Sto procent Mazur

Część 1

Dawno dawno temu ale już w tym wieku, jakieś dziesięć lat temu, może i mniej niż dziesięć lat, wybraliśmy się na wakacje na Mazury. Łatwiej mi określić kiedy to było po samochodzie jaki miałem w tym czasie. Beatka wszystkim powtarza „Piotrek jest zawsze wierny jednej żonie i jednej marce samochodu fiat”. Co nie  do końca jest prawdą, nie zawsze byłem wierny.  Mowa oczywiście o autach, było też renault i skoda ale wtedy był fiat, teraz też fiat tyle, że nowszy. Ale głupoty opowiadam.

Na wakacje wybraliśmy miejsce które miało ucieleśniać najprawdziwsze Mazury na Mazurach, po długim i skrupulatnym wyszukiwaniu w internecie. Jak wszem i wobec wiadomo takie miejsca to m. in. Mikołajki, Giżycko, Węgorzewo lecz wybór padł na  Ruciane Nida z dawnym ośrodkiem PTTK. Ruciane które ma mniejszą rangę od wcześniej wymienionych miejsc, jednak jego zaletą jest to, że mają tam początek wszystkie rejsy jachtów po Wielkich Jeziorach Mazurskich lub kończą te które wyruszyły z Węgorzewa. Ważna też była cena kempingu, a ta była stosunkowo niska w porównaniu z takimi Mikołajkami. Towarzyszyli nam znajomi z Gdańska, którzy całe znane nam ich życie jeździli do Chmielna (35 km od Gdańska) i cena miała dla nich ogromne znaczenie. Miało być niedrogo i komfortowo jak na kempingu w Chmielnie.

No i stało się. Nastał dzień wyjazdu, wyjechaliśmy i dojechaliśmy. W internetach wszystko wyglądało jakoś lepiej. Rzeczywistość okazała się zgoła inna, na miejscu powitała nas zardzewiała, chyląca się ku upadkowi brama i płot zarośnięty chwastami, nad bramą duży nieczytelny już napis „Ośrodek PTTK nr….”, na płocie duży baner reklamowy zakładu pogrzebowego „Czas” a za płotem budy rodem z PRL-u. Stało się, klamka zapadła odwrotu nie ma. Sam kemping ma świetne położenie, jest słoneczny, przy nabrzeżach sporo jachtów, gości dużo ze starszego i młodszego pokolenia, namiotów i kamperów też. Tyle, że stan kempingu taki jak zostawił go nasz współczesny Kazimierz Wielki – Edward Gierek. Młodsi może nie znają, odsyłam do wikipedii. Stan sanitariatów oceniłbym oczko wyżej od ruskiej sławojki. Kafelki, a jakże były ale tylko po to by można było wężem spłukiwać brud. Tak były położone, że cała woda z węża zawsze stała pod sedesem. Przy każdorazowym korzystaniu z samotni należało pierwej nogawki podwinąć do kolan a tron wyścielić co najmniej czterokrotną warstwą papieru. Drzwi i ścian broń pani Bożenka dotykać, tyle było na nich ręcznie malowanych mozaik. Najwyraźniej miejsce to lubili odwiedzać nie tylko żeglarze i turyści, ale i wielu artystów, i bynajmniej nie byli to artyści pokroju Picassa. Był też element współczesny w łazienkach, zdecydowanie nie pasował do tego miejsca, automat prysznicowy na żetony który miał wyświetlacz z pięcioma lampkami które gasły w trakcie upływającego czasu, miał też przycisk który zatrzymywał wodę i czas co pozwalało w ciągu pięciu minut wykąpać się np. małżeństwu o ile udało się przemycić żonę pod męski prysznic lub męża pod damski. Wśród młodzieży na  kempingu byli rekordziści którzy w pięciu potrafili wykąpać się za jeden żeton. Naprawdę fajny wynalazek, lepszego automatu nigdzie nie spotkałem, nawet za granicą. W zeszłym roku byłem w Marina Borki  w Augustowie ( kemping chyba 4 gwiazdki, na pewno 3 ). Tam był jeden automat na korytarzu na cztery kabiny. Człowiek rozbierał się dajmy na to w kabinie nr 3, po wrzuceniu monety woda lala się w kabinie nr 1 lub 2. Nigdy do końca nie było wiadomo którą kabinę wybierze maszyna losująca . No to cały majdan pod pachę i z „krawatem” na wierzchu biegiem do jedynki lub czwórki bo czas leci. I tak za każdym razem. Pierwszego dnia po  przyjeździe w to „urocze” miejsce swoją opinię wyrazili  nasi znajomi – „w Chmielnie było lepiej”- i tak było już do końca pobytu, po kilka razy dziennie- „w Chmielnie było lepiej”. Można by pomyśleć, że  znali Chmielno od podszewki, nic podobnego, przesiadywali na terenie kempingu na wzgórzu i podziwiali zachody słońca. Na pytanie czy byli w Muzeum Ceramiki Kaszubskiej Neclów w Chmielnie nie mieli pojęcia o czym mówimy. 

Biwak w Ruciane Nida

Pomimo tych niedogodności uczciwie trzeba powiedzieć, że były  przyjemne chwile podczas urlopu, super potańcówki w „restauracji” przy plaży ( restauracji na wyrost powiedziane), do tańca grał podstarzały didżej, (Gdy śpiewał -„a kiedy przyjdzie na ciebie czas a przyjdzie czas na ciebie” – to publika szła w sukurs i śpiewała – „a kiedy przyjdzie po ciebie czas a przyjdzie czas po ciebie” – co było po części prawdą, w powiecie piskim prawie zawsze przyjdzie „czas” po ciebie), szanty na pomostach przy jachtach, wspólny rejs statkiem do Mikołajek, wypad do leśniczówki Pranie, na plażę  w Nowych Gutach, spływ Krutynią i zwiedzanie bliższej lub dalszej okolicy. Dla mnie i Beatki przesiadywanie na kei do późna w nocy, spoglądanie na gwiazdy i słuchanie szant dobiegających z przycumowanych do kei żaglówek sprawiało olbrzymią przyjemność, udzielała się nam magia Mazur, natomiast ciemności skrywały brzydotę i niedogodności miejsca. Poznaliśmy również starsze małżeństwo które przyjechało do Rucianego by przypomnieć sobie lata młodości spędzone w tym miejscu. Nasi współtowarzysze, mieli trochę inną wizję wypoczynku, przywieźli ze sobą cuda współczesnej techniki, telewizor, laptop i tablety. Wieczorami zamiast wchłaniać atmosferę Mazur urządzali w namiocie rodzinne seanse kinowe, oczywiście byliśmy zaproszeni lecz grzecznie aczkolwiek stanowczo odmówiliśmy. Przywieźli też wiele innego drogiego sprzętu kempingowego, strach przed kradzieżą tak ich paraliżował, że zostawiali zawsze włączoną kamerkę samochodową skierowaną na ich namiot gdziekolwiek się oddalali.

Spływ Krutynią

W końcu przyszedł koniec naszego urlopu. Znajomi po wypowiedzeniu po raz ostatni słów „w Chmielnie było lepiej” pojechali w Polskę odwiedzić jakąś daleką rodzinę, my wróciliśmy do domu. Już więcej nie pojechaliśmy wspólnie na wakacje. Widać było, że magia Mazur nie zadziałała. My natomiast spędziliśmy tam dziesięć generalnie fajnych dni. 

Rejs statkiem szlakiem Wielkich Jezior Mazurskich

Gdy wyjeżdżaliśmy powiedziałem sobie -„ nigdy tu już nie przyjadę”.  Ale Jak mawiał klasyk -„ nigdy nie mów nigdy”. 

Cdn.

O wakacjach na Mazurach i o naszej wycieczce możemy porozmawiać na FORUM.