Ten fotel u nas w domu był od zawsze, od kiedy pamiętam. Przeprowadzał się z jednego mieszkania do drugiego. Gdy już w domu pojawił się komputer (a było to na początku lat 80tych, komputer miał takie duże 8 cali z wolno stojącą stacją) fotel głównie służył do pracy przy komputerze. Komputery się zmieniały, biurka i mieszkania też a on trwał. Ale w pewnym momencie jego żywot się skończył. A przynajmniej tak się wydawało. Skórzane siedzisko sparciało i gdy wreszcie sprężyny je rozerwały mama kazała się go pozbyć. Na szczęście fotel nie trafił do kominka tylko… do garażu. I tam właśnie przypomniałem sobie o nim. Wtedy wyglądał tak.
Drewno mocno zniszczone, lakier wytarty, skóra drąca się jak tektura i pordzewiałe sprężyny.
Stwierdziłem, że to jest jednak fajny fotel i zacząłem szukać możliwości odnowienia go. Ale żeby nie było prosto, wymyśliłem, że mogę to zrobić sam. No może nie do końca sam, bo w międzyczasie znalazłem… warsztaty renowacji starych mebli. Problem był w tym, że warsztaty były na Pradze trzy dni w tygodniu od 17. Praktycznie nie do osiągnięcia bo gdy się pracuje do 17 to trudno na tę samą godzinę dostać się na Pragę. Napisałem więc do organizatorki warsztatów z pytaniem o „lekcje” weekendowe i moja sugestia zmieniła się w rzeczywistość.
Na pierwszy ogień poszedł stolik z sypialni moich dziadków, który w nowym miejscu stał w naszej kuchni. To było coś. Stolik wyglądał lepiej niż oryginalny. Wiedząc już czym to się je zacząłem pracować nad podstawami fotela w domu, tak żeby na warsztatach zrobić trudniejsze rzeczy pod okiem fachowca. Oczyściłem dużą część drewnianych części, pozbyłem się resztek skóry, sprężyn, pasów i trawy morskiej (trawa została bo nadaje się do delikatnego polerowania). Wynik mojej pracy wyglądał tak.
Teraz przyszedł czas na warsztaty. Wspólnie ze stolarzem fotel rozebraliśmy na części pierwsze, tak aby można było wyczyścić wszystko dokładnie i uzupełnić braki. Okazało się, że fotel był wielokrotnie „naprawiany” to znaczy, gdy zaczynał się bujać, dobijano kolejne gwoździe żeby go ustabilizować.
Po wyczyszczeniu zaczęliśmy fotel składać i uzupełniać braki (specjalną szpachlą). A następnie wszystko trzeba było skleić (klej kostny) i zrobić to tak aby wszystko było równe i mocne. Do tego wykorzystaliśmy cały zestaw narzędzi i pasów.
Później już bejca i politura i jedziemy do domu. Okazało się, że nie zdążyliśmy położyć wystarczającej ilości warstw politury podczas warsztatów i jeszcze dwie kładłem w domu.
Wydawało się, że teraz już pójdzie prosto bo przecież oddam fotel do tapicera i już. Nic bardziej mylnego. Tapicerzy niedaleko domu, gdy dowiadywali się, że to jest tylko jeden fotel przestawali się odzywać, jedne wymyślił, żebym sam kupił skórę… Aż wreszcie dzięki znajomemu znalazłem prawdziwego rzemieślnika, który po obejrzeniu zdjęć powiedział „pan przywiezie, zrobi się”. Bez filozofii, że mało pracy, bez wymyślania, że trzeba kupić więcej skóry i co zrobić z resztą, tylko „zrobi się”.
To co mi się bardzo podobało, to telefon dzień po przywiezieniu fotela. Słyszę „kto panu odnawiał ten fotel?„, myślę „oho, coś jest nie tak„, ale odpowiadam „ja sam, no prawie sam” i wtedy… „bo on jest bardzo dobrze zrobiony, poszukuję ludzi, którzy są w stanie tak to zrobić„. 🙂
Ufff, po tygodniu fotel dostał nowe siedzisko i jeszcze lepsze nowe oparcie. Teraz zajmuje ważne miejsce w naszym domu.
Jeśli ktoś by chciał się pobawić w warsztaty renowacji lub później skorzystać z usług tapicera to oczywiście jestem do dyspozycji. I oczywiście zapraszam do dyskusji na NASZYM FORUM.