Kochani, w ramach przedpołudniowej zabawy skreśliłem kilka zdań. Nie bądźcie zbyt surowi, ponieważ jest to tylko szkic, stworzony bez choćby pobieżnej analizy "Fromborka". Opierałem się wyłącznie na pamięci, która - jak wiecie - bywa zawodna. Chętnie przeczytam natomiast Wasze uwagi, komentarze i podpowiedzi.
Na stoliku zaterkotał telefon. Waldek niechętnie spojrzał w jego stronę, odkładając książkę. „Któż to może być?” - pomyślał, z zaciekawieniem sięgając po słuchawkę.
-Słucham, Waldemar Batura - rzucił do słuchawki.
-Waldek, dobrze, że jesteś. Jest interes do zrobienia - odezwał się głos w słuchawce.
-Interes? Zamieniam się w słuch.
-Sprawa nie jest na telefon. Mogę zdradzić Ci tylko tyle, że we Fromborku dzieją się interesujące rzeczy. Pytanie brzmi, kiedy możesz wpaść do Łodzi? - dopytywał Janusz (w oryginale młodzieniec w okularach), z którym Waldkowi kilka razy zdarzyło mu się już pracować.
-Posłuchaj Januszku, zapominasz się - protekcjonalnie rzekł Batura. - Nie do Łodzi, tylko do Warszawy, bo nie ja do Ciebie, tylko Ty do mnie przyjedziesz. Wyraziłem się jasno? Wieczorem jestem umówiony ze starym znajomym, a do Warszawy planuję wrócić jutro.
-A nie mógłbyś odłożyć tego spotkania? Sprawa jest pilna.
Waldek przez chwilę milczał, zbierając myśli, po czym zapytał: -Ale to poważny interes, czy taki jak ostatnim razem?
-Bardzo poważny.
-Dobra. Jest piętnasta. Około dwudziestej mogę być w Warszawie. Przed dwudziestą pierwszą bądź w „Kameralnej”.
-Jesteśmy umówieni - zakończył rozmowę człowiek Batury.
Po szybkim telefonie do znajomego, Waldek opuścił „Panoramę” i wskoczył do swojego nowego Mustanga. Przekręcił kluczyk, silnik wydal z siebie głośny pomruk, Waldek wrzucił jedynkę i z piskiem opon ruszył spod hotelu, po czym Mostem Grunwaldzkim przeskoczył Odrę i przebijając się przez miasto skierował w stronę trasy na Warszawę.
Pomimo świetnego wozu, Waldek zaparkował przed „Kameralną” zaledwie kwadrans przez umówionym spotkaniem.
„Idealnie” - pomyślał, spoglądając na zegarek, po czym stanął w drzwiach kawiarni. W twarz uderzyły go gęste kłęby dymu tytoniowego. Rozejrzał się po sali, w jednym w rogów dostrzegając stolik z siedzącym przy nim Januszem.
-Cześć - przywitał się, wyciągając rękę. - Mam nadzieję, że tym razem miałeś prawdziwy powód, żeby zmieniać moje plany.
-Cześć Waldek. Jasne, że tak, chodzi o niezły interes - żachnął się Janusz i zaczął wyłuszczać sprawę. -Swego czasu poprosiłeś, żebym zainteresował się jedną z podwładnych dyrektora Marczka. No i spotykam się z jedną taką. Ostatnio próbowałem pociągnąć ją trochę za język, ale nie chciała nic powiedzieć, zasłaniając się tajemnicą. Kilka dni temu miała jednak jakiś gorszy dzień i wyobraź sobie, że napomknęła o tym, że harcerze znaleźli we Fromborku jakiś plan ukrycia skarbów.
-Robi się ciekawie… - stwierdził Waldek, zaciągając się papierosem.
-Poczekaj, bo najlepsze przed nami. Od niej nic więcej nie udało mi się z niej wydobyć, ale zorientowałem się, że chodzi o coś poważnego. Jednocześnie przypomniałem sobie, że jedna z moich sąsiadek chwaliła się synem przebywającym na obozie we Fromborku. No to wskoczyłem w samochód i popędziłem do niego - ciągnął Janusz. - O niczym nie słyszał, ale obiecał, że zasięgnie języka. Nie za darmo oczywiście. Dałem mu parę złotych i wyobraź sobie, że znalazł kogoś, kto miał w rękach ten plan. Okazało się, że został znaleziony przy zwłokach jakiegoś oficera SS. Szybko zresztą pojawili się jacyś panowie, którzy ucieszyli sprawę. Chłopcy żywo jednak o tym dyskutowali i jeden z nich odtworzył znalezisko. Czy idealnie? Nie wiem. W każdym razie plan wygląda tak - powiedział Janusz, wyciągając kartkę stanowiącą rzekomy klucz do zagadki.
Batura spojrzał na zapiski i pomyślał: „taki fart?”. Głośno zaś zapytał: - A możesz się dowiedzieć, kto działa we Fromborku z ramienia Marczaka?
- Jakiś Pietruszka - odparł Janusz.
- A co z Samochodzikiem?
- Z tego co wiem, nadal przebywa we Francji.
- W takim razie mamy podwójne szczęście. Ale to nie będzie trwać wiecznie. Musimy się pospieszyć - dodał Waldek, jeszcze raz przyglądając się kartce i zastanawiając na tym, jak rozegrać sprawę.
- Mam pomysł, ale muszę wszystko przemyśleć. Jutro w południe u mnie. I jeszcze jedno, nie zapomnij o Anielce. Ja zajmę się ściągnięciem Cagliostro - ozajmił Batura, po czym wstał od stolika i wyciągnął rękę na pożegnanie.
Tej nocy światło w mieszkaniu Batury długo nie gasło. Waldek ślęczał nad zapiskami, będącymi kluczem do zagadki, mogącymi przynieść mu niezłe pieniądze. Wpatrywał się w listę ukrytych przedmiotów, zastanawiając się, jak ugryźć temat? Co wie konkurencja? Kim u licha jest Pietruszka? I dlaczego Tomasz nie został ściągnięty z Francji, skoro sprawa we Fromborku jest tak perspektywiczna? A może lada chwila się zjawi i zajmie się rozwiązywaniem zagadki?
Należało się z tym liczyć, choć to nie przerażało Batury. Nie dlatego, że lekceważył Tomasza. Od czasu przygody w pewnym dworze skrywającym masońskie zabytki miał z nim jednak rachunki do wyrównania. Co prawda dzięki wrodzonej inteligencji i sprytowi Waldkowi udało się wtedy uniknąć kary, ale jego ego i tak ucierpiało. Nic zatem dziwnego, że perspektywa zagrania Tomaszowi lub jego przełożonym na nosie była niezwykle kusząca.
Powoli w głowie Waldka krystalizował się plan działania.
***
W samo południe w wysokościowcu Batury zjawili się Anielka z Januszem i Cagliostro. Mieszkanie urządzone było ze smakiem. Trzeba uczciwie przyznać, że Waldek miał do tego rękę. Posiadał też urok osobisty, pieniądze i znajomości, które otwierały przed nim wiele drzwi. Jego goście z podziwem, a może i nawet zazdrością spoglądali na nowoczesne meble, zdobyte gdzieś za grube dewizy, świetnie wyposażoną kuchnię i zasobny w trunki barek.
- Czego się napijecie? - zapytał Batura.
- Zdajemy się na Twój gust, Waldek - odparł Janusz, zerkając wymownie na rząd butelek, a Anielka i Cagliostro przytaknęli tylko głowami.
- W takim razie proponuję wodę mineralną, ponieważ mamy plany na dziś. Na mocniejsze trunki przyjdzie czas - odparł Batura, rozpoczynając naradę wojenną.
- Kochani, jest robota. Stawką są pamiątki zrabowane przez niemieckiego zbrodniarza wojennego. Jak wiecie, nie lubię narażać się milicji, dlatego spróbujemy podejść do sprawy tak, by nie wzbudzić niczyich podejrzeń - wyjaśniał Waldek. - Postanowiłem, że nie będziemy zabierać ze schowków wszystkich fantów. Skupimy się na tym, co przyniesie nam niezłe pieniądze, ale jednocześnie będzie łatwe do podmiany. Tak moi drodzy. W miejsce bezcennych okazów podłożony bezwartościowe fanty.
- Jesteś genialny - przerwała mu Anielka, posyłając Waldkowi spojrzenie pełne podziwu. Batura odwzajemnił się jej uśmiechem, po czym kontynuował wywód.
- W pierwszych schowku w grę wchodzą monety, w drugim rubiny, natomiast w trzecim złote kielichy. Zarobimy na tym krocie, nie zwracając trzy tym uwagi milicji. Musimy jednak działać szybko, bo nie wiadomo, czy za chwilę nie zwali nam się na głowę Tomasz, który chwilowo przebywa we Francji. Plan działania wygląda następująco: Ty Anielka zajmiesz się Pietruszką, czyli facetem oddelegowanym do poszukiwania skrytek. Może ma jakieś słabe punkty - zaśmiał się Batura, mrugając okiem do Anielki. - Ty, Janusz, trzymasz rękę na pulsie w ministerstwie, czekając na powrót Tomasza. Gdy wróci, zajmie się nim Cagliostro. Mam pewien pomysł. Ja spróbuję nagrać w kilku miejscach temat zamienników, ale Ty, Janusz, dalej poprowadzisz sprawę. Popracuję też nad tożsamością tego niemieckiego zbrodniarza. To może być ważne. Innymi słowy, jeszcze dziś wyjeżdżamy z Anielką do Fromborka, natomiast wy panowie czekacie na rozwój wypadków w Warszawie. Macie jakieś pytania?
- Możesz zdradzić, jaką rolę przewidziałeś dla mnie?- zapytał Cagliostro.
- Spodziewam się, że po powrocie Tomasz zostanie włączony do sprawy. Wykorzystamy, Cagliostro, Twoje umiejętności. Przyczepisz się do Tomasza, wkradając w jego łaski. Musisz stać się powiernikiem jego tajemnic. Rozumiesz? - odparł Waldek.
- Do usług - skłonił się Cagliostro.
- No dobrze, jeśli wszystko jasne, bierzemy się do roboty. Frombork czeka!
CDN
Fajny pomysł, takie spojrzenie z drugiej strony.
Są jakieś błędy "drukarskie" - np. "Popracuję też tożsamością tego zbrodniarza." no i ciekawi mnie, czy rzeczywiście w tym czasie była szansa dojechać z Wrocka do Warszawy w niecałe 5 godzin. No i do tej Łodzi by było bliżej.
Twtter is a day by day war
PawelK, pierwotnie miała być nawet Łódź, ale zabrnąłem do Warszawy. Trzeba to wszystko posprawdzać, pięć godzin również. Tak oszacowałem czas na podstawie własnych doświadczeń sprzed S8, a nie jeździłem Mustangiem 😉
Przypomniało mi się natomiast, że we wrocławskich korkach można było stracić nawet i dwie godziny, zanim człowiek wydostał się z miasta. Tyle, że to było dwadzieścia lat temu, a nie czterdzieści czy pięćdziesiąt.
Pytanie brzmi, kiedy możesz wpaść do Łodzi?
Po północy mógłbym być w Warszawie - oznajmił.
To warszawa czy Łódź?
A tak to ciekawy pomysł i fajnie się czyta.
Widzisz, Aga, to jest efekt tych zmian, o których pisałem Pawłowi. Póki co, zostaje Warszawa, ale sprawa jest to przemyślenia.
Widzisz, Agą, to jest efekt tych zmian, o których pisałem Pawłowi. Póki co, zostaje Warszawa, ale sprawa jest to przemyślenia.
Ja to przyjąłem na zasadzie "Waldek to szef, on nie będzie jeździł do jakiegoś Janusza do Łodzi, niech Janusz przyjedzie do Waldka jak chce coś załatwić".
Przypomniało mi się natomiast, że we wrocławskich korkach można było stracić nawet i dwie godziny, zanim człowiek wydostał się z miasta. Tyle, że to było dwadzieścia lat temu, a nie czterdzieści.
No pewnie 50 lat temu nie było takich korków bo samochody mieli raczej nieliczni, ja jestem w stanie policzyć ile osób miało samochód u mnie na osiedlu a wtedy praktycznie w 100% jeśli był samochód w rodzinie to tylko jeden, teraz często przypada jeden na osobę.
Twtter is a day by day war
Słuszna uwaga z szefem i jakimś tam Januszem 😉 Przekonstruowałem odpowiedni fragment.
Będzie kontynuacja?
Ze względu na obowiązki może to być mozolny proces, ale taki jest plan.
Początek zachęcający.
Seth, super, super, super! Klasyczne fan fiction, ta sama historia i uzupełniające wątki z innej perspektywy. Już dawno planowałem tego typu projekt ale jakoś nie mogę znaleźć weny. A Tobie się udało. Bo, że pióro masz dobre to wiadomo:)
Tylko dlaczego w strefie dla potwierdzonych? Dajmy to na portal, podlinkuję jeszcze na Twitterze.
Dopiero przeczytałam. Seth, podobało mi się i chętnie bym przeczytała dalszy ciąg. A kto to w ogóle jest ten Janusz?
Januszem nazwałem gościa, który woził fanty. W książce - jeśli się nie mylę - nie ma imienia.
Seth schował skromnie ten tekst gdzieś w kącie, a jak mówił Nienacki, skromna to powinna być zakonnica a nie pisarz:) Wyciągam go więc na PORTAL, w miejsce gdzie lepiej go będzie widać. Bo to fajne fan fiction jest:)
Będzie ciąg dalszy Seth?
Nie obiecuję, że szybko, ale tak.
Ale rozumiem, ze będzie to już całość?
Całość?
Nooo, a co? 🙂
Robisz sobie wiadro herbaty, do tego cytryna, cukier, miód, maliny itd. Wygłuszasz się na dźwięki zewnętrzne. Wsłuchujesz się w siebie i .... piszesz. W tydzień, myślę, byś się uwinął.
Trzeba jeszcze mieć taki tydzień!
Dobrze, że nie zauważyłeś, że w ogóle nie wspomniałam o jedzeniu... Tydzień bez jedzenia mogłoby się odbić na treści.
@Seth_22 ależ my spokojnie poczekamy. Ciesząc się z każdego rozdziału. 🙂