Mysikróliku, a róże okryłeś w tym roku?
To chyba jednak nie była Julianna, tylko Janina.
Hm. Nie pamiętam. Sprawdzę jutro 🙂
Jednak Julianna. Uf. Czyli nadal nie tak źle z moją pamięcią 🙂
Milady, pożyczałam Ci którąś z tych.
Niestety, nie pamiętam którą. Ale pewnie Ty sobie przypomnisz, jak zerkniesz na zdjęcie.
Z tych trzech najbardziej podobała mi się "Księgarenka przy ulicy Wiśniowej".
Mnie pożyczyłaś "Cichą 5". Podobała mi się, głównie dlatego, że w każdym rozdziale wchodziłam do innego mieszkania znajdującego się przy tytułowej Cichej 5. Na niektóre postaci można było spojrzeć z perspektywy innego sąsiada. Np. starsza Pani postrzegana przez innych sąsiadów dość stereotypowo okazywała się kimś trochę mniej stereotypowym kiedy poznało się jej historię.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Wysłany przez: @yvonnePamiętaj, że nie jest to jakaś ambitna literatura. Ot, sympatyczne czytadła. Niemniej jednak są przesycone świątecznym klimatem i w zeszłym roku z przyjemnością je przeczytałam.
Na takie właśnie mam ochotę. Czyli polecasz wszystkie trzy?
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Wysłany przez: @yvonnePamiętaj, że nie jest to jakaś ambitna literatura. Ot, sympatyczne czytadła. Niemniej jednak są przesycone świątecznym klimatem i w zeszłym roku z przyjemnością je przeczytałam.
Na takie właśnie mam ochotę. Czyli polecasz wszystkie trzy?
Tak.
Z tych przeczytanych w zeszłym roku te trzy podobały mi się najbardziej.
A w Warszawie zapalają tegoroczną iluminację.
Ma być dużo skromniejsza, ograniczona do rejonu Starówki. Z drugiej strony robi ją inna firma, więc dekoracje będą też nowe.
Aż trudno uwierzyć, że oglądaliśmy tę poprzednią w świecie bez koronawirusa, maseczek i zamkniętych restauracji.
Pewnie sporo ludzi pojedzie oglądać. Lepsze spacery po świeżym powietrzu niż po Ikei.
Z tych trzech najbardziej podobała mi się "Księgarenka przy ulicy Wiśniowej".
W takim razie poszukam gdzieś w bibliotece, wolę gdy jest kilka krótkich opowiadań.
Jeśli lubisz Christie, to może na to się skusisz?
Nie jestem jakąś wielką fanką Christie, ale tytuł brzmi ciekawie.
A w Warszawie zapalają tegoroczną iluminację.
Bardzo lubię iluminacje, także pewnie wyciągnę Kustosza któregoś wieczora na starówkę i porównam ją z zeszłoroczną.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
A jakie się w Waszych domach je potrawy na Wigilię, chodzi mi o takie, które "muszą być"?
U mnie w domu (rodzinnym) na święta główną potrawą były pierogi. Pierogi to była zawsze grubsza akcja: 3 rodzaje nadzienia (grzyby, kapusta, grzyby+kapusta) i 2 rodzaje ciasta (zwykłe- gotowane i drożdżowe- gotowane i smażone), no i kombinacje każdego nadzienia z każdym rodzajem ciasta.
Drugie danie to kapusta- słodka, zwykła kapusta smażona, a później duszona oczywiście z dodatkiem grzybów leśnych. Pycha. Przygotowuję każdego roku.
No i trzecie danie typowo wigilijne, tradycyjnie przygotowywane przez rodzinę mojej babci jeszcze na Litwie, czyli zupa makowa z orzechami, rodzynkami, migdałami oraz łamańcami (takie specjalnie przygotowywane "ciasteczka"). Uwielbiałam to jako dziecko. Teraz sama nie robię, bo moją tradycyjną potrawę wyparła kutia, czyli potrawa, którą przygotowywało się u mojego męża w domu rodzinnym.
No i cała reszta potraw: karp smażony, śledzie w oleju, barszcz (do picia, u nas nie robiło się uszek), sałatka jarzynowa (oczywiście z majonezem), makowiec, sernik.
Aga, jestem pod wrażeniem.
Zwłaszcza tych pierogów.
Widzę oczami wyobraźni trzy babeczki lepiące to wszystko 🙂
U nas najważniejszy jest karp. Do niego ziemniaki i dwa rodzaje gotowanej kapusty: kiszona i czerwona. Obie na super kwaśno. Ale to jest pyszne!
Barszcz oczywiście, chociaż ja nie przepadam. Ale jestem jedyna. Wszyscy pozostali uwielbiają.
Jeśli chodzi o słodkości, to dla mnie najważniejszym ciastem na stole wigilijnym jest piernik. Innych może nie być. Chociaż oczywiście są 🙂
Aga, jestem pod wrażeniem.
Zwłaszcza tych pierogów.
Widzę oczami wyobraźni trzy babeczki lepiące to wszystko 🙂
Tak, rzeczywiście to była akcja! Ja tej tradycji nie kultywuje. To znaczy uwielbiam pierogi i zawsze są na Wigilię, bo jednak bez tego to nie to samo, ale nie lubię (!) gotować, więc je zwyczajnie kupuję.
Ja od 3 lat też bawię się w pierogi. Farsz dostaję od teściowej i używam po prostu kapusty z grzybami, która i tak jest osobnym daniem.
Lepię więc pierogi i uszka do barszczu.
U mnie liczba potraw powoli się zmniejsza, a raczej - udaje nam się doprowadzić do zmniejszania. Kiedyś było ich więcej, i rodzajowo, i ilościowo. Ale odkąd rodzina zeszczuplała jedzenie świąteczne zaczęło się marnować, dlatego razem z siostrą walczymy o minimalizację. Dodatkowy czynnik to fakt, że u nas właściwie wszystko robiło się od podstaw i własnoręcznie. Teraz przynajmniej śledzia gajowego można kupić, kiedyś babcia i mama dostałyby zawału...
Obecnie zestaw wygląda tak:
barszcz czerwony z uszkami
karp smażony
pierogi z kapustą i grzybami
śledzie - w oleju, w occie, z grzybami
ryba po grecku
ryba w galarecie - kawałki i pulpety
sałatka jarzynowa (nie jest to właściwie potrawa wigilijna, ale jakoś zawsze trafia na stół)
z przystawek ćwikła, sos tatarski, chrzan z czymś tam, śliwki w occie. Kiedyś wszystko robione, teraz częściowo kupne.
Dawniej dochodziła kutia czy kluski z makiem, moja mama wspominała z dzieciństwa karpia po żydowsku, a jedna z babć robiła cudowną kapustę z grochem, całkiem inną niż bigos. Ale prawda jest taka, że od jakiegoś czasu kapitulowaliśmy w połowie i np. pierogi bywały nietknięte albo tknięte symbolicznie. Moja rodzina lubi wigilijne potrawy, więc zamiast kosztowania po trochu rzuca się na rybę w galarecie czy barszcz i na ciąg dalszy brakuje miejsca. Ja się wyrodziłam 😉
Podobnie z ciastami. Kiedyś było kilka, makowiec, piernik, jakieś miodowniki czy orzechowce, orzeszki, babeczki i koniecznie ciasteczka "przez maszynkę". No i sernik, teoretycznie przeznaczony na Boże Narodzenie, ale "próbowany" już w Wigilię. Teraz mamy ze dwa ciasta, wymiennie.
No to u mnie miks tego co wszyscy wymieniali:
1. Barszcz z uszkami z grzybami (koniecznie uszka robione przez mamę lub siostrę, wszystkie pomysły z kupowanymi albo darowanymi przez kogoś innego się nie sprawdzają).
2. Karp z piekarnika, ziemniaki z wody, pieczarki duszone (teraz coraz częściej mama kupuje płaty a nie całego karpia a Ania, jako znany rybolog to popiera, bo karpie sprzedawane w supermarketach są po pierwsze pompowane wodą, po drugie nie są "przepłukane" i śmierdzą mułem).
3. Łazanki z kapustą i grzybami.
4. Łazanki z makiem.
5. Makowiec.
Kiedyś była jeszcze kutia ale ostatnio mama nie robi, bo pszenica nie jest na propsie.
Ostatnio dochodzą jakieś darowane pierogi ale to raczej przez grzeczność są przeze mnie próbowane, bo dotychczas żadne nie przypadły mi do gustu.
Twtter is a day by day war
W tamtym roku rozmawiałyśmy z Milady o nietypowych potrawach świątecznych. Wspominałam wtedy, że czytałam artykuł o takich daniach, ale oczywiście już go nie znalazłam... Jednak czas w mediach bywa cykliczny, więc i w tym roku zaczynają pojawiać się podobne listy:
W tamtym roku rozmawiałyśmy z Milady o nietypowych potrawach świątecznych. Wspominałam wtedy, że czytałam artykuł o takich daniach, ale oczywiście już go nie znalazłam... Jednak czas w mediach bywa cykliczny, więc i w tym roku zaczynają pojawiać się podobne listy:
Z tych wszystkich potraw znałam jedynie kisiel żurawinowy i śledzie w cieście. Kiedyś dawno temu moja mama przygotowywała, ale nie chciałyśmy z siostrą tego jeść, więc odpuściła i rzeczywiście zapomniałyśmy o tych daniach.
Słyszałam, że u niektórych na Wigilię przygotowuje się zupę grzybową albo rybną. U Was też?
Jest zupa rybna, taka biaława i barszcz jest na rybich łbach.
Grzybowej nie jadłem dawno, ale coś mi świta, że w domu rodzinnym kiedyś była. Chyba nie miała wzięcia, a szkoda, bo lubię.