Poczucie humoru nie jest cechą charakterystyczną tylko i wyłącznie dla człowieka współczesnego. Kawały i anegdoty towarzyszą nam od baaardzo dawna. Opowiadali je starożytni Egipcjanie, Sumeryjczycy i Grecy. W 2008 r. naukowcy z Uniwersytetu Wolverhampton na zlecenie brytyjskiego kanału telewizyjnego „Dave”[1] ułożyli listę 10 najstarszych znanych dowcipów – delikatnie ujmując, średnio śmiesznych. Cóż, mówimy o tekstach, które mają nawet… trzy tysiące lat. Stopniowo humor stawał się bliższy naszym gustom. Pojawiły się greckie komedie, które potrafią rozbawić i dzisiaj. Rzymianie lubili anegdoty o sławnych ludziach, głównie władcach. Co ciekawe, niektóre z nich w szczątkowej formie funkcjonują w naszej kulturze do dziś. Kojarzycie słynne „pecunia non olet” („pieniądze nie śmierdzą”), przywoływane przy okazji afer łapówkarskich i brudnych interesów? Według rzymskich historyków słowa te wypowiedział cesarz Wespazjan, kiedy ok. 70 roku n.e. wprowadził podatek od miejskich latryn.
Oktawian August podczas swojej podróży przez Imperium dostrzegł w tłumie ludzi człowieka niezwykle podobnego do niego samego. Zaintrygowany zapytał: „Czy Twoja matka służyła kiedyś w pałacu?”. „Nie, wasza wysokość”, odparł zapytany, „ale mój ojciec służył”.
Z IV wieku n.e pochodzi najwcześniejszy zachowany zbiór dowcipów, wydany w Polsce jako „Philogelos albo Śmieszek. Z facecji Hieroklesa i Philagriosa”[2]. Zawiera 265 tematycznie uporządkowanych kawałów. Warto zauważyć, że przedmiotem starożytnych greckich żartów są głównie przedstawiono stereotypowo grupy społeczne lub narodowościowe. Cóż, pewne rzeczy się nie zmieniają… Tyle że zamiast blondynek, milicjantów, górali, teściowych, mieszkańców Wąchocka i Szkocji oraz studentów Grecy wyśmiewali „mędrków” (ludzi wykształconych, ale głupich), skąpców, pijaków, mieszkańców Abdery, Sydonu i Kyme… oraz studentów 😉
Do lekarza mędrka przychodzi pacjent i mówi:
– Doktorze, kiedy się budzę, przez pół godziny jestem oszołomiony i dopiero potem przychodzę do siebie.
Na to lekarz:
– Budź się pól godziny później.
Kolejne stulecia to różne oblicza humoru, od królewskich i jarmarcznych błaznów po Szekspira, Moliera i Fredrę. Artystyczne i wysublimowane, ale też proste i naturalne.
W bliższych nam czasach kawały – zwłaszcza polityczne – stały się wyrazem nastrojów społecznych, komentarzem do aktualnych wydarzeń, narzędziem walki, wentylem bezpieczeństwa… I choć funkcjonowały w ten sposób zarówno w okresie dwudziestolecia międzywojennego, jak i w latach okupacji, to ich „złoty wiek” przypada na czasy PRL-u.
Polskę Ludową określa się niekiedy jako „najweselszy barak w obozie (socjalistycznym)”. Czy słusznie? Trudno powiedzieć, a raczej trudno ustalić, na podstawie jakich kryteriów należy dokonać takiej oceny. Na pewno Polacy mogli pozwolić sobie na trochę więcej, niż mieszkańcy Kraju Rad, gdzie za opowiadanie niepoprawnych dowcipów groziły surowe wyroki, takie jak „czapa” lub długie lata „prac społecznych”:
– Kto budował Biełomorkanał?
– Wały prawobrzeżne sypali ci, co opowiadali dowcipy polityczne, a lewobrzeżne ci, co ich słuchali.
W PRL-u także obowiązywały przepisy, na podstawie których karano politycznych żartownisiów. Po 1945 roku powstała Komisja Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, która w kilka lat później zaczęła zajmować się także sprawami politycznymi, m.in. walką z „powodowaniem paniki w celu szkodzenia interesom mas pracujących”. Za narzędzie uderzające w komunizm uznano też dowcipy polityczne: „Wroga i wysoce szkodliwa działalność elementów klasowo obcych i ich popleczników w Polsce Ludowej przejawia się między innymi także w szeptanej propagandzie. Jedną z form tej propagandy jest rozpowszechnianie anegdot o charakterze politycznym, które w swej treści zawierają fałszywe wiadomości szkalujące stosunki gospodarcze i społeczne w Polsce i ZSRR oraz mające na celu niejednokrotnie obniżyć autorytet i powagę mężów stanu tychże państw”[3]. Za tzw. „szeptankę” można było trafić do obozu pracy.
Jeszcze większe uprawnienia dawał komunistycznym władzom tzw. mały kodeks karny, a właściwie „Dekret z dnia 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa”. Zgodnie z artykułem 22. (koincydencja czy śmiech historii?) ten, kto „rozpowszechnia fałszywe wiadomości mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego bądź obniżyć powagę jego naczelnych organów, podlega karze więzienia do lat 5 lub aresztu do lat 5”. Przepisy te obowiązywały do 1969 roku i wprowadzenia nowego kodeks karnego, co jednak wcale nie oznaczało zmian na lepsze. W dokumencie znalazł się zapis, zgodnie z którym za „lżenie, wyszydzanie, poniżanie” PRL lub jej naczelnych organów można było trafić do więzienia na okres od 6 miesięcy do 8 lat.
Po rozprawie prokurator, zataczając się ze śmiechu, wpada do pokoju, w którym siedzą jego koledzy po fachu.
– Co cię tak rozbawiło? – pytają.
– Genialny kawał polityczny.
– Opowiedz.
– Nie mogę. Przed chwilą za ten dowcip zażądałem pięć lat.
Pojawiały się zresztą teorie, że wiele dowcipów wymyślają przedstawiciele władzy, a ci, którzy je opowiadają, to najczęściej prowokatorzy:
Połowa lat sześćdziesiątych. Przed budką z piwem dwóch gości. Jeden mówi do drugiego;
– Wie pan, czym różni się to piwo od naszej partii?
– Nie, czym?
– Widzi pan, w tym piwie wszystkie męty na dno opadają, a w partii idą do góry.
– A wie pan, czym się różni to piwo od pana? -zagaduje drugi.
– Nie, czym?
– Tym, że to piwo tu zostanie – oznajmia gość, wyciągając legitymację oficera SB – a pan pójdzie ze mną.
– A pan wie, czym się pan różni ode mnie?
– Nie, czym?
– Niższym stopniem – odrzekł gość, ukazując swoją legitymację.
Oczywiście inaczej wyglądała sytuacja „oficjalnych” artystów: kabareciarzy, karykaturzystów, dziennikarzy, satyryków, piosenkarzy, filmowców… Przede wszystkim ich twórczość z założenia była ocenzurowana i to podwójnie – najpierw przez samych autorów, którzy chcieli wszak przeżyć i zarobić, potem przez „zawodowców”. Zdarzały się przypadki osób funkcjonujących w swego rodzaju „drugim obiegu”. Najbardziej znany przykład to satyryk Janusz Szpotański, autor napisanej w 1964 r. sztuki „Cisi i gęgacze, czyli bal u prezydenta”, w której ośmieszył Władysława Gomułkę. Zapłacił za to kilkuletnim pobytem w więzieniu. A w głównym nurcie? Cóż, czasem ktoś dostał karę finansową, czasem zakaz występów, innym razem wystarczyło, że złożył samokrytykę… Jednak sprawa cenzury i polityki kulturalnej PRL to inny, skomplikowany i obszerny problem. Powróćmy do „zwykłych” dowcipów.
Tematyka
Dowcipy polityczne poruszały wiele kwestii, jednak można wyróżnić kilka najpopularniejszych tematów, które powracały w coraz to nowych odsłonach. Należały do nich:
– relacje ze Związkiem Radzieckim czyli „od przyjaciół Panie chroń, z wrogami sobie poradzę” 😉
– Jaki jest związek między hodowlą świń a brakiem mięsa w sklepach?
– Radziecki.
W porcie w Gdyni dziennikarz przeprowadza wywiad z kapitanem statku.
– Gdzie płyniecie, towarzyszu?
– Transportujemy węgiel, mięso i owoce do Związku Radzieckiego.
– A z powrotem?
– Wracamy pociągiem.
– absurdy życia codziennego – tych nigdy nie brakowało
W czasie czynu społecznego reporter widzi dwóch mężczyzn. Jeden kopie dołki, drugi je zasypuje. Reporter pyta, o co chodzi?
– A, trzeci miał sadzić drzewka, ale nie przyszedł
– porównania i zestawienia – państw, ustrojów, czasów, osób…
Jaka jest różnica między konstytucją polską a amerykańską? Obie gwarantują wolność wypowiedzi, ale amerykańska gwarantuje także wolność PO wypowiedzi.
Jaka jest różnica między obchodami 1 maja przed wojną i po wojnie? Taka, że przed wojną udział w obchodach brali ludzie odważni, a po wojnie ci, którzy się boją.
Jaka jest różnica między rządem powojennym a przedwojennym? Taka, że rząd przedwojenny się od ludu oderwał, a powojenny się do ludu dorwał.
– sytuacja ekonomiczna, np. niskie płace, problemy mieszkaniowe, braki w zaopatrzeniu
Przed sklepem stoi tłum ludzi. W pewnej chwili jakiś mężczyzna zaczyna pchać się do drzwi. Ludzie krzyczą:
– Gdzie się pchasz?! Na koniec kolejki!
Po chwili mężczyzna atakuje drzwi ponownie, ale znowu zostaje zepchnięty na koniec. Staje więc z boku i rozgoryczony mówi:
– Jeśli tak, to mam was gdzieś i sklepu dziś nie otwieram!
Komunizm = pokój
Kapitalizm = trzy pokoje z kuchnią
Ogłoszenie w gazecie: „Zamienię pomnik na dwie paczki pieluch. Matka Polka”
– przedstawiciele organów publicznych: milicjanci, ZOMO, UB – tu nie potrzeba komentarza, stereotyp milicjanta nadal ma się dobrze 😉
Dlaczego milicjanci chodzą na patrole trójkami? Bo jeden umie czytać, drugi pisać, a trzeci pilnuje intelektualistów.
Co by było, gdyby nagle całą polską milicję przeniesiono do Związku Sowieckiego?
W obu krajach natychmiast podniósłby się współczynnik inteligencji.
Milicjanci zdają test na inteligencję. Trzeba włożyć plastikowe figury w odpowiednie otwory (koło, kwadrat itd.) 100 % kadry zdało test pozytywnie. 5 % wykazało się wybitną inteligencją, 95% wybitną siłą.
– przywódcy polityczni – tu komentarz się przyda…
Przywódcy państw bloku wschodniego (a także ich rodziny i współpracownicy) najczęściej byli przedstawiani jako ludzie mocno ograniczeni, z brakami w wykształceniu i wychowaniu.
Gomułka był genialnym dzieckiem. W wieku sześciu lat wiedział o ekonomii tyle samo, co teraz.
Ikonicznym, choć dziś już zapomnianym bohaterem dowcipów tego typu był Albin Siwak, czyli komunistyczna wersja mitu „od pucybuta do milionera”. W tym przypadku – od niewykwalifikowanego murarza do członka KC. Wyjątkowość kariery Siwaka polegała na tym, że ze swoich wad uczynił atuty. Nie dokształcał się, nie zmieniał poglądów, pozostał klasycznym przedstawicielem klasy robotniczej, tyle że w świecie polityki. Polacy utożsamiali jego osobę z głupotą, prymitywizmem, chamstwem, ignorancją… i dawali temu wyraz w dowcipach.
Na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR radzono nad zwalczaniem Kościoła. Ktoś zaproponował, żeby rozwiązać Kurię Warszawską. Odezwali się jednak oponenci, którzy to odradzili, bo to, wiecie, ta Kuria Warszawska to przecież stołeczna, zachodnia prasa podniosłaby szum, a zresztą prymas Glemp się nie zgodzi… Nie, Kurii Warszawskiej nie ruszajmy.
– To może Kurię Krakowską?
– Nie, też nie możemy, bo, wiecie, ten Kraków to dawna siedziba królów, poza tym kardynał Macharski będzie na nas z ambony wygadywał… Nie, Kurii Krakowskiej też lepiej nie likwidować…
– Słuchajcie, towarzysze – wstał ze swojego miejsca Siwak – a może by tak wziąć się za Kurię Skłodowską?
———
Przychodzi mężczyzna do urzędu
– Dzień dobry, nie podoba mi się, jak się nazywam, chciałbym to zmienić.
– A jak się nazywacie?
– Albin Dupa.
– No rzeczywiście paskudnie, a jak byście chcieli?
– Józef Dupa.
——-
Wchodzi Siwak do księgarni. Ekspedientka poznaje go i pyta:
– Co? Pada?
Ten ostatni dowcip doczekał się zaskakującej puenty: otóż po przejściu na emeryturę Albin Siwak zajął się pisaniem książek, głównie politycznych i autobiograficznych.[4]
Przedmiotem żartów i krytyki była też uległość partyjnej wierchuszki wobec ZSRR, służalczość, tchórzostwo, lizusostwo i brak kręgosłupa.
Bierut wybrał się incognito na spacer. Idzie, idzie, nagle widzi grupę chłopców i słyszy, że na jednego z nich wołają „Bierut”. Prezydent zapytał chłopca, skąd takie przezwisko.
– A, wszyscy mnie tak nazywają odkąd dorabiam sobie czyszcząc buty ruskim oficerom.
Rozwinięcie skrótu RWPG:
Ruscy Wsadzili Polsce Gierka
Gierek Podzielił Wszystko Równo
Ruskom Wszystko Polsce G…o
Większość żartów z komunistycznych przywódców ukazuje ich w podobnym świetle – jako groteskowych idiotów. Jest jednak pewien wyjątek: naprawdę trudno znaleźć dowcipy o głupocie lub niekompetencji Stalina. Pojedyncze się zdarzają, lecz zazwyczaj ojciec narodu przedstawiany jest w kawałach jako okrutny, podstępny, bezwzględny, niebezpieczny, zawistny i tak dalej – ale nie głupi. Nawet więcej, tematem niektórych anegdot jest… specyficzne poczucie humoru Stalina.
Stalin rozpoczął przemówienie. Nagle w absolutnej ciszy rozlega się kichnięcie
– Kto kichnął? – pyta Stalin. Milczenie.
– Towarzyszu Beria – mówi Stalin – wyprowadzić i rozstrzelać cały jedenasty rząd.
Po chwili z zewnątrz dobiega zebranych seria – ta-ta-ta-ta. Stalin kontynuuje przemówienie. Wtem znów przerywa mu głośne kichnięcie
– Kto kichnął? – pyta Stalin. I znów odpowiada mu milczenie.
– Towarzyszu Beria, wyprowadzić szesnasty rząd.
Po chwili z zewnątrz znów słychać serię automatów. Stalin przemawia dalej i znów kichnięcie.
– Kto kichnął? – gniewnie pyta Stalin.
Wstaje blady jak śmierć staruszek i jąkając się ze strachu wyznaje:- To ja kichnąłem.
– Na zdrowie, towarzyszu – serdecznie odpowiada Stalin
Można powiedzieć, że w pewien sposób Stalin wygrał z dowcipami…
Warto też zauważyć, że w przypadku najbardziej rozpoznawalnych jednostek obiektem żartów stawał się także ich wygląd zewnętrzny:
– łysina Cyrankiewicza („Jak zrobić przedziałek na głowie Cyrankiewicza? Toporkiem”)
– ciemne okulary Jaruzelskiego („Kiedy Jaruzelski zdejmie ciemne okulary? Jak przyspawa Polskę do ZSRR”)
– uszy Urbana (Co powstanie, jeśli Urbana przejedzie walec? Największy motyl świata.”)
Rodzaje
Kawały polityczne najczęściej porządkuje się według dekad lub przywódców PRL. Jednak łatwo można zauważyć, że niektóre dowcipy się powtarzają, inne są przerabiane lub przepadają w otchłani czasu. Dlatego postanowiłam zaproponować inny, nie-chronologiczny podział.
Wśród kawałów politycznych można wyróżnić:
– dowcipy „wielokrotnego użytku” – bardzo popularny typ żartów, powracających niczym bumerang. Ich główną cechą jest to, że choć posiadają określonego bohatera, to jest on niejako wymienny. W rezultacie ten sam kawał może dotyczyć różnych osób, zależnie od epoki, okoliczności i zapotrzebowania. Nazwisko jest czysto umowne – tak jak w poniższych przykładach:
Władysław Gomułka odwiedza gospodarstwo rolne.
Gdy znalazł się w chlewni, pośród stada dorodnych świń fotoreporterzy natychmiast zaczęli robić zdjęcia.
Na to Gomułka:
– Tylko żeby mi tam nie było jakiegoś głupiego podpisu pod zdjęciem, typu „Świnie Gomułki” albo coś podobnego!
– Ależ skąd!
Nazajutrz ukazuje się gazeta ze zdjęciem Gomułki wśród świń i podpisem „Władysław Gomułka (trzeci od lewej)”.
Dwaj chłopcy kąpią się w rzece. Nagle słyszą wołanie o pomoc. Wspólnie wyciągają tonącego na brzeg. Okazuje się, że to Bierut, który obiecuje:
– Chłopcy, za to, że mnie uratowaliście, dam wam co tylko chcecie.
– Chcę willę i samochód – mówi pierwszy.
– Załatwione. A ty?
– Chcę piękny pogrzeb na koszt państwa.
– Pogrzeb? Ale dlaczego, przecież całe życie przed tobą.
– Bo jak ojciec dowie się, kogo uratowałem, to mnie zabije.
CIA wysłało snajpera, by w czasie obchodów pierwszomajowych zastrzelił Stalina. Nadszedł 1 maja. Wszyscy w napięciu czekają na wieści z Moskwy. Czekają, czekają, a tu nic, uroczystości się zakończyły, Stalin żyje, żadnych incydentów nie odnotowano. Po kilku dniach wraca snajper – roztrzęsiony, załamany. Pytają go, co się stało? A snajper na to:
– Wiecie, wszystko szło świetnie, znalazłem miejsce w tłumie, drogi ucieczki zabezpieczone, znakomity widok… Ale ile razy brałem do na muszkę to ktoś łapał mnie za łokieć i mówił: „Ty, daj strzelić!”
W przypadku tego kawału celem snajpera mógł być każdy właściwie przywódca – Chruszczow, Breżniew, Bierut, Kim Ir Sen, Jaruzelski, Putin… Co więcej, w okresie stanu wojennego żart doczekał się wersji alternatywnej, w której zamiast „Daj strzelić!” snajper słyszał „I jeszcze Urbana!”.
– dowcipy uniwersalne – oczywiście z uniwersalnością to przesada – chodzi o kawały aktualne i zrozumiałe dla niemal wszystkich obywateli Polski Ludowej, przez cały okres jej istnienia. Zazwyczaj są dość ogólne i „bezczasowe”, czytelne zarówno w roku 1957, jak i 1975.
Temat wypracowania klasowego:
Kto był największym człowiekiem w historii ludzkości i dlaczego właśnie Lenin?
Pewien facet krzyczy na ulicy:
– Rząd jest do dupy.
Podbiega do niego milicjant i mówi:
– Nieładnie tak się wyrażać o władzy ludowej. Będzie kolegium.
– Ale ja mówiłem o rządzie londyńskim – próbuje się ratować facet.
– Dobra, dobra już ja lepiej wiem, który rząd jest do dupy.
– dowcipy seryjne – tutaj bezapelacyjnie króluje Radio Erewań, choć pod tę kategorię można też podciągnąć nieśmiertelnego Stirlitza.
Radio Erewań to fikcyjna rozgłośnia radiowa. Rzekomo nadaje ze stolicy Armenii audycje, w których udziela często absurdalnych odpowiedzi na pytania słuchaczy, posługując się chwytami i hasłami typowymi dla komunistycznej propagandy.
Pytanie słuchacza: Czy to prawda, że w ZSRR trudno jest o rozwód?
Odpowiedź rozgłośni: Tak, to prawda, ale rozwody są u nas niepotrzebne. Wystarczy przecież zwykły donos.
P: Czy w ZSRR istnieje cenzura pocztowa?
O: W zasadzie nie. Listy o antyradzieckiej treści nie są jednak doręczane.
P: Czy jest prawda, ze kompozytor Chaczaturian wygrał samochód na loterii?
O: Tak, to prawda, ale z małymi poprawkami: nie Chaczaturian a Szostakowicz; nie samochód a motocykl; nie wygrał, ale przegrał i nie na loterii ale w pokera.
P: Czy pluskwy mogą zrobić rewolucje?
O: W zasadzie tak, gdyż płynie w nich krew robotników i chłopów.
P: Dlaczego, mówiąc o ZSRR mówimy „nasz brat”, a nie „przyjaciel”?
O: Ponieważ przyjaciół można wybierać.
P: Jaka jest definicja chaosu?
O: Radio Erewań nie ujawnia informacji o radzieckim rolnictwie.
P: Czy to prawda, ze w ZSRR zboże rośnie jak słupy telegraficzne?
O: Tak, to prawda. A czasem nawet rzadziej.
P: W jaki sposób w ZSRR odbywają się głosowania?
O: „Towarzysze, kto za, może opuścić ręce i odejść od ściany.”
Dowcipy oparte na tym modelu zyskały ogromną popularność. W rezultacie można zaobserwować swego rodzaju migracje kawałów: część żartów spod szyldu Radia Erewań zaczęła funkcjonować niezależnie od źródła, z kolei niektóre oryginalne dowcipy przerobiono tak, by pasowały do schematu serii. Przykładowo wic:
P: Czy to prawda, że na wieść o śmierci Stalina dwaj murarze skoczyli z III piętra?
O: Prawda, skoczyli. Jeden po wódkę, a drugi po zagrychę.
miał też wcześniejszą wersję bez-radiową:
– Czy to prawda, że na wieść o śmierci Stalina dwaj murarze skoczyli z Pałacu Kultury i Nauki?
– Prawda, skoczyli. Jeden po wódkę, a drugi po zagrychę.
– dowcipy okolicznościowe, czyli takie, których sens wynika z przywołania określonych wydarzeń lub wiąże się z konkretnymi osobami. Osadzone w innym kontekście, z innym bohaterem – przestaną bawić. Wśród „okazji”, które stały się inspiracją dla żartów okolicznościowych, można wymienić np. pierwszy lot Gagarina, zabójstwo Kennedy’ego, śmierć Stalina czy silnie reprezentowane wydarzenia 1968 roku:
W 1968 r., po słynnym wystawieniu „Dziadów”, delegacja polska bawiła w Moskwie. Breżniew zwraca się do Gomułki:
– Podobno u was w teatrze wystawiono antyradziecką sztukę?
– No, tak, „Dziady” – z pokorą potwierdza Gomułka.
– I coście zrobili ?
– Zdjęliśmy sztukę.
– Dobrze. A co z reżyserem?
– Został zwolniony z pracy.
– Dobrze. A autor ?
– Nie żyje.
– A toście chyba przesadzili…
Z tego samego roku:
Jak wygląda obecnie wykształcenie milicjanta? Siedem lat szkoły podstawowej, trzy dni na uniwersytecie
Wysyp kawałów nie całkiem politycznych, ale o politycznym wydźwięku, nastąpił także po „premierze” fiata 126p
1. Kiedy Gierek powiedział po raz drugi „Pomóżcie”? Kiedy chciał wsiąść do fiata 126p.
2. Jak jest różnica między komunizmem a fiatem 126p? Taka, że w fiacie nie można wyciągnąć nóg.
3. Siedzący w fiacie 126p pasażer pyta: „Długo jeszcze będziemy jechać wzdłuż tego muru?” Na to kierowca: „To nie mur, to krawężnik”
4. Kierowca widzi przed sobą drzewo, a wysoko na gałęzi fiat 126p. Pod drzewem stoi facet i drapie się po głowie. Kierowca zatrzymuje się i pyta, co się stało? Facet odpowiada: „Wiedziałem, że fiata 126p źle się prowadzi, wiedziałem, że ma słabe zawieszenie i zarzuca, ale że boi się psów, to nie wiedziałem.”
5. W Zakopanem wystawiono na pokaz fiata 126p. Przechodził stary gazda, więc naganiacz zaprosił go, żeby usiadł za kierownicą. Po chwili pyta:
– I co, gazdo? Chcecie kupić taki wóz?
– Nie chcę, ale chyba będę musiał.
– Musiał? A dlaczego?
– Bo wyleźć nie mogę.
6. Dlaczego fiat1 126p ma podgrzewaną tylną szybę?
Żeby tym, co będą go w zimie pchali, nie marzły ręce.
Piętą achillesową kawałów okolicznościowych jest to, że mogą się zdezaktualizować, kiedy wydarzenia lub osoby, których dotyczą, popadną w zapomnienie. W niektórych przypadkach sytuację da się jeszcze uratować, eliminując lub modyfikując niektóre elementy. Tak było z dowcipem, który pisarz Tadeusz Kwiatkowski zanotował w swoim dzienniku z 1968 roku:
Gomułka wzywa do siebie Starewicza: „Artur, dochodzą mnie słuchy, że za długo przemawiam. Następne przemówienie napisz mi na 45 minut.” Za kilka dni Starewicz stawił się z przemówieniem. Gomułka czyta, czyta… zeszły trzy godziny. Wściekły mówi do Starewicza: „Miało być 45 minut!” Na to Starewicz: „I tyle było, tylko dałem ci tekst przemówienia w czterech egzemplarzach”.
Dziś niewielu pamięta, kim był Artur Starewicz, „postrach dziennikarzy”, chwilowy redaktor naczelny „Trybuny Ludu” i bliski współpracownik Władysława Gomułki (czyli taki Urban ;-). Nic więc dziwnego, że osobnik ten „wyleciał” z kawału, zastąpiony anonimowym podwładnym.
Gomułka zażądał, żeby teksty jego przemówień były krótsze. Podczas kolejnego wystąpienia czyta, czyta… zeszły trzy godziny. Skończył. Wściekły krzyczy na podwładnych „Miało być krótko!”. Podwładny odpowiada pokornie „I tak było, tylko dostaliście tekst przemówienia w czterech egzemplarzach”.
Przy wielu innych anegdotach taki zabieg był niemożliwy, dlatego dziś wydają się niezrozumiałe. Oto kolejny dowcip zanotowany przez Kwiatkowskiego w połowie lat 60.:
– Dlaczego pociąg z Warszawy do Zakopanego zatrzymuje się na godzinę w Krakowie?
– Żeby pasażerowie zdążyli podskoczyć na UJ i załatwić sobie magisterkę z prawa.
O co tu chodzi? Otóż na początku lat 60. wybuchł skandal związany z osobą byłego stalinowskiego sędziego Juliana Haraschina, zwanego w Krakowie „krwawym Julkiem”. Po zakończeniu „kariery” w sądownictwie Haraschin wrócił do czynnej służby w LWP. Jednocześnie został pracownikiem naukowym Wydziału Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stopniowo podporządkował sobie dużą część kadry i stworzył coś w rodzaju prywatnej „fabryki” magistrów. W 1962 r. został aresztowany przez funkcjonariuszy SB w związku z innym śledztwem. Niejako „przy okazji” odkryto jego przekręty na uniwersytecie. Po głośnym procesie trafił do więzienia. Sprawa zbulwersowała społeczeństwo, nie tylko ze względu na osobę Haraschina, ale też fakt, że skłonił on do współudziału w przestępstwie znanych i szanowanych prawników – niektórych szantażem, innych łapówkami…
Dowcip okolicznościowy może zmienić charakter i stać się dowcipem wielorazowego użytku – jeśli tylko powtórzą się okoliczności, których oryginalnie dotyczył.
A na koniec zagadka – kilka dowcipów, które wymagają znajomości kontekstu historyczno-politycznego. Kto zrozumie wszystkie bez sięgania do źródeł?
Do Radkiewicza przychodzi urzędnik i wręcza mu pismo z dymisją.
– Co to ma być? – pyta zdziwiony Radkiewicz
– Rachunek za Światło.
Odkąd nastał w Polsce Gomułka, odtąd narodowi Kliszki marsza grają.
– Jaki jest rodzaj żeński od „Gierek”?
– Babiuch
– Gdzie zostanie pochowany generał Marian Spychalski, marszałek Polski?
– W Grobie Nieznanego Żołnierza, bo jako żołnierz był raczej nieznany.
Pewien zasłużony komunista został Przewodniczącym Rady Państwa. Na wieść o tym jego matka zalała się łzami radości: „Gdybym wiedziała, że tak daleko zajdziesz, to bym przypilnowała, żebyś skończył podstawówkę.”
Podobno I sekretarz KC na VII Plenum KC PZPR (24-25 lutego 1982 r.) opowiedział się za zniesieniem stanu wojennego, ale sprzeciwili się temu premier i minister obrony narodowej.
[1] Lista ta ma charakter czysto rozrywkowy i nie jest wynikiem poważnych badań historycznych czy literackich.
[2] „Philogelos albo Śmieszek. Z facecji Hieroklesa i Philagriosa”, tłum. Jerzy Łanowski, Ossolineum 1986.
[3] Mirosław Bernaciak „Kary za humory”, „Biuletyn IPN” nr 7/2008
[4] Temat poglądów i twórczości literackiej Albina Siwaka jest obszerny i kontrowersyjny. Nie orientuję się w nim na tyle, by napisać podsumowanie. Zainteresowanym polecam pogrzebanie w sieci, gdzie Siwak zyskuje dość nieoczekiwaną pozycję, a niektóre jego książki kosztują więcej niż „Templariusze” z białej serii. Przykładowe linki:
https://naszeblogi.pl/53110-nemezis-albin-siwak-i-sowieci
Link do dyskusji na forum: https://znienacka.com.pl/index.php/forum/postid/22564/