Na księgarskich półkach pojawiła się właśnie pierwsza biografia Alfreda Szklarskiego "Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń" pióra pisarza, publicysty i podróżnika Jarosława Molendy.
Tom wydał IPN, więc z taką lekką nieufnością odniosłem się do tej publikacji. Ale po odsłuchaniu nagrania ze spotkania autorskiego z Molendą myślę, że to może być całkiem ciekawa publikacja, bez ideologicznego skażenia. Molenda nie kryje sympatii dla Szklarskiego, ale też nie chciał pisać mu hagiografii i pomijać niewygodnych tematów (publikacje w prasie gadzinowej), przez co wszedł w konflikt z rodziną i stracił pierwotnego wydawcę (Muzę). A IPN wziął się stąd, że nikt inny nie był zainteresowany publikacją biografii Szklarskiego. Uznano, że jest już tak przebrzmiały, zakurzony i zapomniany, że nikt jego biografii nie kupi.
O nowej publikacji Wydawnictwa IPN rozmawiają: Jarosław Molenda – autor biografii i Wacław Holewiński – historyk, pisarz i publicysta. Spotkanie prowadzi Tomasz Zapert.
Jeśli komuś godzina to za długo może posłuchać krótkiej rozmowy (kwadrans) na stronie PR2
A IPN wziął się stąd, że nikt inny nie był zainteresowany publikacją biografii Szklarskiego. Uznano, że jest już tak przebrzmiały, zakurzony i zapomniany, że nikt jego biografii nie kupi.
Trudno nie zgodzić się z takimi argumentami. Przypuszczam, że podobne leżą u podstaw trudności z jakimi mierzy się Mariusz Szylak szukając wydawcy dla swojej biografii Nienackiego. Może mieć nawet gorzej bo chodzi o drugie wydanie więc potencjalni wydawcy prawdopodobnie zakładają, że garstka fanów zainteresowanych taką publikacją już ją sobie kupiła, a miłośników twórczości Nienackiego raczej nie przybywa.
Oczywiście to początek, ale jak na razie biografia Szklarskiego się nieźle sprzedaje. Chciałam kupić w Bonito- już niedostępna, na allegro- wyparowała mi z koszyka. Oczywiście da się ją ciągle kupić, ale zainteresowanie jak widać jest.
O nowej publikacji Wydawnictwa IPN rozmawiają: Jarosław Molenda – autor biografii i Wacław Holewiński – historyk, pisarz i publicysta. Spotkanie prowadzi Tomasz Zapert.
Odsłuchałem to spotkanie autorskie, nawet w dłuższej wersji i biografii Szklarskiego raczej sobie nie kupię. Nie jest to jednak postać, która budzi moje emocje, a żeby angażować się w czyjąś biografię takie emocje muszą jednak być. Jest tak jak mówią rozmówcy, powieści Szklarskiego to dziś już straszna ramota, pełna etnograficznych opisów dla mnie nie do czytania, choć kiedyś próbowałem. Inne były czasy i inaczej trzeba było opisywać świat. Podróż do Australii czy Afryki była wtedy taką abstrakcją jak dziś podróż na Marsa. Teoretycznie możliwe, praktycznie nieosiągalne. Zresztą i wtedy „Tomki” lubiłem przez bardzo krótki moment.
A w kwestii biografii autora wystarczy mi to czego dowiedziałem się z tej rozmowy. Nigdy nie interesowałem się Szklarskim, nie wiedziałem więc na przykład, że dzieciństwo spędził w Stanach. Ciekawe, że nigdy potem nie podróżował i książki pisał tylko w oparciu o źródła. Trochę jak Karol May, który pisząc „Winnetou” nigdy nie był w Ameryce, choć ten akurat źródłami specjalnie się nie przejmował.
O pracy Szklarskiego w gadzinówce coś tam słyszałem. Nie jest to oczywiście powód do chwały, ale to potępianie w czambuł z lekka mnie irytuje. Gość pisał kompletnie apolityczne historyjki, tyle że w miejscu o kiepskiej proweniencji. Krzywdy nikomu nie robił. Bawi mnie, że panowie dyskutanci widzą wielką sprzeczność między tym faktem a jego walką w Powstaniu Warszawskim. To takie typowo polskie, że do wszystkiego trzeba przylepić ideologiczną etykietkę. Gość po prostu nie miał nic wspólnego z ideologią okupanta a jakoś zarabiać na chleb musiał. Żaden to ewenement i żadna sprzeczność.
No i generalnie szacun, że potem nie był w PZPR.
Na księgarskich półkach pojawiła się właśnie pierwsza biografia Alfreda Szklarskiego "Alfred Szklarski – sprzedawca marzeń" pióra pisarza, publicysty i podróżnika Jarosława Molendy.
Zupełnie nie moja bajka. Zresztą tak samo jak Niziurski, który też ma dużo fanów wśród miłośników PS.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
O pracy Szklarskiego w gadzinówce coś tam słyszałem. Nie jest to oczywiście powód do chwały, ale to potępianie w czambuł z lekka mnie irytuje. Gość pisał kompletnie apolityczne historyjki, tyle że w miejscu o kiepskiej proweniencji. Krzywdy nikomu nie robił. Bawi mnie, że panowie dyskutanci widzą wielką sprzeczność między tym faktem a jego walką w Powstaniu Warszawskim. To takie typowo polskie, że do wszystkiego trzeba przylepić ideologiczną etykietkę. Gość po prostu nie miał nic wspólnego z ideologią okupanta a jakoś zarabiać na chleb musiał. Żaden to ewenement i żadna sprzeczność.
To akurat jest coś czego nie rozumiem ani wtedy, gdy po wojnie tacy ludzie byli sądzeni i ani tym bardziej teraz.
Warto zwrócić uwagę, że za kolaborację sądzono dziennikarzy i artystów. Nie był kolaborantem pracownik banku, krawiec szyjący garnitury dla Niemców czy zegarmistrz reperujący im zegarki. Bym potrafił zrozumieć, że problemy później mieli ci, którzy promowali ideologię lub pisali szmatławe artykuły usprawiedliwiające okrucieństwo okupanta. Naczytałem się sporo Nowych Kurjerów Warszawskich i tam oprócz standardowej propagandy "zwycięstwa Niemców na wszystkich frontach świata" oraz "walka z czerwoną zarazą" było sporo zwyczajnej gazety informacyjnej.
Twtter is a day by day war
Zupełnie nie moja bajka.
A ja bym wystawił pomnik dziękczynny tym wszystkim Niziurskim, Szklarskim, Nienackim, Bahdajom, Makuszyńskim, Papciom-Chmielom, Christom, Fiedlerom, Mayom, Twainom, a nawet Przymanowskim i innym, bo potrafili zagospodarować nasz czas, wciągnąć w nieznane, kosmiczne przestrzenie, rozwinąć wyobraźnię, wrażliwość, stworzyć hierarchię wartości i katalog zasad.
Warto zwrócić uwagę, że za kolaborację sądzono dziennikarzy i artystów. Nie był kolaborantem pracownik banku, krawiec szyjący garnitury dla Niemców czy zegarmistrz reperujący im zegarki.
Otóż to. W ten sposób "kolaborowało" z okupantem 90% społeczeństwa. Zaangażowanych w konspirację był ułamek.
A ja bym wystawił pomnik dziękczynny tym wszystkim Niziurskim, Szklarskim, Nienackim, Bahdajom, Makuszyńskim, Papciom-Chmielom, Christom, Fiedlerom, Mayom, Twainom, a nawet Przymanowskim i innym,
A ja tam pomników nie lubię, przynajmniej tych wystawianych dziękczynnie i z zadęciem. Ale na ławeczce obok Szklarskiego, Nienackiego czy Bahdaja chętnie bym sobie przycupnął. To bardziej sympatyczna, mniej pomnikowa właśnie, w znaczeniu mniej monumentalna i patetyczna forma upamiętniania.
Skoro nikt tu nie lubi Szklarskiego oprócz mnie* i Teresy, to czy warto było wydzielać te wpisy do nowego tematu?
______
* Ja w sumie też nie wiem, czy nadal lubię. Zaczytywałem się (w zachwycie) Tomkami w dzieciństwie. I trylogią Złoto Gór Czarnych. Ale po dwudziestce już do tych książek nie wracałem i pojęcia nie mam, jak bym je odebrał teraz.
Zaczytywałem się (w zachwycie) Tomkami w dzieciństwie. I trylogią Złoto Gór Czarnych.
Była jeszcze książka Sobowtór profesora Rawy, która też była fajna. Wszystkie mam. Do Tomków czasami wracam, nie są takie złe, choć w dzieciństwie "trzymały" egzotyką, której już teraz, w większości, sam doświadczyłem, więc łatwiej wrócić do wspomnień.
Twtter is a day by day war
Ale na ławeczce
Ależ oczywiście, Kustoszu. To może być ławeczka, powiem więcej - cały park takich ławeczek, a nawet leżanek czy jakiś tam szezlongów, po jednej/-ym dla autora, byleby nikogo nie wyróżniać ale i nie deprecjonować, bo był taki czy siaki. A przed wejściem do takiego Parku Marzeń ustawiłbym bramę w formie okrągłego portalu niczym z filmu Gwiezdne Wrota.
Rozmarzyłem się 🙂
A co do Szklarskiego... skoro przekroczyłem już punkt krytyczny i powoli wracam w tamte czasy (m. in. za namową tu obecnych) i przerabiam kolejne Samochodziki, Żbiki, Tytusy, Relaxy, to i do Szklarskiego zapewne dojdę. Może jeszcze nie jestem na niego gotowy, ale wszystko przede mną! Hej Przygodo!
A nie macie wrażenia, że Szklarski wtedy, w dzieciństwie, przynosił coś ulotnego, dalekie podróże, dzikie zwierzęta, inne kultury a Nienacki przygodę zupełnie namacalną (odleciał dopiero w UFO). Wtedy to co było u Szklarskiego to była magia, u Nienackiego dopiero skarby były czymś oderwanym od rzeczywistości, bo gdyby wyciąć z Pana Samochodzika historię i skarby to by pozostały "Czarne Stopy" Szmaglewskiej.
Przenosząc się do czasów dorosłości - z Nienackim można odbyć fajną podróż wakacyjną a ze Szklarskim? No nie. Dlaczego? Próbowałem kiedyś rozrysować sobie wyprawę Tomka do Australii. Już niezależnie od tego, że spora część książki to wprowadzenie, Egipt i statki, to druga znacząca część książki to step australijski, który jest jeszcze bardziej nudny niż brazylijska telenowela. Setki, tysiące kilometrów niczego. Chcielibyście jechać kilka tysięcy kilometrów przez step gdzie nie ma nic? Zapłacić za to pewnie kilkaset albo i tysiąc AUDów? I po co? I tak wygląda większość wycieczek Tomka. Niestety.
Twtter is a day by day war
Mamy, zilustrowałem to naukowo na wykresie:)
a wiesz, że coś w tym jest 🙂
Twtter is a day by day war
A dla mnie nie trzeba być fanem, żeby przeczytać czyjąś biografię. Jeżeli jest dobrze napisana, to taka podróż przez historię z punktu widzenia jednostki. Oczywiście zazwyczaj bez ocen, bo właśnie dzięki takim biografiom łatwiej zrozumieć wybory i decyzje.
O autorze kompletnie nic nie wiem, ale jak wcześniej napisano był współtwórcą mojego dzieciństwa.
Ale biografię Ożogowskiej, Bahdaja czy nawet Chmielewskiej ktoś mógłby dobrze napisać... Tego chyba jeszcze nie ma na rynku.
A dla mnie nie trzeba być fanem, żeby przeczytać czyjąś biografię.
Ale biografię Ożogowskiej, Bahdaja czy nawet Chmielewskiej ktoś mógłby dobrze napisać... Tego chyba jeszcze nie ma na rynku.
Tu jak dla mnie wystarczyłaby taka zbiorówka a'la Koper tzn. w jednej książce każdy rozdział o innym autorze.
Chcielibyście jechać kilka tysięcy kilometrów przez step gdzie nie ma nic? Zapłacić za to pewnie kilkaset albo i tysiąc AUDów?
Tak! Bardzo!
I po co?
Bo tak! Bo to jest fantastyczne. Kwintesencja wolności.
Bo to jest fantastyczne. Kwintesencja wolności.
Kwintesencja wolności to niczego nie musieć. Jak dla mnie przynajmniej.