Ciężko było mi ostatnio znaleźć książkę, która by mnie wciągnęła do swojego świata. Myślałam, że może "Saga o Ludziach Lodu" będzie taką, ale na samej końcówce zwolniłam tak bardzo, że ciężko mi ją dokończyć. I dopiero wczoraj po południu sięgnęłam po "Siostrzycę" Johna Hardinga i póki co zaksiążkowała mnie tak bardzo, że oderwać się nie mogę. Według mnie jest to opowieść dla wszystkich tych, którzy lubią bawić się słowem. Co ciekawe główną bohaterką jest dziewczynka lat 11, ale to w ogóle nic nie ujmuje książce, wręcz przeciwnie. Mam nadzieję, że będę uciekawiona nią do samego końca.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Powinnam jeszcze dodać, że dla głównej bohaterki życie bez książek to jedynie pusta egzystencja co podejrzewam idealnie wpisuje się w credu wielu osób na tym forum. Póki co dzięki lekturowaniu się tą książką zapomysłowałam sobie kilka tytułów, po które planowałam sięgnąć już jakiś czas temu, ale oczywiście o nich zapomniałam.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Milady, skończyłaś tę książkę?
Z bólem serca musialam ją na jakiś czas odłożyć ze względy na inne obowiązki. Aczkolwiek mam nadzieję, że do końca tygodnia do niej wrócę i doczytam. Póki co nadal jestem pozytywnie nastawiona i mam nadzieję, że się nie rozczaruję.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Jestem już po lekturze i muszę powiedzieć, że zakończenie mocno mnie zaskoczyło! Generalnie nie jest to „wielka” literatura. Określiłabym tę książkę jako komedię kryminalną, czyli bardziej rozrywka, ale na naprawdę dobrym poziomie. Umieściłabym ją gdzieś niedaleko „Dywanu z wkładką” Marty Kisiel. Z tą różnicą, że zakończenie „Siostrzycy” skłania do refleksji.
Tak jak wspomniałam wcześniej główną bohaterką jest około 12-letnia dziewczynka i na tym właśnie polega całe clou historii, więc dziecko w roli głównej w ogóle nie przeszkadza. Jest wręcz konieczne, aby utrzymać klimat niewinności całej akcji. Autor opisuje historię jej oraz jej młodszego przyrodniego brata Gilesa, którzy zamieszkują wraz z nieliczną służbą w starym angielskim domostwie a dziecięce zabawy przeplatają się historią pełną mroku i tajemnic.
Dużym atutem tej książki jest fakt, że autor nie wykłada wszystkich kart w sposób otwarty czyli nie wskazuje jednoznacznie na pewne wydarzenia a zostawia czytelnikowi wysnucie wniosków. Od razu zaznaczam, że zakończenie nie jest z typu zakończeń otwartych. Chodzi o wydarzenia, które mają miejsce w trakcie akcji. Dzięki takiemu zabiegowi nie czułam się jak upośledzony czytelnik, któremu trzeba wykładać kawę na ławę. Autor pozwala samodzielnie zanalizować powiązania w fabule, które nabierają nowego znaczenia w świetle zakończenia. Kolejnym dużym atutem tej książki jest słowotwórstwo. Narratorem jest główna bohaterka, Florence i całą historię poznajemy z jej perspektywy. Florence kocha książki i jest niezwykle inteligentną i rezolutną dziewczynką. Autor wkładając słowa w jej usta stosuje zabieg zamiany części czasowników np. Flo wypowiada się „poschodkowałam” zamiast „weszłam po schodach” czy też używa zwrotu jasiomałgosiować (kogoś). W ten sposób Flo posługuje się wymyślonym przez siebie językiem co akurat było gratką dla mojej wyobraźni. Przy takim słowotwórstwie zastanawia mnie bardzo w jaki sposób tłumaczono książkę i jak brzmi ona w oryginale. Przecież wiele z użytych słów nie istnieje w żadnym słowniku. Może kiedyś z ciekawości sięgnę po wersję angielską żeby się przekonać.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Póki co dzięki lekturowaniu się tą książką zapomysłowałam
Flo wypowiada się „poschodkowałam” zamiast „weszłam po schodach” czy też używa zwrotu jasiomałgosiować (kogoś). W ten sposób Flo posługuje się wymyślonym przez siebie językiem
Czyli to o to szło z tym lekturowaniem i zapomysłowaniem:) Bo kapkę zdziwiło mnie wcześniej te oryginale słowotwórstwo. "Jasiomałgosiować" bardzo mi się podoba, nie mam tylko bladego pojęcia co może znaczyć:)
główną bohaterką jest około 12-letnia dziewczynka i na tym właśnie polega całe clou historii, więc dziecko w roli głównej w ogóle nie przeszkadza. Jest wręcz konieczne, aby utrzymać klimat niewinności całej akcji. Autor opisuje historię jej oraz jej młodszego przyrodniego brata Gilesa,
Brzmi jednak jak powieść dla dzieci. Nie jestem w stanie wygrzebać w pamięci żadnej książki dla dorosłych z dziecięcymi głównymi bohaterami.
"Jasiomałgosiować" bardzo mi się podoba, nie mam tylko bladego pojęcia co może znaczyć:)
Chyba łatwo się domyślić, ale na wszelki wypadek nie będę tłumaczyć żeby nie psuć zabawy tym, którzy ewentualnie skuszą się na lekturę.
Brzmi jednak jak powieść dla dzieci. Nie jestem w stanie wygrzebać w pamięci żadnej książki dla dorosłych z dziecięcymi głównymi bohaterami.
A Harry Potter na przykład? Przecież nie tylko dzieci się zachwycały.
Florence, główna bohaterka, nie zachowuje się infantylnie czy naiwnie. Jej sposób myślenia i działania jest dosyć dorosły, ale w niewinnej otoczce. Na www.lubimyczytac.pl znalazłam ciekawą recenzję, którą przytoczę:
John Harding, brytyjski twórca zaledwie pięciu powieści, w tym tylko jednej przetłumaczonej na język polski, wyśmienicie bawi się gatunkiem, który może być uznany za relikt dawnej literatury, ale w tym wydaniu broni się z powodzeniem. Tłem dla akcji „Siostrzycy” jest mroczna posiadłość położona na odludziu, w której zamieszkuje dwoje dzieci wraz ze służbą i nagle pojawiającą się guwernantką. Budowla jest ogromna, pełna tajemniczych zakamarków, nieużywanych od dawna pomieszczeń, a jej właściciel, opiekun rodzeństwa, nigdy do niej nie przyjeżdża. To sceneria typowa dla powieści gotyckiej, w której autor porusza się nadzwyczaj sprawnie, fundując czytelnikowi liczne emocje i zaskoczenia.
Narratorką jest 12-letnia Florence, która relacjonuje wydarzenia używając języka stworzonego na potrzeby przyszłej kariery pisarskiej. Stąd w jej języku liczne neologizmy, zbudowane bardzo pomysłowo i na pewno stanowiące duże wyzwanie dla tłumaczki. Dziewczynka nie lunatykuje, ale uprawia nocąchodzenie, nie zjeżdża po poręczy, ale poręczuje, a kiedy przebywa w wysokiej wieży to nazywa to księżniczkowaniem. Florence ma bujną wyobraźnię i to, o czym opowiada można by wziąć za wynik jej fantazji, choć inni bohaterowie też uczestniczą w mrocznych wydarzeniach związanych z niewyjaśnioną śmiercią jednej z nauczycielek i przybyciem jej następczyni, z którą główna bohaterka toczy prywatną wojnę w obronie brata. Wiele tu jednak zaskoczeń i zwrotów akcji, co powoduje, że nie wiemy, czy uczestniczymy w chorych wyobrażeniach 12-latki, czy naprawdę w domostwie zalęgły się siły nieczyste. Nawet w finale autor zostawia nas w dużym zdumieniu i niedopowiedzeniu.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"