Zabawy z genealogią – w Ameryce

Trochę popracowałem nad swoimi badaniami bo w międzyczasie znalazł się list od rodziny z Ameryki. Moja babcia w 1947 roku napisała do ambasady polskiej w Stanach z prośbą o znalezienie rodziny. Właśnie odpowiedź z ambasady wraz z jednym listem od rodziny były inspiracją do dalszych poszukiwań. Listy zawierały sporo danych, po pierwsze adres i imię i nazwisko rodziny – to w informacji z ambasady, w liście napisanym odręcznie imiona dzieci „ciotki” (bo z opisu wyglądało, że to raczej ciotka mojej babci niż siostra) oraz imiona wnuków. W ten sposób doszedłem do podstawowych metod szukania informacji o krewnych, którzy wyemigrowali do Stanów.

Zaczynamy od zarejestrowania się w portalu ancestry[.]com. W portalu są trzy opcje – można szukać za darmo ale większość informacji jest ukryta, ja skupiam się na tej metodzie aczkolwiek jeśli ktoś baaardzo chce a jest leniwy to może wejść w opcje płatne, wtedy prosto można dotrzeć do wielu dokumentów, do których ja docierałem trochę dłużej. Ancestry jest bez wątpienia dobrą wyszukiwarką, dzięki temu wiemy, że jakieś informacje się zachowały, w wielu miejscach podane są daty urodzenia i śmierci, wskazane lokalizacje. Kolejną stroną, gdzie można coś znaleźć jest www.archives[.]com, strona trochę dziwnie działa bo gdy wejdzie się na nią bezpośrednio, to system wymaga rejestracji z 7-dniowym darmowym okresem próbnym, ale ja w jakiś sposób trafiłem na tej stronie na wyszukiwarkę czegoś co jest w Stanach niesamowitym źródłem informacji mianowicie dokumentów ze spisów powszechnych w 1920 i 1940 roku.

To ręcznie (niestety) wypełniane dokumenty opisujące wszystkich mieszkańców – z tych dokumentów można się dowiedzieć nie tylko o tym gdzie kto mieszkał, ale w jakim był wieku, jaki był stopień pokrewieństwa pomiędzy współmieszkańcami, w jakim byli wieku, gdzie się urodzili a dodatkowo – czy mieszkanie było własnością mieszkańców czy wynajmowali, ile płacili czynszu, jakie mieli wykształcenie, stan cywilny. Jeśli ktoś ma tylko adres to może poszukać sobie bezpośrednio na stronie spisu powszechnego z 1940 roku, te dane są dostępne za darmo ale… poindeksowane wyłącznie po adresach (a faktycznie nawet nie po adresach tylko sektorach pomiędzy ulicami), więc trzeba przejrzeć kilkanaście arkuszy z danymi – strona spisu to hxxps://1940census.archives[.]gov.


To co zrobiłem w następnym etapie to rejestracja na stronie familysearch.org to w przeciwieństwie do ancestry strona nie komercyjna, prowadzona jest przez Kościół Jezusa Chrystusa, czyli popularnych mormonów. Tam wpisałem fragment swojego drzewa genealogicznego a system wyszukiwania podpowiedział mi dane zarówno z dokumentów, które są poindeksowane na stronie jak i są dostępne w drzewach genealogicznych innych osób. Family Search posiada spory zasób dokumentów, które można sobie pobrać ze strony jak również linkuje do stron komercyjnych, jeśli sami nie mają skanów dokumentów (z zastrzeżeniem, że tam dostęp może być płatny).
Przy wyszukiwaniu trzeba pamiętać, że większość dokumentów w tamtych czasach była pisana ręcznie i w imionach, nazwiskach i nazwach miejscowości jest sporo błędów.
Ostatnim etapem poszukiwań to wyszukiwanie grobów i pogrzebów. Prostą wyszukiwarką jest strona www.findagrave[.]com, na której można znaleźć nie tylko informacje o zmarłych ale często również zdjęcie grobu. Zdjęcia, wbrew pozorom, mogą być bardzo wartościowe bo dopiero na nagrobku można znaleźć dane innych osób, najczęściej członków rodziny. Ciekawszą metodą wyszukiwania rodziny jest zwyczaj publikowania w mediach „obituary” – to bardzo szczegółowa historia zmarłego w szczególności opisująca całą rodzinę, od rodziców, przez rodzeństwo, małżonków, dzieci, wnuki a często również ich miejsca zamieszkania.
Teraz wrócę do moich poszukiwań bo okazały się owocne aczkolwiek brakuje mi kilku punktów zaczepienia.
Tak jak wspominałem w liście z ambasady był adres z 1947 roku. W spisie z 1940 znalazłem ten adres i… pod tym adresem mieszkała inna osoba o tym samym nazwisku – nigdzie więcej, ani wcześniej, ani później, jej nie znalazłem. Nie wiem kto to był. To jest dziura w moich poszukiwaniach, mam nadzieję, że jeśli uda mi się nawiązać kontakt z kuzynami to może oni/one będą w stanie mi coś więcej powiedzieć. Bo na podstawie drugiego listu i właśnie wspomnień po pogrzebie udało mi się namierzyć całkiem sporą listę żyjących członków rodziny. Niestety żona wnuka „cioci”, która pisała list w 1947 zmarła 11 listopada tego roku, więc jakiekolwiek wspomnienia osobiste mogą być już niedostępne. Z ciekawostek, moja mama podkręcona tym znaleziskiem zaczęła „grzebać” we wspomnieniach, skontaktowała się ze swoją kuzynką tutaj w Polsce i okazało się, że jej dziadek (czyli mój pradziadek) w okresie międzywojennym wyjechał do Stanów do brata i tam zmarł jeszcze przed wojną. Niestety żadnych informacji o pradziadku w Stanach jeszcze nie udało mi się znaleźć ale nie poddaję się.
Ponieważ od dłuższego czasu cała nasza rodzina ze strony mamy szukała informacji o starszym bracie mojego dziadka, który na początku ubiegłego wieku wyjechał do Stanów (coś jak Jaśko z Samych swoich, podobno po jakiejś potańcówce narozrabiał i musiał się ewakuować), stwierdziłem, że wykorzystam nowo pozyskaną wiedzę o źródłach i… udało się.
Ale wracając jeszcze do historii, którą wcześniej znaleźliśmy – tego starszego brata oni już kiedyś znaleźli, gdy brat bliźniak mojego dziadka, ten z Armii Andersa, wyemigrował do Kanady odnalazł brata i nawet się spotkali. Nawet mamy skany zdjęć z tego spotkania ale później kontakt się urwał. Podejrzewam, że oprócz więzów krwi niewiele mieli sobie do powiedzenia, bo różnica wieku pomiędzy nimi to 12 lat, więc gdy Felix uciekał do Ameryki to mój dziadek był małym dzieckiem. W każdym razie brat kolejny raz „zaginął”. Śledztwo okazało się prostsze niż się wydawało ale jednocześnie dało zaskakujące wyniki. Na początek znalazłem kartę rejestracyjną stryja do armii amerykańskiej w związku z I Wojną Światową. Dzięki temu miałem dokładną datę urodzenia, która pozwalała wyeliminować inne osoby, z takimi samymi imieniem i nazwiskiem. Po wpisaniu tych danych w wyszukiwarki znalazłem… odpis z aktu ślubu z dokładnymi danymi moich pradziadków, potwierdzającymi, że to jest właściwa osoba oraz oczywiście dane małżonki. Nadal nie mogę wyszukać danych stryja w spisie powszechnym ale znalazłem żonę już w spisie z 1930 i okazało się, że małżeństwo nie wytrzymało próby czasu, stan cywilny głowy domu to rozwiedziona, za to zestawienie ze spisu pozwoliło stwierdzić, że stryj miał dwie córki. Ale o tym dalej, bo wpierw chciałem się dowiedzieć kim była pani, z którą odwiedził brata w Kanadzie w latach pięćdziesiątych. Wpisałem dane stryja i pradziadków do drzewa w Family Search i system podpowiedział dane jego i jego drugiej żony! Drzewo tworzone w Polsce a ta „gałązka” kończy się na małżeństwie ale akurat w tym miejscu była podana data śmierci stryja. Wracając do pierwszej żony i dwóch córek, które mieszkały z matką, w spisie z 1940 pojawiają się już w nowej rodzinie z ojczymem i dwójką młodszego przyrodniego rodzeństwa (bratem i siostrą). To pozwoliło mi na rozpisanie całkiem szczegółowo informacji o wnukach i prawnukach stryja. Obie córki stryja już nie żyją, starsza zmarła w 2012 roku w wieku 92 lat, młodsza w 2002 w wieku 81 lat. Żyje nadal jego wnuczka, która ma teraz ok. 70 lat i właśnie się zastanawiam czy i jak się do nich odezwać 🙂

O amerykańskich poszukiwaniach i innych miejscach gdzie można znaleźć dane historyczne rodziny rozmawiamy na forum.

P.S. Jeśli ktoś by miał pomysł na odszukanie krewnych, którzy w czasie II Wojny Światowej mieszkali w Wiedniu to chętnie przyjmę sugestie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *