Chodzi mi o to, że to, o czym piszesz, moze mieć mniejsze znaczenie niż ci ludzie, którzy dla Pana Samochodzika wykupili Netflixa. W przypadku tej platformy trudno ocenić, co dla nich jest sukcesem komercyjnym. Oglądalność jest fajna, jednak nie zawsze przekłada się na zyski, a o to Netflixowi chodzi.
Co innego miałoby być sukcesem komercyjnym jeśli nie oglądalność? Nie da się przecież stwierdzić, kto z jakiego powodu wykupił abonament i na jak długo?
Co innego miałoby być sukcesem komercyjnym jeśli nie oglądalność? Nie da się przecież stwierdzić, kto z jakiego powodu wykupił abonament i na jak długo?
Wydaje mi się, że jest to do zrobienia. Mają przecież dane tego, co i kiedy oglądasz, więc można to chyba jakoś powiązać.
Jeszcze apropos oglądalności w Polsce. Według FlixPatrol w ubiegłym tygodniu "Pan Samochodzik i templariusze" był na 4 miejscu, przedwczoraj na 6, wczoraj i dzisiaj na 9. Niby nieźle, ale szybko traci. Takie "Dziewczyny z Dubaju" radzą sobie znacznie lepiej.
Nie da na 100%, ale jeśli pewna liczba osób wykupiła abonament w okresie powiedzmy tygodnia-dwóch przed premierą (a nawet dzień przed) i obejrzała "Samochodzika" krótko po premierze to można założyć, że ten film przyczynił się do jej decyzji o wykupieniu abonamentu. A jak obejrzała go dwa razy to założenie graniczy z pewnością.
Przy modelu Netflixa w Polsce (czyli bez reklam) oglądalność jest tylko jednym z czynników decydujących o sukcesie komercyjnym, bo platforma nie ma zysku od każdego widza oglądającego film czy serial. Zarabia na abonamencie, który jest taki sam dla osoby oglądającej jeden film miesięcznie i takiej, która spędza każdy wieczór na bingowaniu seriali. Dlatego w praktyce zależy im na utrzymaniu aktywnych użytkowników i przyciąganiu nowych. Jeśli coś ma wysoką oglądalność to teoretycznie spełnia pierwszy warunek, jednak w przypadku niskich ocen może się to obrócić przeciwko produkcji, czyli przyczynić do decyzji o rezygnacji z abonamentu ("kolejny gniot netflixa, nie będę dłużej marnował na to forsy"). Za to film/serial, który przyciągnie nowych abonentów to skarb, bo część z nich zostanie na dłużej.
Za to film/serial, który przyciągnie nowych abonentów to skarb, bo część z nich zostanie na dłużej.
W przypadku serialu tak to działa, ale nie w przypadku filmu. Nie znajduję żadnego argumentu na poparcie tezy, że więcej widzów zostałoby z Netflixem na dłużej gdyby "Pan Samochodzik i templariusze" był świetnie ocenianą ekranizacją, a tak to zostanie mniej. Zostanie dokładnie tyle samo. Być może więcej widzów wtedy by przyszło (również na chwilę), ale tego nie wiadomo. Jeśli więc oglądalność jest i tak dobra, to nie ma o czym mówić.
Za to film/serial, który przyciągnie nowych abonentów to skarb, bo część z nich zostanie na dłużej.
W przypadku serialu tak to działa, ale nie w przypadku filmu. Nie znajduję żadnego argumentu na poparcie tezy, że więcej widzów zostałoby z Netflixem na dłużej gdyby "Pan Samochodzik i templariusze" był świetnie ocenianą ekranizacją, a tak to zostanie mniej. Zostanie dokładnie tyle samo.
Nie zrozumiałeś. Netflix musi podtrzymywać zainteresowanie, czyli aktywnym abonentom zapewniać kontent, który skłoni ich do odnawiania subskrypcji co miesiąc. Innymi słowy, stworzyć ze swoich produkcji właśnie coś działającego jak serial, czyli skłaniającego do kontynuowania płacenia. W tym miesiącu film A, za tydzień film B, a za miesiąc serial C. Problem w tym, że jeśli ich propozycje będą niewypałem to osoby, które nie są mocniej zaangażowane w oglądanie mogą uznać to za argument za rezygnacją - całkowitą albo chwilową.
Przenieś to na kino - głośny film okazuje się gniotem, więc część widzów stwierdza, że nie warto chodzić na dzieła tego reżysera. W takiej sytuacji sam film ma oglądalność, ale właśnie to oznacza więcej zawiedzionych widzów. Z tym że film kinowy na siebie zarabia wprost, czego nie można powiedzieć o produkcjach streamingowych, które zarabiają pośrednio.
Być może więcej widzów wtedy by przyszło (również na chwilę), ale tego nie wiadomo. Jeśli więc oglądalność jest i tak dobra, to nie ma o czym mówić.
Właśnie to "na chwilę" nie jest takie pewne. Wykupią dla "Pana Samochodzika...", ale miesiąc ma 30/31 dni. Większość będzie chciała to wykorzystać, w końcu zapłacili. Jakaś część obejrzy, co im wpadnie w oko i zrezygnuje. A jakaś część przedłuży umowę, niekoniecznie na zawsze. Ludzie, którzy bez "Pana Samochodzika..." by z Netflixem nie zaczynali.
To są tak odległe wnioski od przyczyny, a po drodze jest tyle zmiennych, że bardzo wątpię by w ten sposób działała netflixowa statystyka. Podtrzymuję, to co napisałem wyżej.
Netflix podał najnowsze wyniki oglądalności. Jeśli ktoś ciekaw jak radzi sobie film "Pan Samochodzik i templariusze", zapraszam na PORTAL.
Czy ma ktos dostęp do artykulow w Rzeczypospolitej? 12 lipca artykul opublikowal tam moj kuzyn Jacek Cieślak (mamy wspolnego pradziadka).
tytul artykulu: „Pan Samochodzik i templariusze” Krucjata dzieci i kobiet.
„Pan Samochodzik i templariusze”. Krucjata dzieci i kobiet
„Pan Samochodzik i templariusze”, szlachetny w przesłaniu, nie jest wielkim familijnym skarbem Netflixa. Może odkryją go dla siebie najmłodsi.
Publikacja: 12.07.2023 09:00 Rzeczpospolita.pl
Jacek Cieślak
Nowa ekranizacja powieści Zbigniewa Nienackiego jest taka jak samochód bohatera: to hybryda fiata 125 – złośliwi powiedzą, że radzieckiego żyguli, i traktora Ursus. Taką bryką nawet superman daleko nie zajedzie.
Tymczasem nakręcony w PRL serial napędzała również amfibia oparta na konstrukcji volkswagena. To wiele mówi nam na temat wzorców. Nienacki, choć na żołdzie PZPR, jako autor scenariusza z reżyserem Hubertem Drapellą wiedzieli z autopsji, że PRL jest podszyty tandetą, dlatego chcieli dostarczyć coś, z może i „wrogiego ideologicznie”, a jednak będącego przedmiotem westchnień „zgniłego Zachodu”.
„Pan Samochodzik i templariusze”. Melancholia i PRL
Poszukiwacz skarbu kapitan Petersen w luksusowej przyczepie kempingowej częstował muzealnika pana Tomasza piwem z puszki (dwie dekady przed pojawieniem się ich w Polsce!). I to działało. Polski kuzyn Petersena na widok kapitalistycznych gadżetów reagował prośbą o zaproszenie go na Zachód i kasę na rozpoczęcie kariery. Co prawda, zgodnie z gomułkowskim jeszcze rygoryzmem (serial trafił do TVP w 1971 r.) za pazerność aresztowała go milicja, a udział w tym miał Pan Samochodzik jako członek Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej.
Jednak jak „Stawka większa niż życie” serial miał wiele z licencji na Jamesa Bonda. Choćby wspomnianą amfibię, którą w nowej wersji skonstruował niejaki Strumiłło (świetny Adam Ferency) wzorem Q z brytyjskiej serii. Nowy film zaczerpnął z niej również kobiece wcielenie M. Szefową Tomasza jest Gierymska (stylowa Ewa Błaszczyk). Nazwisko godne dyrektorki Muzeum Narodowego.
Na tle takich zapożyczeń z zachodnich produkcji trzeba zauważyć, że Nienacki wymyślił postać muzealnika szukającego skarbów wcześniej niż George Lucas w Hollywood archeologa Indianę Jonesa. Megalomańska gierkowska propaganda nie bałaby się stwierdzić: Amerykanie wzorowali się na potędze polskiego serialu. Po obejrzeniu filmu Antoniego Nykowskiego i Bartosza Sztybora wiem, że hybryda, która zeszła z taśmy Netflixa w Polsce, nie daje powodów do podziwu ani warsztatu reżysera – ma na koncie filmy biograficzne (m.in. o Jerzym Szaniawskim) i reklamy – ani scenarzysty – z sukcesami w świecie komiksu.
Pod szyldem Orphan Studio, które zakupiło prawa do ekranizacji serii o Panu Samochodziku, wymontowali z oryginału tytuł, bohatera, motyw skarbu – resztę postaci modyfikując jak GMO, w tym obraz PRL, nostalgicznie ograniczony do gry w ciupy i polki „Lata z radiem”. Współczesne jest wprowadzenie do trójki harcerzy Wiewióry. Kalina Kowalczuk gwarantuje komizm, którego w oryginale było więcej. Zabawnie firmuje wątki feministyczne, podkreślając że nie wierzy zarówno w los, jak i w inne pojęcia męskiego rodzaju.
Nomen omen z losem kapitana Petersena łączy się zdarzenie, które sprawia, że rywalizująca w poszukiwaniu skarbów Karen, grana teraz przez Marię Dębską, ma prawo być krytyczna wobec pana Tomasza. Jednak za żadne skarby templariuszy nie powiedziałbym, że rola Dębskiej jest lepsza od tej, którą stworzyła platynowa blondynka Ewa Szykulska. Owszem, z punktu widzenia feminizmu krowie oczy, jakie robiła na widok pana Samochodzika Karen, dziś są może i passe, ale reszta, w tym chrypka i świetnie grany obcy akcent, pozostają sexy.
Tymczasem Maria Dębska, niedawno wspaniała jako Kalina Jędrusik, została wciśnięta w kombinezon komiksowej motocyklistki i rolę wychłodzonej emocjonalnie bohaterki o kamiennej twarzy. O takim nagraniu mówi się „aktorskie drewno”, a fakt, że źle było w pracy z aktorami, świadczy również to, iż Anna Dymna zagrała pierwszą nieudaną w życiu rolę – jako Łajma. Niby potomkini Jadźwingów, którym templariusze mieli przekazać skarb, ale ucharakteryzowana na Hinduskę.
Minister nagrodzi
Mateusz Janicki w roli tytułowej miał trudniejsze zadanie niż Stanisław Mikulski. Nie pracuje na niego sława Hansa Klossa. Nie pomaga mu też typowa dla feminizmu dekonstrukcja mizogińskiego faceta. Akurat to scenarzysta wyprowadził pomysłowo: Pan Samochodzik to nie tylko mężczyzna, który ma wyjątkowy samochód, to także egoista, lubiący wszystko robić sam, niezwracający uwagi na innych, przede wszystkim zaś na dzieci i kobiety. Lekceważący wobec dziennikarki Anki (Sandra Drzymalska). Powinna go obsmarować!
Janicki dostał więc męską broń z lat 70., czyli fryzurę Roberta Redforda, bokobrody pekaesy i jasnobrązową skórę – ma być jednak przez większą część filmu antypatyczny. Nie do obrony! Sympatyczne jest to, że w centrum uwagi są dzieci, także w wątku komputerowo retuszowanej retrospekcji z nawiązaniem do dziecięcej krucjaty. Gdyby nie krytyka księży, byłoby 800+ do podziału dla całej ekipy. („Tam skarb twój, gdzie serce twoje”).
Polskie kino popularne nieudolnie podrabia zachodnie albo dopisuje dalsze ciągi do historii sprzed wielu lat. Paradoksalnie to za czasów wolnego rynku staliśmy się krajem peryferyjnym kulturowo; za PRL-u tak nie było.
Najbardziej „od czapy”, choć w hiszpańskim kapeluszu, jest Adios (Jacek Beler) grający kogoś w rodzaju złego Zorro. Wprowadza pojedynki na broń białą, stanowi element filmowej kuchni fussion, która tak miesza smaki i epoki, że wychodzi z tego usypiający „groch, z kapustą, z nogą tłustą”.
Lokalizacje też zawodzą poza piękną sceną, gdy rywalizujący ze sobą bohaterowie spotykają się na zaproszenie Łajmy. W idyllicznym skansenie na łonie natury łączą się w pokojowej koegzystencji tradycje Słowian, Skandynawów, hipisów i ćwiczących jogę. Ale może zauroczył mnie przebój The Zombies „Time of the Season” oraz nieśmiertelne hity Breakoutu „Rzeka dzieciństwa” i „Poszłabym za tobą” w interpretacji Rita Pax.
Rozbawił mnie też żart, można powiedzieć, że polityczny. Pan Tomasz mówi: „Muzeum ma środki i zapłaci za krzyż!”. Skąd my to znamy?
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
a udział w tym miał Pan Samochodzik jako członek Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej.
Bzdura.
Choćby wspomnianą amfibię, którą w nowej wersji skonstruował niejaki Strumiłło (świetny Adam Ferency)
?
Jednak za żadne skarby templariuszy nie powiedziałbym, że rola Dębskiej jest lepsza od tej, którą stworzyła platynowa blondynka Ewa Szykulska. Owszem, z punktu widzenia feminizmu krowie oczy, jakie robiła na widok pana Samochodzika Karen, dziś są może i passe, ale reszta, w tym chrypka i świetnie grany obcy akcent, pozostają sexy.
Chrypka i obcy akcent to akurat nie Szykulska.
Owszem, z punktu widzenia feminizmu krowie oczy, jakie robiła na widok pana Samochodzika Karen, dziś są może i passe, ale reszta, w tym chrypka i świetnie grany obcy akcent, pozostają sexy.
Tylko... to nie był głos aktorki. Ale to szczegół. Prawda?
Ups. @kustosz już też do tego się odniósł 🙂
Twtter is a day by day war
Jacek Cieślak? Nie wiem, nie znam, musi być z innego działu;)
Dzięki Hebius
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
Na stronie Gazety Wyborczej jest podcast z 22.07, między innymi na temat ekranizacji Pana Samochodzika. Jest w nim również rozmowa z Bartoszem Sztyborem. Mam nadzieję, że dotrzyma obietnicy i sam z nim porozmawiam, ale póki co możecie posłuchać tego co jest.
Od 23:20 zaczyna się temat Pana Samochodzika
Od 28:25 rozmowa z Bartoszem Sztyborem
Od 23:20 zaczyna się temat Pana Samochodzika
Nie wiem dlaczego "ta książka się źle zestarzała". Akurat książki z serii Pan Samochodzik chyba całkiem nieźle się zestarzały. Mam wrażenie, że ludzie, którzy mówią, że "się źle zestarzała" czytali te książki bardzo dawno a swoją opinię opierają o publikacje prasowe, w których podkreśla się to co w książkach jest nieznacznym epizodem czyli ORMO.
Twtter is a day by day war
Od 28:25 rozmowa z Bartoszem Sztyborem
Biedny. Oni cały czas nie rozumieją, że zrobili syf zamiast zrobić coś obok. Poza tym pan Sztybor czeka aż wypowiedzą się ci, do których to jest skierowane. Też jestem ciekaw. Bo na teraz słyszałem/czytałem wypowiedzi tych, którzy obejrzeli w wieku od 10 lat do 60 i właściwie do nikogo to nie trafiło. Ciekawe, w której norze ukrył się target pana Sztybora.
Twtter is a day by day war
Nie wiem dlaczego "ta książka się źle zestarzała". Akurat książki z serii Pan Samochodzik chyba całkiem nieźle się zestarzały. Mam wrażenie, że ludzie, którzy mówią, że "się źle zestarzała" czytali te książki bardzo dawno a swoją opinię opierają o publikacje prasowe, w których podkreśla się to co w książkach jest nieznacznym epizodem czyli ORMO.
To jedna możliwość. Druga to ten ponoć "mizoginiczny" stosunek do kobiet. Ja też uważam, że te książki nieźle się zestarzały albo może raczej nie zestarzały prawie wcale. W przeciwieństwie do powieści Niziurskiego na przykład.
Biedny. Oni cały czas nie rozumieją, że zrobili syf zamiast zrobić coś obok. Poza tym pan Sztybor czeka aż wypowiedzą się ci, do których to jest skierowane. Też jestem ciekaw. Bo na teraz słyszałem/czytałem wypowiedzi tych, którzy obejrzeli w wieku od 10 lat do 60 i właściwie do nikogo to nie trafiło. Ciekawe, w której norze ukrył się target pana Sztybora.
No właśnie. Ciężko trafić na ten target. No i nie wiem dlaczego oczekują na reakcję 10 latków skoro film, przynajmniej formalnie jest 13 plus:)
Ale odnosząc się do tej rozmowy, nie zgadzam się z absurdalną tezą, że były tylko te dwie drogi podejścia do ekranizacji: albo kino nowej przygody w stylu Indiany Jonesa albo parodia al’a „Rejs” i jeszcze jakieś odniesienia do "Różowej pantery", czego już w ogóle nie kumam. Przed wszystkim to nie jest sytuacja zero jedynkowa, że 100% ekranizacja albo 0% literackiego Samochodzika czyli to co powstało. Pomiędzy, jest naprawdę ogromna przestrzeń, którą można wypełnić w rozmaity sposób.
To jedna możliwość. Druga to ten ponoć "mizoginiczny" stosunek do kobiet. Ja też uważam, że te książki nieźle się zestarzały albo może raczej nie zestarzały prawie wcale. W przeciwieństwie do powieści Niziurskiego na przykład.
Tak. Ale to nadal nie jest baza, na której jest postawiona książka. Bazą jest wakacyjna przygoda. I jakoś mam wrażenie, że to nadal by działało na wyobraźnię dzieci.
No właśnie. Ciężko trafić na ten target. No i nie wiem dlaczego oczekują na reakcję 10 latków skoro film, przynajmniej formalnie jest 13 plus:)
On wielokrotnie powtarza, że "poczeka aż opadnie kurz" żeby dowiedzieć się co sądzą o filmie ci, którzy książki nie znali. To trochę wygląda na ignorancję i przekonanie o własnej zajebistości. Przecież ci, którzy nie czytali już się wypowiedzieli a jak kurz opadnie, to większość tych, którzy nie są, jak to oni nazywają (starają się być dowcipni podobnie jak pan Molenda) ultrasami, zapomni o tym, że taki film był.
Ale odnosząc się do tej rozmowy, nie zgadzam się z absurdalną tezą, że były tylko te dwie drogi podejścia do ekranizacji: albo kino nowej przygody w stylu Indiany Jonesa albo parodia al’a „Rejs” i jeszcze jakieś odniesienia do "Różowej pantery", czego już w ogóle nie kumam. Przed wszystkim to nie jest sytuacja zero jedynkowa, że 100% ekranizacja albo 0% literackiego Samochodzika czyli to co powstało. Pomiędzy, jest naprawdę ogromna przestrzeń, którą można wypełnić w rozmaity sposób.
Dokładnie tak. Też mnie to dziwi. Wygląda na bronienie swojego stanowiska za wszelką cenę, zamknięcie uszu na jakiekolwiek słowa krytyki. On jest nowoczesny a ci, którym się nie podoba to... i tu można wstawić wszystkie negatywne opinie, śmieszkowanie itd. itp.
Podsumowując, po tej rozmowie: "Droga redakcji, niech ten pan już nie pisze kolejnych scenariuszy".
Twtter is a day by day war