to, że jest sielska, ciepła, a fabuła toczy się leniwie i spokojnie.
NICZEGO wartościowego, czy to w warstwie literackiej, językowej czy fabularnej.
A ja uważam, że to dobrze napisana książka. I w zupełności wystarcza mi w niej jako ,,wartość,, to, że jest sielska, ciepła, a fabuła toczy się leniwie i spokojnie.
Mogę tylko powtórzyć: nie wierzę! 😀
Z taką grafomanią, jaką reprezentuje Kalicińska nie spotkałam się jeszcze nigdy.
Uwierz mi, Wowax, że bardzo, bardzo rzadko zdarza mi się nie dokończyć książki.
Mogłabym takie sytuacje policzyć na palcach obu rąk.
Ta była tak zła (pod każdym względem), że znalazła się na tej krótkiej liście.
Oczywiście to moja subiektywna ocena.
Wiem, że są miłośnicy tej książki, chociaż pojęcia nie mam, jak to możliwe 😀
A ja uważam, że to dobrze napisana książka. I w zupełności wystarcza mi w niej jako ,,wartość,, to, że jest sielska, ciepła, a fabuła toczy się leniwie i spokojnie.
Otóż to. Wygląda na to, że teoretycznie kobieca literatura podoba się wyłącznie facetom:)
Z taką grafomanią, jaką reprezentuje Kalicińska nie spotkałam się jeszcze nigdy.
Ale na czym ta grafomania polega? Zdania źle buduje czy z opowiadaną historią jest coś nie ta? Ja oczywiście rozumiem, że ludziom podobają się różne rzeczy, ale w przypadku tak ostrych sądów i zarzutów jestem po prostu ciekaw co tam jest nie tak? I nie zadowoli mnie odpowiedź "wszystko";)
Z taką grafomanią, jaką reprezentuje Kalicińska nie spotkałam się jeszcze nigdy.
Ale na czym ta grafomania polega? Zdania źle buduje czy z opowiadaną historią jest coś nie ta? Ja oczywiście rozumiem, że ludziom podobają się różne rzeczy, ale w przypadku tak ostrych sądów i zarzutów jestem po prostu ciekaw co tam jest nie tak? I nie zadowoli mnie odpowiedź "wszystko";)
Niestety, Kustoszu, ale w tym przypadku taka odpowiedź musi Cię zadowolić.
Próbowałam przeczytać tę książkę lat temu 10 albo więcej i naprawdę nie pamiętam szczegółów. Zwłaszcza, że od razu wyparłam z pamięci to "dzieło".
Pamiętam tylko, że była fatalna pod każdym względem.
Czasem bowiem książka jest źle napisana, ale ma ciekawych bohaterów. Lub odwrotnie. W tej moim zdaniem złe jest wszystko: język, warstwa fabularna, postaci ...
Od tego czasu przeczytałam kilkaset innych książek i naprawdę nie umiem odpowiedzieć Ci bardziej szczegółowo.
Żeby odpowiedzieć na Twoje pytanie, musiałabym do niej wrócić, a wybacz: mimo mojej sympatii do Ciebie nie zrobię tego. I proszę, nie wymagaj tego ode mnie 🙂
Dodam jeszcze, że od czasu do czasu czytam zbiory opowiadań polskich autorek, takie tematyczne wydawane np. z okazji świąt itp. i czasem wśród nich jest też opowiadanie Kalicińskiej właśnie. I tak się składa, że jej opowiadania ZAWSZE podobają mi się najmniej z całego zbioru. Moim zdaniem ta pani nie potrafi pisać i nie powinna tego robić.
Ja też, niestety, nie za bardzo uzasadnię moje zdanie, bo czytałam to dawno i starałam się wyprzeć 😉 Książkę odebrałam jako marną podróbkę Grocholi, pretensjonalną do bólu, z irytującymi bohaterami, która mnie ogólnie wynudziła. Ale to jest zwykłe czytadło, jednym przypada do gustu innym nie, i chyba ciężko merytorycznie dyskutować dlaczego się komuś nie podobało 🙂
bo czytałam to dawno i starałam się wyprzeć
Ech, no to koniecznie muszę przeczytać. Im bardziej piszecie, że cos Wam sie nie podoba, to potem okazuje się, że mi przypasowało 🙂
Wspominam przecież o "Siedlisku" i "Rozlewisku"
Ale ja pytam, co po za tym.
Mamy coś, w naszej polskiej literaturze, w ładny sposób opisującego życie wśród zbóż malowanych i tym podobnych? Tylko mi tu Chłopami nie rzucajcie.
Redlinskiego "Konopielka" i "Kamień na kamieniu" Myśliwskiego, tak na szybko przychodzą mi do głowy.
Redlinskiego "Konopielka"
Teraz dotarło do mnie, że ja tego nie czytałam nigdy. A to powieść z roku mojego urodzenia, czyli cholernie....tego, no młoda jeszcze 🙂
Przeczytałam kawałek "Rozlewiska" i jakoś nie czuję odrazy. Nawet bym powiedziała, że wręcz przeciwnie.
Chyba jakieś posty zniknęły 🤔
Chyba jakieś posty zniknęły 🤔
Milady, poprosiła żeby usunąć jej post.
Przeczytałam kawałek "Rozlewiska" i jakoś nie czuję odrazy. Nawet bym powiedziała, że wręcz przeciwnie.
"Rozlewisko" skonstruowane jest na zasadzie zderzenia dwóch światów. Początek pokazuje stary świat Gosi - praca na najwyższych obrotach, wyścig szczurów, życie na pokaz etc. Dopiero kiedy bohaterka zderza się ze ścianą, zaczyna rozumieć, że nie chce tak dłużej żyć, wpada w depresję, a w końcu wyrusza na poszukiwanie samej siebie i znajduje nowe życie.
Milady szybko się zniechęciła ponieważ słyszała tylko część tego początku, nie wiedząc co będzie dalej i czym w istocie jest ta powieść. A ona wcale nie jest taka prymitywna i płaska. Z biegiem lektury poznajemy skomplikowaną historię rodzinną Gosi i jej mamy wpisaną w najnowszą historie mazurskiej ziemi. Aldona, ta książka jest cieplutka jak miękki kocyk i filiżanka świeżo zaparzonej herbaty.