Wreszcie jest ktoś kto podziela moje zdanie o "Praskich Tajemnicach".
Jak to wreszcie? Ja to zdaniem podzielam od dawna, czemu dawałem zresztą wyraz w stosownym wątku.
Wygląda na to, że jest po sprawie:
Ortodoksi będą w końcu zadowoleni.
Wygląda na to, że jest po sprawie:
Czyli znowu potwierdziły się moje przecieki. Ciekawe co na to Orphan Studio. Odpuszczą czy spróbują kontynuować projekt z kim innym? Na to drugie pewnie szanse mniejsze, ale prawa mają więc prędzej czy później można spróbować znowu, tym razem z lepszym scenariuszem. A może by ich zapytać? Maarynarz pisze niezłe scenariusze:)
No to kicha, liczyłem że wyciągną wnioski i do kolejnej części bardziej się przyłożą i nakręcą lepszy film.
Netflix też liczy pieniądze i tną nieudane produkcje, właśnie zapowiadają kolejne podwyżki abonamentu.
Jest jeszcze minimalna szansa, że inna platforma przejmie projekt ale jeżeli nawet to na kolejną część trzeba by było poczekać parę lat.
Kustosz czy ten potencjalny wywiad z Bartoszem Sztyborem, to jeszcze sprawa otwarta?
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
Kustosz czy ten potencjalny wywiad z Bartoszem Sztyborem, to jeszcze sprawa otwarta?
Najpierw obiecał, później robił uniki, potem przestał odpowiadać na wiadomości, a teraz to ja mam go w D… nosie.
Szkoda, ponieważ to mogłoby być oczyszczające doświadczenie. Dla wszystkich.
Myślę, że przytłoczyła go fala negatywnych recenzji, której się nie spodziewał i najzwyczajniej w świecie, spękał.
Niewykluczone. Być może warto do tego wrócić za jakiś czas.
Z braku laku obejrzałem wreszcie "W lesie dziś nie zaśnie nikt" i ten pastiszowy horror według scenariusza horrorów klasy C jest lepszy od tego nieszczęsnego Pana Samochodzika. Tutaj przynajmniej wiadomo co twórcy chcieli osiągnąć. Może dlatego powstała druga część?
Twtter is a day by day war
"Pan Samochodzik i Templariusze" wygrywa... w liczbie nominacji do nagród Węży, czyli polskich odpowiedników Złotych Malin. Zgarnął aż 10 nominacji, m.in. za reżyserię, scenariusz i tę najważniejszą - dla najgorszego filmu ""za zepsucie filmowego samograja i zamienienie kultowych przygód Pana Samochodzika w imitujący przygody Bonda koszmarek może i na czterech kółkach, ale ewidentnie bez piątej klepki."
Wszystkie nominacje można sprawdzić tutaj: Wielka kasa z Netfliksa nie pomogła. Najgorszy polski film minionego roku?
Czy chociaż z tej walki wyjdzie zwycięsko? 😉
Zapomniałem, że nadal mam ten tytuł nieobejrzany. Im dalej od premiery, tym mam mniejszą chęć wracać do filmu, od którego odpadłem przy pierwszym podejściu chyba gdzieś w 20 minucie.
Tylko dwa Węże - za najgorszy sequel, prequel lub remake i za najbardziej żenującą scenę. Były lepsze gorsze filmy!
Czy to sukces czy porażka? 😅
Tylko dwa Węże - za najgorszy sequel, prequel lub remake i za najbardziej żenującą scenę. Były lepsze gorsze filmy!
Czy to sukces czy porażka? 😅
Ja bym już przykrył temat zasłoną milczenia. To, że komuś udało się zrobić coś jeszcze gorszego, nie powoduje, że ten film stanie się lepszy. Jest zły i będzie zły...
Twtter is a day by day war
Nie obejrzałem od razu do końca, a im dalej od premiery, tym mam mniejszą motywacje, by dooglądać ten film.
Obejrzałem z dubbingiem hinduskim i polskimi napisami, ogląda się to wtedy znacznie lepiej, z odpowiednim dystansem, tak jakby to była bollywoodzka adaptacja Pana Samochodzika i wtedy jest to najlepsza zagraniczna ekranizacja Pana Samochodzika jaką widziałem. Po pierwsze nie jest to remake starego serialu, ale zupełnie inna historia. Jakby sequel, ale też nie do końca. Jakiś chyba "midquel" lub "sidequel"? Film wykorzystuje pewne wątki powieści, których w serialu nie ma. Plusem jest to, że film spopularyzował trochę Pana Samochodzika w dalszych rejonach świata, jak choćby właśnie w Indiach. Plusem jest też kultura i język jaćwięski, który pojawił się wreszcie w filmie fabularnym. W sumie jednak nie jest to ekranizacja powieści samego Nienackiego, ale kolejna nowa fabuła "fanowska". Czekamy zatem na tę właściwą nową ekranizację powieści "Pan Samochodzik" Nienackiego, niekoniecznie dla Netflixa, natomiast ten film możemy uznać za przypomnienie tematu, próbę generalną i dobre przed nią przetarcie 🙂
jest to najlepsza zagraniczna ekranizacja Pana Samochodzika jaką widziałem.
I najlepsza i najgorsza zagraniczna ekranizacja Pana Samochodzika jednocześnie:)
Film wykorzystuje pewne wątki powieści, których w serialu nie ma. Plusem jest to, że film spopularyzował trochę Pana Samochodzika w dalszych rejonach świata, jak choćby właśnie w Indiach. Plusem jest też kultura i język jaćwięski, który pojawił się wreszcie w filmie fabularnym. W sumie jednak nie jest to ekranizacja powieści samego Nienackiego, ale kolejna nowa fabuła "fanowska".
Wykorzystuje wątki powieści? Mam wrażenie, że poszukiwanie znajomych wątków w tym filmie to jednak spore wyzwanie:) Z popularyzacją bohatera też bym nie przesadzał.
Czekamy zatem na tę właściwą nową ekranizację powieści "Pan Samochodzik" Nienackiego, niekoniecznie dla Netflixa, natomiast ten film możemy uznać za przypomnienie tematu, próbę generalną i dobre przed nią przetarcie 🙂
Póki co, nie zanosi się na to, byśmy mieli się doczekać.
Ale domyślam się Michres, że to sarkastyczny wpis;)
Bardzo ciekawa rozmowa na temat produkcji filmu „Pan Samochodzik i templariusze”, z perspektywy pań odpowiadających za kostiumy do filmu. Artykuł z „Wysokich obcasów”, z wersji płatnej, ale to już przebrzmiała staroć więc chyba nikt się nie przyczepi.
Kostiumografki filmu "Pan Samochodzik i templariusze": Fani pierwowzoru mogą uznać, że kalamy świętość
Magdalena Kacalak
14.07.2023
W procesie tworzenia kostiumu musi powstać ogromna liczba detali, które są niewidoczne dla widza, ale niezbędne do tego, by postać była w pełni zbudowana, mówią kostiumografki filmu "Pan Samochodzik i templariusze" Kalina Lach i Paulina Sieniarska. Film można oglądać na platformie Netflix.
Jak trafiłyście do tego projektu?
Kalina Lach i Paulina Sieniarska: Z reżyserem filmu Antonim Nykowskim obie znałyśmy się z pracy przy reklamach. Ze sobą natomiast znamy się od początku bycia w tej branży. Ale „Pan Samochodzik" był naszym pierwszym wspólnym fabularnym projektem, co pociągało nas także dlatego, że w czasie przyjmowania pracy nasze dzieciaki miały po pięć lat, więc wkrótce będą mogły ten film obejrzeć.
Da się pracę kostiumografki podzielić równo na pół?
Na etapie zbierania referencji czy poznawania danego okresu historycznego da się to robić równolegle, można też podzielić się bohaterami. Głównie jednak siedzimy razem i sobie podpowiadamy. Jedna osoba rysuje, druga coś koryguje, uzupełniamy się. Żadna z nas nie ma lepszych umiejętności niż druga, każda ma takie samo doświadczenie, więc nie mamy problemów z ego czy poczucia, że któraś z nas jedzie na plecach drugiej. Żadna z nas nie żywi się tym, że „ten kostium zrobiłam ja", bardzo dbamy o wzajemny komfort. Jest w tym równowaga, ale nie zawsze jest wszystko po równo. Raz jedna robi więcej, raz druga – co jest wygodne, jeśli któraś z nas ma akurat chore dziecko. Co udaje się podzielić równo na pół, to ilość stresu. Mniej przyjmujesz go na siebie, bo możesz wszystko z kimś przegadać, i też odpowiedzialność dzieli się na dwie osoby.
Jak wygląda etap przygotowywania się do filmu, którego akcja toczy się w 1972 r.?
Każdy kostiumograf przychodzi do nowego filmu z pewną wiedzą wyniesioną z popkultury. W tej pracy chłoniemy wszystko, od innych filmów, przez muzykę, design, modę i wiedzę o historii sztuki. Im bardziej się tym nasiąka, tym lepszą kostiumografką się staje. Trzeba poruszać się w morzu obrazów, wspomnień i referencji i próbować wyciągnąć to, co się przyda. W filmie o latach 70. może się przydać wiedza o latach 40., 50. i 60., bo nigdy nie jest tak, że wszystkie kostiumy są idealnie osadzone w jednej dekadzie. Wynika to z tego, że pewne tendencje w stroju powracają co dwie-trzy dekady i się przenikają. Albo jeśli w filmie występują też starsi bohaterowie, to mogą mieć ubrania pochodzące sprzed 20 lat, co u nas w Polsce i dziś tak wygląda.
Więc tworzycie coś, co jest waszym wyobrażeniem o epoce?
Film fabularny nie jest dokumentem historycznym. Zwróćmy uwagę, że gdy oglądamy film o pewnym czasie, to oglądamy czyjeś wyobrażenie o nim, w pierwszej kolejności reżysera i scenarzysty. Są filmy, które faktycznie odtwarzają rzeczywistość historyczną 1:1, i wtedy wkraczają specjaliści od kształtu guzika czy dekoltu, ale to kwestia decyzji merytorycznej podjętej na początku pracy nad projektem. W większości przypadków taka drobiazgowość nie przysłuży się produkcji. Im bardziej dosłowna jest stylizacja, tym bardziej sztuczna wydaje się postać. Mieliśmy w ekipie kilka rozmów o tym, jak uniknąć tej pułapki przy postaci Anki, dziennikarki granej przez Sandrę Drzymalską, która jest najbardziej ze wszystkich osadzona w latach 70.
Na jakie kluczowe elementy lat 70. postawiłyście?
Nie podejmowałyśmy takich decyzji, że tu trzeba dać dzwony, a tu koszulę z bistoru. Sam Pan Samochodzik ma na sobie skórzaną kurtkę z tamtych czasów i typowy dla tamtego okresu golf, ale też można by go wizualnie dopasować do lat 60. Nie ma w 100 proc. czystych wskazań. Weźmy mundurki harcerskie – uszyto je na wzór oryginalnych z tamtego okresu, ale dziewczynkę ubrałyśmy w chłopięcy strój ze względu na jej buntowniczy charakter. Decydująca dla klimatu lat 70. w filmie jest duża scena w muzeum, gdzie trzeba było ubrać „w stylu lat 70." zbiorowego bohatera, oraz sceny w wiosce Jadźwingów, której społeczność jest kreowana na wspólnotę hippisowską. Postanowiliśmy skupić się na tym, żeby to było ciekawe estetycznie, a pominąć to, że ktoś nas rozliczy z precyzji historycznej.
W przypadku pracy nad filmem dla dzieci można sobie pozwolić na większą dowolność estetyczną, bo młody widz i tak nie odczyta wszystkich inspiracji?
Nie ma znaczenia, dla kogo robimy film, każdego widza trzeba traktować z jednakowym szacunkiem. Zawsze pracujemy z tym samym zaangażowaniem, nie odpuszczamy sobie. Trudniejsze dla nas było to, by zmierzyć się z już istniejącym wyobrażeniem o tym, jak opowieść o Panu Samochodziku powinna wyglądać. Ci, którzy są fanami czarno-białego serialu z 1971 r., będą nas ganili za kalanie świętości, począwszy od wyboru stroju dla głównego bohatera, skończywszy na modelu auta, którym jeździ. Według nas serial nie zestarzał się dobrze i nawiązywanie do niego nie ma sensu. Żadne dziecko do tamtej wersji nie wróci i nie ma potrzeby się nią inspirować. Pokazywanie modnych kiedyś rzeczy „z Zachodu" dla młodego widza urodzonego w XXI w. będzie kompletnie nieczytelne.
Gdzie się szuka dzisiaj rzeczy z lat 70.? Nie w lumpeksach, bo tam są rzeczy z sieciówek sprzed dwóch sezonów...
My często szukamy w Berlinie, gdzie jest wiele wyspecjalizowanych vintage shopów, które mają ubrania posegregowane na konkretne dekady czy style. Są dobrze zachowane, uszyte z lepszych jakościowo niż dziś materiałów. Także czeskie studio filmowe Barrandov ma świetnie wyposażoną wypożyczalnię kostiumów. W Polsce jeśli korzystamy z magazynów, to raczej z tych prywatnych, założonych przez inne kostiumografki. Nowe rzeczy stylizowane na epokę nie są w stanie grać rzeczy nowych z lat 70.
Kiedy decydujecie się na uszycie kostiumu?
Wtedy, gdy nie da się go wystylizować, bo jest to strój charakterystyczny, przez nas wymyślony od początku do końca. To przypadek Karen granej przez Marię Dębską. Jej kombinezon skórzany na suwak powstał w czterech wersjach, w różnych stopniach zużycia, bo Karen w nim jeździ na motorze, walczy. Jeden był do wyglądania, inny do swobodnego poruszania się. W jednej ze scen widać nawet rozdarcie na ramieniu, które powstało już na planie, w akcji. Kostium ten był wzorowany na francuskim filmie z 1968 r. „Dziewczyna na motocyklu" i miał czynić z Karen taką dziewczyńską gangsterkę, w mniej erotycznej u nas wersji. Do tego zrobiłyśmy jej buty motocyklowe, z których w kluczowym momencie wysuwa się ostrze, by uratować bohaterów z opresji. Skórzana kurtka Pana Samochodzika także była uszyta, w trzech egzemplarzach.
Paulina Sieniarska i Kalina Lach z aktorką Marią Dębską na planie filmu. Fot. archiwum prywatne
Jako kostiumografki musicie umieć szyć i reperować?
Powinnyśmy, bo nigdy nie wiadomo, kiedy te umiejętności się przydadzą. Inaczej rozmawia się z krawcowymi, gdy wiadomo, jak opowiedzieć o konstrukcji czy jakich szwów powinny użyć, żeby osiągnąć konkretny efekt. Wspaniale nam się pracuje z wybitną krawcową Agnieszką Orlińską, która bez słów rozumie, o co chodzi. Ale nie zawsze jest takie porozumienie, więc pewne umiejętności manualne przydają się na planie. Zwykle gdy coś nawali w trakcie zdjęć, nie ma możliwości zrobienia przerwy i naprawiania kostiumu, trzeba go łatać na bieżąco. Tak było tutaj, gdy w trakcie nocnych zdjęć ze starego buta Adiosa odpadła podeszwa. Co, gdybyśmy nie miały ze sobą żadnych materiałów, by ją skleić? Nasze skrzynki z narzędziami i różnościami są zresztą zwykle potężne. Lepiej nie dać się zaskoczyć żadnej sytuacji.
Rysunki na bazie których uszyto skórzany kombinezon noszony w filmie przez Marię Dębską, filmową Karen. fot. Archiwum prywatne
Jak wyglądała praca nad bardzo charakterystyczną postacią Adiosa, granego przez Jacka Belera?
Jego trzeba było mocno spatynować. Jest postacią negatywną, poruszającą się często pod osłoną nocy, stąd wybór czerni w jego kostiumie – musi się zlewać z otoczeniem. Inspiracją dla kostiumu był argentyński gaucho, a kapelusz, który nosi, musiałyśmy podpalać, by uzyskać odpowiedni efekt. Natłuszczałyśmy kostium i woskowałyśmy go, żeby ciekawie wyglądał na ekranie. Umiejętności patynowania są nieocenione i te nabywałyśmy także w trakcie pracy nad filmem. Ja już wcześniej siedziałam w Teatrze Wielkim Opery Narodowej i tam uczyłam się różnych technik postarzania, do tego obejrzałam wiele tutoriali na YouTubie. Pomocne były także specjalistyczne produkty pewnej firmy z Berlina, np. maty do spierania odzieży, które stosowałam w domowej pralce, patynując mundurki harcerskie.
Rysunek do kostiumu Adiosa granego w filmie przez Jacka Belera fot: archiwum prywatne
Jak się poznaje te sposoby i czy dzielicie się nimi między sobą w branży?
Z czasem nabywa się doświadczenia i poznaje różne techniki. Każda kostiumografka zbiera też swoje triki, zasłyszane od innych i zdobyte własnym sumptem. Mamy taką grupę kostiumografek, w której sobie pomagamy i omawiamy różne sytuacje. Bywa, że dzwoni się do kogoś w środku nocy, szukając niebieskiego T-shirtu, i leci się na pomoc, bo ty też możesz jej potrzebować następnym razem. Udostępniamy sobie swoje zbiory, istnieje siatka pomocy. Ale czasami zostawia się dla siebie jakieś nazwiska, bo wiadomo, że potrzebujemy, żeby ktoś był dla nas dostępny, a nie pracował przy innym filmie.
Z planu filmu 'Pan Samochodzik i templariusze' Fot. archiwum prywatne
To jest branża głównie kobieca. Czemu?
Wynika to chyba z dawnych przyzwyczajeń, że kobiety są od zajmowania się ubraniami, cerowania, naprawiania. Niestety często spotykamy się protekcjonalnością ze strony ekipy produkcyjnej i bywa, że ktoś o nas, dorosłych kobietach, mówi per „dziewczynki z garderoby" albo o kostiumach mówi się „ciuszki", deprecjonując ten zawód. Na szczęście to się zmienia i jest coraz lepiej. Do pracy kostiumografa trafia też coraz więcej mężczyzn i ich siła przydaje przy dźwiganiu kostiumów, bo mało mówi się o tym, że to praca ciężka fizycznie.
Paulina Sieniarska i Kalina Lach przymierzają kostiumy podczas pracy nad filmem 'Pan Samochodzik i templariusze' Fot. archiwum prywatne
I na dodatek nie cała jest doceniana. Opowiadałyście, że w przypadku szajki Adiosa każdy złoczyńca wzorowany jest na innym typie gangstera, a Adios ma na piersi wspaniałą tłoczoną uprząż na siedem noży, którą robiłyście na zamówienie. Niestety, wiele z tych elementów przeciętnemu widzowi umyka. Nie smutno wam?
Smutno. Ale trzeba pamiętać, że warstwa, którą my na film nakładamy, dla widza może być na poziomie niewychwytywalnych szumów. Bez niej jednak film byłby płaski, mało nasycony, choć widz nie będzie wiedział, czemu go świat na ekranie nie wciąga. Ta ogromna liczba detali jest dla widza nie do wypatrzenia za jednorazowym oglądem, ale na poziomie emocji czuje się, czy coś ma tzw. mięso czy nie.
Kalina Lach – kostiumografka. Pracowała m.in. przy filmach „Wszystkie nasze strachy", „Skołowani" i serii „Planeta singli".
Paulina Sieniarska – kostiumografka. Pracowała m.in. przy filmach „Braty", „Wieża. Jasny dzień", serialach „Układ" i „Nielegalni"
Wspólnie prowadzą konto instagramowe: @_samesame_butdifferent
Mamy potwierdzenie z pierwszej ręki dlaczego harcerka jest w chłopięcym mundurku:
Weźmy mundurki harcerskie – uszyto je na wzór oryginalnych z tamtego okresu, ale dziewczynkę ubrałyśmy w chłopięcy strój ze względu na jej buntowniczy charakter.
I po raz kolejny powtórzoną bzdurę, że serial z Mikulskim źle sie zestarzał. Dlaczego źle? Inaczej kręciło się filmy 50 lat temu, inaczej dzisiaj, to chyba oczywiste. Rozumiem jednak, że nie o to chodzi bo jak rozumiem nie wszystkie filmy źle sie zestarzały.
Trudniejsze dla nas było to, by zmierzyć się z już istniejącym wyobrażeniem o tym, jak opowieść o Panu Samochodziku powinna wyglądać. Ci, którzy są fanami czarno-białego serialu z 1971 r., będą nas ganili za kalanie świętości, począwszy od wyboru stroju dla głównego bohatera, skończywszy na modelu auta, którym jeździ. Według nas serial nie zestarzał się dobrze i nawiązywanie do niego nie ma sensu. Żadne dziecko do tamtej wersji nie wróci i nie ma potrzeby się nią inspirować. Pokazywanie modnych kiedyś rzeczy „z Zachodu" dla młodego widza urodzonego w XXI w. będzie kompletnie nieczytelne.
To w zasadzie jest przepis na klapę, którą widzieliśmy. Mierzyli w dzieci jako grupę docelową, które mają w nosie postać Pana Samochodzika bo nic dla nich nie znaczy i znaczyć nie będzie. Mają swoich ciekawszych super bohaterów. Kompletnie zlali dorosłych (do tego stopnia, że wielu poczuło się wręcz obrażonych), którzy zrobili im ultra czarny piar. Pała z marketingu.