Pobudka, śniadanie, ekwipunek na drogę, psia miska na wodę i naładowana komórka. Wsiadamy i jedziemy zwiedzać kawałek ziemi pomorskiej. Kierunek Rodowo i absolutnie w żadnym wypadku nie będziemy jechać, tym razem, po drogach ósmej kategorii.
Tak więc tylko przez krótki moment jechaliśmy po ugorach, bo w większości trasa wiodła przez obszary cywilizowane. W planie mieliśmy cmentarze mennonickie, zakamarki wsiowe, spalone stodoły i folwarki, ruiny wszelakie, domy podcieniowe i zieleń. Dużo zieleni poutykanej mleczami stokrotkami a nawet chwastami. Byłam tak spragniona roślinności, że zadowolił mnie nawet wypłoszony ślimak na liściu. Wiosna powoli rodziła się do życia a mi wracały chęci żeby oglądać świat.
Gwoździem tej wycieczki czyli perełką dnia była wieś Rodowo, o której robi się ostatnio coraz głośniej i szerzej. Nie wiem czy to dobrze, bo nie lubię tłoku i szkoda mi miejsc, które tracą swój klimat przez rzesze turystycznej gawiedzi.
Kiedy dojeżdżaliśmy rozbrzmiały akurat dzwony kościelne. Chcę wierzyć, że to ze względu na nas i w ramach takiego swoistego przywitania. My też nie zostaliśmy bez odpowiedzi, bo Aza od razu zaczęła drzeć mordę gdy tylko wysiadła a ja zaczęłam drzeć się na nią, żeby się zamknęła. Nie uszło to uwadze niczyjej a szczególnie innych psów. Oczywiście od słowa do słowa i szczekała już cała wieś. Aza była już nieco zmęczona początkiem naszej eskapady, więc w zasadzie wyskoczyła z samochodu powoli a ja na szczęście zdążyłam ją złapać, zanim zadziabała ją dzika kura. Albo ona kurę. Szkoda, bo i tak i tak byłaby jakaś korzyść. Albo rosół albo ustatkowany pies.
Penetrację Rodowa zaczęliśmy od …. odpoczynku i obiadu. Po coś zabraliśmy ze sobą cały ten bagaż frykasów.
W końcu, gdy wszystko wokół się mniej więcej uspokoiło ruszyliśmy w teren.
Cała wioska, oprócz budynków mieszkalnych posiada jeszcze:
Kościół
szkołę
sklep czynny w każdy dzień tygodnia i na żądanie, wypasiarnię krów
i wybieg dla owiec,
składowisko gnoju (będzie widoczne na innym zdjęciu), złomowiec, staw
przystanek autobusowy
kilka obór i innych wiejskich budynków
boisko, plac zabaw i kapliczkę, cmentarz, wolno stojącą wieżę nadawczą czy coś w tym stylu. Ale przede wszystkim posiada Sztukę. Osobliwą i niekonwencjonalną. Zapierającą momentami dech i w jakiś dziwny sposób przemawiającą.
Wszystkie oglądane przez nas rzeźby powstały w czasie trzydziestu już Międzynarodowych Plenerów Rzeźbiarsko-Malarskich. Oczywiście w roku 2022 też będą i mam zamiar odwiedzić Rodowo ponownie.
W Rodowie spędziliśmy czas bardzo miło. Wiem, że nie zobaczyłam wszystkiego mimo wnikliwego przeszukiwania terenu. Niestety czas działa na niekorzyść rzeźb i to co jeszcze dzisiaj można zobaczyć, jutro może być wspomnieniem. Jeśli więc ktoś ma ochotę na własne oczy przekonać się, że wieś robi wrażenie, to musi się spieszyć. Chociaż….przecież co rok Sztuki przybywa i wieś robi się jeszcze bardziej bogata.
Zapraszam do dyskusji na FORUM o Rodowie i tych wszystkich emocjach dodatkowych.
*jak wyjeżdżaliśmy też biły nam dzwony, co akurat trochę mnie napawało trwogą.