Turyści, którzy przyjeżdżają do Zamościa, często są rozczarowani rozmiarami „atrakcyjnej” części „perły Renesansu”. Rzeczywiście najważniejsze zabytki znajdują się na niewielkim terenie, który można przemierzyć swobodnym krokiem w góra dwie godziny, wliczając w to zwiedzanie kościołów i wejście na dzwonnicę katedry. Trochę więcej czasu zajmą muzea czy ścieżki tematyczne. W grę wchodzi też wycieczka do zoo. No i spacery.
Jedna z tras prowadzi dosłownie dookoła miasta. Rzecz jasna – miasta, jakie istniało w obrębie potężnych murów tak gdzieś w XVII w., kiedy to pod wpływem pana Zagłoby jeden z Zamoyskich ofiarował królowi szwedzkiemu Niderlandy. Po rewitalizacji Zamościa, która nastąpiła jakieś 10 lat temu, zachowaną część fortyfikacji uzupełniono, odkopując i rekonstruując zniszczone przez zaborcę elementy. W rezultacie Stare Miasto otacza obecnie niemal kompletny pierścień murów, który można oglądać spacerując po plantach.
Zacząć można właściwie w dowolnym miejscu, ponieważ i tak zakładamy powrót do punktu wyjścia. Dla zmotoryzowanych dobrą opcją są parkingi rozmieszczone w pobliżu miejskich bram. Dla pieszych proponuję start na placu Stefanidesa. Stąd przez Nową Bramę Lubelską można wyjść poza obręb murów. W bramie znajduje się też wejście do niewielkiego Muzeum PRL-u[1]. Po drugiej stronie, za drewnianym mostem, umieszczono pomnik Dawida Psalmisty według projektu Gustawa Zemły. Statua jest darem fundacji „Karta z Dziejów” i upamiętnia zamojskich Żydów.
Spacer zgodnie z ruchem wskazówek zegara prowadzi wzdłuż dawnej fosy. Po drugiej stronie królują elementy fortyfikacji – budynek szkół ekonomicznych i Nadszaniec, gdzie w czasach zaborów mieściło się m.in. więzienie.
Warto zerknąć też w drugą stronę. W niewielkim ceglanym budynku umieszczono mini galerię prac rzeźbiarza Mariana Koniecznego. Każdy kojarzy przynajmniej jedno dzieło tego artysty, czyli Pomnik Bohaterów Warszawy, znany jako Warszawska Nike. Dla Zamościa Konieczny stworzył Pomnik Konny Jana Zamoyskiego (2005).
Poruszając się – górą lub dołem – wzdłuż murów dochodzimy do Bramy Lwowskiej, niestety mocno obecnie zniszczonej. Za to tuż za nią znajduje się kościół Franciszkanów. Obiekt ten zasługuje na uwagę, ponieważ jest obecnie w trakcie rekonstrukcji. Pierwotnie był największym XVII-wiecznym barokowym kościołem w Polsce. W okresie zaborów został przejęty przez Rosjan i „przebudowany” na cele wojskowe. Potem pełnił różne funkcje publiczne, za moich młodych lat mieściło się w nim kino i Liceum Plastyczne. Po 1989 r. franciszkanie odzyskali gmach, a w ostatnich latach przystąpiono do „wielkiego dzieła odbudowy”, które ma na celu przywrócenie świątyni dawnej świetności.
Dalej trasa prowadzi w stronę torów kolejowych, za dawną cerkiew św. Mikołaja (obecnie kościół katolicki), gdzie umieszczono kładki widokowe. Po nich wracamy na planty.
Kontynuując spacer wzdłuż murów mijamy Bramę Szczebrzeską. W tym miejscu turysta ma dwie opcje – pozostać na plantach lub skręcić w lewo, gdzie za rzeką znajduje się Rotunda.
Ci, którzy wybiorą opcję nr 1, po krótkim spacerze dotrą do zamojskiego parku, gdzie można się zrelaksować wśród zieleni. To „jeden z najcenniejszych w kraju parków miejskich z okresu międzywojennego, zaprojektowany i zrealizowany przez wybitnego warszawskiego planistę ogrodów Waleriana Kronenberga.”. Park wkomponowano w elementy dawnych fortyfikacji.
To tu znajduje się najsłynniejsza zamojska brama, czyli Stara Brama Lubelska. Według przekazów historycznych „W roku około 1582 Jan Zamoyski, założyciel miasta, podczas spotkania z ówczesnym królem Polski Stefanem Batorym, obiecał królowi, iż nikt więcej oprócz niego nie przejedzie tą bramą, dlatego na początku wieku XVII została zamurowana z rozkazu hetmana najprawdopodobniej na pamiątkę gościny Stefana Batorego w Zamościu. Ponadto w roku 1588 Jan Zamoyski przeprowadził przez tę bramę jeńca z bitwy pod Byczyną, a mianowicie austriackiego arcyksięcia Maksymiliana, który pretendował do polskiego tronu.”[2] Notabene, wersja z Maksem jest dużo bardziej popularna i logiczniejsza czasowo… Podczas rewitalizacji bramę niestety odmurowano, choć nie otwarto.
Na terenie parku znajduje się kawiarnia „Parkowa Cafe”. Powstała w miejscu kultowego lokalu z czasów PRL-u i w pewnym stopniu się do niego odwołuje. W menu umieszczono m.in. krem sułtański, który był legendą dawnej Parkowej. Wprawdzie, jak stwierdziła moja mama, „to już nie to”, ale wspomnienia zawsze smakują lepiej…
Z parku można wrócić na plac Stefanidesa, gdzie zaczynała się ta trasa.
Ci, którzy wybiorą opcję nr 2… cóż, o tym w następnej części 😉
P.S. Dopisek trochę nietypowy: jeśli zamierzasz odwiedzić Zamość w najbliższym czasie – sprawdź stan remontów lub przełóż wizytę! W chwili obecnej trwa masakryczna przebudowa placu Stefanidesa oraz Wolności (przy kościele Franciszkanów), wymiana nawierzchni kilku kluczowych ulic oraz renowacja budynku Akademii Zamojskiej, która napotyka duże trudności. Oczywiście jeśli nie zależy Ci na tych punktach – Zamość zaprasza!
P.S. do P.S. Ze względu na wspomniane remonty wykorzystałam też starsze zdjęcia, stąd różne pory roku 😉
Do komentowania zapraszam na forum: https://znienacka.com.pl/index.php/forum/podroze/nie-tylko-gory-i-mazury/#post-30445
[1] Określenie „muzeum” jest trochę na wyrost. Tak naprawdę to zbiór sprzętów z czasów PRL-u, bez opisów, zgromadzonych w dużych ilościach mnie-więcej tematycznie. Ale wrażenia nostalgiczne są świetne 😉
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Brama_Lubelska_w_Zamo%C5%9Bciu