Dżentelmen w Moskwie
Gdybym jednym słowem miał opisać tę książkę, powiedziałbym: „urocza”. Powieść Amora Towlesa jest jak szkatułka, pełna rozmaitych drobiazgów, licznych dygresji i słownej biżuterii. Z elegancją, z subtelnym humorem hrabia Aleksander Iljicz Rostow oprowadza nas po swoim mikroświecie, w którym wykwintne maniery, szarmanckość, erudycja, wyrafinowanie stanowią ciągle skuteczny i przyjemny sposób na życie. Trudno jednak nie zauważyć, że mimo z pozoru nieciekawej sytuacji osobistej, los obchodzi się z naszym bohaterem wyjątkowo łaskawie. Hotel Metropol to niemal rajska wyspa, gdzie bolszewickie rządy zadziwiająco słabo odciskają swe złowrogie piętno. Hrabia jest więźniem luksusowego hotelu i z pozycji wygodnego fotela w lobby czy ulubionego stolika w restauracji Bojarska łatwo przychodzi mu pielęgnować swój stoicyzm, dystans do rzeczywistości, wygłaszać błyskotliwe sądy filozoficzne, znajdować powody do radości i wzruszeń.
Z jednej strony mam świadomość, że ta naiwna bajkowość hotelowych realiów tworzy klimat tej książki, z drugiej jednak trochę mi to zgrzyta. Wydaje się, że nawet w tym wyidealizowanym świecie rzeczywistość polityczna powinna w większym stopniu przenikać do wewnątrz, a mamy tu przecież szeroką perspektywę historyczną, począwszy od początku lat dwudziestych dwudziestego wieku do polowy lat pięćdziesiątych. Autor pomija całkowicie okres II wojny światowej, nie chcąc jak sądzę burzyć obrazu tej idyllicznej enklawy, co wobec dramatu wojny byłoby nie do utrzymania.
Prowadzi to niestety do fałszywych wniosków, które sam autor chyba stara się suflować (maksyma hrabiego o tym, że jak nie jest się panem losu, jest się jego sługą). Powtarza się w wielu recenzjach opinia, że "Dżentelmen w Moskwie” to książka traktująca o tym jak godnie przeżyć czasy, w których godność ludzka nie ma żadnej wartości. Cóż, w luksusowym hotelu w centrum Moskwy może tak, w łagrze na Kołymie raczej nie.
Choć styl życia hrabiego nie wydaje mi się receptą na trudne czasy, a i same czasy w powieści nie wydają się aż tak trudne, koniec końców akceptuję to swoiste uniwersum które stworzył autor, „Dżentelmen w Moskwie” jest bardzo sympatyczną, błyskotliwie napisaną, wciągającą lekturą, która przyniosła mi sporo satysfakcji i wzruszeń, ale też refleksji. A w końcu tego właśnie szukamy w książkach.
Warto również pochwalić wspaniałą edycję tej powieści, przygotowaną przez wydawnictwo Znak. Oprócz walorów czytelniczych, książka jest po prostu pięknym przedmiotem, z którym bardzo przyjemnie obcować.
Kustoszu, bardzo zachęciła mnie Twoja recenzja. Szukałam czegoś ciekawego, nietuzinkowego i chyba znalazłam.
Sprawdziłam, mają tę pozycje w bibliotece miejskiej, będę miała co czytać 😀 .
Laur odkrywcy Amora Towlesa należy się Yvonne. Mnie wcześniej zachęciła jej recenzja. Może ją wklei i tutaj?:)
Mam 😀
Aga, zazdroszczę Ci, że przed Tobą lektura tej pięknej historii.
Koniecznie daj znać,jak wrażenia.
Laur odkrywcy Amora Towlesa należy się Yvonne. Mnie wcześniej zachęciła jej recenzja. Może ją wklei i tutaj?:)
Jasne. Wkleję, jak wrócę. Chyba, że ktoś może.
Wkleję, jak wrócę. Chyba, że ktoś może.
Poczekamy aż sama wkleisz:)
Mam
No to dokończę:
... bo Nietajenko mi załatwił.
🙂
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
... bo Nietajenko mi załatwił.
Jakiś Ty skromniutki 🙂 Pewnie przepierkę Aga robiła, a Ty zwiałeś z domu w poszukiwaniu książki w ramach dobrych uczynków? 🙂
Jakiś Ty skromniutki Pewnie przepierkę Aga robiła a Ty zwiałeś z domu w poszukiwaniu książki w ramach dobrych uczynków?
Aga to w tym czasie dzielnie w pracy była, a że po trzech tygodniach urlopu, to nie były to lekkie godziny. Nietajenkowe skoczenie do biblioteki, które jak najbardziej doceniam, to przy moich mękach rozrywka jak się patrzy. A przepierkę to jeszcze w niedzielę zrobiłam 😉.
A ktoś ma tę powieść na własność? Bo chętnie bym pożyczył na zlocie...u mnie we wsiowej bibliotece nie ma 😒
A ktoś ma tę powieść na własność? Bo chętnie bym pożyczył na zlocie...u mnie we wsiowej bibliotece nie ma 😒
Tak, ja mam.
Papierową rzecz jasna 🙂
Chętnie Ci pożyczę, ale przypomnij się jeszcze.
Chętnie Ci pożyczę,
Super, z góry dziękuję
Na prośbę Kustosza, wrzucam moją recenzję książki "Dżentelmen w Moskwie" z dnia 2 stycznia 2018:
Dawno nie czytałam książki, o której mogłabym powiedzieć, że to literackie arcydzieło. A wciąż takich książek szukam. Wciąż wierzę, że kilka jeszcze przede mną. Kolejną właśnie znalazłam.
„Dżentelmen w Moskwie” to moje literackie odkrycie roku. Jednocześnie jest to jedna z najmądrzejszych powieści, jakie miałam okazję przeczytać. Chwile przy niej spędzone to prawdziwy intelektualny relaks. I wyzwanie. Wielka czytelnicza przygoda.
Historia opowiedziana przez autora jest fascynująca, a sposób, w jaki to robi, imponuje pod każdym względem. Fabularnym i literackim. Zwłaszcza literackim. To jedna z najlepiej napisanych książek. Język, jakim jest napisana to pomnik postawiony literaturze. Wzór, z którego powinni korzystać pisarze.
Cała historia rozpoczyna się w czerwcu roku 1922, kiedy to hrabia Aleksander Iljicz Rostow skazany zostaje na dożywotni pobyt w hotelu Metropol w Moskwie. Musi jednak opuścić zajmowany przez siebie dotychczas apartament z wygodami na 3 piętrze i przenieść się do klitki na piętrze szóstym. Dodam, że w tej chwili ma około 30 lat. Wszystkie kolejne lata życia spędzić ma w hotelu, gdyż jeśli tylko z niego wyjdzie, zostanie zastrzelony. Po hotelu może przemieszczać się bez ograniczeń.
Powieść tę pochłonęłam tak, jak dawno żadną inną książkę. Historia opowiedziana przez autora to fascynująca przygoda rozgrywająca się w jednym budynku.
Hrabia jest człowiekiem niezwykle wykształconym, kulturalnym i elokwentnym. Posiada zdolność zaprzyjaźniania się z ludźmi go otaczającymi i wchodzenia z nimi w ciekawe relacje.
I tutaj dochodzimy do sedna sukcesu. Te postaci! Bohaterowie powieści! Te osoby, które tworzą kwintesencję hotelu – szwaczka Marina, szef kuchni Emil, barman Audrius, konsjerż Wasilij czy szef kelnerów Andriej to postaci tak wspaniale odmalowane, z jakimi dawno się spotkałam. Do tego niezwykła przyjaciółka hrabiego – Nina. Dziewczynka tyleż barwna co nietuzinkowa, która wkroczy w życie hrabiego z przytupem.
Do tego opis hotelu i życia w nim – cudo! Czułam się tak, jakbym przebywała w Moskwie, w tym jakże znanym hotelu i przemierzała wraz z bohaterami hotelowe korytarze. Jakbym siedziała przy stoliku w restauracji Bojarskiej i zamawiała wszystkie te cuda, z jakich słynęła kuchnia Emila.
Opisy wspaniałości kulinarnych zachwycą każdego czytelnika, jestem tego pewna. I rozbawią, bo nie można nie uśmiechnąć się czytając o tym, jakie wino pasuje do pewnych wyszukanych potraw, a jakie nie.
Kolejnym aspektem, dla którego będę tę książkę czytać jeszcze wielokrotnie, są mądre i jakże prawdziwe rozważania filozoficzne o życiu, wartościach i losie ludzkim. Podane w sposób niewymuszony, ale jakże trafiające do czytelnika.
Autor bardzo zręcznie wplata również wątek historyczny. Pokazuje okoliczności, w których rozgrywa się akcja, a także przemiany w Rosji w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku. Wszystko to okraszone jest niezwykłym humorem i ironią. Jak wiele skojarzeń miałam z moją ukochaną książką Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”! Jak miłe wspomnienia autor przywołał wspominając choćby Arbat i inne moskiewskie miejsca. A już za dygresje na temat mojego ukochanego filmu z Bogartem „Casablanca”, autor dostaje ode mnie wielkie brawa.
Za całą powieść zaś długie owacje na stojąco.
Hrabia Aleksander Iljicz Rostow wskakuje na ścisłe podium moich ulubionych postaci literackich.
Jeśli jesteście ciekawi, dlaczego zegar hrabiego bije dwa razy, czemu jest on specjalistą od sadzania gości przy stole, kiedy hrabia przywołuje historię ciem z Manchesteru, kto niespodziewanie wkroczy w jego życie i jak się to wszystko zakończy – przeczytajcie „Dżentelmena w Moskwie”.
Jestem pewna, że ta powieść Was zachwyci.
Ja nadal nie mogę otrząsnąć się z wrażenia.
Jest jeszcze jedna, wcześniejsza książka Amora Towlesa "Dobre wychowanie". Tym razem klimat Nowego Yorku lat trzydziestych dwudziestego wieku, reklamowana jako powieść dla wielbicieli "Śniadania u Tiffany’ego" i "Wielkiego Gatsby’ego". Recenzje dobre, choć już nie tak entuzjastyczne. Ale trudno ją upolować na Allegro. W każdym razie, u mnie w kolejce do przeczytania.
Będę musiała zakupić, gdyż moja biblioteka miejska nie posiada tego autora.
Za to jak przeryłam rządek na literkę T, to wpadły mi fajne tytuły i się sfrustrowałam, bo coraz mniej mam czasu i chyba będę musiała przestać w ogóle sypiać 🙂
Tyrmand;)
Aga, czytasz?
Jak wrażenia?
Aga, czytasz?
Jak wrażenia?
Czytam, czytam. Trochę choroba mi utrudniła, bo jakoś nie umiem czytać z gorączka, bolącym gardłem i głową. Ale czytam. O wrażeniach opowiem jak skończę. Póki co, są bardzo pozytywne.
Aga, nadal choróbsko? Niedobrze...
Do mnie Dżentelmen się zbliża, może już nawet dzisiaj dotrze 🙂