No, nieźle Was nosi. I to z reguły po nocach 😉 Fajnie się to czyta, a szczególnie podoba mi się „mruganie okiem”. Poprzednie dwie części były już z grubsza omawiane, więc ja tylko o części trzeciej.
Nie kupuję wspólnego przesłuchania. Bywały trójkąty, ba także inne wielokąty, ale nie w tę stronę. Esbek czy nawet kilku plus dwoje podejrzanych? Nie słyszałem. To chyba nie jest zbyt logiczne. Martwi mnie trochę to, że inteligentnej Karen tak opornie idzie nauka polskiego, a przecież jakiś czas już w Polsce przebywa, obraca się wśród ludzi, prowadzi interesy, a tymczasem ciągle okrutnie kaleczy język.
Natychmiastowe zwolnienie jakoś mi nie pasuje do bezpieki, chyba że… Ale o tym za chwilę. Kierunek zachodni? Ależ oczywiście, że mimo szopki byłby automatycznie sprawdzony. Nawet, gdyby nie uciekali. Nie róbmy z nich idiotów 🙂 To „wicie, rozumicie” też mi nie pasuje do esbeka, który ma rozpracowywać dwoje inteligentnych ludzi. To nie ksiądz z prowincji. Chyba że ta szopka odbywała się w obie strony. Grała Karen, grał esbek i tylko Tomasz był wodzony za nos. W wyniku ustaleń doszło do kontrolowanego wypuszczenia przynęty i kupienia jej zaufania u Niewidzialnych.
Co do Karen lejącej, pardon sypiącej Niewidzialnych i tekstu „miałam z nimi ustalone, kogo mogę sypnąć”, aż chciałoby się zapytać, czy to tak z każdym partnerem biznesowym Niewidzialnych? Czy to nie jest aby sprzeczne z ich filozofią? Nie kupuję.
Z kolei pomysł z Gretą Herbst bardzo mi się podoba. No ale Hans Kloss…
Wystarczy 🙂
Na szybko odpowiem.
Primo, tak, Samochodzika jest w tym niewiele, lojalnie napisałem na początku. 😀 Niewiele było już w poprzednich częściach, więc jak jechać po bandzie, to na ostro.
Co do wszystkich nielogiczności, które wyciągnął Seth - tak, oczywiście, masz rację, tylko co z tego. W większości historii sensacyjnych czy szpiegowskich, z Bondami włącznie, specjalnie dużo logiki nie ma. Ja piszę fikcję. W tej fikcji Tomasz i Karen przesłuchiwano razem i już 😎
Grała Karen, grał esbek i tylko Tomasz był wodzony za nos. W wyniku ustaleń doszło do kontrolowanego wypuszczenia przynęty i kupienia jej zaufania u Niewidzialnych
A to może być dobry punkt wyjścia dla kolejnego odważnego 😀
EDIT: Swoją drogą tu jest jeszcze jedna dużo większa luka logiczna (aczkolwiek też zgodna z konwencją książek szpiegowski, ba, u Nienackiego też to znajdziemy). Myślałem że głównie to mi wytkniecie. 🙂
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Elektroniczne przesłane zdjęcie.
Nie kupuję wspólnego przesłuchania. Bywały trójkąty, ba także inne wielokąty, ale nie w tę stronę.
To też mi zazgrzytało. W żadnym filmie nie widziałem przesłuchania dwóch delikwentów na raz. Krótkie konfrontacje owszem. No i łatwo było tego zgrzytu uniknąć, wszak Tomasz w tej scenie jest tylko biernym obserwatorem. Rozumiem, że był potrzebny wyłącznie jako narrator.
No i w pewnym momencie Irycki narobił mi apetytu na scenę erotyczną, a tu rozeszło się po kościach:)
To jest nadal zgrabne, ale strasznie dalekie od Samochodzika Nienackiego.
W tek kwestii całą "winę" biorę na siebie. Cóż, już w końcu moja wyjściowa koncepcja, że Tomasz staje się Baturą a Batura Tomaszem, choć w ujęciu psychologicznym nie jeden do jednego, nie jest samochodzikowa bo Pan Samochodzik nie jest już Panem Samochodzikiem. Świadomie więc wybrałem konwencję, a Maruta i Irycki przyjęli ją z dobrodziejstwem inwentarza i rozwinęli w stronę kryminalno-sensacyjną bo taki kierunek wydawał się jak najbardziej naturalny.
Elektroniczne przesłane zdjęcie.
To akurat niekoniecznie, choć na 100% nie wiem. W latach '70 tych już były takie możliwości, oczywiście jakość przypominała zdjęcia gazetowe z tamtego okresu, czyli piksele wielkości paru milimetrów. Nie wiem od kiedy i czy w '68-mym już to mieli.
Ale mi chodzi o coś, co popełnił także Nienacki w jednej z książek. 😛
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Irycki, ja już kiedyś to pisałam, ale z chęcią powtórzę 🙂
Kupię każdą książkę, jaką napiszesz.
No, może oprócz takiej o programowaniu 🙂
Ale przygodówkę kupię i to w kilku egzemplarzach, na prezenty. Masz chłopie talent.
Ja, biorąc pod uwagę limity czasowe, bym uciekał do Berlina Zachodniego a nie do NRFu. Dlatego budowanie napięcia z oczekiwaniem na granicy jest IMO mocno naiwne.
A jeśli bym miał być szczery to bym raczej skorzystał z opcji lepszej, łatwiejszej i bardziej popularnej - tj. wyjazd do Wiednia. Granica polska była strzeżona i tu i tu jednakowo ale niemiecko-niemiecka znacząco bardziej niż czechosłowacko-austriacka.
Twtter is a day by day war
Martwi mnie trochę to, że inteligentnej Karen tak opornie idzie nauka polskiego, a przecież jakiś czas już w Polsce przebywa, obraca się wśród ludzi, prowadzi interesy, a tymczasem ciągle okrutnie kaleczy język.
Wiesz, z mojego doświadczenia, i służbowego i prywatnego, jest wielu obcokrajowców, którzy nie potrafią płynnie mówić po polsku a często kaleczą ten polski bardziej okrutnie niż Karen w opowiadaniu iryckiego. Tak mają i nic się nie zmienia. Ostatnio miałem okazję spotkać mojego włoskiego kolegę, którego znam od ponad 30 lat, polskiego uczył się od swojej polskiej małżonki i mimo tego, że ponad 30 lat mieszka w Polsce, prowadzi restaurację, gdzie klientami w 100% są Polacy, nadal używa słów w wersji żeńskiej. Tekst "mogła była powiedziała" gdy chciał powiedzieć, że mogliśmy mu powiedzieć, że idziemy grać w piłkę, pozostanie ze mną na zawsze.
Twtter is a day by day war
Martwi mnie trochę to, że inteligentnej Karen tak opornie idzie nauka polskiego, a przecież jakiś czas już w Polsce przebywa, obraca się wśród ludzi, prowadzi interesy, a tymczasem ciągle okrutnie kaleczy język.
Wiesz, z mojego doświadczenia, i służbowego i prywatnego, jest wielu obcokrajowców, którzy nie potrafią płynnie mówić po polsku a często kaleczą ten polski bardziej okrutnie niż Karen w opowiadaniu iryckiego. Tak mają i nic się nie zmienia. Ostatnio miałem okazję spotkać mojego włoskiego kolegę, którego znam od ponad 30 lat, polskiego uczył się od swojej polskiej małżonki i mimo tego, że ponad 30 lat mieszka w Polsce, prowadzi restaurację, gdzie klientami w 100% są Polacy, nadal używa słów w wersji żeńskiej. Tekst "mogła była powiedziała" gdy chciał powiedzieć, że mogliśmy mu powiedzieć, że idziemy grać w piłkę, pozostanie ze mną na zawsze.
Mój pierwszy szef po trzynastu latach mieszkania w Polsce potrafił powiedzieć tylko: "k... mać" i "Jezus Mahryja". Oba z tym fajnym francuskim "r" 🙂
No ale on miał małą firmę i zatrudniał tylko tych, którzy znali francuski, więc może uważał, że znajomość języka nie jest mu potrzebna.
No ale on miał małą firmę i zatrudniał tylko tych, którzy znali francuski, więc może uważał, że znajomość języka nie jest mu potrzebna.
No a Karen nie miała żadnej firmy i kontaktowała się tylko z ograniczoną grupą "kontrahentów".
Twtter is a day by day war
Nie kwestionuję, bo możliwe są obie opcje.
A propos kierunku na Wiedeń, właśnie tam przed stanem wojennym zwiał mój kuzyn, więc to sprawdzona trasa. Jak rozumiem Niemcy były @iryckiemu potrzebne do wątku frankfurckiego. Pewnie, że Austria czy Berlin Zachodni były prawdopodobnym i sprawdzonym rozwiązaniem, ale koniec końców nie ma to wielkiego znaczenia.
PS Uciekając przez Wiedeń, Karen i Tomasz mogli spotkać Smitha 🙂
Uciekając przez Wiedeń, Karen i Tomasz mogli spotkać Smitha
A polski pogranicznik (na dowolnej granicy) mógł powiedzieć "Zaraz, zaraz, tutaj brakuje stempla" 🙂
Twtter is a day by day war
Martwi mnie trochę to, że inteligentnej Karen tak opornie idzie nauka polskiego, a przecież jakiś czas już w Polsce przebywa, obraca się wśród ludzi, prowadzi interesy, a tymczasem ciągle okrutnie kaleczy język.
Wiesz, z mojego doświadczenia, i służbowego i prywatnego, jest wielu obcokrajowców, którzy nie potrafią płynnie mówić po polsku a często kaleczą ten polski bardziej okrutnie niż Karen w opowiadaniu iryckiego. Tak mają i nic się nie zmienia. Ostatnio miałem okazję spotkać mojego włoskiego kolegę, którego znam od ponad 30 lat, polskiego uczył się od swojej polskiej małżonki i mimo tego, że ponad 30 lat mieszka w Polsce, prowadzi restaurację, gdzie klientami w 100% są Polacy, nadal używa słów w wersji żeńskiej. Tekst "mogła była powiedziała" gdy chciał powiedzieć, że mogliśmy mu powiedzieć, że idziemy grać w piłkę, pozostanie ze mną na zawsze.
Mój pierwszy szef po trzynastu latach mieszkania w Polsce potrafił powiedzieć tylko: "k... mać" i "Jezus Mahryja". Oba z tym fajnym francuskim "r" 🙂
No ale on miał małą firmę i zatrudniał tylko tych, którzy znali francuski, więc może uważał, że znajomość języka nie jest mu potrzebna.
Nie do wiary.
No i w pewnym momencie Irycki narobił mi apetytu na scenę erotyczną, a tu rozeszło się po kościach:)
Chciałeś, to masz scenę erotyczną. Do „samodzielnego montażu”, czyli trzeba ją sobie w myślach wpasować w odpowiedni fragment tekstu.
Nigdy wcześniej takich kawałków nie pisałem, więc wyszło jak wyszło. Starałem się, żeby był bardziej w wersji „soft” niż „hard”.
***
Po wejściu do domu Karen prawie od razu poszła do łazienki. Przez niedomknięte drzwi usłyszałem szum lanej wody. Kwadrans później z łazienki wychyliła się jasna główka.
- Masz może ochotę na kąpiel? - spytała zalotnie.
Gdy wszedłem do łazienki, Karen była już naga. Poczułem przypływ pożądania, jak zawsze, gdy widziałem ją bez ubrania. Podszedłem do niej i chciałem ją pocałować, ale umknęła ustami w bok.
- Żadnych takich - wyszeptała mi prawie bezgłośnie do ucha. - Przynajmniej na razie. Ale rozbierz się.
Przyjąłem do wiadomości jedynie drugą część wypowiedzi. Czym prędzej zrzuciłem ubranie i wykopałem je za drzwi. Potem objąłem Karen i wpiłem się w jej usta. Przez chwilę usiłowała się opierać, ale po chwili zaczęła oddawać pocałunek. Puściłem ją dopiero wtedy, gdy zabrakło nam tchu.
- Wariat - wyszeptała Karen. - Nie teraz! Musimy porozmawiać o…
Ukucnąłem, złapałem ją w pół i podniosłem do góry. Zaczęła bić mnie piąstkami po plecach, ale jednocześnie z całej siły oplotła mnie nogami. Przycisnąłem twarz do jej piersi.
- O czym chcesz porozmawiać, prześliczna dziewczynko z Danii?
- O Niewidzialnych, napalony facecie z Polski!
- A jesteś całkowicie pewna, że chcesz rozmawiać akurat o nich?
- Tak. Musimy…
- Po co? Skoro oni są niewidzialni, to tak jakby ich nie było. Porozmawiajmy o czymś co widać - cofnąłem głowę i z upodobaniem przyjrzałem się dwóm uroczym atrybutom, balansującym na wysokości mojej twarzy. - Może o nich? Ja uważam, że są cudowne. A jakie jest twoje zdanie?
- Erotoman! Faceci myślą tylko o jednym!
- Nieprawda! - oburzyłem się. - Ja myślę o obu!
Żeby dać temu dowód, ucałowałem najpierw jeden, a potem drugi sutek. Następnie wielokrotnie powtórzyłem tę czynność, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. Za każdym pocałunkiem przez ciało Karen przechodziły dreszcze.
- Dalej chcesz rozmawiać o Niewidzialnych? - spytałem pomiędzy pocałunkami.
- Tak! To znaczy…
- To znaczy? - nie przestawałem jej całować.
- Wiesz czego chcę - szepnęła.
Podszedłem do toaletki, której blat znajdował się akurat na odpowiedniej wysokości. Lekko zwolniłem uścisk i Karen zaczęła zsuwać się po moim ciele, cały czas oplatając mnie nogami. Czekałem już na nią. Dziewczyna jęknęła cicho. Usadziłem ją na blacie i zacząłem napierać. Z każdym moim ruchem oddech dziewczyny stawał się coraz głośniejszy, powoli przechodził w jęk. Wreszcie krzyknęła głośno a jej ciało zadrgało spazmatycznie. Ja też krzyknąłem. Skończyliśmy razem.
Przez dłuższą chwilę tkwiliśmy nieruchomo, wtuleni w siebie, chłonąc swoją bliskość. Potem Karen delikatnie wyswobodziła się z moich objęć.
- Tęskniłam za tym - szepnęła.
Delikatnie pocałowałem ją w czubek głowy.
- Ja też. A ty chciałaś o Niewidzialnych…
- Ale o nich też musimy! - wyraz rozmarzenia zniknął z jej twarzy, była znowu twardo stąpającą po ziemi, energiczną dziewczyną. - Swoją drogą - dodała szeptem - jak sobie pomyślę o tym facecie, który się teraz ślinił przed głośnikiem… Mam tylko nadzieję, że ta moja sauna wystarczyła.
- Co?! - wytrzeszczyłem oczy. - Jakim głośnikiem, jaka sauna?
- Nie zauważyłeś, że tu trochę parno?
Rzeczywiście, w łazience było duszno i parno jak w tureckiej łaźni. Karen wcześniej odkręciła piecyk gazowy na pełny regulator i do wanny lał się prawie wrzątek. Na lustrze i ścianach osadziła się para. Nie zwróciłem na to wcześniej uwagi.
- Elektronika nie lubi wilgoci - szepnęła. - Więc mam nadzieję, że ją diabli teraz wzięli. Ale na wszelki wypadek mówmy szeptem.
- Podejrzewasz, że mamy podsłuch?
- Jestem pewna. Te ludzie to chyba nie głuptaki, co nie? Mieli masę czasu.
- I oni teraz wszystko słyszeli?! - złapałem się za głowę.
- Zapewne tak - stwierdziła sucho. - O ile mikrofony nie zdechły. Na szczęście nie powiedzieliśmy niczego ważnego. Za to chyba daliśmy im sporą pożywkę dla wyobraźni. - uśmiechnęła się krzywo. - To jak, Tomaszku, dobrze odegrałam swoja rola na przesłuchaniu?
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
To ja już nie mam żadnych pytań, rozbiłeś bank (nasienia)
Ładnie 😀
Starałem się, żeby był bardziej w wersji „soft” niż „hard”.
Wersja bardzo soft, ale to i tak spory krok naprzód w kwestii relacji Tomasza z paniami. A przynajmniej nikt dotąd nie zapuścił żurawia do alkowy. Jesteś więc pierwszy i imię Twoje zostanie zapisane złotymi zgłoskami w samochodzikowych annałach.
Do „samodzielnego montażu”, czyli trzeba ją sobie w myślach wpasować w odpowiedni fragment tekstu.
A czy mogę, zamiast w myślach, wpasować ją po prostu w odpowiedni fragment tekstu na portalu?
Wszystkie drogi prowadzą do Skiroławek 🙂 Jeszcze kilka części i okaże się, że Tomasz pod przykrywką osiadł w tej słynnej wsi. Może jako Lubiński.
A czy mogę, zamiast w myślach, wpasować ją po prostu w odpowiedni fragment tekstu na portalu?
No właśnie nie jestem do tego przekonany. Nie planowałem tam takiej sceny, dopisałem ją teraz bo Twój komentarz potraktowałem trochę jak wyzwanie. 😉
I wyszła dużo dłuższa niż dialog który, jest tam istotny. A generalnie ta scenka też nie pasuje stylistycznie, bo tutaj Karen nie kaleczy polskiego. A nie kaleczy, bo jak kaleczyła to się robiło trochę groteskowo. 😉
Więc to jest tak trochę obok głównego tekstu.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Wszystkie drogi prowadzą do Skiroławek Jeszcze kilka części i okaże się, że Tomasz pod przykrywką osiadł w tej słynnej wsi. Może jako Lubiński.
To nie jest wcale taka zła myśl:)
Szkoda, bo fajny by był smaczek. Sceny erotyczne rzadko kiedy są konieczne z punktu widzenia fabuły, a jednak czasem są:) Przemyśl to jeszcze.