Tak, wiem, że to nie jest żadne wielkie kino. Ale czy musi? Czasami rządzą nami sentymenty i tak jest ze mną i „Top Gunem”.
Oryginalny film? Dwa koguty w jednym kurniku, przyjaźń i tragedia, piękne dziewczyny, cudowny, przestrzenny motyw „Top Gun Anthem”, znakomite „Take My Breath Away”, a przede wszystkim fantastyczne myśliwce F-14 Tomcat. A ja wtedy przeżywałem okres fascynacji samolotami myśliwskimi, czytałem na ich temat wszystko, co mi wpadło w ręce i nosiłem się z zamiarem zostania pilotem wojskowej maszyny.
Nie do końca zdawałem sobie sprawę, że u nas to tak pięknie nie wygląda. Ale wiecie jak to jest, moc chłopięcych marzeń nie zna granic, także zimnowojennych 🙂
Oczywiście słyszałem, że powstaje „Maverick”. Z reguły do odgrzewanych kotletów jestem nastawiony sceptycznie. Nie inaczej było tym razem, ale ze względu na sentyment zaryzykowałem. I wiecie co, nie było źle. Szczególnie jak na tego rodzaju produkcje.
W każdym razie dobrze się bawiłem. Realizacyjnie bez zarzutu, muzyka w porządku, świetne sceny w powietrzu, do tego cała masa schematów, ale komu to przeszkadza.
Fabuły zdradzać nie będę, napiszę jedynie, że w dużym skrócie „Top Gun: Maverick” stanowi połączenie „Top Gun” z misją nasuwającą skojarzenia z „Gwiezdnymi wojnami”(choć w rzeczywistości podobna akcja miała miejsce). Jest nawet gwiazda śmierci, tyle że w innym wcieleniu.
W roli Mavericka wraca - rzecz jasna - Tom Cruise. Pojawiają się staruszek Tomcat, Ed Harris i Val Kilmer, choć jego rola nie jest zbyt rozbudowana. No i jest Jennifer Connelly, która przepięknie dojrzewa. Młodzież? Nie przeszkadza, aczkolwiek umówmy się - to nie jest ich film.
Czy warto wybrać się na „Mavericka”? Jeśli lubicie kino akcji, widzieliście „Top Gun” i macie ochotę odkurzyć garść wspomnień, to jak najbardziej. Nie ma kaca. Najmniejszego. Tylko nie liczcie na takie uniesienia jak za pierwszym razem, jeśli wiecie, co mam na myśli 😉 Co to, to nie!
Fenomen "Top Guna" na mnie nie działał. Pewnie dlatego, że nigdy nie chciałem być pilotem wojskowym i powietrzne akrobacje powodowały u mnie ziewanie:) Na powtórkę, do kina się nie wybiorę, ale jak już znajdzie sie w sieci to prawdopodobnie się skuszę.
Trzeba się będzie przelecieć.
znakomite „Take My Breath Away”
Berlin nagrał całkiem zgrabne albumy, Count Three & Pray oraz Pleasure Victim, utrzymane w tamtym klimacie. Ostatnio udało się je nabyć na jakims pchlim targu i był to całkiem udany powrót do przeszłości - może nie odrzutowy, ale jednak. Mam nadzieję, że na Maverick będzie podobnie.
Ale wiecie jak to jest, moc chłopięcych marzeń nie zna granic, także zimnowojennych
przez kilka lat, podczas dziecięcych wakacji w Kołobrzegu, obserwowałem z bliska sowieckich pilotów, którzy złośliwie przelatywali tuż nad plażą, nad tłumem wczasowiczów. Huk był nie do zniesienia. Lecz po południu można się było zakradać tuż pod ich bazę - ścieżką przez bagna (tam gdzie teraz jest obszar Natura 2000), aby obserwować wprowadzanie maszyn do podziemnych hangarów.
I kiedy później pojawił się Top Gun i sowieci dostali łupnia, to u mnie było z dedykacją "Za Kołobrzeg" 😀
No to coś na szybko, bo z kina wróciłem o 2 w nocy https://znienacka.com.pl/index.php/2022/06/02/top-gun-maverick/. Szerokich lotów!