W 2002 roku Jan Węglowski rozpoczął prace nad filmową adaptacją powieści Zbigniewa Nienackiego pt. „Raz w roku w Skiroławkach”. Było to już drugie podejście do ekranizacji tej książki ponieważ w 1984 roku swój scenariusz (również niezrealizowany) zatytułowany „Noc mieszania krwi” napisał Janusz Kidawa. W czerwcu 2002 gotowy był treatment scenariusza czyli obszerne streszczenie fabuły rozpisane na kilkunastu stronach maszynopisu, a w maju 2003 dwa scenariusze – scenariusz filmu fabularnego i scenariusz serialu telewizyjnego, składającego się z pięciu odcinków. Współautorem scenariusza serialu był Janusz Petelski. Nadzór artystyczny nad jednym i drugim scenariuszem sprawował Janusz Kijowski.
Intrygowało mnie skąd wziął się pomysł na tę adaptację i dlaczego nie doszła ona do skutku. Pan Jan Węglowski chętnie odpowiedział na moje pytania, choć jak się wyraził: ten scenariusz, jak i historia jego powstania, to dla mnie „starodawne dzieje”, jak mówią słowa popularnej piosenki harcerskiej. Bardzo mu za to dziękuję. Dziękuję również Marucie za twórczą współpracę w całym projekcie analizowania filmowych materiałów znajdujących się w zasobach FINA.
Kustosz: Jak to się stało, że w 2002 roku zainteresował się Pan dawno przebrzmiałą powieścią Zbigniewa Nienackiego pt. „Raz w roku w Skiroławkach”? Czy sam był Pan fanem „Skiroławek”, czy ktoś pana tą książką zainteresował? Dlaczego właśnie ją wybrał Pan by zadebiutować w roli scenarzysty filmów fabularnych?
Jan Węglowski: Po pierwsze w latach 2000 – 2002 byłem słuchaczem (a teraz nadal absolwentem) podyplomowego Studium Scenariuszowego łódzkiej Filmówki w grupie pana Feliksa Falka. W tym samym okresie studiowali tam m.in. Małgosia i Maciek Sobieszczańscy czy Piotrek Subbotko. Po drugie – jako tzw. dyplomowany aktor estradowy – grałem (i nadal od czasu do czasu grywam) epizody w różnych serialach, jak np. „Prawo Agaty” czy „Barwy szczęścia”, że o epizodzie w „Sztuczkach” już nie wspomnę.
Z panem Januszem Kijowskim skontaktował mnie mój – nieżyjący już – kolega producent z Wrocławia. Zaproponowałem wówczas studiu filmowemu, którego pan Kijowski był dyrektorem, własny, oryginalny pomysł na telewizyjny serial komediowy pt. „Miejska 17”. Nie będę teraz streszczał tego pomysłu, gdyż nie został on zrealizowany. Mimo, że ponoć się podobał.
Wkrótce jednak potem (ok. 2002 roku) pan Kijowski zwrócił się do mnie z propozycją napisania scenariusza do „Skiroławek”. Oczywiście z radością przyjąłem tę propozycję, gdyż znałem, lubiłem i ceniłem twórczość Zbigniewa Nienackiego. No i oczywiście filmy Janusza Kijowskiego. Potraktowałem to jako swoistą nobilitację zawodową.
Rozumiem, że inicjatorem projektu ekranizacji „Skiroławek” był Janusz Kijowski. Czy pamięta Pan może skąd wzięło się zainteresowanie pana Kijowskiego przeniesieniem tej powieści na ekran?
Tak, inicjatorem projektu był Janusz Kijowski, ale nie są mi znane przyczyny wyboru tego akurat dzieła. To chyba raczej pytanie do niego.
Jaką rolę odgrywał Janusz Petelski, który figuruje jako współscenarzysta serialu telewizyjnego?
Podczas pierwszego spotkania poznałem pana Janusza Petelskiego, który już wcześniej zaczął pracę nad tą adaptacją, ale pomyślaną jako serial. Początkowo próbowaliśmy razem (drogą mailową) pisać scenariusz, ale wkrótce z tego zrezygnowaliśmy i tak pan Petelski zajął się serialem, a ja fabułą.
Nie jest dla mnie do końca jasna sytuacja współistnienia scenariusza filmu fabularnego i scenariusza serialu. Czytałem co prawda tylko scenariusz fabuły, a scenariusz serialu jedynie przejrzałem, ale odniosłem wrażenie, że scenariusz serialu jest po prostu rozbudowanym o dodatkowe sceny scenariuszem fabuły. Tymczasem, z Pana wypowiedzi wnioskuję, że były to dwa odrębne materiały filmowe stworzone de facto przez dwóch różnych autorów – Pana i Janusza Petelskiego. Czy tak jest w istocie?
Ponownie powołam się na długi okres czasu jaki dzieli mnie od wydarzeń sprzed 16 lat i nieco już zatartych wspomnień. Dlatego jedynie domniemywam, że krótkotrwała próba pisania „na cztery ręce” jednego scenariusza nie sprawdziła się i pan Kijowski – jako pomysłodawca, a i mentor – zaproponował taki a nie inny podział obowiązków.
Treatment scenariusza dość wiernie trzyma się książki, dlaczego w o rok późniejszym scenariuszu zdecydował się Pan na większe zmiany fabularne i przeniesienie akcentu w kierunku bardziej komediowej produkcji?
Ostateczny tekst scenariusza, który Pan poznał, jest moim oryginalnym dziełem, niemniej jednak mocny wpływ na jego ostateczny kształt miał pan Janusz Kijowski. Stąd, jak sądzę, te różnice między treatmentem a scenariuszem.
Na jakim etapie utknął ten projekt? Dlaczego nie doszło do ekranizacji (wiem, że do roli reżysera przymierzany był właśnie Janusz Kijowski)?
Film miał być realizowany, ale – wg informacji jaką otrzymałem od nowego dyrektora studia filmowego – tuż przed pierwszymi zdjęciami, wycofał się tzw. strategiczny sponsor. Dodatkowo zaś, pan Kijowski objął wkrótce potem stanowisko dyrektora w Teatrze Jaracza w Olsztynie. No i w ten sposób tekst trafił do FINA.
Mówi Pan, że z projektu zrezygnowano tuż przed pierwszymi zdjęciami po wycofaniu się strategicznego sponsora. To bardzo zaawansowany etap przygotowań. Czy pamięta Pan jakieś szczegóły dotyczące planowanej realizacji: obsadę, miejsca gdzie planowano kręcić, może jakieś smaczki związane z tą produkcją? Czy zaplanowano kręcenie serialu i filmu fabularnego czy tylko jednego z nich?
Proszę mi wierzyć, że tak naprawdę nie wiem dlaczego zrezygnowano z produkcji filmu i serialu. I naprawdę nie znam szczegółów, o które Pan pyta. Wiem tylko, że kiedy w 2003 lub na początku roku 2004 zadzwoniłem do Janusza Kijowskiego z zapytaniem o dalsze losy filmu, on powiedział, że w tej sprawie mam się dowiadywać w jego dawnym studio filmowym. No i wówczas, od nowego dyrektora studia dowiedziałem się o decyzji sponsora. I tyle.
Czy czuł się Pan zwiedziony porzuceniem przez studio filmowe projektu realizacji tego filmu?
Tak, czułem się zawiedziony, ale jednocześnie ta sytuacja uświadomiła mi, jak trudny jest zawód scenarzysty. Nie ze względu na czas, wysiłek intelektualny i emocjonalny włożony w napisanie przyzwoitego scenariusza, ale na to, że o jego realizacji decyduje wiele różnych osób, z producentem wykonawczym na czele. Nie jest to oczywiście żadne odkrycie, bo tak powtarzali nam podczas studiów wszyscy wykładowcy. Miałem i mam nadal świadomość, że nigdy nie byłem i nie będę wybitnym scenarzystą, ale jednocześnie jestem przekonany, że byłbym niezłym rzemieślnikiem w tej dziedzinie. Ale tu na drodze staje przede wszystkim mój wiek.
Czy znał Pan scenariusz Janusza Kidawy pt. „Noc mieszania krwi” będący wcześniejszą adaptacją powieści Nienackiego?
Nie znałem tekstu pana Kidawy, ale przypomniał mi się pewien fakt. Otóż, w roku 2005 lub 2006 miałem epizod w serialu „Warto kochać”, którego odcinek reżyserował pan Kidawa*. Podczas rozmów między kolejnymi ujęciami wspomniałem o scenariuszu i pan Kidawa powiedział, abym mu przesłał swój tekst. Oczywiście wysłałem, ale to był mój ostatni kontakt z panem reżyserem.
Z ekranizacji „Skiroławek” zrezygnowano i nie zadebiutował Pan w roli scenarzysty. Na czym więc skupił się Pan w swojej dalszej karierze zawodowej?
Kiedy, gdzieś tak około roku 2005 zorientowałem się, że jako scenarzysta nie zrobię kariery (nie mówiąc już o pieniądzach), a moja współpraca z radiem – mam na myśli „Trójkę” oraz rodzime Radio Wrocław – była w swoistym okresie schyłkowym, zacząłem szukać jakiejś niszy dla siebie. I znalazłem. Od kilku bowiem dobrych lat tłumaczę z czeskiego współczesne sztuki teatralne, głównie komedie, i robię to – na szczęście – dla własnej przyjemności. Jedną z nich, autorstwa Antonina Prochazki „Z Twoją córką? Nigdy!” miał w swoim repertuarze Teatr Polski w Bielsku Białej. A od sześciu sezonów jest grana we Wrocławskim Teatrze Komedia. I ja w tej sztuce gram główną rolę.
I dziwi mnie tylko, że wiele polskich teatrów, do których wysłałem naprawdę dobre komedie, z uporem maniaka wybierają – skądinąd znakomitych, ale przecież nie jedynych – autorów angielskich, amerykańskich czy francuskich. Prawie każdy teatr gra np. „Mayday” czy „Kolację dla głupca”, a rezygnuje ze świetnie napisanych komedii autorstwa Prochazky czy rewelacyjnego duetu – Michaela Doleżelova i Roman Vencl, których sztuki wystawiane są w każdym czeskim teatrze.
Poza tym w grudniu ubiegłego roku ukazała się książka pt. „Roztrójenie jaźni czyli Bardzo serdecznie dziękuję Państwu!”, będąca przeglądem mojej 25-letniej twórczości radiowej.
Dziękuję za rozmowę i życzę szybkiego zawojowania polskich scen teatralnych.
O planowanej ekranizacji powieści Zbigniewa Nienackiego pt. „Raz w roku w Skiroławkach” i o rozmowie z autorem scenariusza filmu fabularnego, panem Janem Węglowskim, możemy podyskutować na NASZYM FORUM.
*Pan Jan Węglowski pomylił Janusza Kidawę z Janem Kidawą-Błońskim. To ten drugi pan reżyserował serial „Warto Kochać”, o którym wspomina mój rozmówca.