To było dawno, już 14 lat temu, ale przecież zamki nad Loarą są takie same. No może trochę takie same bo pewnie pomysł na prezentację się zmienia.
Zacznę od tego, że moim zdaniem, Nienacki przed napisaniem książki nie był w dolinie Loary i nie widział zamków na własne oczy. Dokładne opisy są wprawdzie dokładnymi opisami ale… mijają się z rzeczywistością.
Wzorem Pana Tomasz pojechaliśmy do Francji samochodem. Nasze autko było bliższe Roberta Kubicy niż Fernando Alonso (czyli Renault a nie Ferrari) ale spokojnie dojechaliśmy, a co ważne, ponieważ autko małe (Clio 1.2) nie wydaliśmy majątku na paliwo.
Jadąc do Orleanu, gdzie mieliśmy pierwszy nocleg, przejechaliśmy przez Paryż ale… teraz już się nie wyjeżdża z Paryża słynną Bramą Orleańską tylko autostradą. Ponieważ mieliśmy za sobą już ponad 800 kilometrów tego dnia, to nie było czasu ani siły na zjeżdżanie na boczne drogi i oglądanie wspaniałych zabytków sugerowanych przez Pana Tomasza po drodze do Orleanu.
Brama, którą wyjeżdżaliśmy z Paryża wyglądała tak:

A takie widoki można ujrzeć z autostrady:

W Orleanie zobaczyliśmy oczywiście
Plac du Martroi

z pomnikiem Joanny d’Arc

wypiliśmy kawę (i zjedliśmy całkiem przyjemny obiadek) w kawiarni na Placu du Martroi.

Sądzę, że 'kult Joanny d’Arc’ to lekka przesada ale rzeczywiście wiele miejsc jest powiązanych z Dziewicą Orleańską. Niestety nie udało mi się trafić na pozostałe pomniki Joanny (ten przed byłym merostwem chyba był zdjęty ze względu na remonty, których w Orleanie mnóstwo) pozostałych nie znalazłem. Kamienny most przy końcu ulicy Królewskiej obszedłem wielokrotnie i pomnika 'na krańcu mostu’ nie było.
Most:

Kamienice przy uliczkach starego miasta są rzeczywiście piękne ale… większość została zniszczona lub znacząco uszkodzona w czasie wojny i zostały zrekonstruowane w drugiej połowie XX wieku. Więc 'bardzo stare siedziby’ przy ulicy Tabour to nie do końca prawda. Dwa miejsca wymieniane przez Autora w książce jako warte odwiedzenia w rzeczywistości są jednym miejscem 'Maison de Jeanne d’Arc’ to dom Joanny d’Arc czyli dom przy placu de Gaulle’a 3, który został zbudowany dla skarbnika księcia Orleanu Jacques’a Bouchera. W domu tym mieszkała Joanna d’Arc w 1429 roku. Obecnie mieści się tam właśnie muzeum Joanny d’Arc.

Następnym etapem naszej wycieczki była przepiękna katedra Świętego Krzyża.

W tym samym dniu pojechaliśmy do zameczku Sully sur Loire a po drodze miałem okazję zrobić parę zdjęć pokazujących Loarę.


Nocowaliśmy w Olivet ale ponad 30 stopni przez cały dzień spowodowało, że nie mieliśmy siły szukać parku otaczającego piękny Pałac źródlany tym bardziej, że nie znalazłem wcześniej źródła informacji autora o takim obiekcie.
Pierwszy zamek na naszej trasie w dniu następnym to Chambord. Dalej mogę napisać słowami Autora „Kilka kilometrów przed zamkiem wjechaliśmy we wspaniałe lasy. Był to właściwie park zamkowy o powierzchni pięciu i pół hektara, z czego ponad cztery i pół stanowiły lasy. Park otoczony był murem długości trzydziestu dwu kilometrów”
Wjazd do parku:

i fragment muru parkowego:

Rzeczywiście zamek w Chambord robi niesamowite wrażenie.



Gabinet Stanisława Leszczyńskiego chyba jest. Niestety, nazwisko naszego króla było wymienione wyłącznie w wersji francuskiej opisu jednej z komnat, nie pojawiło się ono ani w wersji angielskiej ani hiszpańskiej, więc ciężko mi było zrozumieć czy to właśnie ten gabinet 🙂
Swoją drogą nazwisko to sprawia cały czas Francuzom sporo trudności, w zameczku Usse w opisie w jednej z sal znaleźliśmy kwiatek – „Maria Leczinski”

Do gabinetu kustosza się nie dostałem 🙂
Po południu dotarliśmy do Blois i tutaj też szybko trafiliśmy do zamku.

Dzień następny to zamek w Chaumont

i po południu przyjeżdżamy do Ambois.
Zamek wygląda imponująco.


Kaplica Świętego Huberta z grobem Leonardo da Vinci, też


Niestety nie znalazłem „słynnej rzeźby w drewnie”.
W zamku też nie znalazłem „gabinetu sekretarza rady królewskiej”, w którym wisiał obraz Memlinga.
Kawiarenki przy murach zamkowych, gdzie przeglądał mapę samochodową Pan Samochodzik, są:

Ale kawy tam nie piłem.
Kolejny dzień to Chenonceau i tutaj trochę się popastwię 🙂
Zaczynamy prawie tak jak w książce, tzn. idziemy platanową aleją (idziemy a nie jedziemy, bo wielki parking dla turystów jest przed bramą parkową). Donżon jest widoczny z daleka. Ale później już niewiele rzeczy dokładnie opisanych się zgadza – chyba dawna wozownia to nie garaże tylko bar samoobsługowy i toaleta, dwa mosty zwodzone to mostki murowane. W środku właściwie zgadza się tylko opis galerii na piętrze, oprócz tego, że nie ma tam galerii obrazów. Galeria na parterze nie jest podzielona na pomieszczenia, nie ma marmurowych schodów, marmurowych kominków i sali jadalnej. Dojścia do 'pokoików’, w których mieszkał Pan Tomasz nie ma, ale podejrzewam, że nie ma tam pokoików tylko zagracony strych (jak to było w innych zamkach). Yvonne niepotrzebnie się bała kradzieży obrazów, turyści walą tam drzwiami i oknami i chyba raczej nie dlatego, że jest tam galeria obrazów.



Tutaj odkryłem tajne zejście do rzeki pod mostem 🙂

A tutaj jest jedyny zjazd do rzeki, którym Pan Tomasz mógł zjechać wehikułem:





Dodatkowo teren Zamku Dam obejmuje bardzo fajną farmę z imponującymi rabatkami kwiatowymi, winogronami, cuuudownymi dyniami i płażącymi jabłonkami.

Z Chenonceau jedziemy do Tours.
Tours to kolejna historia miejsc, które istnieją tylko w książce. Ale po kolei:
Most z ulicy Nationale

rzeczywiście piękna katedra

Muzeum Sztuki

Ulica Colberta


Stare miasto

Plac Plumereau


Na Place du Grand Marche nie ma fantastycznej fontanny

Można jednak zobaczyć resztki katedry świętego Marcina

Dom Tristana l’Hermite

Nie ma ulicy Brogonnet tylko ulica Briconnet.
Nie udało mi się zamówić w Tours ani wieprzowiny po tureńsku ani zielonej kapusty smażonej na maśle, nie było również ciasta tureńskiego. A tak się na taki obiadek nastawiałem. W tej sytuacji pożarłem coś co u nich nazywa się beef tartare i wcale nie jest to serek tartare tylko potrawa mięsna znana w Polsce jako tatar, tutaj podawany z frytkami 🙂

Następny dzień to zamki, w których Pan Tomasz nie był, czyli Usse i Saumur. W Usse wystawiają kapelusz ciotki Eveline
Usse:


Saumur:

Po drodze do Angers spotykamy chyba największą ilość „cave” czyli piwniczek, winiarni i mieszkań wykutych w skałach.


Wycieczkę kończymy w Angers, gdzie zwiedzamy coś z czego według książki kustosz był bardzo dumny ale szczerze mówiąc nie robi wielkiego wrażenia, ponieważ składa się głównie z wież, w których nic nie ma… czyli zamek w Angers.

W zamku jest oczywiście kaplica, ale wieszanie w niej obrazu Caravaggia by było niezbyt rozsądne. Zdjęcie wyjaśnia dlaczego

Z ciekawych miejsc polecanych przez pana Tomasza odwiedziliśmy oczywiście katedrę świętego Maurycego

Niedaleko zamku obejrzeliśmy pomnik dobrego księcia Rene

Idąc do pomnika księcia trafiliśmy na zakład, w którym prawdopodobnie ciotka Eveline zamawiała kapelusze 🙂

Ten był na wystawie…

Na drugim brzegu rzeki Maine zobaczyliśmy kościół świętej Trójcy

Swoją podróż po dolinie Loary skończyliśmy wieczorkiem na placu Świętego Krzyża

Następnego dnia pojechaliśmy jeszcze zobaczyć klasztor Le Mont Saint Michel

Chwila odpoczynku nad morzem i do domu.
W ostatniej chwili jeszcze zajrzałem do muzeum Podziału Niemiec, na dawnej granicy NRD-RFN. Przejście graniczne zostało zachowane w oryginalnym stanie i wycieczki z przewodnikiem tam rzeczywiście przyjeżdżają.

Przez to przejście z dużym prawdopodobieństwem jechał Pan Tomasz.