😕
Hen się w grobie przewraca.
Swoją drogą, ciekawe, czy w książce jest coś więcej o "Zasiekach", bo to film burzący w jakimś stopniu mity pokazane w "Pancernych...". Oczywiście z dzisiejszej perspektywy to burzenie dość łagodne, ale w latach 70. wystarczyło, by trafił na półkę na dekadę.
Dżizas, biograf, który nie wie jakie książki napisał, a jakich nie napisał bohater jego biografii to jest osiągnięcie spore. Nawet jak na Molendę.
Oj tam, każdemu się może trafić taka drobna wpadka. Pochwalmy pana Molendę raczej za to, że tym razem nie wziął za dobre primaaprilisowego żartu o nowej ekranizacji "Czterech pancernych..." z Pazurą 😀
Rozdziały o politycznej aktywności Przymanowskiego w czasach przed i w stanie wojennym, mnie nudzą, ale za to rozbawił mnie wierszyk:
Gdy cię chłopiec zaniedbuje
Idź do PRON-u, tam są chuje
PRON cię żywi, PRON cię chroni,
Prącie w każdej naszej dłoni.
😕
Hen się w grobie przewraca.
Proszę nie uśmiercać tego zacnego pisarza 🙂
😕
Hen się w grobie przewraca.
Proszę nie uśmiercać tego zacnego pisarza 🙂
😖
Ale wtopa... Nie wiem dlaczego, ale byłam święcie przekonana, że zmarł niedawno, a nawet że czytsłam artykuły pożegnalne. Efekt Mandeli po prostu.
Na YouTUBE na kanale IPN-u można obejrzeć wywiad z Molendą. Nie wrzucam linka, bo nie ma tam nic nowego, a ogólne przesłanie można streścić w jednym zdaniu, dość pochlebnym w sumie dla bohatera biografii: "Ten Przymanowski to była jednak mniejsza menda od Nienackiego" (sformułowanie tego typu pada jakoś tak w początkach rozmowy z ust prowadzącego).
"Ten Przymanowski to była jednak mniejsza menda od Nienackiego" (sformułowanie tego typu pada jakoś tak w początkach rozmowy z ust prowadzącego).
to już wcześniej w jakimś wywiadzie mówił. Gdyby coś takiego powiedział o moim dziadku to by chyba trafił do sądu.
Twtter is a day by day war
Mocno mnie zastanawiają niektóre stwierdzenia Molendy - niestety brak m idostatecznej wiedzy na temat historii żeby je sfalsyfikować.
Do armii Andersa faktycznie było tak prosto się dostać jeśli się siedziało w jakimś gułagu, czy na innych robotach w kamieniołomie, że można mówić o Przymanowski, że mógł łatwo iść do polskiego wojska, ale wolał się zgłosić na ochotnika w 1943 do Armii Czerwonej?
I skąd takie kategoryczne stwierdzenia Molendy, że Przymanowski narzekał na nadmiar obecności Rosjan w wojsku polskim w latach 50. tylko dlatego, że zależało mu na awansie, a przez Rosjan brak było wakatów dla wyższych szarż? Bo coś takiego napisał ktoś w donosie na Przymanowskiego?
Do armii Andersa faktycznie było tak prosto się dostać jeśli się siedziało w jakimś gułagu, czy na innych robotach w kamieniołomie, że można mówić o Przymanowski, że mógł łatwo iść do polskiego wojska, ale wolał się zgłosić na ochotnika w 1943 do Armii Czerwonej?
nie analizowałem tego szczegółowo ale wydawało mi się, że do LWP w Sielcach, Sumach i Żytomierzu były powołania. Zająłem się tematem dwa tygodnie temu gdy znalazłem informację, że brat mojej babci był zarejestrowany w Sumach.
A do Andersa ruscy odwozili całe transporty jeńców.
Wydaje mi się, że Molenda trochę pomieszał czasy. Po pierwsze nikt nie wywieszał ogłoszeń - w lewo do ludowego wojska, w prawo do tych, którzy się urwą ruskim. Po drugie po Związku Radzieckim raczej się nie podróżowało na zasadzie "a kupię sobie bilet do Tatiszczewa bo tam fajniejsza armia niż ta w Sielcach". I jeszcze długo, długo nie. Jak byłem u ruskich w 1975 to trzeba było mieć zgodę z milicji żebyśmy z naszymi gospodarzami pojechali na daczę.
Twtter is a day by day war
Do armii Andersa faktycznie było tak prosto się dostać jeśli się siedziało w jakimś gułagu, czy na innych robotach w kamieniołomie, że można mówić o Przymanowski, że mógł łatwo iść do polskiego wojska, ale wolał się zgłosić na ochotnika w 1943 do Armii Czerwonej?
Powodów, że ktoś nie trafił do Andersa, mogły być dziesiątki. Podobnie jak powodów, że trafił/nie trafił do Berlinga. W końcu to nie było tak, że wszystkich wywiezionych Polaków po prostu wypuszczono z armią, wielu zostało w ZSRR, z różnych powodów. W przywołanych wcześniej "Zasiekach" jeden z bohaterów trafia do LWP, bo jak oddziały Andersa wychodziły z Kraju Rad to złapał bodajże tyfus i długo leżał w szpitalu. I tyle.
I skąd takie kategoryczne stwierdzenia Molendy, że Przymanowski narzekał na nadmiar obecności Rosjan w wojsku polskim w latach 50. tylko dlatego, że zależało mu na awansie, a przez Rosjan brak było wakatów dla wyższych szarż? Bo coś takiego napisał ktoś w donosie na Przymanowskiego?
To chyba typowe podciąganie faktów pod tezę "Przymanowski był zły. Jak robił coś złego to potwierdza, że był zły. Jak robił coś dobrego, to na pewno ze złych powodów, bo przecież był zły, a to potwierdza, że był zły"
To chyba typowe podciąganie faktów pod tezę "Przymanowski był zły. Jak robił coś złego to potwierdza, że był zły. Jak robił coś dobrego, to na pewno ze złych powodów, bo przecież był zły, a to potwierdza, że był zły"
🤣
Twtter is a day by day war
Obawiam się, że tak właśnie było.
Obejrzałem pierwszą serię "Pancernych" czyli osiem początkowych odcinków. Strasznie fajna ta wojna, bo wojny w wojnie mało, za to bardzo dużo męskiej przyjaźni, sztubackich żartów, flirtów, zalotów etc. Ze świecą szukać negatywnych postaci. No dobra, jest kucharz Siemion co "szpek żorł" ale szybko ginie bohaterską śmiercią, Janek łzy roni, a my razem z nim. Sztywniak Zenek też szybko ginie i też zostaje bohaterem.
Niemcy to straszne przygłupy, debilizm mają wypisany na gębach. Ciekawe jak wyglądał casting?:) No i od groma rozmaitych naiwnostek, podobnych do tych, które tropimy np. w Samochodzikach. Janek, Gustlik i Grigorij wracają cyrkowym wozem ze szpitala i... cóż za zbieg okoliczności, znajdują na polu martwego Rudego. Przypadek jest tym większy, że dostrzega go Janek, który akurat wyjrzał przez okno. Potem, kolejnym zbiegiem okoliczności, w tym samym miejscu pojawia sie Wichura.
O cudownie odnalezionym ojcu Janka szkoda w ogóle wspominać. Janek szuka go tą samą metodą co Petersen Malinowskiego. Zresztą w ten sam cudowny sposób, w pierwszej lepszej chałupie po przekroczeniu Bugu, u przypadkowo spotkanej nauczycielki Olgierd dowiaduje się o swoich korzeniach.
Zadziwiająca jest też błyskawiczna transformacja osobowości Janka. Szast prast i z płaczliwego chłopaczyny zamienia się w twardziela bo chłopaki z załogi powierzyli mu dowództwo czołgu. Wcześniej to taki sirotek, którego wzięła sobie Marusia, bo przecież to nie on ją poderwał.
Z tego wszystkiego najlepszy jest Szarik. Jak oni skłonili tego psa/psy żeby zagrał te wszystkie sceny to nie mam bladego pojęcie. Mistrzostwo świata.
I jedna ciekawostka, na którą zwrócił mi uwagę Molenda. Jakoś nie wyczaiłem, że w pierwszej serii "Ballada o pancernych" wybrzmiewa przy skromnym akompaniamencie gitary, a dopiero w późniejszych odcinkach w rozbudowanej aranżacji.
Aha, to pomieszał. Ale tak, próbując sobie przypomnieć inne tytuły filmów do tekstów Przymanowskiego wymienił Prawo i pięść.
Ależ to jest profesjonalista 🙂
Obejrzałem pierwszą serię "Pancernych" czyli osiem początkowych odcinków. Strasznie fajna ta wojna, bo wojny w wojnie mało, za to bardzo dużo męskiej przyjaźni, sztubackich żartów, flirtów, zalotów etc. Ze świecą szukać negatywnych postaci. No dobra, jest kucharz Siemion co "szpek żorł" ale szybko ginie bohaterską śmiercią, Janek łzy roni, a my razem z nim. Sztywniak Zenek też szybko ginie i też zostaje bohaterem.
Niemcy to straszne przygłupy, debilizm mają wypisany na gębach. Ciekawe jak wyglądał casting?:) No i od groma rozmaitych naiwnostek, podobnych do tych, które tropimy np. w Samochodzikach. Janek, Gustlik i Grigorij wracają cyrkowym wozem ze szpitala i... cóż za zbieg okoliczności, znajdują na polu martwego Rudego. Przypadek jest tym większy, że dostrzega go Janek, który akurat wyjrzał przez okno. Potem, kolejnym zbiegiem okoliczności, w tym samym miejscu pojawia sie Wichura.
O cudownie odnalezionym ojcu Janka szkoda w ogóle wspominać. Janek szuka go tą samą metodą co Petersen Malinowskiego. Zresztą w ten sam cudowny sposób, w pierwszej lepszej chałupie po przekroczeniu Bugu, u przypadkowo spotkanej nauczycielki Olgierd dowiaduje się o swoich korzeniach.
Zadziwiająca jest też błyskawiczna transformacja osobowości Janka. Szast prast i z płaczliwego chłopaczyny zamienia się w twardziela bo chłopaki z załogi powierzyli mu dowództwo czołgu. Wcześniej to taki sirotek, którego wzięła sobie Marusia, bo przecież to nie on ją poderwał.
Z tego wszystkiego najlepszy jest Szarik. Jak oni skłonili tego psa/psy żeby zagrał te wszystkie sceny to nie mam bladego pojęcie. Mistrzostwo świata.
I jedna ciekawostka, na którą zwrócił mi uwagę Molenda. Jakoś nie wyczaiłem, że w pierwszej serii "Ballada o pancernych" wybrzmiewa przy skromnym akompaniamencie gitary, a dopiero w późniejszych odcinkach w rozbudowanej aranżacji.
Mnie zawsze najbardziej dziwiło w tym serialu to, że oni w zasadzie operują jako niezależna jednostka. Taki czołg do zdań specjalnych. Trzeba wykonać jakieś zadanie, posyłamy Rudego. Co do Niemców, masz rację - wyjątkowi kretyni.
No i to hurtowe kasowanie Tygrysów. Jeden T34 kontra dwa-trzy Tygrysy? Żaden problem!
Przypomniało mi się, że mam przecież na koncie jeden film o Pancernych;)
Hej, to jest film dla dzieci. To ten obszar, w którym logika zdarzeń nie jest tym czego się najbardziej oczekuje. To jest film o przyjaźni i złym, grupowym bohaterem są Niemcy. A co do specjalnych poruczeń, to pokażcie mi film, w którym coś się dzieje w co 10 odcinku a w pozostałych bohaterowie jedzą, idą, siedzą, śpią, czasami mają ból głowy i poza tym dzień jak co dzień.
Twtter is a day by day war
Jasne, że dla dzieci. Dla dzieci są też "Samochodziki" a jednak wyszukujemy w nich drobiazgi nie trzymające się kupy. Ciekawe jest to, że oglądając film po latach zwracam uwagę na zupełnie inne rzeczy.
Ciekawe jest to, że oglądając film po latach zwracam uwagę na zupełnie inne rzeczy.
To raczej naturalne. IMO niepokojące by było gdyby było inaczej.
Twtter is a day by day war