Zakopane jest odwiedzane przez setki tysięcy ludzi rok w rok. Co robią oprócz chodzenia w góry? Odpowiedź jest mega prosta – idą do knajpy na Krupówki ewentualnie robią zakupy, również na Krupówkach. Jeśli ktoś ma dzieci to pewnie trafia na kompleks basenów przy Kościuszki.
Ale Zakopane to nie tylko Krupówki. W Zako można spędzić ciekawie czas poza przepychaniem się w tłumie ludzi jedzących zapiekanki, lody czy placki ziemniaczane.
Dla mnie od ubiegłego roku numerem jeden jest Muzeum Oscypka. Byliśmy tam kilka miesięcy po otwarciu. Nieskromnie stwierdzę, że to ja zarejestrowałem muzeum na tripadvisorze, na którym, po roku jest miejscem numer 1 do odwiedzenia z prawie 200 opiniami „Excellent”.
W muzeum można zobaczyć trochę starych sprzętów i ubrań ale to co jest kluczowe to „warsztaty”, na których samodzielnie robi się oscypki. Szefem jest stary baca, który podczas przygotowywania składników opowiada nie tylko o procesie robienia oscypka ale przeplata to historiami z życia pasterzy, zaczynając od historii pasterstwa na Podhalu. Zwiedzanie oraz warsztaty zajmują ponad godzinę i mimo, że wejściówki nie należą do najtańszych to są to dobrze wydane pieniądze.
Kolejne miejsce, równie ciekawe, to Muzeum Kornela Makuszyńskiego. Muzeum mieści się w willi, w której Makuszyńscy mieszkali w czasie wakacji w okresie międzywojennym a po wojnie przeprowadzili się na stałe. Przed willą, stoi, jakżeby inaczej, figurka Koziołka Matołka, my wchodzimy na pierwsze piętro wąską klatką schodową i zaglądamy do mieszkania, w którym mieści się muzeum. Mieszkanie jest pełne pamiątek po pisarzu, książek, obrazów, grafik oraz… prac dzieci robionych na konkursy o bohaterach komiksów Makuszyńskiego. Sporą wartością dodaną jest to co najbardziej lubię w takich kameralnych muzeach, mianowicie obsługa – pani, z którą prawie godzinę przegadaliśmy o dzieciństwie autora (urodził się w Stryju, czyli w mieście, z którego pochodziła moja babcia) oraz o jego pasji do brydża. Zdecydowanie jest to miejsce mocno niedoceniane przez odwiedzających Zakopane.
Teraz zmieniając kategorię „kultury” kroki swoje kierujemy do Teatru Witkacego (oficjalnie Teatr im. Stanisława Ignacego Witkiewicza). W teatrze bywamy co jakiś czas i nie zawsze są to „spotkania” zakończone sukcesem. Ale tak bywa chyba ze wszystkimi teatrami, czasami wychodzimy pod wielkim wrażeniem, innym razem chętnie byśmy wyszli w antrakcie. Teatr ma bardzo specyficzny zestaw pokazywanych sztuk i często organizacja trąci amatorszczyzną ale zawsze widać, że ludzie, którzy się tym zajmują starają się. To co trzeba obejrzeć bo jest do obejrzenia tylko w tym miejscu to sztuka „Na przełęczy”. Książkę pod tym tytułem napisał Stanisław Witkiewicz w 1891 roku ale jest to dzieło, które cały czas jeszcze czytam na raty. Książka opisuje bardzo dokładnie podróż „ceprów” do Zakopanego z Krakowa oraz zwyczaje góralskie na Podhalu te z życia codziennego jak i związane z turystami. Natomiast sztuka reżyserowana i oparta o scenariusz Andrzeja Dziuka to genialna satyra na turystów odwiedzających Podhale. Całość okraszona jest góralską muzyką i tańcami. Aktorzy dziękujący przy wyjściu, z którymi można zmienić słowo są niesamowitym dopełnieniem tego spektaklu.
Kolejne miejsce, to znów muzeum ale tym razem trzeba wyjechać z Zakopanego. Warto się przejechać do Chochołowa, gdzie należy odwiedzić Muzeum Powstania Chochołowskiego. W sumie całe czas nie rozumiem dlaczego muzeum nosi taką nazwę, bo elementów związanych z Powstaniem jest niewiele, w dużej części są to tablice informacyjne. Dlaczego więc warto tam pojechać? Ano dlatego, że to miejsce, w którym można obejrzeć jak mieszkano dawniej na Podhalu. Dwie izby i sień w zabytkowej chacie to całe muzeum ale jest ono pełne historii, które z niesamowitą pasją opowiada pani, u której można kupić wejściówki.
O wycieczkach w Tatry można podyskutować tutaj