Kierunek: Nowa Huta!

Mieszkałam w Krakowie dobrych kilka lat i przez cały ten czas omijałam Nową Hutę szerokim łukiem.  Nie, wcale nie ze względu na poziom (nie)bezpieczeństwa! Po prostu na początku XXI wieku dzielnica ta miała kiepską opinię: nieatrakcyjna, brudna, zniszczona, szara, bez życia kulturalnego i studenckiego. Wśród moich znajomych nie było ani jednej osoby mieszkającej w Nowej Hucie. Moda na industrializm dopiero kiełkowała, pozostałości ustroju niedawno minionego spotykało się jeszcze na każdym kroku, a PRL nie był wówczas historią, a całkiem nieodległym wspomnieniem. To wszystko stopniowo ulegało zmianie i w pewnym momencie Nowa Huta zaistniała na turystycznej mapie Krakowa. Tyle że ja opuściłam już wtedy to miasto, a podczas kolejnych wizyt miałam czas wypełniony spotkaniami i sentymentalnymi spacerami. Dopiero niedawno, mając do zagospodarowania jakieś trzy godziny, postanowiłam odwiedzić wspomniane rejony.

O historii Nowej Huty napisano bardzo wiele, dlatego ograniczę się tutaj do podstawowych informacji:

  1. W maju 1947 roku podjęto decyzję o budowie na terenie podkrakowskiej gminy Mogiła największego w Polsce kombinatu metalurgicznego: Huty im. Lenina (1954). Obecnie to ArcelorMittal Poland, potocznie Huta im. Tadeusza Sendzimira.
  2. Prace rozpoczęto w 1949 roku, a wkrótce potem projekt „podpięto” pod plan 6-letni.
  3. Dzielnicę budowano „od podstaw”, początkowo jako samodzielne miasteczko. Dopiero w 1951 r. Nową Hutę włączono do Krakowa.
  4. Przedsięwzięcie od początku miało duże znaczenie propagandowe. Chodziło nie tylko o triumf socjalizmu, ale i stworzenie przeciwwagi dla „reakcyjnego” Krakowa, który od czasu referendum z 30 czerwca 1946 roku (3 x TAK) uchodził za miasto niepoprawne politycznie. Ponadto podkreślano też awans społeczny, który miał stać się udziałem wywłaszczonych z okolicznych wsi chłopów:
  • Koncepcja architektoniczna łączyła elementy „miasta ogrodu”, „miasta idealnego”, realizmu socjalistycznego oraz „jednostki sąsiedzkiej” – idei opracowanej w pierwszej połowie ubiegłego wieku w USA. Jej głównym założeniem było tworzenie autonomicznych mini-dzielnic, w obrębie których znajdowały się wszystkie potrzebne do życia instytucje, takie jak szkoła, przedszkole, ośrodek zdrowia, sklepy…
  • W rezultacie Nowa Huta podzielona jest na kilkanaście osiedli, zaś ulice wydają się być tylko dodatkiem – na wielu budynkach nawet nie ma ich nazwy.
  • Przymiotnik „Nowa” jest podwójnie mylący. Po pierwsze, osadnictwo na tych terenach istnieje nieprzerwanie od neolitu (ok. 4500 – 4000 lat p.n.e.) – odkryto tam m.in. ślady Celtów. Po drugie, oryginalna „Nowa Huta” określana dziś bywa jako „Stara Huta”, co ma odróżnić historyczną część dzielnicy od budowanych w kolejnych latach blokowisk.

Niecałe trzy godziny, które przeznaczyłam na zwiedzanie, okazały się zdecydowanie niewystarczające. Przede wszystkim – Nowa Huta jest DUŻA. Według wiki liczba mieszkańców historycznego obszaru to ok. 300 tys., a powierzchnia 110,7 km² [1], przy czym należy zaznaczyć, że dane te obejmują również tereny, które po 1990 r. przekształcone w samodzielne dzielnice, np. Mistrzejowice. Dla porównania – Mokotów zajmuje zaledwie 35,42 km², gdańskie Śródmieście 5,65 km², cały Olsztyn to 88,33 km², a Bydgoszcz 175,98 km². Jakoś tego nie zarejestrowałam planując mój wypad i w rezultacie zobaczyłam zaledwie cząstkę tego, co zobaczyć chciałam. Stąd dobra rada: jeśli wybierzcie się kiedyś w te rejony, przeznaczcie na ich zwiedzanie cały dzień i korzystajcie z komunikacji miejskiej!

Plac Centralny

Zwiedzanie zaczyna się od Placu Centralnego im. Ronalda Reagana. Jest wielki, płaski i otoczony ruchliwymi ulicami, sam w sobie mało ciekawy. Od razu też rzuca się w oczy pewne zjawisko, które nazwałam roboczo „antyPRL-izmem”. W wielu miejscach można znaleźć elementy związane z Solidarnością, opozycją antykomunistyczną, kościołem… Tak jakby dzielnica starała się zerwać ze swoją przeszłością, popadając z jednej skrajności w drugą. Przykładem mogą być najważniejsze arterie. Są to: aleja Solidarności (dawniej Aleja Przodowników Pracy, potem Włodzimierza Lenina), aleja Jana Pawła II (dawniej Planu 6-letniego) oraz aleja Andersa (kiedyś Rewolucji Październikowej). Ponadto znajdują się tu także trzy pomniki Jana Pawła II i dwa ks. Jerzego Popiełuszki, jak również Pomnik Bogdana Włosika i innych ofiar Stanu Wojennego, Prasy podziemnej okresu Stanu Wojennego, 25-lecia Solidarności, Krzyża Nowohuckiego… Łatwo zauważyć wzór.

Dąb Wolności

Usunięto natomiast właściwie wszystkie monumenty z okresu PRL-u, w tym najsłynniejszy – postawiony w 1973 r. w Alei Róż pomnik Lenina wg. projektu Mariana Koniecznego. Posąg, znany oficjalnie jako „kroczący Lenin”, potocznie zaś „King Kong”, nie cieszył się sympatią mieszkańców. Próbowano go wysadzić, malowano na nim antykomunistyczne symbole… W 1989 r. zorganizowano kilka akcji (patrz niżej), których celem było usunięcie monumentu. W końcu pomnik zdemontowano. Kupił go szwedzki milioner Big Bengt. Dziś znajduje się w parku osobliwości High Chaparall pod Sztokholmem. Biorąc pod uwagę obecne tendencje, można stwierdzić, że Nowa Huta straciła w ten sposób potencjalnie wielką atrakcję…

Historię King Konga poznałam dzięki wystawie w Nowohuckim Centrum Kultury. Zgromadzono na niej eksponaty związane z dziejami posągu, ale też innymi przejawami „sztuki leninowskiej”, zarówno tej bałwochwalczej, jak i krytycznej.

Druga ekspozycja znajdująca się w tym samym budynku to „Podziemna Nowa Huta”. Daje możliwość zwiedzenia jednego z ok. 250 podziemnych schronów, rozmieszczonych pod całą dzielnicą. Propagandowo „przeciwatomowe”, w rzeczywistości zaledwie przeciwlotnicze – i tak robią silne wrażenie. Także dlatego, że zachowały się właściwie w nienaruszonym stanie, po prostu do oryginalnych wnętrz wstawiono kilka manekinów i urządzeń, doczepiono tabliczki – i tyle. Nawet kable i kontakty pamiętają czasy „zimnej wojny”.

Nową Hutę rzeczywiście budowano z rozmachem. Główne arterie są szerokie i wygodne, szczególnie wspomniane już aleje plus reprezentacyjna, promenadowa Aleja Róż. Sama architektura cechuje się sporym zróżnicowaniem. Najokazalsze budynki umieszczono przy najważniejszych ulicach – wysokie, z kolumnami, arkadami, podcieniami, trochę jak warszawski MDM.

Aleja Solidarności
Aleja Róż

Dalej jest różnie. Najstarsze bloczki łatwo rozpoznać – są zaledwie dwupiętrowe, ze spadzistymi dachami. Na obrzeżach znajdują się osiedla dodane w późniejszych latach, w całkiem innym stylu. Wszędzie za to jest dużo zieleni – wielkich drzew, krzewów, żywopłotów… Problem tylko z trawnikami, zmienianymi sukcesywnie na parkingi.

„starszy model” bloku
nowe osiedla

Dzielnicy nie opanowała jeszcze branża turystyczna, co przydarzyło się niestety centralnym rejonom Krakowa. Nie ma tu sklepów z chińskimi pamiątkami, tysiąca kawiarni, Biedronki na każdym kroku. Oczywiście nie jest to miejsce zastygłe w czasie, ale wciąż można jeszcze zobaczyć staroświeckie kioski ruchu na każdym rogu lub takie (działające) sklepy:

Jaka przyszłość je czeka? Czy padną ofiarą unowocześnień, czy też uda im się przejść do kategorii lokalnych osobliwości i dzięki temu przetrwać? Mieszkańcy Nowej Huty coraz bardziej zdają sobie sprawę z tego, że PRL-owska specyfika dzielnicy stała się jej największym atutem.

Innym atutem jest niewątpliwie natura. Wspominałam już o zieleni osiedlowej i ulicznej. Trzeba do tego dodać liczne parki i niewybetonowane place. A także dwa interesujące punkty: Łąki Nowohuckie i miejscowy zalew. Położone tuż przy Placu Centralnym łąki to ogromny teren, zajmujący obszar 68 hektarów. Przed zakusami deweloperów broni je fakt, że znajdują się na obszarach podmokłych i torfowiskach. Obecnie stanowią tzw. użytek ekologiczny, wykorzystywany jako miejsce spacerów. Badania wykazały, że łąki są miejscem niezwykle cennym przyrodniczo – zidentyfikowano tam ponad 20 zróżnicowanych zbiorowisk roślinnych, 370 gatunków roślin i 69 gatunków ptaków, w tym zagrożone wyginięciem[2].

Inny charakter ma Zalew Nowohucki – spory zbiornik wodny umiejscowiony w dwukilometrowej zielonej strefie ochronnej, oddzielającej hutę od osiedli mieszkaniowych. To tereny czysto rekreacyjne, uporządkowane i bardzo przyjazne. Znajdują się tu boiska sportowe,  kort tenisowy, tężnia, plaża i place zabaw.

Nie udało mi się niestety zwiedzić Muzeum Nowej Huty/PRL-u, gdzie można poznać  historię tej dzielnicy. Odpadły też kościoły – zabytkowy św. Bartłomieja i dużo młodszy Matki Bożej Królowej Polski. Nazywana Arką Pana świątynia powstała w miejscu, gdzie w 1960 r. rozegrały się wydarzenia znane jako „obrona krzyża”[3] (historię tę przybliża wirtualna wystawa „My chcemy Boga”, do obejrzenia pod tym adresem: http://www.krzyznowohucki.muzeumkrakowa.pl/ ). Nie dotarłam też do dworku Jana Matejki w Krzesławicach…

Ewidentnie wypad trzeba powtórzyć!


[1] https://pl.wikipedia.org/wiki/Nowa_Huta_(Krak%C3%B3w)#Historia_Starej_Nowej_Huty

[2] https://www.ekologia.pl/srodowisko/ochrona-srodowiska/laki-nowohuckie-przyrodnicza-perelka,2031.html

[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Wypadki_nowohuckie_1960

O Nowej Hucie i relacji można popisać tutaj: